O „MARYNARCE”

CHRONOLOGICZNIE

17 grudnia – Gazeta Wyborcza, „Co jest grane – Trójmiasto”

 Jeden z przedstawicieli trójmiejskiego establishmentu ma krew na rękach, jeden z popularnych muzyków nie może sobie poradzić z cieniem grudniowej tragedii na własnym życiu – nie, to nie fakty, to tylko osnowa najnowszej powieści Mirosława Tomaszewskiego, „Marynarka”. W wywiadzie dla „Gazety” autor opowiada o tym projekcie.

Przemysław Gulda: Skąd pomysł, żeby napisać powieść obyczajowo-sensacyjną, z jednej strony współczesną, ale z drugiej – bardzo mocno zakorzenioną w tematyce wydarzeń grudniowych z 1970 roku?

Mirosław Tomaszewski: Było wiele powodów. Jeden z nich to Staszek Sieradzan, który został zastrzelony w Grudniu. On był uczniem klasy maturalnej Technikum Chłodniczego, a ja pierwszej. Nie poznaliśmy się, ale dla mnie jego duch był obecny na korytarzach szkoły. Drugi – to próba opowiedzenia historii Grudnia w sposób, który przyciągnie do lektury także młodszych czytelników. Jest wiele książek historycznych, ale obraz przeszłości najskuteczniej zostaje osadzony w świadomości społeczeństw przez działania artystyczne. Rzadko są wierne prawdzie, czasem zaledwie się do niej zbliżają, ale to one, jeśli są coś warte, zostają najdłużej i działają najsilniej. Gdyni trochę brakuje takiej mitologii literackiej i mam nadzieję, że „Marynarka” przyczyni się nieco do jej budowania.

Wszystko, co odnosi się do wydarzeń grudniowych jest w książce pokazane z bardzo dużą wiarygodnością. Jak wyglądało przygotowanie dokumentacji do tej części książki? Na ile powieść przedstawia potwierdzone dokumentami fakty, a na ile jest fabularną fantazją?

– Wszystkie wydarzenia i postacie zostały wymyślone. Prawdziwe jest tylko tło, chociaż z tym, jak to w Polsce, nie wszyscy się zgodzą. Dokumentacja polegała na lekturze dostępnych książek i artykułów. Byłem także na dwóch konferencjach poświęconych grudniowej zbrodni, uczestniczyłem w uroczystości odbywającej się 17 grudnia przy pomniku Ofiar Grudnia. Zrezygnowałem jednak z cytowania prawdziwych historii. Brałem z nich tylko pojedyncze detale, na przykład opowieść matki, która w trumnie syna poprawia krzywo zapięte guziki szpitalnej piżamy. Nie opisywałem prawdziwych postaci, bo wiązałoby się to z niebezpieczeństwem urażenia czyichś uczuć, gdyby opis nie zgadzał się zapisem pamięci rodzin. Poza tym wierzę, że wyobraźnia pozwala wykreować syntetyczną opowieść, która może być ciekawsza niż fakty. Dla mnie dochowywanie wierności prawdzie to kaganiec i krótka smycz. Opisywanie faktów zostawiam historykom.

W polskiej literaturze muzyka, a zwłaszcza współczesna muzyka rozrywkowa, niemal nie istnieje. W „Marynarce” brzmi niemal z każdej strony. Skąd taki pomysł? I skąd taki, a nie inny, dobór utworów do „soundtracku” tej powieści?

– „Marynarka” była początkowo scenariuszem filmowym, a te zwykle ładnie łączą się z muzyką. Gdy piszę, widzę obrazy i słyszę muzykę. Dobór utworów, które „grane są” w „Marynarce” to konglomerat tych które lubię, z tymi które były użyteczne jako metafory. Na przykład gdy włączam w głowie postaci „Should I Stay or Should I Go” łatwiej dostrzegamy jej rozdarcie. Kiedy główny bohater zwalnia idąc z walizką na kółkach po kostce brukowej, robi to po to, by dopasować turkotanie do rytmu psychodelicznego „Switch off” Skinny Patrini, który to utwór ilustruje jego depresję.

Nie zdradzając zbyt wiele zawiłości fabuły, żeby nie psuć przyjemności z lektury: w tej książce zbrodniarz i sędzia zamieniają się miejscami. Czy „Marynarka” jest więc tekstem rewizjonistycznym czy raczej opowieścią o przebaczeniu i o tym, że nic nie jest czarne, ani białe?

– Rewizje zostawiam sędziom i historykom. Przebaczanie, tym którzy zostali skrzywdzeni. Mnie najbardziej interesuje to, jak łatwo przypina się ludziom łatki i jak trudno jest ocenić sprawiedliwie czyjeś życie. W „Marynarce” nic nie jest takie jakie się na początku wydaje. To próba dyskusji z tymi, którzy wszystko i zawsze wiedzą na pewno, a zamiast różnych odcieni szarości widzą tylko czerń i biel, co jest objawem ślepoty.

Na ile wieloletnie doświadczenie w pisaniu scenariuszy serialowych przydało się w tworzeniu tego bardzo dynamicznego i świetnie się „czytającego” tekstu?

– Nie polecam pracy dla telewizji tym, którzy wcześniej nie pisali swoich utworów. To zajęcie, w polskiej wersji, może na zawsze zarazić estetyką sformatowaną na masowego widza. Gdy zaczynałem pisać w serialach, miałem już na koncie dwie powieści i kilka sztuk, ale współpraca z innymi scenarzystami oraz reżyserami dużo mnie nauczyła. Nie ma na żadnej uczelni takiego profesora, który wiedząc o budowaniu fabuły, postaci i dialogów tyle, co główny scenarzysta, byłby w stanie poświęcić autorowi odcinka setki godzin na korekty każdego zdania i pomysłu, tydzień w tydzień przez cztery lata. Nieocenionym doświadczeniem była także możliwość usłyszenia z telewizora swojego dialogu w wykonaniu aktorów i sprawdzenia czy suspens się udał.

Blog autora: www.tomaszewski.edumuz.pl, spotkanie promocyjne powieści „Marynarka” odbędzie się w piątek, 20 grudnia, o godz. 18 w Nadbałtyckim Centrum Kultury, Gdańsk, ul. Korzenna 33/35, prowadzenie: Krystyna Chwin, wstęp wolny.

————————————————–

13 grudnia 2013

DZIENNIK BAŁTYCKI – REJSY

 

Marek Adamkowicz: „Marynarka” to powieść, która odwołuje się do wydarzeń Grudnia ’70. Trudno jednak nazwać ją powieścią historyczną.
MT: Z pewnością ci, którzy chcą się dowiedzieć czegoś więcej o Grudniu, powinni wybrać inne książki. Mnie o wiele bardziej interesowało to, w jaki sposób historia determinuje indywidualny los człowieka. Smutny, jeden z dwóch moich głównych bohaterów, za wszelka cenę stara się o historii zapomnieć. To dlatego swój zespół muzyczny nazwał Amnezja. Nie udaje mu się jednak uciec od przeszłości, podobnie jak Karolowi, drugiej kluczowej postaci powieści. Podobne obciążenie dotyka każdego z nas osobno i naród, jako całość, głęboko dotknięty dramatami historii. Chętniej jednak nazwałbym moją powieść psychologiczną, punk rockową, obyczajową, albo kryminalną.
MA: Pisząc tę książkę trudno było nie wracać pamięcią do tamtych grudniowych dni…
Mieszkałem wtedy blisko historycznego wiaduktu nad torami przystanku SKM Gdynia Stocznia, gdzie padli pierwsi zabici. 17 grudnia obudziły mnie odgłosy strzałów. Mama nie puściła mnie do szkoły. Nad domami latały helikoptery i rozrzucały ulotki. Groza tego dnia docierała do mnie powoli, przez lata, aż znalazła swój obraz w powieści, jako tło wydarzeń współczesnych.
MA: Opisywanie tragedii sprzed 43 lat można odebrać jako próbę rozliczenia się z przeszłością.
W Grudniu zginął Staszek Sieradzan, chłopak z Technikum Chłodniczego, do którego chodziłem. On do klasy maturalnej, ja do pierwszej. W jakiś sposób „Marynarka” jest także oddaniem hołdu starszemu koledze, którego nie dane mi było poznać. Grudzień 1970 był dla mnie największym doświadczeniem formacyjnym. W przeciwieństwie do czasów współczesnych, wtedy wybory moralne były bardzo proste. Dzisiaj w Kijowie też kształtują się postawy młodych ludzi, które zadecydują za jakiś czas o przyszłości Ukrainy. Teraz wrogowie i przyjaciele są dość jasno określeni. Potem, nic już nie będzie takie oczywiste.
MA: Rozmawiamy o przeszłości, a przecież akcja „Marynarki” w przeważającej mierze rozgrywa się współcześnie, poczynając od kwietnia 2005 r., kiedy to przeżywaliśmy śmierć Jana Pawła II.
Wybór czasu powieści wynika wyłącznie z algorytmu budowania struktury narracyjnej. Do roli Smutnego potrzebowałem bohatera, który w czasie współczesnej akcji ma niespełna 40 lat, ale ma jednocześnie, choćby niewielkie wspomnienie z Grudnia. Stąd wyniknął rok 2005. Dla tej postaci śmierć JPII nie ma większego znaczenia. Dla Karola było to wydarzenie mistyczne, po którym podejmuje decyzję będącą skutkiem targowania się z Bogiem. Dlatego rozpocząłem akcję 2 kwietnia 2005.

 

MA: Niezależnie od wątku kryminalno-sensacyjnego Pana powieść jest swego rodzaju portretem polskiego społeczeństwa. Widać, że kreślonego ręką scenarzysty.

 

Jako odrębny zawód scenarzysta filmowy w Polsce praktycznie niestety nie istnieje, więc nie mogę go skutecznie uprawiać. Oprócz wielu nienakręconych scenariuszy filmowych napisałem m.in. sztukę dla Teatru TV, słuchowiska dla Teatru Polskiego Radia i ok. 160 odcinków do seriali telewizyjnych. Między innymi do „Pierwszej miłości”, „Galerii”… Podpisywanie się pod tytułami seriali jako ich scenarzysta sprawia mi pewien kłopot, bo zawsze była to praca zbiorowa, w której nie ja byłem szefem. Gdy pytano mnie gdzie pracujesz, mówiłem – w usługach dla ludności. Wiem z jakim uśmiechem politowania spotyka się pisanie dla seriali. Niesprawiedliwie. To wymagające rzemiosło. Napisałem wiele swoich projektów, z którymi znacznie chętniej bym się identyfikował, ale nie udało się ich zrealizować. Nie chcę jednak narzekać. Wyniosłem z tej pracy dobre wspomnienia, znajomość wielu zdolnych ludzi, umiejętność pracy w zespole oraz solidne doświadczenie warsztatowe realnej współpracy na linii producent-scenarzysta-reżyser-aktor. „Marynarka” była wcześniej scenariuszem filmu fabularnego. Mam cichą nadzieję, że historia zatoczy koło i będę mógł kiedyś zaprosić czytelników do kina na film zrealizowany na podstawie książki.

MA: Jeśli to się uda, to możemy być pewni, że film ten nie będzie powtórką „Czarnego czwartku”?

 

“Marynarka” to opowieść współczesna, pełna zdrad, manipulacji, seksu, zbrodni, zaskakujących zwrotów akcji oraz muzyki, zupełnie inna niż historyczny „Czarny Czwartek”, całkiem zresztą niezły, a dla widzów Trójmiasta bardzo wzruszający. Szczególnie podobały mi się sceny masowe, które były kręcone przez gdyńskiego reżysera Pawła Chmielewskiego, o czym wie niewielu.

————————————————————————–

  1. BLOG: KRONIKA BŁĘKITNEJ BIBLIOTECZKI 17.04.2014

http://lotta-kronika-pachnacych-kartek.blogspot.com/2014/04/marynarka-mirosaw-to
MONIKA SJOHOLM
Niesamowicie intrygująca powieść, w której podobało mi się wszystko. Samo czytanie to czysta przyjemność- bystra narracja, jest sarkastycznie, dowcipnie, wciągający styl opowieści, wartka akcja. To nie jest powieść historyczna, zahacza jedynie o ”czarny wątek”- grudzień 1970 roku..Pisarz umiejętnie wplata ten dramatyczny epizot, który wypływa poniekąd z serc i dusz bohaterów- jest to bardzo ciekawy zabieg, bo chodzi o jednostkę, o ludzkie dylematy a nie o tendencyjne masowe informacje znane z telewizji. Bardzo podobał mi się początek- robi wrażenie- poznajemy paru ludzi, różnych, pozornie nie mających ze sobą nic wspólnego, wciąga ich historia, właściwie czułam, że idę za ich plecami cały czas, krok w krok- żaden z tych bohaterów nie był ani jednoznaczny ani aniołkowaty- i o to chodzi- są ludzcy.
Karol- szycha trójmiasta, szanowany, bogaty właściciel firmy, który nie cierpi męża swojej córki. Smutny- dawny wokalista zespołu Amnezja, zapomniany i zagubiony człowiek-dwoje głównych bohaterów, łączy tylko jedno- oboje nie umieją uciec od przeszłości choć wydaje im się, że mają ją za sobą. Ciężko opowiedzieć o tej książce- to z tych, które poprostu trzeba przeczytać by poczuć, opowiada się o wiele trudniej. Książka biegnie dwutorowo- kwiecień 2005, i grudzień 1970 we spomnieniach. Jest to super połączone, wszystko w tej lekturze płynie. Gorąco wam polecam. Ciekawa i dobra powieść.

Autorka: Dom polsko-fiński, mieszka w Irlandii.

——————————————————————-

  1.  BLOG: KULTURA MAIALIS  Recenzja z 18.04.2014     Dominika Brachman
    http://kulturka-maialis.blogspot.com/2014/04/ksiazka-8…
    Od przeszłości nie można uciec. Niby wszyscy znamy tę prawdę, a jednak o niej zapominamy. Przeszłość jednak ma to do siebie, że lubi upominać się o swoje…
    Karol Jarczewski jest sześćdziesięcioletnim, majętnym przedsiębiorcą. Wydaje się że poza nielubianym zięciem Witkiem, dążącym do przejęcia jego firmy, nie ma innych zmartwień. Dlaczego jednak postanawia pomóc Adamowi, byłemu wokaliście punkrockowego zespołu, obecnie imającego się wielu różnych zleceń? Okazuje się, że rozwiązanie zagadki znajduje się w historii.Grudzień roku 1970. Czas, który na kartach historii zapisano krwią zastrzelonych stoczniowców. Ludzi, którzy po prostu szli do pracy, ale przywitała ich ostra amunicja. W sumie w całym kraju poległo 41 osób, w Gdyni – 18. I właśnie ten czas został przez pana Mirosława przyjęty jako punkt wyjścia dla jego opowieści. Bo choć od tych wydarzeń minęło ponad 30 lat, w najbliższych zarówno ofiar, jak i oprawców czas ten ciągle jest żywy…Jest mi niezwykle trudno pisać o tej książce, bo mam wiele niepoukładanych dygresji i opinii, niemniej – spróbuję je logicznie ułożyć. Zacznijmy od tego, że za najmocniejszy punkt tej książki uważam właśnie jej historyczne tło i problematykę rozliczania PRLu, którą porusza. Wiele jest publikacji popularnonaukowych na ten temat, ale nie każdy (w tym ja) czuje się na siłach, żeby je czytać. Tutaj dostajemy zaś solidną porcję historycznej wiedzy, bez zbytniego moralizowania i oceniania, zamkniętą w przystępnej formie powieści obyczajowej.
    Oprócz tego, sam pomysł na książkę jest ciekawy. Oto bowiem Witek, znienawidzony zięć, zleca redaktorowi „Głosu Bałtyckiego” napisanie książki o… wydarzeniach Grudnia. Dlaczego? Komu zostanie to zlecone? Kto z kim się dzięki temu pozna i co z tego wyniknie? I jaki wpływ będzie to miało na życie wszystkich bohaterów? Na te wszystkie pytania odpowiedź znajdziecie w książce! Do tego dochodzi nam kilku naprawdę świetnie skonstruowanych bohaterów, wśród których chyba każdy znajdzie kogoś podobnego do siebie: ambitną dziennikarkę, szukającego swojego miejsca dorosłego mężczyznę, zaradnego przedsiębiorcę, jego córkę i zięcia oraz kilku innych, z których każdy jest inny i inne wartości uznaje za najważniejsze.Niestety, momentami odniosłam wrażenie, że mnogość wątków, poruszanych w tej książce, jest zbyt duża i czułam się nimi przytłoczona. W mojej skromnej opinii, Autor mógł zrezygnować z kilku wątków, chociażby hotelu, stylizowanego na PRLowskie cele, a w zamian rozwinąć trochę portrety psychologiczne bohaterów, bo zagłębianie się w nie było prawdziwą przyjemnością i wzbudzało we mnie duże zainteresowanie. Na początku było mi również trudno połapać się w konstrukcji powieści, dopiero później zrozumiałam, że ten kolaż scen coraz bardziej zaczyna się z sobą łączyć.”Marynarka” to książka, która pokazuje, jak łatwo jest nam osądzić innych i przyczepić łatkę, której często nie da się już zerwać. Tu nic nie jest takie, jakim się wydaje na początku. Autor nie ocenia i nie próbuje wybaczać, czy rozgrzeszać. To dobrze napisana książka, która z pewnością przypadnie do gustu zainteresowanym tematami PRLu, ale także czytelnikom literatury, która pod lekką formą skrywa treść zmuszającą do przemyśleń.
    Moja ocena: 6/10
    Na imię mam Dominika, urodziłam się dwadzieścia lat temu. Obecnie studiuję dziennikarstwo i mam nadzieję, że właśnie z tym zawodem uda mi się związać moją przyszłość.

——————————————————————

http://www.zapiski-okularnicy.pl/2014/04/mirosaw-tomas…
3.  BLOG: ZAPISKI OKULARNICY
Napisała Małgorzata Maćkowiak

Marynarka to „męska” książka. Zaczynając czytać odniosłam takie właśnie wrażenie. I nie chodzi tu już nawet o to, że została napisana przez mężczyznę, po prostu idzie wyczuć taki klimat. Tytuł też nasuwa skojarzenia z męskością – chociaż akurat to ma też związek z marynarką, która jest tutaj istotnym elementem. Mirosław Tomaszewski napisał niewątpliwie dobrą książkę, która pokazuje jak czasem łatwo przykleić komuś łatkę, jak łatwo ocenić i potępić – a nie zawsze wszystko jest takie jak nam się wydaje. No i co ważne – zemsta nie zawsze popłaca – kij ma dwa końce.
Sylwester 2004 roku, Warszawa. Umierający na raka mężczyzna ogląda w samotności telewizję, kiedy do jego mieszkania włamuje się dwóch bandytów. Nie chcą pieniędzy. Szukają tajemniczej koperty ZO171270. Gospodarz nie domyśla się, dlaczego jej zawartość stała się cenna. Kiedy napastnicy dostają to, po co przyszli, zabijają świadka. 1 kwietnia 2005 roku, Trójmiasto. Wydaje się, że sześćdziesięcioletni Karol Jarczewski, właściciel prosperującej firmy Karo, szanowany mieszkaniec Gdyni, ma tylko jeden problem. Jest nim Witek, którego zatrudnił dziesięć lat wcześniej. Chorobliwie ambitny chłopak, mąż córki Jarczewskiego, wyraźnie dążący do przejęcia całego przedsiębiorstwa. Pewnego dnia redaktor naczelny ,,Głosu Bałtyckiego”, erotoman i marzący o sławie niespełniony pisarz, dostaje od Witka propozycję – ma napisać książkę o wydarzeniach grudnia 1970.
Gdy tylko zaczęłam czytać „wciągnęła” mnie postać tajemniczego fotografa, który ma kiepsko zakończyć swój żywot. Wydał mi się intrygujący, realny i namacalny Jednak zuchwale autor przeszedł do innego mężczyzny i jego życiorysu. Później znów był kolejny (stąd właśnie to odczucie, o którym wspominałam na początku) i tak przechodzimy płynnie od jeden postaci do drugiej, co jest odmianą i nie pozwala za długo „nudzić się” przy jednej postaci. Mamy do czynienia z kilkoma postaciami, z ich myślami i życiorysami. Jeśli już jesteśmy przy postaciach to muszę przyznać, że są ciekawe, bardzo realistyczne, naturalne – z wadami, humorami, z planami i z przeszłością. Wszystkie postacie idealnie odzwierciedlają klimat panujący w książce i są do niej idealnie stworzone. Jeśli mam już wymieniać zalety, to od razu podkreślę, że jest ona nieprzewidywalna i zaskakuje, co mnie bardzo ucieszyło, gdyż z każdą przeczytaną stroną mogłam spodziewać się praktycznie wszystkiego. Książka została oparta na historycznych wydarzeniach, a mianowicie na grudniu 1970 roku, który zapisał się na kartach historii krwawymi literami. Całość jest naprawdę bardzo dobra i wciągająca a autor doskonale wpisał do całości wątek historyczny, dzięki któremu czytelnik może dowiedzieć się czegoś na temat tamtego jakże tragicznego dnia i wydarzeń z nim związanych. Jedno co pisarz mógł sobie spokojnie podarować, to hotel stylizowany na PRLowskie więzienie, które kojarzy mi się z pewnym filmem (którego tytułu nie pamiętam), gdzie ludzie byli poddawani eksperymentowi, podzielono ich na grupę więźniów i strażników – a od razu zaznaczam, że na dobre im to nie wyszło psychicznie i fizycznie. Do reszty nie mogę się doczepić, lubię gdy postacie coś łączy i ich losy się przecinają po drodze. Co z tego wyniknie? Jaki będą mieli na siebie wpływ? Tego dowiecie się czytając. Autor nie ocenia, nie moralizuje ani nikogo nie potępia w swojej książce. Ukazuje on jednak fakty, które są interesujące i wciągają czytelnika. Książka z pewnością zainteresuje fascynatów PRL-u. Z całą pewnością mogę ją polecić.

——————————————————————-

Recenzja napisana 24 kwietnia 2014 przez Agnieszkę Chodkowską-Gyurics na blogu POLEKTURZE  http://polekturze.blogspot.com/2014/04/miroslaw-tomaszewski-marynarka.html

BEZ ROZLICZEŃ

                          OPOWIEŚĆ O POTOMKACH GRUDNIA

Im dłużej żyję, tym bardziej przekonuję się, że prawdziwą panującą w Polsce religią jest kult historii. Religia ta, z całym panteonem bóstw, tych dobrych i tych złych, rządzi naszym życiem: czasem jednoczy, czasem dzieli, ale mało kto jest wobec niej obojętny.  Odległe wydarzenia wciąż wywierają niemały  wpływ na nasze życie, bywa że przejmujemy się nimi bardziej niż tym co dzieje się tu i teraz.

O tym właśnie, o wpływie historii na nasze życie,  opowiada „Marynarka” Mirosława Tomaszewskiego.  Choć główna akcja książki – piszę „główna”, gdyż sporo jest w powieści retrospekcji – toczy się w roku 2005, to osią,  punktem spajającym fabułę są wydarzania grudniowe. Obserwujemy jak tragiczny epizod z dziejów Polski kształtował losy i postawy ludzkie. Co więcej, widzimy, że mimo upływu lat nadal je zmienia.

Czym jest Grudzień 1970 dla Polaków żyjących w XXI wieku? Dla młodego pokolenia jest  historią równie odległą jak Powstanie Styczniowe, dla trochę starszych – opowieścią rodziców, dla jeszcze starszych – mętnym wspomnieniem z dzieciństwa, a dla najstarszych bolesnym fragmentem życiorysu.

Na kartach „Marynarki” spotykamy bohaterów reprezentujących różne pokolenia i poglądy: rodziny ofiar Grudnia i tych, którzy strzelali, byłego sędziego uczestniczącego w procesach demonstrantów i lekarkę pomagająca rannym,  dziennikarkę  próbującą budować karierę sensacyjnymi publikacjami i uciekającego od przeszłości byłego punka. Co ciekawe,  żadna z postaci nie jest do końca jednoznaczna. Kreśląc sylwetki bohaterów Tomaszewski nie stosuje czerni i bieli, a jedynie różne odcienie szarości, co najwyżej przesuwa akcenty w  jedną lub drugą stronę. Autor nie dzieli swych bohaterów na tych dobrych i tych złych. Opowiada historię, bezstronnie (na ile to możliwe) pokazując  fakty i motywacje, a ocenę pozostawia czytelnikowi. W kraju, gdzie pogoń za widmami komunizmu zajmuje polityków (a i wielu „zwykłych” obywateli) bardziej niż totalna zapaść służby zdrowia, kryzys ekonomiczny, masowa emigracja czy rekordowe bezrobocie, takie wyważone podejście do przeszłości zasługuje co najmniej na uwagę. Z komercyjnego punktu widzenia, dla autora dużo korzystniej byłoby napisać kolejną „demaskatorską” pozycję, najlepiej nieco skandalizująca. Zapewniłoby to zainteresowanie prasy, a tym samym wzrost nakładu. Chwała Tomaszewskiemu za  to, że tej pokusie nie uległ i pozostał wierny swojej wizji. Dzięki temu powstała książka nieszablonowa, inna niż większość pozycji rozliczeniowych.

Marynarka” nie jest ani reportażem, ani pozycją publicystyczną. Jest powieścią i w takich kategoriach należy ją oceniać. Ma podstawową zaletę, bez której porządna powieść nie może istnieć – jest ciekawa i wciągająca. Książkę Tomaszewskiego czyta się dobrze, z zainteresowaniem, postaci i ich perypetie budzą autentyczne emocje. Do tego dodać należy niezły warsztat: język jest potoczysty, jędrny, a jednocześnie elegancki, dialogi naturalne. Co więcej, autor nie uległ paskudnej modzie na stosowanie wulgaryzmów – potrafi świetnie wyrazić emocje stosując w pełni parlamentarne słownictwo nie popadając przy tym w sztuczność. To doprawdy rzecz niełatwa.

Natomiast po stronie minusów należy odnotować nierówne tempo – kilka razy akcja „siada” zagubiona w nieco zbyt rozwlekłych niepokojach moralnych bohaterów. Nie jest to jednak tendencja dominująca, a jedynie drobna wpadka, nie wpływająca na ogólnie pozytywny odbiór powieści.

Pora na podsumowanie. „Marynarka” Mirosława Tomaszewskiego to dobra książka, może nie wybitna, ale bez wątpienia dobra, zasługująca na uwagę. Czas poświęcony na lekturę z pewnością nie będzie czasem zmarnowanym.

——————————–

29 kwietnia 2014, portal: Trójmiasto.pl

Borys Kossakowski

Kto by przypuszczał, że historia Grudnia ’70 może jeszcze kogokolwiek zaskoczyć? Gdynianin Mirosław Tomaszewski uczynił z niej zalążek wciągającego thrillera, którego akcja toczy się na ulicach Trójmiasta. Pomiędzy Sea Towers a Zieleniakiem rozgrywa się dramat, w którym zmagają się ze sobą miłość i śmierć.

„Marynarka” to thriller z historią w tle. Nina to młoda dziennikarka „Głosu Bałtyckiego”. Adam to były punkowiec, syn zastrzelonego stoczniowca. Ich losy łączą się podczas przypadkowego spotkania na pewnym koncercie. O tym, że w życiu nie ma przypadków oboje przekonują się, gdy Nina dostaje zlecenie na książkę reporterską o tragedii Grudnia ’70. Z ich przypadkowego spotkania nagle rodzi się szansa na nowe życie – sfrustrowani pracą i niepowodzeniem w życiu osobistym nagle trafiają na żyłę złota, która może zaspokoić zarówno potrzeby zawodowe, jak i sercowe.

W życiu jednak nie ma nic za darmo i każdemu z nich przyjdzie zapłacić odpowiednią cenę. W grze bowiem biorą udział jeszcze inni gracze, a każdy ma swój cel. Fundatorem książki jest Witek Skalski, zięć milionera Karola Jarczewskiego, który z niewiadomych przyczyn postanowił zatrudnić cynicznego ex-punka Adama w swoim imperium. Jest jeszcze redaktor naczelny „Głosu Bałtyckiego” – Jan Badowski. Książka Niny zmieni życie każdego z nich.

Mirosław Tomaszewski ma na swoim koncie setki stron scenariuszy do seriali telewizyjnych (m.in. „Pierwsza miłość”). W jego „Marynarce” czuć więc oszczędność w formie i dynamikę, które pchają akcję do przodu. Potrafi budować napięcie, z lekkością rzuca bohaterów w wir akcji. Rezygnuje z zagłębiania się w psychologię postaci czy poetyckich opisów miejsca akcji. Mimo to czytelnik cały czas doskonale wie, co i gdzie się dzieje w powieści.

Niemal każdy z krótkich rozdziałów „Marynarki” kończy się zawieszeniem, a następne strony zabierają czytelnika w inny wątek. Tomaszewski jest za pan brat z kryminalną techniką suspensu, korzysta z niej w sposób zgrabny i niezbyt nachalnie. Dzięki temu czytelnik nie ma wrażenia, że autor nim manipuluje (jak choćby w przypadku „Kodu Leonardo da Vinci” Dana Browna). Tomaszewski nie buduje nadmiernie zawiłych konstrukcji, dzięki temu jego historia zyskuje na wiarygodności.

Mieszkańcy Trójmiasta tym bardziej mogą wczuć się w losy bohaterów, bowiem autor miejscem akcji uczynił Gdynię, a także Sopot i Gdańsk. Z policyjną skrupulatnością zapisuje w tytułach rozdziałów kolejne „plany filmowe”: Dom Karola na Kamiennej Górze, Cmentarz Witomino, Mieszkanie Adama na Morskiej, Redakcja „Głosu Bałtyckiego” w Gdańsku. Ta skrupulatność czasami go gubi, bowiem fikcyjna gazety ma się mieścić na 18. piętrze Zieleniaka. A Zieleniak, w którym znajduje się siedziba Trójmiasto.pl pięter ma tylko 16. Ta szczegółowość może też okazać się nieco nużąca dla czytelników, którzy Trójmiasta nie znają.

Mnie nużył nieco język narracji Tomaszewskiego, który w pierwszej połowie swej powieści prowadzi akcję jakby z pozycji głównego bohatera, a nie niezależnego obserwatora. Jego cynizm, ostentacyjny nihilizm i pewna egzaltacja w opisach (na przykład pierwszego kochanka córki Karola narrator nazywa „krwawym kolonizatorem”) sprawia, że wszyscy bohaterowie wydają się w podobny sposób myśleć o świecie. W drugiej połowie na szczęście narrator staje się bardziej przezroczysty, dzięki temu czytelnik może się skupić na losach bohaterów.

Co nie znaczy, że Tomaszewski rezygnuje ze swojej obecności. Zaznacza ją niemal w każdym rozdziale, dokładnie opisując utwory muzyczne towarzyszące bohaterom. Dla jednych może to być męczące (zwłaszcza gdy czytelnik gustuje w innej muzyce niż autor). Jednak ten chwyt ma swoje uzasadnienie w fabule, w końcu Adam jest byłym muzykiem punkrockowego zespołu Amnezja. Warto więc uruchomić w komputerze lub telefonie aplikację typu Spotify lub Deezer i na bieżąco śledzić towarzyszące bohaterom utwory, które układają się w ścieżkę dźwiękową „Marynarki”.

Może dzięki temu „Marynarkę” Mirosława Tomaszewskiego czyta się jak dobry scenariusz filmowy. Akcja trzyma w napięciu, bohaterowie budzą emocje, dzięki temu książka wciąga i – zwłaszcza pod koniec – trudno się od niej oderwać.

Czytaj więcej na:
http://kultura.trojmiasto.pl/Grudzien-70-punk-rock-milosc-i-smierc-Recenzja-Marynarki-Miroslawa-Tomaszewskiego-n79234.html#tri

——————————————

Agnieszka Pacocha

29 kwietnia 2014

http://kultuar.blogspot.com/2014/04/marynarka-mirosaw-tomaszewski.html

Jestem z pokolenia, które nie zna innej Polski niż ta niepodległa, wolna od wojen, zamieszek, domowych zawieruch. Moja Polska zawsze była krajem wewnętrznego spokoju – owszem, polityczni krzykacze również od zawsze byli w niej obecni, jednak nigdy nie doszło do takiej sytuacji, w której bezpieczeństwo obywateli byłoby bezpośrednio zagrożone, tak jak miało to miejsce choćby podczas wydarzeń grudniowych w Gdyni w 1970 roku, kiedy to podczas Czarnego Czwartku protesty robotników zostały brutalnie stłumione, w efekcie czego zginęło 16 osób. 17 grudnia na zawsze wpisał się na karty historii współczesnej Polski, w najgorszy z możliwych sposób.

To właśnie do tych wydarzeń nawiązuje w swojej najnowszej książce Mirosław Tomaszewski, autor scenariuszy filmowych oraz m.in. dramatów „Stroiciel” i „Jak bracia” oraz powieści „Ugi” i „Pełnomocnik”, aczkolwiek akcja dzieje się współcześnie, w roku 2005 w cieniu przełomowego momentu jakim była śmierć papieża Jana Pawła II, od niedzieli już świętego. Główny bohater, Adam, ksywa Smutny, jest
mocno pogubionym w życiu czterdziestolatkiem. Za czasów komuny uwielbiany przez tłumy frontman zespołu Amnezja, dzisiaj człowiek, który nie potrafi długo zagrzać miejsca w jednej robocie, głównie przez wierność swoim ideałom (Punk is not dead!), czytaj: totalny brak jakiegokolwiek konformizmu. Nawet jego związki z kobietami nie wytrzymują próby czasu, wszystko jednak w życiu stanie na głowie, gdy na swojej drodze spotka kobietę idealną w osobie Niny, która zbliża się do niego pod pretekstem pisania artykułu o Amnezji do gazety, gdzie pracuje. Artykuł czyta Karol Jarczewski, sześćdziesięcioletni gdyński biznesmen, człowiek wszechstronny, szanowany filantrop, który ku zdumieniu Adama zgłasza się do niego z nietypową propozycją pracy. W międzyczasie szef redakcji, w której pracuje Nina, również otrzymuje pewną propozycję, a mianowicie wydania książki o wydarzeniach z 17 grudnia, a jej napisania podejmuje się właśnie dziewczyna. Zlecającym jest nie kto inny jak zięć Karola, Witek, który darzy teścia niczym nieskrępowaną nienawiścią; pozostaje tylko pytanie, jaki może mieć cel w przywoływaniu zdarzeń, które dzisiaj nie są już tak sensacyjne i atrakcyjne medialnie jak kiedyś?

Muszę przyznać, że generalnie dość ostrożnie podchodzę do książek, których akcja zahacza o takie kamienie milowe we współczesnej historii Polski; wydarzenia te są dość świeże, a to czego mi z reguły brakuje w takich książkach, to zachowanie odpowiedniego dystansu, tak, aby osoba niezaznajomiona z tematem nie została przytłoczona nadmiarem informacji i uczuć. „Marynarka” właśnie taki dystans zachowuje, przez co na pierwszym planie znajduje się przede wszystkim rozwój akcji, a nie tło wydarzeń. Nie jest to książka historyczna – sam autor radzi, aby nie traktować jej jako przewodnika po Grudniu 1970, co nie jest zbyt trudne, bo to opowieść raczej utrzymana w stylistyce sensacyjnej, która oferując wiele rozrywki podczas czytania, stawia jednocześnie trudne pytania przed czytelnikiem. Czy człowieka, który ma na sumieniu śmiertelny grzech, ale całe życie postępuje tak, aby zadośćuczynić innym, czy takiego człowieka ciągle należy osądzać za zło, którego się dopuścił wiele lat temu? Czy odpowiada się za krzywdę wyrządzoną innym w imię władzy, której się przysięgało wierność, nawet jeśli wykonywało się rozkazy wbrew swojej woli? Czy ten, kto przy użyciu wszelkich możliwych środków, często niemoralnych, usiłuje obnażyć zło, jakiego dopuścił się inny człowiek, czy takie postępowanie ma rację bytu? Czy można uciec od własnej przeszłości? Już sam tytuł książki jest wymownym symbolem wiążącym przeszłość i przyszłość. W momencie, gdy Smutny dostaje świetnie płatną pracę i zaczyna nosić marynarki, jego punkowe podejście do życia wydaje się odchodzić w zapomnienie na rzecz luksusowego nonkonformizmu, aż do chwili, gdy w jego rękach ponownie znajduje się stara, wygrzebana z piwnicy marynarka, noszona przez jego ojca w dniu śmierci i podziurawiona w miejscu, gdzie została zadana śmiertelna rana.

„Marynarkę” czyta się wyśmienicie, czuć, że została napisana przez człowieka z doświadczeniem w pisaniu scenariuszy. Akcja ani na chwilę nie traci nic z tempa, język książki jest soczysty i ironiczny, co mi bardzo odpowiadało. Element, który zwraca uwagę, to liczne odniesienia do piosenek, które tworzą w głowie czytającego swoisty soundtrack, nadający specyficzną atmosferę książce. Bohaterowie są niejednoznaczni, ani kryształowo dobrzy, ani źli do szpiku kości, czasami tylko irytowała mnie postać Adama, nie na darmo zwał się Smutny, czasami może za smutny.

Książkę zdecydowanie polecam, i tym, których interesują takie nawiązania historyczne, i tym, którzy mają przede wszystkim ochotę na dobrą polską współczesną literaturę z odrobiną sensacji.

————————————

Blogerka: Chabrowa Czytelniczka, 1 maja 2014
http://moje-ukochane-czytadelka.blogspot.com/2014/05/176marynarka.html
Moje zdanie: Książkę dostałam do recenzji od autora za co serdecznie dziękuję.
 Adam to czterdziestoletni punk. Z każdej kolejnej pracy jest wyrzucany, nie ma praktycznie za co żyć. Nina to ambitna i utalentowana dziennikarka ,,Głosu Bałtyckiego”. Karol- bogaty biznesman. Co ich wszystkich łączy? Czy prawda o grudniu 1970 wciąż jest bolesna?
Nie jest to książka historyczna. Powiedziałabym, że taka mieszanka kryminału, thrillera, powieści obyczajowej i historycznej. Czy mieszanka wybuchowa? Historia jest tutaj tłem dla aktualnych wydarzeń. Cały czas splata i zazębia się z losami bohaterów, którzy nie mogę sobie z tym ciężarem poradzić. Fakty, które znamy z podręczników historii nabrały tutaj nowego znaczenia i charakteru.
Z wypiekami na twarzy śledziłam losy Adama i Niny. Szybko mi się czytało. Historia była ciekawa i dobrze przemyślana. Cały czas w mojej głowie pojawiały się kolejne pytania. Co tam się w ogóle dzieje?. Na koniec wszystko nabrało sensu i znalazło swoje rozwiązanie.
Adam mnie niesamowicie zaintrygował. Lubię takie nieszablonowe postacie. Podstarzały punk, który nadal kąsa i nie daje się nikomu okiełznać nadaje książce takiego smaczku.
Minus  też zauważyłam. Zostało tutaj wrzucone dużo wątków. Na początku panuje delikatny chaos, po wczytaniu się jest już dobrze. Więcej minusów nie odnotowałam. Podsumowując książkę zaliczam do udanych, będę ją miło wspominać.
———————————————–
Blogerka: Cyrysia, 1 maja 2014
http://cyrysia.blogspot.com/

„Naród, który nie pamięta swojej historii nie jest wart przeżycia.” Te słowa wypowiedział kiedyś Jan Paweł II. Dotychczas nie bardzo interesowałam się przeszłością naszego kraju, ale postanowiłam zmienić swoje nastawienie w tej kwestii. Dlatego kiedy przypadkiem w moje ręce trafiła ,,Marynarka’’ Mirosława Tomaszewskiego, powieść bardzo mocno zakorzeniona w tematyce wydarzeń grudniowych z 1970 roku, postanowiłam dać jej szansę poznania. Czy warto było? Zanim się tego dowiemy pokrótce przedstawię fabułę.Warszawa. Sylwester 2004 roku. Do mieszkania umierającego na raka mężczyzny włamuje się dwóch bandytów, którzy szukają tajemniczej koperty ZO171270. Kiedy napastnicy dostają to, po co przyszli, zabijają świadka. Następnie akcja rozgrywa się w Trójmieście, 1 kwietnia 2005 roku, gdzie poznajemy sześćdziesięcioletniego Karola Jarczewskiego, szanowanego właściciela dobrze prosperującej firmy Karo. Majętny przedsiębiorca pewnego dnia postanawia pomóc Adamowi (o pseudonimie Smutny), byłemu wokaliście punkrockowego zespołu Amnezja, który obecnie jest bez żadnych perspektyw na przyszłość. Chłopak nieustannie żyje przeszłością. Jego ojciec zginął grudniu 1970 roku od śmiertelnego postrzału. Pozostała po nim jedynie marynarka z dziurą od kuli. Co łączy tych dwóch nieznanych siebie mężczyzn? Czy ma to jakiś związek z dokumentami ukradzionymi rok wcześniej w stolicy? Już wkrótce cała prawda wyjdzie na jaw, a ukryta, tragiczna przeszłość obudzi się z letargu.To moje pierwsze spotkanie z twórczością Mirosława Tomaszewskiego. Autor ukończył Politechnikę Gdańską. Jest pisarzem i dramaturgiem, z wykształcenia inżynierem, współtwórcą trzech patentów z dziedziny budowy maszyn. W swoim dorobku literackim posiada m. in. „Pełnomocnik” (1992), „Stroiciel” (1995), „Jak bracia” (1996) oraz kilkadziesiąt scenariuszy filmowych.

Moja znajomość wydarzeń z ,,czarnego czwartku’’ jest znikoma. Z podstawowych informacji znalezionych w sieci dowiedziałam się, że 17 grudnia 1970 r. w Gdyni wojsko otworzyło ogień do robotników idących do pracy. Było to najtragiczniejsze wydarzenie w czasie pacyfikacji robotniczych protestów na Wybrzeżu dokonanej przez władze komunistyczne – w jej wyniku zginęło 45 osób, a 1 165 odniosło rany. Bezpośrednią przyczyną strajków i demonstracji była wprowadzona 12 grudnia podwyżka cen detalicznych mięsa, przetworów mięsnych oraz innych artykułów spożywczych.

Jeden z powodów, który skłonił pana Mirosława do napisania tej książki był tragicznie zmarły w tamtych czasach Staszek Sieradzan, uczeń klasy maturalnej z Technikum Chłodniczego, do którego autor także uczęszczał (chodził wtedy do pierwszej klasy). Wprawdzie obaj chłopcy nigdy się nie poznali, mimo to Tomaszewski postanowił oddać hołd starszemu koledze. Bardzo piękny, wzruszający gest.

Na początku przytłoczyła mnie mnogość wątków. Miałam wrażenie jakbym weszła do labiryntu, z którego nie mogę znaleźć wyjścia i ciągle błądzę zagłębiając się coraz bardziej w jego wnętrzu. Na szczęście po jakimś czasie ten dyskomfort rozpłynął się niczym poranna mgła. Fabuła oscyluje wokół kilku pozornie niezwiązanych ze sobą ludzi, którzy jednak w pewien sposób uzupełniają się. Spotkamy między innymi zaradnego biznesmena Karola, jego córkę oraz zięcia, byłego muzyka Adama, jak również Ninę, ambitną dziennikarkę oraz jej żądnego sławy szefa. Każda z tych postaci to wyjątkowa indywidualność, z określonymi cechami charakteru, nastawieniem i upodobaniami. Są prawdziwi, niewyidealizowani, nikt nie jest jednoznacznie dobry, czy jednoznacznie zły. Aczkolwiek zabrakło mi trochę lepszego odwzorowania głębi charakterologicznej, niemniej jednak ogółem nie było tak źle.

Historia toczy się dwutorowo – wydarzenia z teraźniejszości przeplatane są licznymi retrospekcjami z przeszłości z 1970 roku. Osobiście nie lubię takiego zabiegu, ale w tym przypadku autor całkiem zgrabnie, naturalnie, bez nacisku czy sztuczności połączył współczesność z historycznymi dziejami. Całość napisana jest lekkim stylem, nie gryzie się jednak z poważną tematyką. Tempo akcji nie wydaje się jakoś specjalnie szaleńcze, ale na pewno nie grozi nam stagnacja. Dodatkowego smaczku dodaje muzyka rozrywkowa, która delikatnie pobrzmiewa w tle.

“Marynarka” to współczesna powieść obyczajowo-sensacyjna ze szczyptą kryminału, historii, psychologii, dramatu i punk rocka. Wszystko, co odnosi się do faktów grudniowych poraża autentyzmem i wiarygodnością. Trzeba jednak pamiętać, że owe wydarzenia i postacie w rzeczywistości nie istnieją. W mniemaniu pisarza prawdziwe jest tylko tło, które zostało nakreślone z niebywałą precyzją. Na plus oceniam także twarde i jasne rozliczenie z czasami PRL-u. Nie ma tu żadnego moralizowania, idealizowania, upiększania, czy wyolbrzymionego cierpiętnictwa. W bohaterach dostrzega się Człowieka przez duże „C”, razem ze wszystkimi jego wadami.

Serdecznie polecam tę nietuzinkową, przejmującą powieść z Grudniem ’70 w tle. Dzięki niej zrozumiesz, że nic na tym świecie nie jest ani białe ani czarne – jest za to mnóstwo odcieni szarości. Często łatwo przychodzi nam osądzać, oceniać, potępiać drugiego człowieka za złe postępowanie, nie zdając sobie nieraz sprawy z tego, że nie wszystko jest takie, jakim się wydaje. A potem trudno pozbyć się raz przypiętej etykiety, gdyż dana osoba zostaje już mocno „zaszufladkowana”.

Podsumowując. To kawał dobrze napisanej prozy, którą czyta się nadzwyczaj swobodnie pomimo nie najłatwiejszej tematyki. Myślę, że przypadnie do gustu miłośnikom czasów PRL-u oraz każdemu, kto pragnie poznać cząstkę historii, którą kiedyś napisało życie. Zapraszam wszystkich zainteresowanych.

—————————————

Nieidentyczna, 3 maja 2014

http://nieidentyczne-polki.blogspot.com/2014/05/wirus-przeszosci.html

Wirus przeszłości

Wiele osób twierdzi, że historia dzieje się tu i teraz, że jesteśmy jej żywym ogniwem, jednostką tworzącą i choć w nikły sposób mającą wpływ na bieg wydarzeń. Zresztą, chyba każdy chciałby zaistnieć w świecie, przejść do historii, być ważnym. Jednak, sława – podobnie jak czas – szybko przemija, ulatuje, zostaje zapomniana… A o prawdziwych bohaterach, ludziach nadzwyczajnie zwyczajnych mówi się rzadko albo wcale. To smutne, bo w historii było ich wielu i każdy z nich zasłużył na szczególne uznanie, pamięć i cześć. Tak jak ofiary Grudnia 1970…
Mirosław Tomaszewski w swojej najnowszej powieści „Marynarka” buduje opowieść o ludziach, dla których czas zatrzymał się na rewolcie grudniowej, którzy próbują wskrzesić, choć na moment, ten okropny dzień z przeszłości i rozliczyć się z brutalnością tamtych wydarzeń. Co mają ze sobą wspólnego bogaty i wpływowy Karol Jarczewski, ambitna i zdeterminowana Nina, dziennikarka  „Głosu Bałtyckiego” i Adam – rozczarowany życiem były punk? Dlaczego ich losy w dziwny sposób się zazębiają? Czym jest tytułowa marynarka i jaką rolę odegra w życiu jednego z bohaterów? I przede wszystkim, co oni troje mają wspólnego z Grudniem 1970?
Historia w tej książce zajmuje miejsce szczególne. Stanowi nie tylko tło dla powieści, ale jest wyraźnym wyznacznikiem akcji, czynnikiem determinującym. Niby odległa, bo miniona – dla bohaterów jest wciąż żywa, bo żyje w ich sercach, wspomnieniach, osobistych tragediach, i nadal trwającym braku zrozumienia dla tego, co zaszło. Mimo upływu czasu historia odzywa się jak jątrząca się rana. Domaga się opatrunku, pragnie się zabliźnić, ale by tak się stało potrzeba pokuty i kary, a wcześniej jeszcze odkrycia prawdy. A to jak wiadomo, zazwyczaj okazuje się bardzo bolesne…
Autor w sposób precyzyjny i szczegółowy nakreślił fabułę, w której wydarzenia współczesne przeplatają się z tymi rozgrywającymi się w roku ’70. Dramatyczna akcja, pełna napięcia i kolejnych zwrotów oraz komunikatywny, obrazowy styl wykorzystujący liczne i trafne powtórzenia pozwala czytelnikowi odczuć na własnej skórze tragedię tamtych wydarzeń. Książka podzielona jest na krótkie rozdziały, zaczynające się niczym pokładowe dzienniki od podania daty i miejsca, co nie tylko przyspiesza czytanie, ale także umożliwia odbiorcy łatwe „przemieszczanie się” w czasie i odnajdywanie w akcji. Poza tym na szczególną uwagę zasługują bohaterowie – żywi, krwiści, barwni, zindywidualizowani, dopracowani, których skomplikowane życiorysy są w odpowiedni sposób dawkowane czytelnikowi śledzącemu bieg wydarzeń.
Temu więc, kto nie boi się wsadzić palca w gojącą się ranę, kto chce poczytać o żywej ale i tragicznej historii albo – po prostu – temu, kto liczy na porządną lekturę, polecam  „Marynarkę”.
—————————————————–
Ana, 5 maja 2014
Grudzień 1970 roku.
Na Wybrzeżu robotnicy wychodzą na ulice, aby wyrazić swój protest przeciwko drastycznym podwyżkom cen żywności. Społeczność strajkuje próbując w ten sposób bronić swoich praw. Demonstracje tłumione są siłą, milicja używa gazu łzawiącego i pałek. Wielu protestujących zostaje w tym czasie aresztowanych. Jednak największy dramat rozgrywa się 17 grudnia w Gdyni. To właśnie wtedy wojsko i milicja otwierają ogień do robotników.
Według oficjalnych danych, w czasie zamieszek grudniowych, które miały miejsce na terenie Gdyni, Gdańska, Szczecina i Elbląga zginęło w sumie 45 osób, 1165 zostało rannych, a kilka tysięcy zatrzymanych.
Wspominam o tych wydarzeniach, ponieważ stały się one tłem historii rozgrywającej się w książce „Marynarka” Mirosława Tomaszewskiego. Od razu dodam, że lektura pochłonęła mnie całkowicie i z dwóch wieczorów poświęconych na jej przeczytanie, nie żałuję ani chwili.

Początkowo miałam obawy, że mnogość postaci, a tym samym wątków pojawiająca się na pierwszych stronach powieści wprowadzi chaos i zamieszanie, ale na szczęście tak się nie stało. Losy nowych bohaterów zaczynały stopniowo łączyć się z życiorysami osób poznanych wcześniej, aby ostatecznie jak puzzle ułożyć się w jedną całość.

Akcja książki rozgrywa się w roku 2005. Majętny i wpływowy przedsiębiorca Karol Jarczewski, to człowiek, który wydawać by się mogło osiągnął w życiu wszystko. Jego interesy kwitną, ma oddanych przyjaciół i ukochaną córkę, która według niego niestety źle ulokowała uczucia. Magda, oprócz bycia dzieckiem bogatego biznesmena, jest również żoną Witka, w którym teść dopatruje się najgorszych intencji na każdym polu. Mamy również okazję poznać życie człowieka o pseudonimie Smutny, czyli Adama, byłego wokalisty kapeli punk rockowej, który nie potrafi uporać się z przeszłością. I jest też Nina, ambitna dziennikarka „Głosu Bałtyckiego”, której dotychczasowa praca nie przynosiła satysfakcji i rozgłosu, na jaki jak sama uważa zasługuje.
Wszystkich wymienionych powyżej, połączą w pewien sposób wydarzenia grudnia ’70. Nie chcę jednak zdradzać zbyt wielu szczegółów, aby nie psuć Wam radości odkrywania poszczególnych zazębiających się ze sobą zdarzeń.

Mogę powiedzieć tyle, iż dużą zaletą książki jest to, że nie znajdziemy tutaj bohaterów tylko złych lub tylko dobrych. Każda postać ma swoje wady i zalety, a także popełnione w przeszłości błędy, za które w pewnym momencie życie zażąda zapłaty.

Powieść na pewno skłania do refleksji i mimo tego, że przedstawione postacie od początku do końca są fikcyjne, jednak wydarzenia pojawiające się w tle są już jak najbardziej prawdziwe, co dodatkowo potęguje dramat człowieka i działa na emocje. Do dnia dzisiejszego żyją ludzie, którzy przeżyli w tamtym okresie osobiste tragedie i do tej pory trwają w tych wydarzeniach jak w letargu. Może w takim razie warto poznać ich historie i pamiętać o tym, co się stało. Bo jeśli nie my, to kto?

I na koniec taka myśl, która krąży w mojej głowie.
Szczerze przyznaję, że sama niejednokrotnie krytykowałam postępowanie ludzi w różnych sytuacjach. Ale czy tak naprawdę mamy prawo osądzać kogokolwiek? Czy możemy oceniać wydarzenia, które miały miejsce w przeszłości? Nie wiemy, co ci ludzie przeżywali, co nimi kierowało i jaką prowadzili walkę wewnętrzną. Być może to były najtrudniejsze decyzje, które musieli rozstrzygać i które w dodatku zaważyły na całym przyszłym życiu zarówno ich, jak i całego społeczeństwa.
* „Jeśli chodzi o mnie, to byłem wtedy żołnierzem i robiłem to, co do mnie należało, w najlepszej wierze, że robię dobrze. (…) Żal mi tych, którzy zginęli. Żal tych, którzy musieli strzelać. Taka była sytuacja, w której się znaleźliśmy. Popełniłem błąd. To był dla mnie najważniejszy w życiu egzamin i nie zdałem go, ale kogo tam wtedy nie było, nigdy tego nie zrozumie.”
——————————————————
Alexandra – 5 maja 2014

Mirosław Tomaszewski – rodowity Gdynianin. Z wykształcenia inżynier, współtwórca trzech patentów z dziedziny budowy maszyn. Do tego pisarz, dramaturg, scenarzysta. Autor takich powieście jak „Pełnomocnik” i „Ugi”. Napisał kilaset scenariuszy odcinków do polskich seriali – m.in. Pierwszej miłości.

Jego najnowsza książka „Marynarka” to powieść obyczajowa, której akcja rozgrywa się w Trójmieście, w czasach współczesnych – dokładniej w 2005 roku. Jednak w moim odczuciu jest to tylko tło dla prawdziwej historii, tej która rozegrała się wiele lat w 1970.

Głównymi bohaterami są Adam i Karol. Pozostałe postacie krążą wokół nich niczym satelity. Początkowa wielowątkowość akcji, różnorodność postaci i mnogość ich historii może wydać się komuś przytłaczająca. Ja jednak zauważyłam w nich te delikatne połączenia. Motyw niczym z amerykańskich filmów bardzo mi się podobał – autor ukazał tym samym, że świat wcale nie jest tak wielki, i że nasz los może spleść się z losem innych osób już na zawsze chociaż my jeszcze tego nie wiemy.

Tak właśnie było w przypadku Adama i Karola. Ich los połączył grudzień 1970 roku, ale o tym musicie przeczytać sami. Chciałabym powiedzieć więcej lecz książka zasługuje na lekturę a w ten sposób zmuszę was abyścia sami odkryli co się wtedy wydarzyło.

Mural wzdłuż ul. Janka Wiśniewskiego upamiętniający marsz robotników

Wracając do bohaterów. Adam – syn stoczniowca zastrzelonego na prześciu łączącym ul. Marchlewskiego z ul. Czerwonych Kosynierów (obecnie Morska i Wiśniewskiego) tuż obok stacji SKM Gdynia Stocznia. Niestety ten bohater strasznie mnie irytował. Był ofiarą tamtych wydarzeń poprzez stratę ojca w bardzo młodym wieku ale w moim odczuciu nie usprawiedliwia to wielu z jego zachowań. Uważam, że Adam to życiowy nieudacznik, eks-punck z wygórowanym mniemaniem o sobie.

I jego przeciwwaga Karol. Przesympatyczny staruszek, trójmiejski potentat, właściel sieci hoteli i restauracji. O Karolu mogłabym opowiadać długo bo wzbudził we mnie ciepłe uczucia. Nie zrobię tego aby nie zdradzić zakończenia, którego ja się domyśliłam ale wam również dam na to szansę. Powiem jedynie, że ostatecznie było mi go żal gdy ogólna nienawiść przybrała patriotyczne barwy.

W książce tej znajdziemy również wątek pisania książki o wydarzenia z grudnia 1970 przez pewną dziennikarkę „Głosu Bałtyckiego”. Chociaż zdaję sobie sprawę, że przedstawione wspomnienia ludzi biorących udział w tamtych wydarzeniach są fikcją literacką to i tak chętnie przeczytałabym więcej takich historii. Może i są wymyślone ale zapewne takie lub podobne miały miejsce naprawdę.

Pomnik Ofiar Grudnia 1970 w Gdyni tuż przy stacji SKM Gdyni Stocznia
„Niska konstrukcja z nierdzewnej stali
zespawana była z czterech przytulonych do siebie cyfr: 1,9,7,0. 

– Pani spojrzy na siódemkę. – Antoni wskazał na złamaną w dwóch miejscach,
klęczącą cyfrę, z której podnóża wystawały stalowe robociarskie buty.
– Ona upada jak postrzelony człowiek.”

W jednym z wywiadów autor przynał, że m.in. powodem napisania tej książki była „próba opowiedzenia historii Grudnia w sposób, który przyciągnie do lektury także młodszych czytelników”. Z pewnością mu się to udało. Lektura jest łatwa w obiorze. Język nie jest zawiły i niezrozumiały. Wszystko jest wyważone i w sam raz. Potrzeba tylko trochę wrażliwości a powieść zagra na właściłych strunach. Mnie wzuszyła do głębi. I dopiero po skończemu książki zauważyłam pewne detale na okładce jakże istotne, a wcześniej niedostrzegalne dla mojego oka.

——————————————

G.S – facebook 5 maja 2014

https://www.facebook.com/KsiazkaZamiastKwiatka/photos/a.418885991470850.122984.417658434926939/887291804630264/?type=1&stream_ref=10

Wybrzeże, grudzień 2005 r. Adam, kiedyś gwiazda,o pseudonimie „Smutny”, lider Grupy „Amnezja” zostaje bez pracy, osamotniony, przegrany. Nie umie ułożyć sobie życia. W barze na statku poznaje młodą dziennikarkę Ninę. Od tej chwili jego życie zaczyna się zmieniać. Nowi ludzie, właściciel ogromnej firmy, milioner Karol, staje na drodze bohatera składając mu niesamowite propozycje i czyniąc z niego bogatego człowieka. Niestety wychodzą na jaw tajemnice sprzed ponad trzydziestu lat, z pamiętnego grudnia 1970 roku. W tej powieści dzieje się bardzo wiele, świetnie poprowadzona akcja, powoduje, że czyta się ją jak dobry kryminał. Jednak nie to w tej książce jest najważniejsze. To powieść o ofiarach i zabójcach, o tym jak determinuje nasze życie pamięć, z której jak pisze autor, niektórzy budują sobie zamki. Mirosław Tomaszewski stawia w swojej powieści wiele pytań. Między innymi o relacje ofiara-kat, o przebaczenie, sens człowieczeństwa. Gdzie są granice ludzkiego sumienia? Czy można odkupić swoje winy, czy jedyną drogą jest odejście? Grudzień 1970 jest tu w tle, właściwie tylko czasem zaznaczony. Ta powieść nie epatuje martyrologią, autor trzyma się z dala od polityki. Dla niego najważniejszy jest człowiek. Każdy, ten szlachetny i kanalia. Postacie są bardzo pogłębione psychologicznie, prawdziwe do bólu, po prostu ludzie, których widzimy obok siebie. Świetna książka, wielowarstwowa, zmuszająca do refleksji. To nie jest lektura, o której się zapomni. Gorąco polecam. (G.S.)

———————————————-

DZIENNIK BAŁTYCKI 5 maja 2014

Grudniowa zbrodnia bez kary z sensacyjną akcją.

Jarosław Zalesiński

„Marynarka” Mirosława Tomaszewskiego jest jedną z tych książek, na których możemy budować swoją trójmiejską tożsamość.

Książka miała swoją premierę w grudniu minionego roku, warto więc do niej jeszcze wrócić? Właśnie warto, po to by przeczytać ją poza rocznicowym kontekstem. Bo dramatyczne wydarzenia Grudnia z 1970 roku są w „Marynarce” Mirosława Tomaszewskiego dla naszej zbiorowej świadomości mniej więcej tym samym, czym w indywidualnym życiu jest jakaś trauma. Chociaż zapadła w podświadomość, chociaż  przypominamy sobie o niej tylko-no właśnie- przy okazji rocznicowych okoliczności, wciąż  na nas w ukryty sposób działa i wciąż nas zatruwa. Tak właśnie jest z gdyńskim- i szerzej z trójmiejskim –Grudniem w powieści Tomaszewskiego.

Autor ma już w swoim port folio dwie powieści i dwa dramaty, ale „Marynarki” ważniejsze wydaje się jednak jego pisanie serialowo-scenariuszowe. „Marynarka” jest w zasadzie gotowym scenariuszem. Pierwsza, mocna scena tajemniczego zabójstwa mogłaby pojawić się na ekranie wraz z tytułowymi napisami, niedopowiedziane zakończenie także sporządzone jest z godnie z gatunkową recepturą, zaś to, co jest w środku: zmieniające się co chwila zdarzenia, rozgrywające się w kilku planach czasowych, także przypominać może sposób prowadzenia akcji w filmie czy serialu.

Ma ten serialowy rodowód powieści swoją cenę, bo charaktery najważniejszych postaci polegają jednak na pewnych sztancach. Choćby redaktor naczelny „Głosu Bałtyckiego”, trochę szuja i trochę erotoman, zaliczający kolejne stażystki w zamian za publikację ich debiutanckich artykułów Spotkałem wielu takich typków w serialach, ale ani razu w swoim dziennikarskim życiu. Poesbecka mafia, usadowiona w bankach i biznesie, to także mimo wszystko raczej sztanca niż rzeczywistość.  Ale sprawność, z jaką Tomaszewski prowadzi akcję, pozwala zapomnieć o niedostatkach psychologii.

W miarę wiarygodnie wypada za to para głównych bohaterów: Adma i Nina, weteran punkowej kapeli, syn jednej z ofiar Grudnia, i młoda, ambitna dziennikarka, pisząca książkę o Grudniu. Na ich spotkanie zaciążyła tamta grudniowa tragedia, Czy udało się to nam? Czy też ta „Zbrodnia bez kary” nadal nas zatruwa?

—————————————

Anonim, 5 maja 2014

http://szczere-recenzje.pl/marynarka-miroslawa-tomaszewskiego/1402/#more-1402

Marynarka to jedna z tych lektur, która miała być tylko pouczająca, a okazało się, że przy okazji jest także niezłą rozrywką (o ile w ogóle można tak powiedzieć przy wyborze tego typu tematu). Thriller Mirosława Tomaszewskiego rozgrywa się w 2005 roku, jednak akcja odnosi się bezpośrednio również do grudnia 1970 i pamiętnych wydarzeń na Pomorzu. Głównym bohaterem powieści jest niemal czterdziestoletni Adam mieszkający w Gdyni, były wokalista punk rockowej grupy Amnezja, a co najważniejsze także syn mężczyzny, który stracił życie w Grudniu ’70. Wraz z Adamem przemierzamy ulice współczesnej Gdyni, rozpamiętujemy tragiczne wydarzenia ciążące na polskiej historii, bierzemy udział w bardzo nietypowych turnusach wypoczynkowych w stylu aresztu SB, a także uczestniczymy w zagmatwanej intrydze stworzonej przez pewnego trójmiejskiego biznesmena.

Marynarka w dość specyficzny sposób pokazuje nam jak bardzo jesteśmy uwikłani w historyczne wydarzenia, wyparte gdzieś do zbiorowej podświadomości polskiego społeczeństwa. Jest sama w sobie trochę tym co opisuje, bo wszak wielki projekt skazanego na życiową porażkę Adama i tytana biznesu Karola Jarczewskiego, dotyczy właśnie tego jak przybliżyć dzisiaj ludziom dramat Grudnia ’70. Powieść robi dokładnie to samo dla swoich czytelników. Bohaterowie stwarzają iluzję aparatu opresji głębokiej komuny, w której każdy może pożytecznie ,,odpocząć” na specjalnym turnusie (osobliwy, ale niepokojąco ciekawy pomysł). Czytelnik tymczasem jest przystępnie oprowadzany po przeszłości przez przewodnika Adama, punka i buntownika, który zapewne bardzo się spodoba nico młodszym odbiorcom. Bez patetycznego zadęcia, w normalny, ludzki, osobisty sposób niemal uczestniczymy w grudniowych wydarzeniach. Warto w tym miejscu także podkreślić, że czytając Marynarkę nie mamy wcale wrażenia obcowania z dziełem historycznym, tylko raczej ze współczesnym kryminałem. Już od pierwszych stron nasuwało mi się skojarzenie ze stylem Marka Krajewskiego, tyle że Tomaszewski oszczędza nam pretensjonalnego łacińskiego sosu i ogranicza się do czystej akcji. To co prawda nie Wrocław, a Gdynia, ale klimat męskiej, oszczędnej narracji jakby ten sam. No i założę się, że za sprawą wielu topograficznych szczegółów (może nawet zbyt wielu) ta powieść bardziej przypadnie do gustu mieszkańcom Gdyni i okolic niż pozostałym czytelnikom. Władze miasta muszą być panu Tomaszewskiemu bardzo wdzięczne za niebanalną promocję Gdyni.

Jak już napisałam, Marynarka miała być lekturą pożyteczną, miałam bowiem nadzieję, że przy tej okazji podreperuję nieco swoją bardzo skąpą wiedzę na temat polskiej historii, szczególnie XX-wiecznej. Podczas czytania, zaczęłam się intensywnie zastanawiać nad przyczynami tego, że pokolenie moich rówieśników, czyli obecnych trzydziestolatków, wie tak niewiele na temat np. Grudnia ’70. Nam niestety także przydałyby się takie powieściowe lekcje na specjalnym turnusie i z losowaniem ról strażników i więźniów. Z jakiegoś powodu lekcje historii w moim liceum kończyły się na drugiej wojnie światowej (zapewne winny był czas przygotowań do matury), a resztę doczytywali już tylko bardzo nieliczni uczniowie piszący egzamin z historii. Podejrzewam także, że mej edukacji nie służył specjalnie fakt, iż uczyli mnie ludzie wykształceni w PRL-u, w którym zwyczajnie o pewnych sprawach się nie mówiło. Dlatego właśnie takie lektury jak Marynarka, mimo iż nie jest to wybitna literatura, powinny być przy każdej okazji polecane zwłaszcza młodym ludziom.

Choć fabuła tej powieści do lekkich i przyjemnych raczej nie należy, to jest ona bardzo ciekawa. Widać, że autor (piszący także scenariusze) wie jak przyciągnąć uwagę i zaskoczyć odbiorców. Pod tym względem Marynarka jest bardzo porządnie skonstruowana. Mnie osobiście najbardziej podobała się przedstawiona tu galeria czarnych charakterów. Biznesmen z plamą na sumieniu, redaktor-erotoman, czy też diaboliczny, czający się na majątek teścia zięć, to postaci pełnokrwiste i bardzo wiarygodne. Niestety główny bohater, czyli Adam, nastręczał mi pewnych problemów. Jego sprzeczne intencje, wieczne rozmemłanie, znudzenie i melancholia mogą znużyć nawet najbardziej wyrozumiałego czytelnika.

————————————

Ewa Bieńczycka, 6 maja 2014

http://bienczycka.com/blog/

Czytając „Marynarkę” pomyślałam, że idealnie się nadaje do wgrania mojej dziewięćdziesięcioletniej mamie na czytak, bo rozproszyłaby nudę szpitalną. Książka ta bowiem pisana jest wartkim, serialowym, przejrzystym językiem i paradoksalnie pozbawiona dramatycznych opisów, grozy lat siedemdziesiątych nieprzyjemnej dla mojej mamy, która przeżyła okupację hitlerowską i o czołgach, krwi i terrorze więcej czytać nie chce.
Nawet powieściowy ubek w czarnej kurtce odwiedzający szpital w poszukiwaniu rannych demonstrantów którzy się tam „schronili”, by ich przewieźć w „inne” miejsce, czyli by jeszcze ich tam spałować, nie ma nic wspólnego z odrażającymi skórzanymi płaszczami Stasi, jakie pojawiają się chociażby w filmie „Życie na podsłuchu”. Również obrazy filmu „Czarnego czwartku” zawierały o wiele więcej realnej dosadności w opisie wypadków grudniowych w Gdyni, niż te, które autor zdołał przemycić w swej powieści między obfitymi opisami innej natury.
I zastanawiał mnie cały czas czytając tę dość obszerną książkę zabieg stępienia brutalności zdarzeń przecież autentycznych historycznie i to nie tak dawnych, których świadkowie wciąż jeszcze żyją. Autor, będący wtedy kilkunastoletnim chłopcem najprawdopodobniej nie został wypuszczony na ulice Gdyni przez rodziców, podobnie jak ja, gdy na ulicy Warszawskiej w Katowicach pałowano studentów w czasie wypadków marcowych w 68. A jednak pamiętam grozę tamtych dni chociażby z relacji mojego starszego brata. Ta zastanawiająca powściągliwość autora ma na celu najprawdopodobniej napisanie rozrywkowego postmodernistycznego kryminału, a nie, jak chce jedna z postaci powieści, dziennikarka Nina, ocalić fakty dla potomnych i spisać doświadczenia osób bezpośrednio wplątanych w tragedie tych dni.
Zadanie tak postawione jednak jest trudne i nie bezkarne. Tomaszewski jak ognia boi się patosu i ośmieszenia się posądzeniem o patriotyczny heroizmu, z drugiej strony boi się też humoru i ironii, co np. zastosował ryzykownie Roberto Benigni w filmie „Życie jest piękne” w odniesieniu do Holocaustu. Tomaszewski boi się też kategorycznych ocen, tak jednoznacznie wystawionych w „Domu złym” przefarbowanym agentom, którzy emigrowali z Polski jako ofiary terroru, którego sami byli sprawcami. Bezwzględności Smarzowskiego w kreśleniu kreatur nikczemnych, odczłowieczonych, w szponach nałogów i zezwierzęconych, Tomaszewski nagle przeciwstawia ambitnego i utalentowanego żołnierza Polski Ludowej, Karola Jarczewskiego, postaci świetlanej i ze wszech miar pozytywnej. Łzy wylane na pogrzebie Karola są niemal tak samo gorące jak te wylewane kilka miesięcy wcześniej przy śmierci Karola Wojtyły.
Trudno Tomaszewskiego posądzić o tendencyjność w wyborze wątków swojej fikcji literackiej i przyłapać go na naginaniu ich do z góry obranej tezy. Trudno też rozwikłać intencje autora, jego sympatie do stwarzanych na kartach powieści postaci. Tak jak u Marka Krajewskiego sztuczność wymyślonej, pokaźnej galerii ludzi, którzy na przestrzeni roku kalendarzowego 2005 buszują na powieściowych kartkach jest, jak widać w konwencji kryminału historycznego, który musi z założenia być przyprawiony kiczem, soft perwersją i wyssanym z palca domniemaniem. Jednak bardzo trudno mi się z jej komercyjnym powodem pogodzić, bo jedynym powodem, dla którego sięgnęłam po tę książkę była zawarta w anonsie wydawcy obietnica przybliżenia czytelnikowi wypadków grudniowych.
Jak to? – pytałam się wielokrotnie wczuwając się w traumy bohaterów. Dlaczego fenomenalny muzyk punkowy Adam o ksywie „Smutny” jest smutny jedynie dlatego, że zastrzelili mu ojca kiedy miał pięć lat i trauma dzieciństwa jak czkawka odbija się u czterdziestoletniego mężczyzny? A inne urazy, patologia rodziny, losowe złe wpływy, nie zdołałyby go podobnie wykoślawić?
Jest w tych schematach coś niedobrego. Przecież to, że „Janek Wiśniewski padł”, a wraz z nim kilkanaście osób, a kilkaset rannych i pobitych osób zostało najprawdopodobniej kalekami do końca życia, to nie są jedyne argumenty przemawiające przeciwko strzelaniu ostrą bronią do niewinnych i zrozpaczonych ludzi. Bo jak wiadomo, w wypadkach samochodowych ginie co roku znacznie więcej ludzi, a jeszcze więcej zostaje kalekami. Przecież nie chodziło w grudniu 1970 roku jedynie o mięso, i to zwierzęce, którego nie było w sklepach i o ludzkie, które bezprawnie, wbrew zakazowi zgromadzeń, wyszło na ulice Gdyni. A jednak ku mojemu zaskoczeniu, coś takiego wyczytałam – bez ujmy dla warsztatu literackiego pisarza – w przesłaniu tej powieści. I jeszcze to, że autor ubolewa, że zło, jakie wtedy się wydarzyło promieniuje do dzisiaj. Poluje się na winnych, wille obrzuca jajami i kamieniami wielkości jabłka, egzaltuje patriotycznie i religijnie, wydaje pieniądze na ukryte „szafkach i piwnicach” zapiski sędziów i fotografie fotografów (sto tysięcy złotych za zdjęcia czarno-białe, przydatne tylko jedno!) Wokulscy, szczodrą ręką ubogacający miasto pieniędzmi z dobrze prosperujących biznesów są niszczeni przez przypominanie im dawnych grzeszków. Wskutek tego trup ściele się gęsto, bo jak czytam w Wikipedii w Gdyni w grudniu 1970 zginęło 18 osób, to na kartach „Marynarki” Tomaszewskiego nie licząc papieża ginie w 2005 wśród powołanych do życia postaci cztery i jeden czteromiesięczny płód.

No i marynarka. Marynarka jest relikwią z tych lat traktowaną o wiele brutalniej, niż wszystko inne, na co naprawdę by zasługiwało. Z zakrzepłą krwią wokół przestrzelonej karabinową kulą dziury, krwią wywabianą na bankiecie sokiem z cytryny, a potem wiszącą jako eksponat na inauguracji książki Niny, jest według jej spadkobiercy Adama jedynie truchłem. Bolesław Prus w czułym opisie kamizelki, która przecież też została jedynym śladem po zmarłym, jest być może sentymentalny. A jednak żal, że główny bohater powieści, romantyczny artysta Adam, mający sympatię czytelnika, jest bardziej przywiązany do grobu ojca, przechodzącego liczne metamorfozy z biegiem lat, gdyż ofiar grudnia ‘70 nie wolno było na cmentarzach wyróżniać, niż do jedynej, stale gorącej, prawdziwej pamiątki po ojcu, czyli tytułowej marynarki.

——————————————

Blog Aleksandry, 8 maja 2014

http://aleksandrowemysli.blogspot.com/2014/05/poczucie-winy.html

Jestem Gdynianką z urodzenia i zamiłowania. Akcja „Marynarki” Mirosława Tomaszewskiego rozgrywa się głównie w moim rodzinnym mieście i to ten czynnik zadecydował, że przyjęłam propozycję przeczytania i zrecenzowania tej książki. Na żadnym etapie lektury nie pożałowałam swojej decyzji.

W nocy z 31/1 stycznia 2005 r. do domu starszego, schorowanego fotografa zakrada się dwóch zamaskowanych mężczyzn. Poszukują koperty opisanej tajemniczym kodem ZO- 171270. Kiedy dostają ją w swoje ręce, bez skrupułów mordują pogodzonego z losem świadka.

Kilka miesięcy później Witek Skalski zleca redaktorowi naczelnemu „Dziennika Bałtyckiego” Janowi Badowskiemu napisanie książki o wydarzeniach rozgrywających się na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku.
Fabuła „Marynarki” składa się z kilku wątków prowadzonych jednocześnie. Poznajemy Karola Jarczewskiego, sześćdziesięcioletniego właściciela doskonale prosperującej firmy Karo Sp. Z o.o. jego córki Magdy i zięcia Witka. Przyglądamy się również zobojętniałemu na życie byłemu liderowi punkrockowego zespołu Amnezja, Adamowi „Smutnemu” oraz ambitnej dziennikarce Ninie Lewandowskiej. Na pierwszy rzut oka nic tych postaci nie łączy, a gdy przyjrzeć się bliżej ich działania determinuje jedno wydarzenie.

Mirosław Tomaszewski doskonale wybrał i scharakteryzował bohaterów swojej książki. Wszyscy, nawet ci występujący jednorazowo mają swoją rolę do odegrania i swój znaczący udział w kreowaniu każdego akapitu tej opowieści. Ogromnie podobało mi się, że ich charakterologia jest tak różnorodna, np. Karol jest bezwzględnym biznesmenem, rekinem w swoim zawodzie, ale jednocześnie jest w nim jakiś niepokój, zakłamanie i hipokryzja. Swoimi interesami i ludźmi rządzi twardą, bezkompromisową ręką, nie uznaje słabości, ustawia wszystkich według własnego widzimisię. Jego religijność w tym zestawie wypada bardzo sztucznie, ale dopiero w finale możemy odkryć prawdziwe znaczenie Boga w jego życiu.
Witek to karierowicz, który nie cofnie się przed niczym. Żeby zdobyć pozycję i finansową niezależność posunie się nawet do udawania miłości. Od razu można się domyśleć, że Karola i Witka nie łączy sympatia czy zaufanie.

Moje serce niemal od razu skradli Adam i Nina. „Smutny” to wrażliwy samotnik z krwawiącą raną w sercu. Żyje chwilą, nie troszczy się o przyszłość ani o zawieranie poprawnych relacji międzyludzkich. Adam boi się przyznać nawet przed sobą, jak wielkie szkody w jego życiu uczynił Grudzień’ 70. Woli spychać wspomnienia w najciemniejsze rejony umysłu by uniknąć konfrontacji z rzeczywistością.
Nina to przebojowa trzydziestokilkulatka, która potrafi zadbać o własne interesy. Jest piekielnie inteligentna i wie kiedy gra jest warta świeczki i z determinacja dąży do wyznaczonego celu.
Ucieszyła mnie zatem relacja, która utworzyła się pomiędzy Adamem a Niną, która w żadnym razie nie była banalnym romansem a związkiem pełnym żaru, ognia, pasji i tajemnicy.

Jestem zaskoczona ale i zachwycona tym, jak Mirosław Tomaszewski wkomponował w fabułę książki treści znaczące dla Gdyni, Wybrzeża i jego mieszkańców. Bardzo rzetelne i wiarygodne połączenie historii najnowszej i współczesnego- tu i teraz. Autor zadbał szczególnie, żeby Grudzień’ 70 nie był tylko pomnikiem czy tanim chwytem marketingowym. Pan Mirosław wiernie, z wrażliwością i odpowiednim balansem, bez idealizowania i rozgrzeszenia oddał barwy cierpienia, boleści, traumy i pozwolił by czytelnik zainteresował, zadumał nad masakrą robotników udających się do pracy w stoczni i porcie pewnego grudniowego poranka. Moim zdaniem ciągle mało się przypomina, wspomina, rozmawia o „Czarnym czwartku”, a tragedię rodzin przyćmiła inna grudniowa rocznica…Coraz mniej młodych ludzi wie i interesuje się tym tematem. To smutne.

Należy pamiętać o historii zwłaszcza tej niedalekiej, szczególnie tej z regionu, w którym żyjemy bo to właśnie ona definiuje naszą tożsamość.

„Marynarka” to wyśmienita powieść, która trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony, a dzięki umiejętnie wplecionym retrospekcjom przybliża jedną z najokrutniejszych  zbrodni PRL- u.

I tak już całkiem na boku: cudownie było razem z bohaterami poruszać się znajomymi ulicami. Swojego czasu byłam częstym gościem na ulicy Buraczanej, mój kolega pracował w redakcji „Dziennika Bałtyckiego”, pracowałam w banku na Wójta Radtkego, a na rondzie w Chwaszczynie „kręcę” się każdego dnia.

——————————————————–

Ania, 08 maja 2014
http://mojerecenzjeksiazek.blog.onet.pl/

WYWIAD:

1. Pana książka „Marynarka” to dość smuta powieść, ukazująca nie tylko zbrodnie ale i samotność człowieka? Dlaczego zdecydował się Pan na taki smutny wątek?

Nie tyle wątek, ile cała powieść jest „smutna”, chociaż wielu czytelników zwraca uwagę, że jednocześnie jest w niej spora dawka poczucia humoru. To zestawienie jest dla mnie w powieściach i filmach najbardziej efektywne. Dopiero na tle  komedii tragedia staje się dojmująca, a żarty zaczynają bawić. W przypadku bardzo bolesnego tematu, jakim jest Grudzień 70, główne postacie są smutne, bo ich los symbolizuje traumy sprzed lat przenoszone do współczesności. Niesiemy ten swój smutek, jak mój bohater marynarkę wyciągniętą z piwnicy. Chcemy tego, czy nie, jako naród jesteśmy dotknięci historycznymi klęskami, chociaż często w nieuświadomiony sposób. Widzą to wyraźniej obcokrajowcy, którym wydajemy się smutni. Myślę, że powoli wychodzimy z tej historycznej melancholii, ale są narody, jak na przykład Ukraina, które właśnie ponoszą ofiary i wchodzą na drogę, z której my powoli zjeżdżamy na autostradę. Ale i na niej, wcześniej czy później każdy poczuje się kiedyś samotny.

2. A czy w książce znajdują się jakieś Pana osobiste cechy lub przeżycia?

Chodziłem do Technikum Chłodniczego w Gdyni. Uczeń maturalnej klasy tej szkoły, Staszek Sieradzan, zginął na ulicy w Grudniu 70. Nie zdążyliśmy się poznać, ale jego duch krążył po szkole gdy ja się tam uczyłem.

3. Marynarka to nie pierwsza Pana książka, ale zapewne nie ostatnia. Co jeszcze ma Pan na swoim koncie i nad czym obecnie Pan pracuje?

Całość mojego dorobku opisana jest dość dokładnie na moim blogu, na który zapraszam: www.tomaszewski.edumuz.pl . Aktualnie pracuję nad nową komedią, właściwie farsą teatralną. Będzie do ściągnięcia z mojego bloga w połowie czerwca. Jak widać próbuję łączyć smutek z wesołością, tym razem w zupełnie innej proporcji.

4. Jaką ma Pan metodę pisania? Siada Pan i pisze to co w danej chwili jest w głowie czy może powoli tworzy Pan zarys, zapisuje pomysły, a następnie miesiącami poprawia to co już zostało stworzone?

Metoda polega na tym, żeby regularnie, dzień w dzień z małymi wyjątkami, czy się chce, czy nie chce, przez wiele godzin myśleć o książce/dramacie/scenariuszu, albo ją/go pisać, a jeszcze potem wielokrotnie poprawiać. Zaczyna się oczywiście od pomysłu na temat. On nie przychodzi sam. Musi człowieka od dawna drążyć. Tylko wtedy jest ważny i godzien poświęcenia wielu miesięcy albo lat. Pomysły szczegółowe są zapisywane na bieżąco i dokładane na bieżąco do tego co już jest, ale zwykle rodzą się dopiero z potrzeb, które niesie z sobą struktura. Od niej zaczyna się praca i uważam ten etap za najważniejszy. Od konstrukcji zaczynam i nie przestaję o niej myśleć, pisząc każdy akapit, zdanie i słowo, podobnie jak wtedy, gdy byłem inżynierem. Wszystko musi służyć całości i z niej wynikać. W języku informatyki nazwałbym to niekończącym się przetwarzaniem wszystkich aktualnych danych.

5. Dodatkowo w ostatnich latach pisał Pan scenariusze do seriali, jakie to były seriale? I jak wygląda praca nad scenariuszem?

To była praca wykonywana na zlecenie i nie zaliczam jej do swojej twórczości, bo byłem w niej tylko trybikiem w komercyjnej maszynie. Oprócz waloru finansowego niosła ona jednak z sobą możliwość doskonalenia rzemiosła narracyjnego. Ponieważ praca jest zespołowa, zmusza do analiz pracy innych, nie tylko scenarzystów, ale także całego aparatu produkcyjnego. Jest to doświadczenie nieocenione, którego większość pisarzy samotników nie ma okazji zdobyć. Seriale dla których pracowałem to: „Pierwsza miłość”, ok. 160 odcinków (2005-2010), „Galeria” , 9 odcinków (2012), „Kocham-enter” 1 odcinek (2013). Tryb pracy nad scenariuszem zależy od głównego scenarzysty (nigdy nim nie byłem). To żywe, pulsujące, wielonarządowe ciało. Nie da się tego opisać krótko.

6. Prowadzi Pan bloga? Czy jest to dla Pana miejsce spotkań z czytelnikami, miejsce wyrażania opinii, a może blog jest czymś jeszcze?

Ponieważ jestem autorem praktycznie nieznanym, postanowiłem otworzyć ten kanał informacyjny dla tych, którzy chcieliby się dowiedzieć się czegoś o mojej twórczości. Są tam między innymi informacje biograficzne i teksty sztuk, które można ściągnąć. Miałem nadzieję na jakąś wymianę opinii z czytelnikami, ale tutaj, na razie, dzieje się niewiele, głównie z mojego powodu – piszę rzadko i nieregularnie. Brak czasu.

7. A teraz kilka prywatnych pytań. Wakacje niebawem, za nami długi majowy weekend, jak spędza Pan swój wolny czas?

Najlepiej odpoczywam w pracy, szczególnie, że nie jestem zbyt wydajny i muszę nadrabiać pracowitością. Podróże przestały mnie bawić. To czysta strata czasu. Gdy nie pracuję, najchętniej czytam albo oglądam dobre seriale lub filmy. Wycieczki wyobraźni są najpiękniejsze. Nie zamieniłbym wakacji w „Rodzinie Soprano”, na podróż do New Jersey, gdzie rozgrywa się akcja serialu. Dzięki sztuce możemy podróżować wszędzie i o wiele ciekawiej niż na ciasnych fotelach samolotów, pociągów, samochodów…

8. Czy pisanie to Pana pasja, która od najmłodszych lat była w Panu czy może zrodziła się później?

Chciałem pisać gdy jeszcze nie nauczyłem się literek, co w wieku 5 lat było silną motywacją. Rwałem się już wtedy do opowiadania historii ciekawszych niż w tych infantylnych książeczkach dla dzieci. Zanim zacząłem to robić profesjonalnie, minęło jednak wiele lat. Być może nie był to czas stracony. Żeby pisać, trzeba najpierw się „nażyć”, by zrozumieć świat. Całego się nie da, ale chociaż jakiś fragment.

9. Czyta Pan książki swoich „konkurentów”? Bo nie ma co ukrywać Polska literatura to kilka znanych i chwytliwych nazwisk, które dobrze się sprzedają, a reszta musi walczyć na rynku o czytelnika.

Nie postrzegam innych pisarzy jako konkurentów. Cieszę się z lektury każdej dobrej powieści. Wiem też, że im więcej będzie udanych książek innych pisarzy, tym więcej ludzi zacznie czytać, i tym większa szansa, że będą czytać także mnie. Byłoby jednak hipokryzją zaprzeczać, że każdy z nas chciałby być czytany bardziej. W jakiś sposób, my piszący, walczymy wspólnie i jesteśmy sojusznikami w tej samej sprawie. Jest nią skłonienie ludzi do czytania zamiast… tu powinna być lista czynności błahych, ale ja jej nie zamieszczę, bo każdy ma inną.

10. Czy chciałby Pan powiedzieć coś jeszcze czytelnikom mojego bloga?

Nie traćcie czasu na głupstwa – czytajcie!

——————————————————————-

Barwinka, 12 maja 2014
http://parechwilwytchnienia.blogspot.com/2014/05/marynarka-mirosaw-tomaszewski.html
Polacy strzelający do Polaków. Walka między mieszkańcami tego samego miasta. Demonstracje spowodowane podwyżkami cen żywności. Tłumy na ulicach. Czołgi, gaz, ostre naboje. Zabici i ranni. Te wydarzenia nie są bardzo odległe. Prawie czterdzieści pięć lat temu, za życia naszych rodziców doszło do strajków, interwencji zbrojnej i śmierci. W tym wypadku nie mam na myśli stanu wojennego, ale wydarzenia z grudnia 1970 roku, kiedy doszło do strajku robotników z Trójmiasta. O tych wypadkach niewiele sie dziś słyszy. Trzy lata temu na ekrany polskich kin wszedł film „Janek Wiśniewski padł”. Do dziś nie oglądałam tego filmu. W ostatnich dniach miałam jednak okazje sięgnąć po książkę „Marynarka” Mirosława Tomaszewskiego, który również porusza temat tragicznych wydarzeń tamtego okresu.
Sylwester 2004, do domu starszego mężczyzny wdziera się dwójka złodziei, którzy kradną tajemniczą kopertę. Początek 2005 roku, Gdynia. Adam to prawie czterdziestoletni mężczyzna, który od dawna czuje, że przegrał swoje życie. Karol, właściciel dużej firmy robi wszystko, żeby rozwieść swoją córkę. Nina, dziennikarka lokalnej gazety marzy o temacie, który przyniesie jej sławę. W niedługim czasie losy tych trojga ludzi zejdą się. Co takiego ich łączy? I co zawierała skradziona koperta?
Wiedziałam, że książka będzie w jakiś sposób związana z wydarzeniami grudnia ’70, mimo że akcja książki rozgrywa się prawie we współczesności, nie miałam jednak pojęcia jak autor poprowadzi akcję. Bałam się słabej książki, bo zetknęłam się z nazwiskiem pisarza po raz pierwszy, spodziewałam się więc debiutu. Nic bardziej mylnego – Mirosław Tomaszewski wydał już trzy książki, oraz napisał wiele scenariuszy filmowych.
„Marynarkę” zakwalifikowałabym do powieści sensacyjnej. Wydarzenia z połowy lat dwutysięcznych, początkowo nie związane ze sobą, dążą do pewnego finału, który pokazuje drugie dno. Adam – starzejący się punk, który nie może sobie znaleźć miejsca na ziemi, nie stał się taką osobą bez przyczyny. I choć początkowo ta postać bardzo mnie irytowała, to potem zaczęłam jej współczuć. Karol, szanowany biznesmen to postać krystalicznie biała. Wspomaga charytatywnie różne inicjatywy, jest blisko związany z Kościołem. Ale czy na pewno jest taki bez skazy? Witek, który wykłada pieniądze na książkę o strajkach roku 1970, to postać pozytywna czy negatywna? Nina, dziennikarka, która w każdej, nawet najbardziej tragicznej sytuacji żeruje na ludzkim bólu, byle zdobyć nowy materiał. Ale czy na pewno taka właśnie jest?Autor pozwala zastanowić się nad motywami działania obu stron wydarzeń 1970 roku.
Autor poprzez wywiady Niny z postaciami, które stały po różnych stronach barykady pozwala bliżej zrozumieć tamte wydarzenia. Nie każdy chce rozmawiać, historia dla niektórych skończyła się 17 grudnia tamtego roku. Wielu się ukrywa, jeszcze inni chcą zostać odkryci.
Wielkim plusem tej książki jest język, który spowodował, że właściwie od pierwszej strony wciągnęłam się w historię. Autor przedstawia bohaterów w dniu dzisiejszym i dopiero z czasem odkrywamy pewne wydarzenia z przeszłości, które mocno na nich wpłynęły. Historia jest ciekawa, akcja wartka. Dopiero końcówka zwalnia i pozwala na przemyślenie wcześniejszej historii. Nie czytam na co dzień tego gatunku, więc nie mam za dużego porównania, jednak ta pozycja wciąga i zaskakuje.
Nie do końca zrozumiałam wątek PDP. Czy ludzie współcześnie chcieliby tego rodzaju poznawanie historii? I dlaczego zajął się nią właśnie Karol?
Z czystym sumieniem mogę polecić tą książkę. Jest ciekawa, wciągająca, poruszająca tematy i wydarzenia, które rzadko pojawiają się w literaturze. Warto wrócić do tej historii.
——————————————————–
Ogryzka, 13 maja 2014
http://ogryzkoweczytadla.blogspot.com/2014/05/marynarka-mirosawa-tomaszewskiego.html

Marynarka

 Adam Punk, który nie dorósł. Nina dziennikarka, która najlepszy tekst ma jeszcze przed sobą.  Karol lokalny biznesmen, który tylko pozornie jest nieskalaną postacią.  Trójmiasto.  Tak w skrócie można, nakreślić historię zapisaną w „Marynarce” Mirosława Tomaszewskiego.
Akcja dzieję się wyłącznie w Gdyni, mieście portowym gdzie w panoramę miasta wtapiają się stoczniowe dźwigi.  Kolejki SKM jeżdżą co kilka minut, a „Trajtki”  czasami odczepiają się od trakcji. Miasto w którym kiedyś prawie, każdy ojciec i mąż pływał, pracował w porcie albo stoczni.  Miasto, nad którym  wsi duch grudnia 70. Czasie, kiedy Polak strzelał do Polaka.
Ojciec Adama, był jednym ze stoczniowców, którzy zostali zaatakowani w drodze do pracy i w drodze do tej pracy zginą.  Adam, był wtedy małym chłopcem.  Nie poradził sobie ze śmiercią ojca, tak jak jego matka. Nigdy nie odzyskała radości, życia jaka jej towarzyszyła, przed tragicznym wydarzeniem.  Adam był samotnikiem, odcinał się od swoich rówieśników.  Stworzył własną kapele  „Amnezje”, której czas świetności już dawno miną. Smutny po mimo nadchodzącej czterdziestki, dalej był zbuntowanym nastolatkiem. Chociaż  już chyba nie wiedział przeciw czemu się buntuje. Nie może odnaleźć się w świecie obcych norm i zasad społecznych. Nie rozumie pracy w fabryce, posiadania dzieci, ani stałej partnerki.  Wyrzucają go z kolejnego gdyńskiego baru. W sklepie muzycznym w Spocie, też nie popracował długo.  Na jego drodze pojawia się Nina, chcąca przypomnieć historie Smutnego.  Jego tekstów i wplatanych w nich wątków biograficznych.  W lokalnej gazecie, pojawia się wywiad i Adam nie jest już anonimowy. Znowu zaczynają poznawać  go na ulicy. On sam poznaje Karola. Dostaje pracę, wbija się w garnitur i uczy nowego życia. Ale czy do niego pasuje i się w nim odnajdzie?  Dlaczego Karol daje mu możliwość stworzenia tego bardziej luksusowego życia?
Wiadukt nad przystankiem Gdynia Stocznia

 

„Marynarka” to smutna historia o człowieku, który nie może poradzić sobie z własną tragedią. Jednak jak w każdym tunelu, gdzieś na końcu jest jakieś światełko. Nie nazwałabym książki kryminałem, mimo że jest tam wplątany wątek zabójstwa.  Osobiści, książkę czytało mi się troszkę źle, ale nie dlatego że jest źle napisana, albo historia jest słaba. Jestem po prostu z Pomorza. Przez skrzyżowanie, na którym córka jednego z bohaterów miała wypadek, przechodzę codziennie w drodze do pracy. Z okna widzę Górę Kamienną, no i jeżdżę kolejką.  Moja wyobraźnia nie mogła poszaleć w kwestii scenografii, bo wszystko dobrze znam i wiem jak wygląda.  Trochę mi jej szkoda;) „Marynarka” świetnie nadaje się dla tych, którzy z innej strony niż historycznej chcą poznać historię grudnia 70.  Jest to nie łatwa, ale ciekawa książka, po którą warto sięgnąć. Polecam.
—————————————————————
Wywiad na blogu cyrysi, 18 maja 2014
http://cyrysia.blogspot.com/2014/05/wywiad-z-mirosawem-tomaszewskim.html

nieidentyczna
1. Jak zaczęła się Pana przygoda z pisaniem?

Nie pamiętam ile miałem lat, kiedy zacząłem samodzielnie czytać.  To musiało być trochę wcześniej niż w podstawówce. Wspomnienie tego czasu, przy mojej słabej pamięci jest bardziej tym, co sobie na dany temat wyobrażam niż faktami. Ale czy twarde fakty w ogóle istnieją? Według mnie są zwykle tylko wspomnieniami lub ich skrawkami. Resztę buduje nasza wyobraźnia. Moja podpowiada mi, że po przeczytaniu kliku pierwszych książek dla dzieci byłem zdegustowany potwornym infantylizmem, którym były przesączone. Chyba zawsze czułem się dorosły i takie dedykowane dzieciom lektury potwornie mnie irytowały. Do dziś nie wiem dlaczego tak popularny jest „Kubuś Puchatek”. Chyba już wtedy musiałem zacząć wymyślać własne historie i zacząć je zapisywać. Oczywiście z fatalnym rezultatem. Ziarno zostało jednak zasiane i pęczniało jeszcze kilka razy, bez wyników. W końcu jednak, wiele lat później coś zakiełkowało i wyrosło.

2. Jaką rolę w Pana życiu odgrywa historia i pamięć o minionych wydarzeniach?

Oprócz sierpnia 80, w moim życiu osobistym ważna była śmierć ucznia mojej szkoły w grudniu 70, co było jednym z motywów powstania „Marynarki”.
Pamięć i historia to podstawowe budulce tworzenia opowieści. Same jednak pisarzowi nie wystarczą. Można być profesorem historii i nie potrafić stworzyć żadnej historii. Te biorą się z wyobraźni i wiedzy ogólnej. Wyobraźnia pozwala tworzyć oryginalne kompilacje z cegiełek faktów i mitów, czyli innych opowieści. Wiedza pomaga nadawać tym historiom sens. To bardzo ważne dla każdego piszącego, żeby posiadał jakąś orientację o tym kawałku świata i postaciach, które zamierza opisać. Dlatego warto dużo czytać, nie tylko literaturę.

2. Proszę dokończyć zdanie: „Dobry pisarz to…”

…ten, którego twórczość pragniemy poznać w całości.

martucha180
1. Zapewne ma Pan przyjaciółkę Wenę. Jaka ona jest?

Wena jest moją niewolnicą, a nie przyjaciółką. Chociaż nigdy nic nie mówi, przypuszczam, że mnie nienawidzi. Zapędzam ją do pracy zawsze gdy zabieram się do pisania/wymyślania. Zmuszam ją również do siedzenia obok przez wiele godzin pracy. To musi być dla niej strasznie nudne. Nie chciałbym być w skórze mojej Weny.

2. Czym jest dla Pana SŁOWO?

Atomem.

3. Pisanie książek wymaga lekkiego pióra. Jak z jego lekkością było w czasach szkolnych? Jak Pana wypracowania oceniali poloniści – co chwalili, a co krytykowali? Czy widzieli w Panu talent literacki, czy wręcz przeciwnie?

Miałem problem z polonistką w Technikum Chłodniczym. Przez nią i dzięki niej nie poszedłem na filologię, ani w ogóle na studia humanistyczne. Prowadziłem z nią wojny na wypracowania. Wciąż kazała mi je poprawiać, często jako jedynemu w klasie. Zapewne widziała we mnie jakiś potencjał, ale nie podobały jej się moje prowokacyjne prace. Jedyną trójkę na świadectwie maturalnym, ze wszystkich przedmiotów przez 5 lat nauki, mam z języka polskiego. Byłem polonistycznym punkiem.

iza.81
1. Czy wierzy Pan w świat alternatywny dla świata komercji i globalizacji? Czy taki świat jest jeszcze w ogóle możliwy?

Nie potrafimy zmienić świata, ale wierzę w wewnętrzną wolność człowieka. Komercja i globalizacja w najbliższych dziesięcioleciach są nieuniknione. Ale w środku wszystko zależy od nas. Jeśli chcemy być wolnymi – jesteśmy nimi. To jednak niemało kosztuje. Większość ludzi nie chce płacić tej ceny. Wygodniej jest płynąć z prądem, uznać poglądy większości za swoje, odpuścić to czego nie da się zmienić, nie buntować się.

2. Czy jest coś o czym pisać Panu łatwiej lub trudniej?

Trudności nie zależą od tematów. Pojawiają się, gdy zupełnie się ich nie spodziewam.

3. Gdyby musiałby Pan wybierać między pisaniem książek, a tworzeniem scenariuszy, co by Pan wybrał? A może zabrałby się Pan za wynalazki?

Najchętniej pisałbym scenariusze filmów fabularnych lub autorskich seriali. Myślę, że to wychodziłoby mi najlepiej, najszybciej, dostarczając największej przyjemności. Niestety, polski przemysł filmowy nie respektuje takiego odrębnego bytu/podmiotu jakim jest scenarzysta filmowy. O tym jest mój pierwszy wpis na blogu: „Scenarzyści niepotrzebni”. Zapraszam na http://tomaszewski.edumuz.pl/wordpress/?paged=2
Odpuściłem więc sobie pisanie scenariuszy, ale powieści to nie jest dla mnie żadna zsyłka. Na wynalazki jest już za późno, ale inżynierem będę zawsze, tyle że niepraktykującym, oprócz domowych napraw.

mam namyszy
1. Cóż dla pana znaczy „patriotyzm”? Jak Pan myśli, dlaczego „wymiera” on wśród młodego społeczeństwa?

Słowo „patriotyzm” zbyt często używają ludzie szerzący nietolerancję, ksenofobię, rasizm i nienawiść. Dlatego się zdewaluowało. Wciąż ma ono jednak znaczenie. Myślę, że każdy humanista z definicji jest także patriotą. Bycie nim, to dokładanie swojego ziarenka do wspólnoty ludzi dobrej woli, którzy nic nie mówią o tym, jakimi są wielkimi patriotami i nie usprawiedliwiają swoich złych uczynków koniecznością czynienia zła dla dobra narodu.

2. Kto jest dla Pana pełnomocnikiem?

Słabo pamiętam tę swoją książkę. Dzisiaj pełnomocnik jest dla mnie uzurpatorem i manipulantem, który używa władzy dla niecnych celów. Na przykład Putin.

3. Jak zareagowałby pan na ofertę ” Stwórz Coś o śmierci” ? Napisałby Pan scenariusz, czy książkę? Niech pan uzasadni swój wybór.

Śmierć pojawia się w każdej mojej powieści, ale tworzenie odrębnej książki poświęconej temu tematowi byłoby zbyt depresyjne, zarówno dla mnie, jak i dla czytelników.

„Pełnomocnik” – epoka kartki, ołówka i gumki

Sylwka S.
1. Jaka jest Pana definicja szczęścia?

Szczęście to krótkotrwały okres, w czasie którego, na skutek jednego wydarzenia lub ich ciągu, w mózgu człowieka zaczynają wydzielać się endorfiny i inne substancje chemiczne. Objawia się krótkotrwałym stan euforii, prowadzącym do zaburzeń w spostrzeganiu i ocenie rzeczywistości. Nie należy się tym przejmować. Zwykle szybko mija.

2. Z czym kojarzy się dla Pana dom rodzinny?

Dom rodziny kojarzy mi się z bezpieczeństwem, zupą pomidorową, brakiem konieczności podejmowania samodzielnych decyzji, bezpowrotnie utraconym mitem nieograniczonych możliwości, które czekają na zewnątrz lub odwrotnie – strachem przed zagrożeniami czającymi się w obcym świecie.

2. Jest Pan pisarzem, ale jakie książki lubi Pan najbardziej czytać, czy są to kryminały, czy wręcz odwrotnie romanse?

Lubię romantyczne filmy, ale nie znoszę romantycznych książek. Nie wiem czy przeczytałem w całości jakiś romans. Raczej nie. Kryminałów także raczej nie czytam, chociaż niektórzy zaliczają moje książki do tego gatunku. Ja wiem, że nimi nie są. Nie mam swojego ulubionego gatunku. Interesuje mnie każda literatura, która pobudza wyobraźnię, wywołuje emocje lub zmusza do myślenia w jakikolwiek sposób. Zwykle nie jest to sprawa gatunku ani tematu, ale stylu i głębi przemyśleń autora.

Piotr Śliwiński
1. Inżynier, w wolnych chwilach pisarz czy humanista ze smykałką do majsterkowania?

Wolnych chwil nie mam. Od pewnego czasu zajmuję się głównie pisaniem. Majsterkuję bardzo chętnie, ale teraz już tylko w ramach prac domowych. Przyjemnie jest zrobić/naprawić coś materialnego, co można dotknąć i co na pewno się przydaje. Nie zawsze da się to powiedzieć o literaturze.

2. „Koncentracja – jedyny sposób, żeby osiągać swoje cele” – na czym obecnie się Pan koncentruje?

Koncentruję się na tym, żeby nie marnować czasu. To oznacza pisanie i kontemplację sztuki – filmowej serialowej, muzycznej, literackiej. Aktualnie kończę pisać komedię teatralną. Koncentruję się na tym, jak zrobić, żeby komuś się spodobała i zechciał ją wystawić.

3. „Dobra konstrukcja to podstawa każdego dzieła” – czy również (a może przede wszystkim) stosuje Pan tę zasadę w swoich książkach?

Staram się. Błąd konstrukcyjny unieważnia niemal cały późniejszy wysiłek. Pomyłka kosztuje wiele pracy. Warto ogarnąć całość „dzieła” na początku, wykryć słabe punkty i naprawić je zanim szkielet wypełni się słowami. To się na pewno nie uda od razu, ale dzięki takiej zapobiegliwości potem jest dużo łatwiej poprawiać. Są jednak twórcy dla których konstrukcja nie jest najważniejsza, a wychodzą im wspaniałe książki. Nie ma jednej recepty na ciekawą twórczość.

Olo Romanov
1.  Czy zastanawiał się Pan nad stanem psychicznym bohaterów 84 (i samego G.O.), kiedy bez zająknięcia potwierdzili gotowość do pełnego posłuszeństwa, ze skrzywdzeniem dziecka włącznie, „dla dobra sprawy”?
(Nie mogę się do dziś pogodzić z taką decyzją autora, szczególnie znając ich wcześniejsze życie i doświadczenia, o swoich własnych nie wspominając – ale może to ja jestem jakiś …inny…)

„Rok 1984” Orwella był kiedyś dla mnie bardzo ważną książką. Dzisiaj podobałby mi się chyba mniej, ze względu na styl. Pamiętam ją słabo, ale psychologia postaci, to nie jest najsilniejsza strona tej powieści. Ważna jest tam wizja przerażającego świata, do dziś w jakiś sposób aktualna, skoro Putin ma w Rosji 80% poparcia. Społeczeństwo deklaruje gotowość najazdu, posłuszeństwa, wojny (w domyśle – zabijania, więc i krzywdzenie dziecka także) . Socjotechniczne chwyty, utracona imperialność, sen o wielkości, nawet w dobie internetu, wciąż są skuteczne. Na naszych oczach kłamstwo powtórzone 100 razy staje się prawdą, w 30 lat po „Roku 1984”.

2. Czy w trakcie swojej pracy, zdarzyło się Panu stanąć na rozdrożu i zastanawiać w którym kierunku „pchnąć swoje dzie…cko”, a później ( gdy już za późno) uznać że to nie był najlepszy wybór?

Każde napisane zdanie to rozdroże, która ma dziesiątki rozwidleń. Pisanie to nieustanne dokonywanie wyborów. Pójście jedną ze ścieżek za chwilę prowadzi do zupełnie innego rozwidlenia. Nieskończoną ilość razy zdarzało się mi i wciąż zdarza dokonać złego wyboru, nie tylko podczas pisania. Trzeba wtedy znaleźć siłę, by zawrócić, wyrzucając na śmietnik wiele godzin, dni, tygodni i miesięcy pracy. Komu się nie uda, zgubi się na zawsze.

3. Która z książek odcisnęła na Panu największe piętno … i może …dlaczego ?
( Moim obuchem na zawsze chyba pozostanie … podręcznik totalitaryzmu… myślozbrodnia… myślozbrodnia…. myślozbrodnia…..)

Wspomniany „Rok 1984”  Georga Orwella był kiedyś jedną z tych lektur formujących, na wczesnym etapie. Przedtem były „Przygody dzielnego wojaka Szwejka”  Jaroslava Haska, potem „Archipelag Gułag” Aleksandra Sołżenicyna. Te książki miały wizję, informację lub poczucie humoru, ale brakowało im stylu i egzystencjalnej głębi. Ta pojawiła się dla mnie w mini powieściach Alberta Camusa – „Upadek”, „Obcy”, a potem w „Procesie” i „Zamku” Franza Kafki. Nie bez znaczenia była też mała książeczka starożytnego filozofa Seneki, o tytule „Stoicyzm”, o ile dobrze pamiętam.

monweg
1. Proszę sobie wyobrazić, że znalazł się Pan na bezludnej wyspie. Ma Pan ze sobą tylko jedną książkę. Jaką i dlaczego właśnie tę?

Przydałby mi się ilustrowany poradnik – „Sto sposobów na to jak przeżyć na bezludnej wyspie”.

2. „Pełnomocnik”. Czytałam, że to świetna książka (jeszcze nie zdążyłam się o tym przekonać – może to się zmieni po tym konkursie) Skąd pomysł na taką właśnie książkę?

Skąd wziął się pomysł na książkę „Pełnomocnik”  już nie pamiętam. Na pewno wpływ na jej kształt miał stan wojenny, a także lektura „Ciemności w południe” Arthura Koestlera, a także „Rok 1984”. Dzisiaj niektórzy widzą w tej książce historię Lecha Wałęsy. Podobnie sądził jej wydawca Krzysztof Wyszkowski, wtedy szef Krajowej Agencji Wydawniczej, jeden z przeciwników byłego przywódcy Solidarności, którego oskarża o agenturalność.  Ja jednak nie miałem takich intencji i nie zdawałem sobie sprawy ze skojarzeń jakie może wywołać lektura „Pełnomocnika”. Unikam zabierania głosu w sprawach polskiej polityki. Chciałem napisać historię uniwersalną dziejącą się wszędzie i nigdzie. Wyobraźnia czytelnika idzie jednak tam, gdzie chce. Autor nie ma tu nic do gadania. I to jest w literaturze piękne.

3. Zakładając, że Niebo istnieje, co chciałby Pan usłyszeć od Boga u bram Raju? (bardzo proszę wysilić wyobraźnię)

Gdybym znalazł się u bram Raju, zapytałbym Boga, który stworzył świat i jest sprawcą wszystkiego: dlaczego pozwolił na Holocaust, Katyń, Srebrenicę, morderstwo Madzi z Sosnowca i wiele innych zbrodni? Czy jego urzędnicy: arcybiskup Petz w Poznaniu i Wesołowski na Dominikanie musieli molestować małych chłopców? Do czego ludzkości te doświadczenia były potrzebne? Czy na pewno były niezbędne? Czy jesteśmy od tego lepsi? Czy w Raju, u którego bram stoję, na pewno jest inaczej? Wolałbym to wiedzieć zanim zdecyduję się wejść, o ile w ogóle zostanę zaproszony, co nie jest pewne.

Aleksandra X
1. Nagle znajduję się Pan w nieznanej krainie. Jaka jest pierwsza myśli i czynność?

Gdzie tu jest jakieś lotnisko? Jak zamówić bilet powrotny? Muszę jak najszybciej wrócić do domu, gdzie mam moje książki i filmy. Może wśród nich jest jakiś, który dzieje się w nieznanej krainie, z której próbuję się wydostać. Jeśli dobry, chętnie obejrzę.  Podróże na żywo to strata czasu. W dziełach sztuki świat jest o wiele ciekawszy.

2. Łatwiej jest wybaczyć czy zapomnieć? Dlaczego?

Wybaczyć jest łatwiej, jeśli uda się zapomnieć. Ale zapomnieć ponieważ się tak postanowi, jest niemożliwe. Nic nie jest więc łatwe, a jednak się zdarza. Nasze mózgi bronią się w ten sposób przed obłędem, który niesie z sobą niewybaczanie i nienawiść.

3. Czy obawia się Pan opinii czytelników?

Najbardziej obawiam się, że nie będę miał czytelników. Jeśli się znajdą, będę zadowolony, a przez chwilę może nawet szczęśliwy (patrz wyżej czym ten stan jest). Opinii czytelników, nie boję się. Nie dlatego, że jestem pewien, że wszyscy będą usatysfakcjonowani. Bo na pewno nie będą. Są czytelnicy tak inni ode mnie, że wolałbym, aby im się nie spodobało. Każda książka jest dla innej grupy ludzi. Jeśli zadowoleni byliby wszyscy (choć to niemożliwe), to coś z powieścią byłoby nie tak. Wszystko co dobre musi mieć swoich wrogów. W tej odwiecznej walce gustów, poglądów i opinii każdy ma oponentów i zwolenników, wrogów i przyjaciół. Tak naprawdę twórca walczy przede wszystkim o uwagę. Dziękuję za nią wszystkim, którzy dotrwali do ostatniego pytania i odpowiedzi.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

KOMUNIKAT KOMISJI KONKURSOWEJ

Jednoosobowe jury w składzie: autor, informuje, że miało wielki problem z przyznaniem nagród. Postanowiło odpowiedzieć na wszystkie pytania w nadziei, że potem uda się łatwiej wybrać zwycięską trójkę, ale okazało się to jeszcze trudniejsze.
Jury postanowiło więc przyznać miejsca w kolejności zgłaszania pytań. Płynąć może z tego następująca nauka: kiedy masz coś zrobić – nie czekaj, bądź pierwszy.

I.  Miejsce nieidentyczna
II. Miejsce martucha180
III. Miejsce  iza.81

ps. nagrody z dedykacją autora zostały wysłane do laureatek konkursu

———————————————————————————

19 maja 2014, blog Szymona

http://ksiazkarozumie.bloa.pl/2014/05/19/czarny-czwartek/

Pamięć o ofiarach grudnia 1970 roku wciąż jest żywa i bolesna. Szczególnie dla rodzin, które w tamtym czasie straciły swoich bliskich. Jednak z biegiem lat historia ta pokrywa się coraz grubszą warstwą kurzu. Nie można pozwolić, aby ta tragedia odeszła w zapomnienie. Trzeba o niej mówić, zwracać na nią uwagę, szczególnie ludziom młodym. Nowa książka Mirosława Tomaszewskiego jest swego rodzaju migającym światełkiem, które zwraca uwagę na ten właśnie temat. „Marynarka” jest powieścią współczesną, a jednocześnie mocno zakorzenioną w bolesnych wydarzeniach Grudnia ’70.

Kilka słów o autorze: Mirosław Tomaszewski jest absolwentem Politechniki Gdańskiej. Urodził się w Gdyni i mieszka tam po dzień dzisiejszy. Oprócz „Marynarki” ma na swoim koncie między innymi: komedię „Teściowa Hamleta”, dramat „Jak bracia”, powieść „UGI” oraz scenariusze około 170 odcinków trzech polskich seriali („Pierwsza miłość”, „Galeria”, „Kocham. Enter”). Jest także autorem trzech wynalazków z dziedziny budowy maszyn.

Akcja powieści rozpoczyna się w ostatnią noc 2004 roku. Wtedy to dwóch zamaskowanych mężczyzn włamuje się do domu starszego fotografa. Szukają oni tajemniczej koperty ZO171270. Gdy dostają to, po co przyszli, zabijają schorowanego staruszka.
Następnie przenosimy się o kilka miesięcy do przodu i poznajemy głównych bohaterów. Pierwszym z nich jest Karol Jarczewski, sześćdziesięciolatek, właściciel dobrze prosperującej firmy Karo Sp. z.o.o. Jest on doskonałym biznesmenem, który potrafi zadbać o swoje interesy i o swoich ludzi. Jest bardzo dokładny i staranny; zawsze dba, aby wszystko było zapięte na ostatni guzik. W oczy rzuca się także jego gorliwa religijność. Wszystko wskazuje na to, że największym strapieniem Karola jest jego zięć Witek. Mężczyzna ten jest idealnym przykładem karierowicza, który nie cofnie się przed niczym. Ożenił się on z córką Jarczewskiego nie z miłości (którą swoją drogą musiał świetnie udawać, aby oszukać Magdę) lecz wyłącznie dla własnego zysku. To właśnie on pojawia się pewnego dnia u redaktora naczelnego „Głosu Bałtyckiego” i zleca mu napisanie książki o wydarzeniach z grudnia 1970 roku.
Kolejnym z głównych bohaterów jest Adam, którego wszyscy znają pod pseudonimem „Smutny”. Były lider punkrockowego zespołu „Amnezja” nie potrafi odnaleźć swojego miejsca w świecie. Jego postawa jest bardzo pesymistyczna i przygnębiająca. Podejmuje pracę w wielu miejscach, jednak w każdym zostaje po krótkim czasie zwolniony. Grudzień ’70 wycisnął ogromne piętno na jego duszy, jednak Adam nie zdaje sobie nawet z tego sprawy, ponieważ nie chce wracać do bolesnej przeszłości. Woli odsuwać od siebie napływające do niego wspomnienia i informacje. Zakochuje się z wzajemnością w ostatniej z głównych postaci – Ninie Lewandowskiej, która jest dziennikarką „Głosu Bałtyckiego”. Kobieta podjęła się napisania książki finansowanej przez Witka, i razem z Adamem próbuje się „przenieść” o ponad 30 lat wstecz.

W jednym z wywiadów autor zaznaczył, iż do napisania tej książki skłoniły go dwa czynniki. Pierwszym z nich była śmierć jednego z uczniów jego szkoły, którego tak naprawdę nigdy nie poznał, ale który dla Pana Mirosława był zawsze obecny duchem na szkolnych korytarzach. Drugim powodem była natomiast „próba opowiedzenia historii Grudnia w sposób, który przyciągnie do lektury także młodszych czytelników”. I w tym miejscu pragnę poinformować autora, iż zdecydowanie mu się to udało. Muszę przyznać, że nigdy wcześniej moje myśli nie wędrowały do grudnia 1970 roku. Oczywiście znałem ogólne, podstawowe informacje na ten temat, ale nigdy moja uwaga nie zatrzymywała się na nim dłużej. Dopiero gdy otrzymałem propozycję zrecenzowania „Marynarki”, zacząłem się zastanawiać: jak to w ogóle wyglądało? co czuli ludzie zarówno po jednej stronie, jak i po tej drugiej? Książka nie zawiodła mnie pod żadnym względem, jej bohaterowie zostali doskonale wykreowani; bardzo wciągająca pozycja, od pierwszej aż do ostatniej strony.

Trzeba pamiętać o historii, nie tylko o tej odległej lecz także o tej najnowszej. Nie jest jednak dobrze, gdy poznajemy ją pobieżnie, tak jakby z pewnej odległości. Warto się w nią zagłębić i przyjrzeć się jej z bliska, aby pod „łatkami” uprzedzeń i ogólnych osądów dostrzec prawdziwe oblicza ludzi. „Marynarka” to lektura zdecydowanie wartościowa i godna polecenia (zwłaszcza młodym czytelnikom!). Dziękuję Panu Tomaszewskiemu za to migające światełko, które mi podarował. Teraz wydarzenia Grudnia ’70 będą żywe również w mojej pamięci.

——————————————————–

20 maja 2014, Lost.In.The.Library

http://bookfa.blox.pl/2014/05/Napasc-na-umierajacego-na-raka-staruszka-i.html

Złośliwy chichot historii

Napaść  na umierającego na raka staruszka i kradzież koperty z tajemniczym oznaczeniem w sylwestrową noc 2004/2005 wbrew pozorom nie jest początkiem tej historii. Wszystko zaczęło się dużo wcześniej, a konkretniej w grudniu 1970. Marynarka to trójmiejski thriller, który zaskakująco łączy współczesny wątek sensacyjny z jednym z tragicznych momentów naszej najnowszej historii. Mirosław Tomaszewski  bardzo umiejętnie przemyca sporo wiedzy historycznej o wydarzeniach grudniowych na wybrzeżu, a konkretniej w Gdyni 1970 roku.Demonstracje robotników spowodowane kolejnymi podwyżkami cen mają swój tragiczny finał 17 grudnia 1970 roku. Na ulicach miasta pojawiają się zomowcy, milicjanci i wojsko. Finał tych wydarzeń jest tragiczny, są zabici i ranni. Jednym z zabitych jest ojciec głównego bohatera powieści, Adama. Ten prawie czterdziestoletni dziś mężczyzna, to wieczny buntownik, który mimo upływu lat nie potrafi  rozliczyć się z własną przeszłością. Wydaje się, że przypadek styka Adama ze znanym gdyńskim biznesmenem Karolem Jarczewskim, który wyciąga do niego pomocną dłoń, kiedy ten akurat najbardziej tego potrzebuje.

Inne istotne postacie występujące w powieści to pragnąca zaistnieć dziennikarka Nina, jej szef Jan, niespełniony pisarz i zarazem żałosny erotoman, oraz wyjątkowa szuja Witek, zięć Karola. Nie wszyscy bohaterowie są jednoznacznie dobrzy lub źli, co czyni ich bardziej realnymi, a samą powieść nieprzewidywalną. Autor zgrabnie manipuluje czytelnikiem, w trakcie lektury trzeba sobie nieraz zadać  pytanie, jak to jest z tym byciem dobrym lub złym? Może rzeczywiście jest tak jak kiedyś w jednym z wywiadów powiedział Krzysztof Majchrzak, że ci, co to ich wszyscy lubią, to z reguły są niezłe świnie?

Za zakratowanymi oknami kabiny, gdzie kiedyś kłębiły się tępe twarze zomowców, od dawna było pusto. Kto dziś pamiętał o tym, że ci gladiatorzy gdzieś przecież żyją, mają po sześćdziesiąt lat, emerytury wyższe od tych, których pałowali, chodzą pewnie z wnukami do kościoła i może nawet z czegoś się spowiadają.

Akcja powieści toczy się w dwóch płaszczyznach czasowych, wydarzenia 2005 przeplatają się z tymi z 1970. Fakty historyczne przedstawione jako osobiste wspomnienia uczestników to bardzo ciekawy zabieg narracyjny i interesująca, zupełnie niepodręcznikowa lekcja historii. Muszę też  wspomnieć o interesująco przedstawionej próbie ucieczki przed odpowiedzialnością za swoje czyny w religijność.

Marynarka należy do lektur typu „jeszcze tylko jeden rozdział”. Wciągająca intryga, wartka akcja, budzący emocje bohaterowie i mnogość trafnych spostrzeżeń. Oprócz tego akcja toczy się w znajomych mi miejscach, a w retrospekcjach świetnie oddaje rzeczywistość minionej epoki. Czyli Marynarka ma wszystko to co wciągająca mnie z kopytami powieść powinna zawierać.

Czytałam Marynarkę w telefonie, więc wykorzystywałam każdą wolną chwilę, żeby przerzucić choć ze dwie wirtualne strony. Pewnie nie będzie łatwo, ale będę szukać wcześniejszych powieści autora. MUSZĘ je przeczytać.

———————————————————-

20 maja 2014, Edyta – Zapiski spod poduszki

http://zapiskispodpoduszki.blogspot.com/2014/05/marynarka-mirosaw-tomaszewski.html

Każdy z nas ma jakąś przeszłość. Posiada ją każda jednostka, każdy naród, nawet ludzkość jako całość. Ludzie bez przeszłości, to ludzie bez nazwisk, bez tożsamości. Czy tego chcemy, czy nie, jesteśmy z nią silnie związani. Bywa, że to ona wpływa na naszą teraźniejszość najmocniej. Bywa, że więzi nas w czasie, który przebrzmiał, a my nijak nie potrafimy się z tym pogodzić. Bywa, że czyjaś przeszłość jest także naszą przeszłością. O przeszłości należy pamiętać, lecz nie należy nią żyć, gdyż może to być niszczące. Bywa jednak i tak, że przeszłość nas dogania i odbiera to, co jesteśmy jej dłużni.

NOTATKA URZĘDOWA
W  wyniku czynności służbowych w dn. 19-20.05 br., prowadzonych w ramach akcji obserwacyjnej podejrzanego elementu, mogącego mieć związek z morderstwem dokonanym w 2004 r. i kradzieżą koperty ZO171270, ustalono, co następuje:
01. Karol Janczewski, l. 65
właściciel firmy Karo Sp. z o.o. oraz trzech hoteli, pięciu restauracji, kręgielni, agencji turystycznej
zam. Gdynia, Kamienna Góra
wdowiec
dzieci: córka Magda
uwagi: brak dokładnych danych dotyczących przeszłości w/w
02. Adam Sm              , l.40
muzyk, lider zespołu punkrockowego Amnezja, pseudonim Smutny
barman
sprzedawca w sklepie muzycznym
szef projektu „Powrót do przeszłości”
zam. (obecnie) ul. Buraczana, Gdynia (częste zmiany adresu)
kawaler
dzieci: brak
uwagi: element wywrotowy, niebezpieczny, niezrównoważony, syn robotnika Stoczni gdyńskiej zabitego przez oddziały milicji i wojska w trakcie zamieszek 17 grudnia 1970 r.
03. Witek Skalski
szef marketingu w firmie Karo Sp. z o.o.
zam. Mały Kack, Gdynia
żonaty (żona: Magda, córka Karola Janczewski)
dzieci: nieślubny syn
uwagi: karierowicz, oszust, przekupny, zleceniodawca książki „Grudzień `70. Ostatnia odsłona”
04. Nina Lewandows   
dziennikarka „Głosu Bałtyckiego”
współautorka książki „Grudzień `70. Ostatnia odsłona”
zam. ul. Buraczana, Gdynia
panna
dzieci: brak

uwagi: ciekawska, dokładna, twierdzi, że jest jedyną autorką książki „Grudzień `70. Ostatni rozdział”

05.Jan Badowski
redaktor naczelny „Głosu Bałtyckiego”
współautor książki „Grudzień `70. Ostatnia odsłona”
zam. brak danych
kawaler
dzieci: brak danych
uwagi: erotoman, przypisuje autorstwo  książki „Grudzień `70. Ostatni rozdział” sobie.

Wszystkie w/w osoby żywo interesują się wydarzeniami mającymi miejsce w grudniu 1970 r. w Gdyni, część z nich maskuje swoje zainteresowanie tym okresem. Z niewyjaśnionych przyczyn Karol Janczewski nawiązuje kontakt z Adamem smutnym i zleca mu pieczę nad projektem Powrót do przeszłości. Adam smutny nawiązuje również relacje (także seksualne) z podejrzaną Niną Lewandowską. Należy rozważyć, czy spotkanie dziennikarki oraz starego punka na karaweli Santa Marii na pewno było przypadkowe oraz uzyskać dostęp do nagrań dziennikarki. Podejrzany Witek Skalski był widziany w redakcji „Głosu Bałtyckiego” 2 kwietnia 2005 r., 11 maja 2005 r. oraz 7 listopada 2005 r.; kontaktował się jedynie z Janem Badowskim. Brak potwierdzonego kontaktu z Niną Lewandowską. Wspomniany podejrzany był widywany w towarzystwie Adama Smutnego oraz Karola Jarczewskiego. Spotkania te miały raczej charakter służbowy. Zaobserwowano nieprzychylny sposób odnoszeni się do siebie w/w. Żadna z będących pod obserwacją osób nie wydaje się być powiązana w jakikolwiek sposób ze skradzionym dokumentem. W celu odkrycia obecnego miejsca przechowywania koperty ZO171270, pobudek kierujących złodziejami oraz celów, w jakich ma zostać użyta jej zawartość, działania operacyjno-rozpoznawcze są kontynuowane. Z uwagi na likwidację zagrożenia odkrycia akcji inspektor operacyjny będzie podawać się za czytelnika, który przyszedł na spotkanie promocyjne książki „Grudzień `70. Ostatni rozdział”, gdzie według uzyskanych informacji, mają się znaleźć wszyscy podejrzani. Dane zdobyte w tym miejscu pozwolą na ostateczne zamknięcie sprawy.

W fabule „Marynarki” Mirosława Tomaszewskiego przeplata się ze sobą kilka wątków. Początkowo wydają się być zupełnie ze sobą niezwiązane i chaotyczne, powodując zagubienie, lecz im bardziej zagłębiamy się w książkę, tym wyraźniej dostrzegamy powiązania, to jak układają się w spójną i logiczną historię, aż do finał, który wszystko nam wyjaśnia i zmusza do zastanowienia się nad przeszłością i jej wpływem na teraźniejszość. I nad przebaczeniem.

Od wydarzeń, jakie miały miejsce w grudniu 1970 r. na Wybrzeżu minęło już ponad 40 lat. Nie wiem, jak to jest obecnie, ale  gdy ja jeszcze zasilałam szeregi uczniowskie, tzw. najnowsza historia była traktowana po macoszemu, a wiele jej aspektów było pomijanych i przemilczanych. Nie przypominam sobie bym uczyła się o tamtych wydarzeniach, więc i moja wiedza na ich temat jest nie najlepsza. (Wstyd mi z tego powodu.) Mirosław Tomaszewski opowiada o nich pośrednio, ubiera je w uniform wspomnień. Nikogo nie gloryfikuje i nikogo nie potępia, nie usprawiedliwia postępowania swoich bohaterów, nie moralizuje, po prostu opowiada nam historie ludzkie, które nigdy nie są ani tylko białe ani tylko czarne. „Marynarka” jest bardzo realistyczna. Ani fabuła ani postaci zaludniające książkę nie są wydumane. Czytając powieść odnosimy wrażenie, że bohaterowie to prawdziwi ludzie z krwi i kości, którzy naprawdę mieszkają gdzieś w Gdyni, borykają się z codziennością, swoimi problemami oraz demonami przeszłości. Każdy z nich jest po coś w tej książce. Każdy jest indywidualnością. Podoba mi się to, jak autor nakreślił postaci, jak sprawił, że poczułam na własnej skórze wszystkie opisywane w „Marynarce” wydarzenia. Realizm ten pomaga budować też język powieści, który jest prosty, bliskim naszemu codziennemu językowi, dzięki czemu dobrze się ją czyta. W książce nie brak tajemnic, więc fabuła z każdą stroną wciąga coraz mocniej.
Pisarz przybliżył czytelnikowi wycinek polskiej historii, pisząc o niej lekko, ale nie lekceważąco, zachęcając do jej poznawania i zgłębiania tematu na własną rękę. A to warto zawsze czynić.
———————————————-
18 maja, Mavericius
http://illumien.blogspot.com/2014/05/marynarka-mirosaw-tomaszewski.html
uwaga: w tej recenzji ujawnionych jest dużo tajemnic, więc radziłbym czytać dopiero  po lekturze książki.
Obracając się w towarzystwie pasjonatów literatury nie raz jestem pytany. Czy moim zdaniem warto sięgnąć po powieść polskiego autora?

Trudno mi odpowiadać na tak zadane pytanie, bo moje ostatnie doświadczenia z prozą rodzimych autorów nie była zbyt obiecująca do czasu, gdy na mojej bloggowej skrzynce nie znalazłem intrygującej propozycji.
Za sprawę Pani Marii umożliwiono mi przeczytanie e-booka Pana Mirosława Tomaszewskiego pod tytułem Marynarka.
Nie miałem do tej pory okazji przeczytać równie dobrej i zarazem intrygującej powieści, której tło historyczne utkane w kanwie wydarzenia Grudnia 70.
Moglibyście pomyśleć, ze to kolejna powieść o nudnej i niestrawnej historii polskich robotników o przegraną sprawę. Nic bardziej mylnego.
Za sprawą barwnej postaci, jaka na potrzeby powieści wykreował autor mamy do czynienia z dobrze skonstruowana fabuła.
         Od samego początku gburowaty i zadufany w sobie Adam ujmuje nas, ponieważ swoim zachowaniem przypomina każdego z nas.
Nie jest grzecznym i miłym chłopczykiem, ale nabuzowanym i nieokiełznanym testosteronem, który tylko czekana sposobność by eksplodować.
Adam, jako ekslider zespołu punkrockowego Amnezja robi wiele by nie pamięta 17 grudnia 1970 roku. Wtedy to zastrzelono jego ojca. Jedyne wspomnienie, jakie po nim pozostało to wytarta i niemodna marynarka.
W nieoczekiwany sposób zostaje wmieszany w brudna grę Karola Jarczewskiego.
Ten były plutonowy okazuje się dawnym PRL-owskim żołnierzem, którego wydelegowano do stłumienia demonstracji robotników ze stoczni gdańskiej.
W pochodzie robotników znalazł się ojciec Adama.
Od momentu, gdy zabito go ta tragedia dotknęła nie tylko samego Adama i jego rodzinę. Karol próbuje naprawić to, że zniszczył Adamowi dzieciństwo.
By tego było mało sprawę komplikuje zięć Karola Witek, który szuka haka na swojego teścia. Chce pozbawić go firmy i sprawić mu ból.
Mówią, że gdy ktoś szuka to znajdzie i tak właśnie stało się z Karolem.
Witek poznał mroczną tajemnicę, która nie miała ujrzeć światła dziennego.
By przechylić szale goryczy po kłótni ze swoją córką Magdą traci także nienarodzego potomka. Karola to przytłoczyło do tego stopnia, ze nie jest w stanie egzystować i zajmować się firmą.
W tym momencie na scenę wkracza dziennikarka Nina i zmienia układ sił. Czy jednak ma siłę przebicia i poradzi sobie ze swoją przeszłością Adama, z którą będzie musiała się skonfrontować?
W odkryciu, dlaczego zginął ojciec Adama pomaga mu. I to właśnie przez jej książkę o Grudniu 70 całe zamieszanie, które wstrząśnie trójmiejskim establishmentem.
       Zapewniam Was, że nie mieliście w rękach tak dobrej powieści, która wzbudzi w was wzruszenie, po niej długo jeszcze będziecie myśleli, dlaczego losy Adama i Niny potoczyły się tak, a autor nie mógł wymyślić innego zakończenia.
Dla mnie ta powieść to świetny przykład na dalekowzroczność Pana Mirosława, który na trwale zapisał się u mnie, jako pisarz, do którego będę wracał.
Jeśli jeszcze nie mieliście okazji zapoznać się z twórczością Tomaszewskiego to nic straconego o ile przeczytacie jego powieści Marynarka.
Adam to tak nietuzinkowa postać, że na samo wspomnienie o niej przywołuję na twarzy uśmiech. Nie każda postać wzbudza we mnie takie pozytywne emocje.Opublikowane także na:http://lubimyczytac.pl/ksiazka/194377/marynarkahttps://www.facebook.com/ZapachKsiazek?ref=hl———————————————25 maja,http://www.w-duszy-ksiazek.pl/2014/05/162-marynarka-m-tomaszewski.html#more

Jak to jest, kiedy przeszłość nie daje o sobie zapomnieć? Kiedy prześladuje i nie pozwala na to, aby się od niej uwolnić? Bo kiedy zostawiasz wszystko za sobą, pragniesz uciec. Zapomnieć do takiego stopnia, aby nie wracać do tego, co było kiedyś, pokierować swoim życiem w zupełnie innym kierunku i prawdopodobnie naprawić dawne błędy i pomyłki. Z drugiej strony ucieczka może polegać również na odsuwaniu dobrych wspomnień, odrzucając przy tym wszystko, co kiedyś sprawiało radość.
Karol Jarczewski, to przedsiębiorca, który zawzięcie walczy o to, aby jego zięć Witek rozwiódł się z jego córką i nie przejął rodzinnej firmy. Nienawidzi męża Magdy i dostrzega, że ją wykorzystuje, dlatego nie chce go widzieć w jej życiu. Adam, to były wokalista, inaczej Smutny. Ucieka od tego, co go spotkało w przeszłości, ale jednocześnie pragnie wrócić do grania w zespole. Małymi krokami odbudowuje swoje życie, a kiedy poznaje Ninę, wie, że wszystko się zmieni. Karol i Adam spotykają się, chociaż były muzyk nie wie, dlaczego Jarczewski jest nim tak zainteresowany. Prawda może okazać się bolesna.

Kiedy zaczęłam czytać, miałam wrażenie, że mam pewne braki w historii polskiej, a dokładnie tej związanej z wydarzeniami w grudniu 1970. W powieści wątek Stoczniowców pojawia się bardzo często i tu muszę przyznać, że został on świetnie rozwinięty. Nigdy nie interesowałam się historią do tego stopnia, aby czytać o niej, jednakże Marynarka pochłonęła mnie bez końca i nie rozstawałam się z nią dopóki, dopóty nie skończyłam czytać. Jednak protesty w 1970 to nie główny wątek fabuły. Opiera się ona na życiu i działaniach dwóch postaci: Karola i Adama. Choć z pozoru są to różni bohaterowie, których nic nie łączy, okazuje się, że ich losy są ściśle ze sobą związane, co tylko podsyca ciekawość czytelnika. Trudno mi było zrozumieć, czego oczekuje bogaty przedsiębiorca od muzyka.
W pewnym momencie dowiadujemy się, iż Adam będzie pracował w Agencji PDP. Sama nie jestem w stanie określić, na czym jego praca mogła polegać, gdyż sam wątek nie był zrozumiały. Miałam wrażenie, że chodziło o pokazanie życie w więzieniu, gdzie przebywali polityczni. Na samym początku myślałam, iż to tylko eksperyment, potem, że to kręcenie filmu i w końcu nie wiedziałam już, co mam o tym myśleć. Dla pewności, wróciłam do tamtych fragmentów, aczkolwiek pozostały tylko domysły.
Poprzez wprowadzenie postaci dziennikarki, Niny, dostajemy możliwość poznania wydarzeń od osób, które mogły brać udział, pośrednio lub bezpośrednio, w walkach 17 grudnia. Liczne retrospekcje pozwalają na zrozumienie, jak czuły się rodziny zmarłych lub poszkodowanych, a nawet osoby, które wydawały rozkazy. Miałam wrażenie, że to bardzo osobiste wspomnienia bohaterów, co tylko wzmagało chęć do czytania dalej.
Mnogość wątków nie pozwoliła mi na skupienie się na tych głównych. Czasami musiałam się zatrzymać, aby powrócić do czegoś, co było wcześniej i wypisać sobie ważne informacje, żeby lepiej zrozumieć fabułę. Jednak nie będę kwestionowała, że oprócz tych mankamentów, książka to świetna lektura, która pozwala na poznanie historii nie tylko w formie suchego tekstu w szkolnych podręcznikach. Może i informacji odnoszących się do samych walk, wydawania rozkazów, zostały mocno ograniczone. Aczkolwiek fabuła nie skupia się głównie na tamtych wydarzeniach, a na życiu bohaterów, w czasach współczesnych. Poprzez lekturę poznajemy również losy Adama i to, dlaczego żył dotychczas uciekając. Wiemy również, kim w przeszłości był Karol Jarczewski. Dzięki przystępnemu językowi, czytanie sprawiało ogromną przyjemność. Wiedziałam, że z czasem dowiemy się wszystkiego, wątki, mimo ich ilości, zostaną wyjaśnione – nie zawiodłam się.
Ostatnie rozdziały są szokujące i mimo na piętrzenia się wydarzeń, od lektury nie da się oderwać. Doszłam do wniosku, że Marynarka ma w sobie wszystko, co sprawia, iż jest powieścią niemal idealną. Podchodziłam do niej ostrożnie, ponieważ nie wiedziałam, czego mogłabym się spodziewać po Autorze. Zostałam mile zaskoczona i jestem pewna, że Wy również odbierzecie tę lekturę w taki sposób.
Długo nie zapomnę tej książki.
——————————————————————-
26 maja 2014, Paweł Jankowski
http://www.wiadomosci24.pl/artykul/marynarka_miroslaw_tomaszewski_z_pamiecia_o_wybrzezu_1970_roku_304871-1–1-d.html
Kanwą dla powieści „Marynarka” są wydarzenia grudniowe 1970 roku. Historyczne tło posłużyło autorowi na zawiązanie sensacyjnej akcji w Trójmieście i jej zaskakujący rozwój w bieżącym stuleciu. Jest epokowy wstrząs, zabójcy, miłość. Marynarka aut. Mirosława Tomaszewskiego; okładka (przód). http://m.merlin.pl/Marynarka_Miroslaw-Tomaszewski/browse/product/1,1282412.html licencja: CC3.0 / Fot. MerlinKrajowy rynek wydawniczy wciąż przeżywa swoiste odkrycie polskich historii alternatywnych i niesłabnące ożywienie w dziedzinie political fiction. Propozycja Mirosława Tomaszewskiego odnajduje się gdzieś pośrodku. „Marynarka” nie jest zawracaniem dziejów, zaś pierwiastki fantastyczne są jak najbardziej zdroworozsądkową fikcją literacką, która stanowi o życiu wewnętrznym bohaterów pierwszych lat nowego stulecia. Całość znajduje swoje zasadne odniesienie do historii Wybrzeża roku 1970. Autor nadmieniał w wielu wypowiedziach i wywiadach, że „Marynarka” nie jest bez związku ze sferą wspomnień osobistych autora. Historia wydarzeń grudniowych w niewymuszony sposób nadaje ton powieści Mirosława Tomaszewskiego. Nie ma w tym niezręcznie kleconej faktografii. Obraz dziejów nie przesłania zasadniczego wątku powieści. Fakty z przeszłości posłużyły kreacji losów i charakterów postaci. Wspomnienia będące swoistą reminiscencją każdego z bohaterów pomagają zrozumieć dzieje 35 lat późniejsze. Te rozdziały odrywają czytelnika od biegu narracji, by zaakcentować ducha czasów i oddać na powrót nieoczekiwanym splotom zdarzeń, porywom uczuć i emocji, dramatom nie do końca osobistym, jakie rozgrywają się już w nowym stuleciu. Cierpienie artysty wyrażane punkową postawą to Adam, którego ojciec zginął trafiony bratobójczą kulą podczas wypadków grudniowych. Sceniczne pseudo Smutny koresponduje z pasmem życiowych niepowodzeń. Biznesmen Karol, postać uwikłana w rodzinny dramat. Rozdarcie pomiędzy poszukiwaniem zrozumienia u swojej córki, a skrajną niechęcią wobec jej męża ma głębsze przyczyny. Witek wdarł się w jego życie. Konflikt pomiędzy nimi trwa od pierwszej karty powieści, aż po ostatnie rozdziały. Dziennikarka Nina walcząca o swoją szansę w redakcji. Korzysta z okazji napisania książki o masakrze na Wybrzeżu i przyczynia się do poruszenia w polskim życiu społeczno-politycznym. Te i inne postacie połączył autor przydając fabule umiarkowanego posmaku sensacji, polityki, miłości. Tak więc, ma miejsce relatywizująca gra pomiędzy Dobrem, a Złem. Stawką jest prawda historyczna zaklęta w dokumentach, których ujawnienie poprzedzają morderstwa, szantaż, spiski. Kolejna tajemnica wydarzeń grudnia 1970 roku wydostaje się na światło dzienne. „Marynarka” nie ginie w nurcie wielu naprędce konstruowanych opowiastek, które odwołują się do historii PRL. Autor nie musi wysilać się na poprawność i nie popada w przeciętność i koniunkturalizm. Jego opowieść znakomicie nadąża za potrzebą wypełnienia luki pośród rodzimej literatury, jaka dość długo traktowała tematykę powojennej martyrologii w kategoriach stricte historycznych, archiwaliów i innych pozycji, najczęściej dalekich beletrystyce. Tutaj widać, że nie trzeba szargać świętości, aby znaleźć przestrzeń dla wolnej myśli. Kontekstualizm „Marynarki” zasadza się w przewadze ciszy pól czystych faktów nad armadą tropów skrywanych w granicach metaforyki zabarwionej cynizmem.

Grudzień 1970 roku to wycinek dziejów Polski, któremu wciąż należy się więcej uwagi. W historii powszechnej nadal cierpimy na lokalne ogniskowanie pamięci i sprowadzanie rzeczy do kluczowych ogólników. Wydarzenia o których słyszeli wszyscy i przytakują wcześniej niż przypomną sobie więcej ponad kilka wszechobecnych faktów. Historia masakry na Wybrzeżu utrwaliła się w pamięci narodu zupełnie inaczej, aniżeli lata 80-te i stan wojenny. Wydarzenia grudniowe naznaczyły przyszłość dziejów brakiem słów o swoim przebiegu. Pokolenie młodych ludzi dekady Jaruzelskiego wyłamywało się poza granice milczącej pamięci. Coraz głośniej dawano dowód, że system jaki stworzyli ludzie mógł zawodzić, ale oni sami nigdy. W tym znać charakter głównego bohatera Adama i racji bytu dla punkowego protestu jako ponadczasowego przesłania.
—————————————————————–
27, maja, blog Kasi Barreiro
http://books-trapper.blogspot.no/2014/05/marynarka-mirosaw-tomaszewski.html

Ci, którzy nie pa­miętają przeszłości, ska­zani są na jej powtarzanie.

                                                                             George Santayana

  Wyobraź sobie, że jesteś miastem, w którego centrum położony jest cmentarz starych miłości. Niektóre nagrobki są wyblakłe lub powywaracane, trawa nieskoszona, jak u Jonathana Carrolla w „Zakochanym duchu”. W jednych miastach cmentarze wyglądają schludniej niż w drugich. Niektóre groby odwiedzane są codziennie, inne, zapomniane, przykryte warstwą mchu, z napisami dawno już zmytymi przez deszcz, bezimienne.

 Wyobraź sobie, że stare miłości, to wszystkie momenty, ludzie, doświadczenia i emocje, o jakie ocierasz się w swoim życiu. 
 
Wyobraź sobie, że cmentarz starych miłości, to Twoja przeszłość. 
 
Czy jest w nim miejsce na nowe pomniki pamięci?

historii potrafimy opowiadać na wiele sposobów. Mirosław Tomaszewski w swojej najnowszej powieści  udowadnia, że z ważnymi tematami można zmierzyć się bez zbędnego patosu, ideologizowania, obarczania winą i demaskowania potwora w masce baranka.

„Marynarka” dostarcza wielu cennych czytelniczych doznań: wzrusza, bawi i zachęca do refleksji, przy jednoczesnym wzbogacaniu naszej wiedzy o istotne fakty z historii najnowszej.
Masakra na wybrzeżu  –  Czarny Czwartek   –  Grudzień 70,
 to hasła, które odtąd kojarzyć będą mi się już zawsze z tragedią robotników strajkujących w Gdańsku, Gdyni i Szczecinie, a jednocześnie przypominać będą o kolejnej plamie na kartach naszych narodowych doświadczeń. Grudniowa plama, zabarwiła te karty na czerwono.
Powieść Mirosława Tomaszewskiego, to jednak o wiele wiecej niż lekcja historii. Co znajdziecie w „Marynarce”?
Zapraszam do obejrzenia recenzji 🙂https://www.youtube.com/watch?v=UzBXEJIN39Y
  Na uwagę zasługuje kilka zgrabnych porównań i odwołań, które możemy odnaleźć w trakcie lektury. Autor umiejętnie wplata je w odpowiednich miejscach, tworząc niewidoczną nić porozumienia z czytelnikiem.
Sam obserwował świat przez obiektyw, a potem oglądał na zdjęciach. Dokładał starań, by się na nich nie znaleźć. Także teraz, gdy cichy strzał wtopił się w huk fajerwerków, które stary fotograf zobaczył w swoim ostatnim kadrze, nikt nie próbował zarejestrować jego portretu, nawet w pamięci.
W trakcie lektury często towarzyszyło mi odczucie, że narrator z dużą dozą empatii przedstawiał emocje bohaterów, dzięki czemu każdy wulgaryzm znalazł się w powieści w odpowiednim miejscu 🙂  Bohaterowie nie przebierają w słowach. „Łaciną” często wzbogacone są wybuchy Adama, przez co Smutnego (jego pseudonim sceniczny) nerwy ponoszą bardzo wiarygodnie:

 Nic nie stało na przeszkodzie by cherlaka obezwładnić,a potem wypchnąć ze sklepu i zrzucić ze wszystkich dwóch schodków na pysk, częstując na pożegnanie kopem albo plaskaczem w łysinę.

– Wypierdalaj, łysa pało! Naaał!!!

 Pamiętajcie, nigdy nie narzucajcie swoich gustów muzycznych w knajpach prowadzonych w zupełnie odmiennym stylu. Przebój „A wszystko to, bo ciebie kocham” nie koniecznie spodoba się barmanowi w stroju diabła, trzymającemu kolekcje płyt Zeppelinów, Joy Division, Nirvany czy Guns N’Roses w plastikowym chlebaku.

Adam delikatnie wziął płytkę między dwa palce, ale zamiast włożyć ją do kieszeni odtwarzacza, wykonał nieostrożny ruch, upuścił i krzyknął, udając przerażenie. – O, fuck! (…) przykląkł nisko, żeby nie było widać, co robi, wziął z dolnej półki widelec i zrobił na powierzchni krążka rysę. Wyszła trochę za głęboka, ale szansy na poprawkę nie było. – Przepraszam. Niezdara ze mnie – powiedział, wstając.

Jak widzicie, Mirosław Tomaszewski proponuje nam o wiele więcej, niż garść historii. Wydarzenia grudniowe są ważne, poruszające, a co gorsza, prawdziwe. Jednak to nie na nich autor skupia całą swoją uwagę. Co pozostało po strajku stoczniowców? Czy ta historia jest już zamknięta, czy w dalszym ciągu żyje w sercach tych, którzy pamiętają? A może są tacy, którzy woleliby zapomnieć? Jak Smutny, były lider zespołu Amnezja.
Na pochwałę zasługuje projekt okładki i tytuł książki. Jeden i drugi element idealnie nawiązują do treści powieści.
Na koniec zerknijcie jeszcze, jakim menu raczy swoich bohaterów autor w „Marynarce”:
 „Marynarka” Menu:
Duszony sandacz z kurkami w sosie z raków
Roladki wołowe w sosie sojowym
Marynowany łosoś
Kurczak po baskijsku
Łosoś w sosie szwedzkim
Jajecznica niesmażona
Owoce morza
Kotlet smażony z ziemniakami, bigosem i zasmażaną kapustą
Jack Daniels
Johny Walker Black Lebel
Whisky Macallan Lalique
Wytrawne wino reńskie
Wódka (koniecznie zmrożona)
Piwo
Kubańskie cygara
Które danie zamawiacie? Podejmę się wszystkiego, z wyjątkiem raków 🙂
—————————————-
27 maja 2014, Dominika Fijał
http://dofi.com.pl/marynarka-miroslaw-tomaszewski/
Niektórzy nie zaprzątają sobie głowy historią. A przecież można ciekawie opowiedzieć o przeszłości ludzi, czy o historii przedmiotów. Jak choćby o takiej pozornie zwykłej marynarce. Jednak książka o której będzie mowa, nie jest ani pozycją historyczną, ani też podręcznikiem na temat dziejów owej części męskiej garderoby. Mirosław Tomaszewski napisał obyczajowo-sensacyjną powieść, w której akcja dzieje się w czasach współczesnych. Jednak ważną rolę odgrywa w niej Grudzień 1970.Akcja powieści rozgrywa się przede wszystkim w Gdyni w 2005 roku. Autor przenosi nas również do 1970 roku – jest to oś fabuły, a my mamy okazję poznać wydarzenia pamiętnego Grudnia i zobaczyć, jak historia wpływa na teraźniejszość. Wszystkie wydarzenia przedstawione w „Marynarce” są pokazane tak, że musimy sami poukładać kolejne wątki, dzięki temu w książce cały czas narasta napięcie.Warstwa współczesna również trzyma czytelnika do końca w niepewności. Niemal do ostatnich stron powieści nie mamy pojęcia, jak postąpią bohaterowie, ponieważ nie są schematyczni, ani przewidywalni. Najważniejszym z nich jest Adam, syn ofiary Grudnia, były wokalista oraz buntownik. Bohater nosi pseudonim artystyczny – Smutny. Odpowiada on temu, jak przebiega życie tej postaci. Adam kiedyś punkowiec, dzisiaj jest zwykłym nieudacznikiem. Nie potrafi utrzymać dłużej związku, nie umie odnaleźć się w żadnej pracy.W noc sylwestrową 2004 roku ginie pewien chory na raka fotograf. Dwaj mordercy zabierają z jego mieszkania teczkę. Po kilku miesiącach do redakcji „Głosu Bałtyckiego” przychodzi mężczyzna, który chciałby, żeby powstała książka na temat Grudnia 1970 roku. Rewelacje jakie przynosi, mają zmienić spojrzenie na ten okres. Zlecenie otrzymuje Nina, bardzo zdolna dziennikarka. Kobieta ta zwiąże się z Adamem. Jak się okaże, będzie to trudny związek dojrzałych bohaterów. Różnią ich przede wszystkim poglądy natury etycznej, ale nie tylko. Główny bohater pozna bogatego Karola Jarczewskiego i otrzyma przez chwilę ułudę bogactwa. Jednak, czy jest to moralnie poprawne?Adam dowiaduje się pewnych faktów na temat okoliczności śmierci swojego ojca. Od tego momentu w czytelniku zaczynają rodzić się pytania. Jak my zachowalibyśmy się w podobnej sytuacji? Chichot historii polega również na tym, że kiedy były punkowiec zaczyna odkrywać swoją przeszłość, umiera Jan Paweł II. Czy Adam będzie potrafił postąpić zgodnie z jego naukami i wybaczyć tym, którzy wyrządzili mu tak wielką krzywdę? I czy musi to zrobić? Darowanie win nie jest tu tak istotne.Mirosław Tomaszewski zadbał o to, by postacie które kreuje, nie były jednoznaczne, ani papierowe. Zarówno ofiar Grudnia, jak i tych stojących po drugiej stronie nie można łatwo zaszufladkować, przez co stają się bardziej wiarygodni. Czy ten, który pociągnął za spust, był zły do szpiku kości? Kiedy na jaw wyjdzie fakt, kto strzelał do stoczniowców, sprawiedliwości domagają się młodzi ludzie. Osoby, które nawet nie były wtedy na świecie – protestują, pikietują i obrzucają dom mężczyzny jajkami i kamieniami. Autor w ten sposób wskazuje, jak łatwo przekroczyć tę cienką nić, by zacząć podążać w kierunku zła.Książka Mirosława Tomaszewskiego została tak napisana, że wydaje się być niemal gotowym materiałem na film fabularny. Takim, w którym akcja jest bardzo wartka i cały czas trzyma w napięciu. Zresztą autor napisał aż 170 scenariuszy do trzech seriali telewizyjnych.  Podoba mi się też to, że bohaterom wciąż towarzyszy muzyka – jeśli ktoś nie zna utworów, o których mowa w tekście, warto ich poszukać w internecie. Mirosław Tomaszewski w interesujący sposób opowiedział wiarygodną historię, wystrzegając się nadawania bohaterom łatek. Zamiast tego mamy marynarką z dziurą na plecach – rzecz, która spaja przeszłość i teraźniejszość – oraz prowokuje do zastanowienia się nad tym, komu zawdzięczamy naszą wolność?—————————————————–30 maja 2014http://niemaopcji.com/2014/05/29/marynarka-grudzien-70-i-punk-rock/

„Marynarka” – Grudzień ’70 i punk rock.

Powiedzieć, że lubi się czasy PRL-u, to niewybredne faux pas, szczególnie, jeśli się tego PRL-u nie doświadczyło na własnej skórze. Dla mnie historycznie to jedna z ciekawszych epok, której szczegóły i tajemnice jeszcze długo nie ujrzą pełni światła dziennego. A może to tylko fakt, że współczesność jest dzisiejsza, rzeczywista i w trakcie powszechnej edukacji uczeń nawet nie ma szansy poznać wydarzeń grudniowych, sierpniowych, a z nazwisk mówi mu coś jedynie Gomułka, Gierek i Jaruzelski. Ten trzeci ostatnio dlatego, że był zszedł.
Ukochałam sobie historię po 56 roku i niejako prezentem była dla mnie możliwość przeczytania książki, której jedną z osi fabuły są wydarzenia Grudnia ’70 na Wybrzeżu.

Osi, bowiem Marynarka Mirosława Tomaszewskiego lawiruje pomiędzy wspomnieniami na temat wydarzeń grudniowych oraz fabuły mającej miejsce we współczesności. Przede wszystkim autor nie przedstawia rozbudowanego tła historycznego, ale ludzkie losy, splatające się z wydarzeniami z 17 grudnia 1970 roku w Gdyni („Czarny Czwartek”). Historię poznajemy wtedy, kiedy nieodłącznie wiąże się ona ze losami bohaterów. Jak podkreśla sam autor, nie jest to powieść historyczna. Mnie osobiście bardziej odpowiadało przedstawienie emocjonalnego tła, niż sucha, historyczna narracja.
Thriller zaczyna się w Sylwestra 2004/5 roku na Saskiej Kępie, zabójstwem fotografa i kradzieżą teczki o enigmatycznym oznaczeniu ZO-17121970. Możemy spodziewać się, że zawartość teczki będzie miała ogromny wpływ na dalszą fabułę. Autor kończy jednak wątek i przenosi czytelnika kilka miesięcy i kilkaset kilometrów dalej – do Spotu, 1 kwietnia 2005 roku. Wówczas poznajemy głównych bohaterów.

W tym miejscu nie można oprzeć się wrażeniu, że to męska powieść. Oszczędna narracja, czysta fabuła bez rozbudowanych opisów, każdy szczegół ma jakieś znaczenie i wnosi coś do akcji. Jeśli nie w danym momencie, to w późniejszych rozdziałach. I bohaterowie – silni, będący u władzy mężczyźni oraz ich kochanki, uległe czy raczej zdominowane przez mężczyzn kobiety. Na dobrą sprawę to dobra książka obrazująca jakich mężczyzn w życiu unikać. Jedyni bohaterowie, którzy przełamują ten schemat, to ambitna dziennikarka „Głosu Bałtyckiego”, trzydziestokilkuletnia Nina oraz wycofany społecznie, były członek punkrockowego zespołu Amnezja, w sercu wciąż punk – Adam „Smutny”. Losy dwójki łączą się podczas koncertu i splatają za sprawą wydarzeń z 1970 roku.
Nina dostaje od swojego przełożonego niechciane zlecenie – zebranie materiałów i napisanie książki „Grudzień ’70. Ostatnia odsłona”. Jan Badowski, naczelny „Głosu Bałtyckiego”, jest uosobieniem seksistowskiego szefa. Ogólnie wiele wątków było dla zbyt seksistowskich czy wulgarnych. Autor na szczęście pomija jednak dokładnie opisy. Młodego czytelnika może trochę uwierać język, metafory i opisy, mające wprowadzić do fabuły (przez moment chciałam skrytykować styl, ale właśnie w owym momencie dostałam maila, że moje zdania są średnio o pięć razy za dużo złożone, sama nie wiem czemu, przecież nie są i nie nadużywam przecinków, kosztem kropek i wcale nie jest tak, że nie kończę zdania, wprowadzając nowy wątek). Gubi się jednak kilkakrotnie narracja rozdziałów, która przechodzi od jednego bohatera do drugiego, w ramach zaledwie akapitu.

„Smutny”, syn jednego ze stoczniowców zabitych 17 grudnia, próbuje zapomnieć przeszłość, ale można odnieść wrażenie, że w środku nadal się z nią rozprawia i nie chce zapomnieć. Tuła się przez życie, pracując w pubach, sklepie muzycznym, nie potrafiąc nigdzie zagrzać miejsca na dłużej. To własnie jego portret psychologiczny zaprezentowany jest w powieści najlepiej. Adam staje się skarbnicą depresyjnych przemyśleń, złotych punkowych myśli. Wyjaśnione zostają motywy jego zachowania i uczucia, czające się pod grubą warstwą obojętności. W wielu przypadkach brakowało mi w bohaterach głębi, nie tyle psychologii, co pokazania ich z innej perspektywy, tłumaczącej czasem nielogiczne zachowania i wybory. Sposobnością do głębokich przemyśleń są również spotkania Niny z rozmówcami („istnieć można równie dobrze po nic” – takie mam zboczenie, że muszę otrzeć się o przemyślenia).
Pewnego dnia los uśmiecha się do Adama i trafia na milionera, Karola Jarczewskiego, sześćdziesięcioletniego właściciela firmy Karo Sp. z o.o., właściciela sieci lokali gastronomicznych i hoteli, który proponuje mu pracę w swojej firmie. Czytelnik poznaje niepokojący pomysł stworzenia PDP, rekonstrukcji aresztu dla więźniów politycznych i uczestników zamieszek na Wybrzeżu, przeznaczonego do zwiedzania. Niepokojąca, a zarazem zachęcająca jest scena wprowadzenia do niego licealistów.
Nie zabrakło również czarnego charakteru, skrywającego tajemnicę – jest nim Witek Skalski, fundator książki „Grudzień ’70″, prywatnie zięć Karola, który nie darzy teścia sympatią. Z wzajemnością.

Moja lektura zbiegła się w czasie z dwoma historycznymi wydarzeniami – kanonizacją papieża, który w tle powieści odchodzi (doskonale ukazana dezorientacja społeczeństwa i oczekiwanie przemiany) oraz śmiercią generała Jaruzelskiego, która wywołała podobne poruszenie i ożywienie tematu zbrodni aparatu Polski Ludowej.
Mniej więcej do połowy powieści akcja kroczyła, jak dla mnie, zbyt leniwie (szczególnie, jeśli w życiu goni mnie wszystko z terminem „wiem, że wiesz o tym od dziś, ale najlepiej byłoby to zrobić na wczoraj”). Autor co prawda świetnie buduje napięcie, zawiesza w próżni każdy z krótkich, opatrzonych datą i miejscem akcji, rozdziałów, ale wszystko toczyło się zbyt obyczajowo: romans bohaterów, zbieranie materiałów do książki, sprawy biznesowe. Czekałam na tę bombę, która rozsadzi fabułę i odpowie na wszystkie pytania, które powstały w trakcie lektury. Nie zawiodłam się, bo kilkaset ostatnich przewinięć czytnika to naszpikowana napięciem akcja, od której nie sposób  się oderwać. Swego rodzaju zaskoczenia, fałszywe tropy i rozwiązania, których można się w jakiś sposób domyślać w trakcie lektury.

Uwielbiam powieści wrastające w miejską tkankę. Chociaż Trójmiasto nie jest moim miejscem na ziemi, autor, gdynianin, świetnie ukazał topografię, co może być wielką gratką dla mieszkańców (sama uwielbiam chodzić śladami bohaterów). Kolejną niespodzianką jest zawarcie „playlisty” utworów towarzyszących głównemu bohaterowi oraz emocjonalny stosunek do nich. Warto podczas lektury włączyć muzykę i wczuć się w nastrój.

Powieść czyta się dobrze, napisana jest przystępnym językiem. Nie ma zawiłości, lawirowania między wieloma niezwiązanymi ze sobą wątkami czy ogromu bohaterów. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że główne przesłanie, to życie, jeśli ma być przegrane, to będzie przegrane, ale nie do końca. A przeszłość zawsze ma najwięcej do powiedzenia.
A książkę rzecz jasna polecam w szczególności zainteresowanym tłem wydarzeń Grudnia ’70 oraz wielbicielom punkowej mentalności.

—————————————————————–

30 maja 2014,  The K-files

http://thekfiles.pl/blog/2014/05/30/miroslaw-tomaszewski-marynarka/

To będzie tak-jakby recenzja. Przynajmniej dwa akapity będą w niej zupełnie zbędne. Ale ja ogólnie lubię lać wodę.

Moja rodzina z Gdyni nie pochodzi, ale jest z nią blisko związana. Rodzice długo tam mieszkali, tata nadal tam pracuje. W Gdyni urodziła się moja siostra. Mieszka w niej dwóch moich wujków z rodzinami i jeden dziadek. Zawarłam w tym mieście wiele bliskich i do tej pory trwających znajomości. Kiedy byłam na pierwszym czy drugim roku studiów i zimą łapałam doła, wsiadałam do „kolejki” (pociągu Szybkiej Kolei Miejskiej) na stacji SKM Gdańsk Wrzeszcz (bo do niej miałam najbliżej ze stancji) i zamiast do pięknego, zabytkowego centrum Gdańska jechałam do szklano-betonowej, kilkudziesięcioletniej Gdyni, na bulwar nadmorski. Wracałam opita przesłodką kawą, zasłodzona dobrym ciastem i ze znacznie poprawionym humorem.

Może to sugerować, że nie będę do końca obiektywna wobec książki. No cóż, trochę racji w tym będzie. Bo nie dość, że jestem emocjonalnie związania z miastem, gdzie dzieje się większość wydarzeń w książce (książek polskich autorów czytam bardzo mało, ale jeśli już, to ulice są zazwyczaj warszawskie, więc czytanie znajomych nazw i kojarzenie, jak tamte okolice wyglądają, to dla mnie nowe doświadczenie), to jeszcze autor jest kolegą mojego taty ze szkolnych lat, do tej pory utrzymują kontakt, a w mieszkaniu jego syna w Krakowie trzy lata temu przez kilka dni miałam bazę ;).

…Witek, cyniczny zięć Karola Jarczewskiego, bogatego biznesmena z Gdyni, wyraźnie chce przejąć jego firmę. Pewnego dnia zleca redaktorowi naczelnemu trójmiejskiej gazety napisanie książki o wydarzeniach z 17 grudnia 1970 roku. Naczelny zleca to swojej dziennikarce, która spotyka Adama – przebrzmiałego punka, który ma osobiste wspomnienia z tamtego dnia…

Do książki podeszłam z pobudek nieco osobistych, ale przy czytaniu nie miało to znaczenia. Zostałam potraktowana sprawnie prowadzoną opowieścią, z raczej jednoznacznymi postaciami. Do paru z nich można czuć antypatię, uparcie buntownicze zachowania innej czasami są nie do końca zrozumiałe, kolejną niby się lubi, ale później już nie wiadomo, co o niej myśleć… W jakiejś recenzji ktoś zauważył, że na budowę postaci mogło mieć wpływ doświadczenie autora w pisaniu scenariuszy serialowych. Może i tak, nie przeszkadzało mi to.

Jednym z głównych pytań, które trzymało mnie przy lekturze, były motywy bohaterów. Dlaczego Witek chce wydać książkę o Grudniu 1970? Dlaczego jego teść zakłada Agencję PDP i zatrudnia w niej Adama, chociaż ten nie ma żadnych zdolności biznesowych? Na każde z tych pytań otrzymałam prostą, satysfakcjonującą odpowiedź.

Całość zaczyna się jak kryminał, kończy też jak kryminał, pomiędzy mamy ludzi, na których życie nadal mają wpływ wydarzenia z 17 grudnia 1970 (główna akcja dzieje się w 2005). Czyta się sprawnie i przyjemnie (o niczym nie świadczy to, że czytanie zajęło mi dwa tygodnie, to dla mnie standard 😉 ), dla mnie osobiście tym przyjemniej, że kojarzyłam, jak wyglądają przedstawione miejsca. Jest to lekka lektura, niewymagająca zbyt dużego skupienia, intrygująca, z fabułą toczącą się do przodu w nienużącym tempie, napisana prostym, „ludzkim” językiem (jak mnie „ości” Karpowicza momentami męczyły! No tak, ale to „ości” są nominowane do Nike… 😉 ).

Zatem za tę wycieczkę na znajome, gdyńskie ulice bardzo Panu, Panie Mirku, dziękuję. Dałam się zaprosić i nie żałuję.

————————————————————-

31 maja

http://mojedamskiemysli.blogspot.com/2014/05/marynarka-mirosaw-tomaszewski.html#more

Marynarka – Mirosław Tomaszewski

Marynarka jest dla mnie podwójną nowością czytelniczą. Po pierwsze, to pierwsza książka, którą przeczytałam w formie e-booka. Chyba jestem mało nowoczesna, bo wolę tradycyjne książki, ale muszę przyznać, że odkryłam też kilka istotnych zalet m.in. brak konieczności używania lampki wieczorem, wygoda trzymania urządzenia, wygoda zabierania ze sobą. Po drugie, w książce istotną rolę odgrywa wątek historyczny – grudzień 1970 r. Chyba tego bałam się najbardziej, bo historia nigdy mi nie leżała, a zainteresowanie nią było raczej zerowe.

Wydawnictwo W.A.B., stron papierowych 256


W sylwestrową noc 2004 roku do domu starszego fotografa włamują sie nieznani mężczyźni. Poszukują koperty oznaczonej symbolem ZO-171217. Gdy dostają to czego szukają zabijają fotografa. Następnie wydarzenia przenoszą kilka miesięcy później, gdzie poznajemy powoli głównych bohaterów. Karol Jarczewski to właściciel dobrze prosperującej firmy Karo Sp. z o.o.. Bardzo kocha swoją córkę Magdę i równie mocno nienawidzi swojego zięcia Witka. Kolejnym bohaterem jest Adam, były lider zespołu Amnezja, który pracuje to tu, to tam, nie zagrzewając miejsca nigdzie na dłużej. Na koncercie zespołu Pinezka poznaje on Ninę, dziennikarkę, która przeprowadza z nim wywiad. Co połączy tych bohaterów ?

Książka podzielona jest na wiele rozdziałów. Każdy z nich opatrzony jest datą i miejscem akcji. Rozdziały są krótkie i przenoszą od jednego bohatera do drugiego łącząc historię w całość.

Powieść czyta się szybko. Jest napisana jasnym językiem. Nie ma tu zbędnych opisów, wywodów filozoficznych, analizy psychologicznej bohaterów czy w końcu suchej historii Polski.

Historia grudnia 1970 roku jest jednym z wątków tej lektury. Jest dosyć istotnym wątkiem i to ten wątek stanowi podstawę tej książki. Ale co ciekawe, autor fakty z grudnia 1970 przedstawił w takiej formie, że wręcz domagałam się jak najwięcej dowiedzieć o tych wydarzeniach, z niecierpliwością czekałam na relacje świadków i nowe fakty. Ale co jest jeszcze ciekawsze, zajrzałam nawet do internetu, żeby przeczytać coś więcej na ten temat. Zaskoczyło mnie to ogromnie.

lubimyczytac.pl

Jeśli chodzi o akcje powieści to ciężko mi ją zakwalifikować do jednego gatunku. Nie jest to trzymający w napięciu thriller, a akcja nie biegnie z prędkością światła, choć wydaje mi się, że najbliżej tu do sensacji. Autor zastawiał na czytelnika haczyki, przez które chciałam czytać rozdział po rozdziale. Nie ma tu nudy. Jest wątek romansu, relacji rodzinnych, elementów przeszłej historii, a nawet kryminału. A wszystko ujęte w niebanalny sposób.

Bohaterowie tej powieści nie są idealni, ale każdy z nich jest interesujący. Każdy ma wady i zalety. Wszystkich bohaterów łączą wydarzenia grudnia 1970. Witek chce by redakcja „Głosu Bałtyckiego” wydała książkę. Nie chce być jej autorem, ale dostarczy materiałów. Z daleka czuć, że jego intencje „śmierdzą”. Nina ma być współautorką książki. Na początku nie chce w tym uczestniczyć, ale w pewnym momencie widzi w tej książce swoją wielką szansę. Karol jest bardziej tajemniczy. Wydaje się osobą dążącą po trupach do celu, ale także człowiekiem mającym dobre intencje. Bez problemu zgadza się zostać sponsorem książki. Adam nie chce wracać pamięcią do tamtych wydarzeń. Nie chce rozmawiać o ojcu. To bohater, którego zachowanie czasem mi było trudno zrozumieć.

Jest jeszcze tytułowa marynarka. Przyznam, że gdy Adam odkrywa jej znaczenie, historia nabiera dla mnie większego znaczenia i powoduje, że przechodzi mnie dreszcz. Nie mogę się już od tej książki oderwać. Ta historia staje się przerażająco rzeczywista.

Nie bardzo zrozumiałam wątek PDP, który myślałam, że się rozwinie i da mi odpowiedź na pytanie: „Co Karol chciał przez to osiągnąć ?”. Być może był to tylko pretekst, żeby zatrudnić Adama i nie miał innego, jakiegoś większego znaczenia.

Książka pokazuje, że nie ma ludzi tylko dobrych i złych, i że coś co może wydawać się oczywiste jednak wcale takie nie jest. Zakończenie tej historii uważam za świetne.

Marynarka to wciągająca od pierwszej strony powieść. Myślę, że każdy w niej odnajdzie coś dla siebie, a osoby, które boją się książek z historią w tle mogą śmiało po nią sięgnąć. Ta książka pozostanie w mojej pamięci na pewno na dłużej.

– See more at: http://mojedamskiemysli.blogspot.com/2014/05/marynarka-mirosaw-tomaszewski.html#more

————————————————————-
31 maj 2014
http://tanayahczyta.wordpress.com/2014/05/31/marynarka-m-tomaszewski/

„Marynarka” M. Tomaszewski

Jest rok 2005, Gdańsk. Kilka postaci pojawia się nagle na scenie: Adam, podstarzały (a może przestarzały?) punkowiec, niegdyś lider zespołu Amnezja, Karol, który jest szefem dobrze prosperującej firmy Karo, Wojtek, jego zięć, Jan, redaktor lokalnej gazety i Nina, pracująca w redakcji Jana dziennikarka. Na początku te osoby są dla mnie białą kartą, niewiele o nich wiem i nie rozumiem ich decyzji.

Zresztą był to dla mnie pewien problem, ponieważ autor „Marynarki” długo nie zdradzał motywacji bohaterów, przez co nie umiałam wczuć się w ich życiorysy. Ich działania były tajemnicze i zdawały się przypadkowe. Losy powoli się splatały – Adam poznał Ninę na statku-restauracji i po pewnym czasie zostali parą. Witek, nie wiedzieć czemu, zgłosił się z propozycją do Jana, redaktora „Głosu Bałtyckiego”, by napisał książkę o wydarzeniach Grudnia 1970. Pomóc w realizacji tego projektu ma Nina. Gdy Adam zostawia pracę w sklepie ze sprzętem muzycznym zatrudnia go Karol, który ma pomysł na nową atrakcję dla młodzieży – obóz-więzienie, który pozwoli im wrócić do przeszłości, do gorącego okresu strajków stoczniowców i bójek z ZOMO.

Ta książka jest mocno zanurzona w historii i choć dzieje się współcześnie, korzenie sięgają właśnie do wydarzeń Grudnia 1970. Nagle okazuje się, że co najmniej dwóch głównych bohaterów, chcąc nie chcąc, wciąż żyje przeszłością. Ktoś strzelał do stoczniowców, ktoś inny stracił wtedy ojca… Jedyne co po nim zostaje to podziurawiona od kul marynarka. Marynarka, która jest w powieści symbolem niedającej się zapomnieć historii. Postaci Tomaszewskiego są w nią uwikłane i nie potrafią się od niej odciąć.

Bardzo zasmuciła mnie ta książka, ukazuje bowiem dobrze beznadzieję Polski, ciągłe patrzenie wstecz, niemożność lepszego jutra. Prawie żaden wątek nie kończy się tu dobrze, bohaterowie są samotni, zaplątani w układy, z których nie ma ucieczki, może poza jedną – w dół, skacząc z barierki balkonu. Choć każdy z nich stara sobie jakoś ułożyć życie, przeszłość dopada ich po kolei i wszyscy wychodzą z tego martwi lub pokaleczeni.

Postaci wykreowane przez Tomaszewskiego nie dają się lubić. Erotoman Jan, który patrzy łakomym okiem na swoje stażystki, Karol, który błędy przeszłości usiłuje odkupić charytatywnymi darami, Nina, ambitna dziennikarka, która sama nie wie czy bardziej pragnie niezależności czy związku z Adamem, no i on, Adam – kiedyś punk, dziś konformista, który po czterdziestce odkrywa, że życie nie jest takie jak w punkowych pieśniach, nie ma jednak pomysłu jakie w takim razie powinno być. Momentami miałam wrażenie, że wszyscy oni są mało naturalni, ich sylwetki sprawiały wrażenie wyciętych z papieru – zbyt mało w nich było życia. Dopiero na samym końcu, gdy wątki zaczęły się łączyć ze sobą, zrozumiałam co kierowało Karolem czy Wojtkiem (są to zresztą chyba najbardziej skomplikowane postaci wśród figurek z papieru). Tomaszewski przeniósł mnie do roku 1970 i pokazał, że tamte czasy są wciąż żywe poprzez dalsze losy ludzi, którzy brali udział w wydarzeniach pod stocznią. W niejednej piwnicy może jeszcze leżeć podziurawiona marynarka…

———————————–

1 czerwca 2014

http://moznaprzeczytac.pl/marynarka-miroslaw-tomaszewski/

Dodane przez 1 czerwca 2014 | brak komentarz

Marynarka
Mirosław Tomaszewski

Wydawałoby się, że w odniesieniu do historii można wysunąć dwa, z pozoru niekontrowersyjne twierdzenia. Po pierwsze, dotyczy ona zdarzeń, które minęły i które bezpośrednio nie mają wpływu na hic et nunc. Po drugie, w takim wypadku przeszłość jawi się jako obiektywna, niezmienna i ustalona raz na zawsze. O tym, jak naiwne są te przekonania przekonujemy się po lekturze książki Mirosława Tomaszewskiego, Marynarka. Po ostatniej stronie wiemy na pewno, że historia jest rzeczą niekończącej się oceny, zaś przez sam fakt ciągłego stawania się, potrafi ona wpłynąć na nasze życie w najmniej spodziewanym momencie.

Głównym bohaterem powieści jest Adam – cyniczny samotnik, który niczego od życia nie oczekuje i niczego nie dostaje. W młodości wokalista punk rockowego zespołu Amnezja, zwany przez swoje usposobienie Smutnym, teraz, niecałe ćwierć wieku później, porzuciwszy buntownicze ideały prowadzi egzystencję pozbawioną celu. Tak jest przynajmniej do chwili, kiedy spotyka na swej drodze Karola, biznesmena i filantropa, którego najnowszym pomysłem jest otwarcie biznesu, związanego z wydarzeniami Grudnia ‘70. Historia okazuje się wyjątkowo żywa – nie tylko dlatego, że Adam jest z nią związany osobiście, lecz również z tego względu, iż trzydzieści pięć lat po wybuchu krwawo stłumionych zamieszek, znowu zaczynają ginąć ludzie.

Tomaszewski dotyka tematu, który – choć pozornie obecny w świadomości Polaków – okazuje się dla wielu jedynie kolejnym wydarzeniem z lekcji historii, ujętym pod ogólny nagłówek „strajków robotniczych przeciwko władzy ludowej”. Dla tych, którzy mają mniej niż trzydzieści pięć lat wystąpienia stoczniowców kojarzyć się mogą co najwyżej z patriotyczną laurką, kwiatami pod pomnikiem poległych i banałami o poświęceniu dla Ojczyzny. Autor Marynarki całkowicie unika takiego patetycznego tonu. Protesty, owszem, były, ale nie dlatego, że robotnicy walczyli o demokrację i kapitalizm, lecz dlatego, że na święta drastycznie wzrosły ceny podstawowych produktów spożywczych. Ci, którzy zginęli to nie męczennicy „za wolność naszą i waszą”, ale przypadkowe ofiary, które często nieświadomie znalazły się w samym centrum tragicznych wydarzeń. Dla Tomaszewskiego Grudzień ’70 to historia: wprawdzie żywa, ale odbrązowiona, niemająca nic wspólnego z apelem poległych czy szkolną akademią, gdzie jedyną słuszną podstawą jest stanie na baczność z ręką na piersi.

Autor Marynarki nie osądza, lecz jedynie pokazuje postawy. Swoista, historyczna uczciwość każe mu przywołać również tych, którzy w pamiętny Czarny Czwartek, 17 grudnia, stali po drugiej stronie barykady. Młodzi poborowi, którzy zaledwie kilka tygodni wcześniej recytowali „Ja, obywatel Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, stając w szeregach Wojska Polskiego przysięgam…” musieli bez wątpienia czuć tragizm tych słów, wciąż mając w pamięci dalszą część roty: „…bronić niezłomnie praw ludu pracującego, zawarowanych w Konstytucji, stać nieugięcie na straży władzy ludowej…”, wieńczonej słowami „…mężnie walczyć w obronie Ojczyzny, o świętą sprawę niepodległości, wolności i szczęścia ludu”. Tragiczny los sprawił, że naprzeciw siebie stanęli rówieśnicy; nieszczęście jednych polegało na tym, że w nieodpowiednim czasie otrzymali kartę powołania i w zimne, grudniowe dni stali z bronią w ręku, czekając na rozkaz, a drugich, że po tym, gdy rozkaz już padł, znaleźli się pod gradem kul. Nic nie było wówczas czarno-białe, mówi Tomaszewski, i udowadnia to tak przekonywająco, że Czytelnik mu wierzy.

Czarno-białe i skrajnie symplifikujące jest natomiast podejście tych, którzy w pewnym momencie zaczynają ferować w Marynarce wyroki. W jednej ze scen młodzież, która Grudzień ’70 może wiązać jedynie z monochromatycznym zdjęciem niesionego na drzwiach ciała Zbyszka Godlewskiego, reaguje tak, jak gdyby były wojskowy zabił kogoś, kogo bezpośrednio znają. Tomaszewski świetnie oddaje fanatyzm, który towarzyszy wielu sporom historycznym, dzieląc Polaków na „zdrajców” i „prawdziwych patriotów”. Sam autor maluje natomiast historię z subtelnością, nie upraszczając i nie kategoryzując. To sprawia, że historia jest historią: zapisem wydarzeń, których bohaterowie to ludzie tacy jak my.

Poszukuję w Marynarce wyższego uzasadnienia, lecz zupełnie niepotrzebnie, bo książka broni się sama. Tematyka zmusiła mnie, bym wskazał, jak umiarkowany jest w swych ocenach Tomaszewski, lecz siła jego powieści tkwi zupełnie gdzie indziej. Otóż Marynarka to po prostu rewelacyjna powieść z wyraźnie zarysowanym wątkiem sensacyjnym. Świetny pomysł to jedno, ale na szczególną uwagę zasługuje jego bezbłędne wykonanie. Autor umiejętnie buduje intrygę, wciąga w nią coraz bardziej, co i rusz zaskakuje; w rezultacie po prawie 450 stronach Czytelnik ma ochotę na więcej. Duża w tym zasługa perfekcyjnie skrojonych postaci, z których każda jest oryginalna, a przez to łatwa do zapamiętania. Nawet postaci drugoplanowe są ludźmi z krwi i kości, budząc autentyczną sympatię (lub wrogość). Zarówno Gdynia, jak i jej mieszkańcy oddani są z charakterem i w taki sposób, że nie można wątpić, iż – jeżeli przedstawione zdarzenia nie rozegrały się naprawdę – to na pewno mogłyby się wydarzyć. Dodajmy do tego perfekcyjny styl i otrzymamy książkę, od której trudno się oderwać.

Marynarka to, w rzeczy samej, dwie powieści. Jedna z nich ma w sobie coś z klasycznej literatury sensacyjnej, zarysowanej na historycznym tle. Jednakże tło to jest tak wyraźne i tak dobrze skonstruowane, że stanowi ono powieść per se – inspirującą, a nade wszystko: prawdziwą. Obie książki, ujęte pod jednym tytułem, są warte polecenia. To doskonała literatura rozrywkowa, która zarazem chce powiedzieć coś więcej. Sukces na obu tych polach daje rezultat w postaci wyśmienitej prozy.

————————————-

3 czerwca

http://kingaczyta.blogspot.com/2014/06/mirosaw-tomaszewski-marynarka.html

Ostatni dzień 2004 roku skończył się tragicznie dla starego fotografa. Do jego domu włamuje się dwóch bandytów, którzy żądają tajemniczej koperty o numerze ZO-171270, a gdy ją dostają, zabijają mężczyznę.

Kwiecień 2005 roku. Adam to czterdziestoletni mężczyzna, były wokalista zespołu Amnezja, znany pod pseudonimem „Smutny”. Robi on wszystko, by zapomnieć o tragicznym wydarzeniu w grudniu 1970 roku. Nina Lewandowska to ambitna kobieta, która pracuje jako dziennikarka dla „Dziennika Bałtyckiego” i szuka tematu, dzięki któremu odniesie sukces. Natomiast Karol Jarczewski jest właścicielem dobrze prosperującej firmy Karo Sp. Z.o.o, walczy ze swoim znienawidzonym zięciem Witkiem i próbuje doprowadzić do rozwodu jego córki. Trzej różni bohaterowie, ale jest coś, co ich połączy.

Powieść jest zawiła. Od samego początku autor serwuje nam mnóstwo bohaterów i wątków. Powiedziałabym nawet, że panuje tutaj lekki chaos. Jednak wątki stopniowo się ze sobą łączą, bohaterowie również, wszystko ma swój cel. Wystarczy tylko uważnie czytać, żeby już na samym początku nie zgubić się w labiryncie scen.

W książce występuje mnóstwo bohaterów. Z niektórymi mamy styczność tylko przez parę stron, ale mimo to są oni porządnie wykreowani i różnorodni. Każdy ma swoje wady i zalety, możemy poznać ich życie obecne i wydarzenia z przeszłości. Bohaterowie są zdecydowanie mocną stroną książki. Ci główni zasługują na szczególną uwagę. Moją największą sympatię zdobył Adam. Szczególnie spodobały mi się początkowe rozdziały z tym bohaterem. Adam to taki wrażliwy na muzykę samotnik, który stara się zapomnieć o wydarzeniach z grudnia ’70. „Smutny” żyje spontanicznie, nie troszczy się o swoją przyszłość.

Bałam się, że przytłoczy mnie historia i w pewnym momencie się pogubię. Jednak nic z tych rzeczy. Wydarzenia z grudnia 1970 roku są tłem dla powieści, ale odgrywają ogromną rolę dla bohaterów.”Marynarka” to bardzo dobra książka, którą przyjemnie mi się czytało, a przy okazji lepiej poznałam wydarzenie z grudnia ’70. Autor nie ocenia, nie moralizuje tylko opowiada, a ocenę postaci pozostawia czytelnikom. Powieść jest ciekawa i wciągająca, a zakończenie zaskakujące. Akcja powoli gna do przodu, ale nie ma tutaj miejsca na nudę.

Wspomnę jeszcze o ogromnej ilości utworów, które pojawiają się w książce. Pomysł świetny, a kawałki bardzo dobre. Warto sobie włączyć podczas czytania jeżeli ma się taką możliwość.

————————————-

9 czerwca

http://goodstory.pl/polecane-ksiazki/powiesc-z-historia-w-tle-czyli-o-marynarce-miroslawa-tomaszewskiego-recenzja/

Powieść z historią w tle, czyli o ‚Marynarce’ Mirosława Tomaszewskiego – recenzja

Opublikowano 9 czerwca 2014 w: Polecane książki | 0 komentarzy

Jeśli interesujecie się wybranym okresem historycznym i zastanawiacie się, w jaki sposób zdobytą wiedzę wykorzystać w swojej powieści, zobaczcie, jak zrobił to Mirosław Tomaszewski w niedawno wydanej powieści „Marynarka”, dotyczącej wydarzeń z grudnia 1970 roku.

Zaczyna się jak u Alfreda Hitchcocka – potężnym trzęsieniem ziemi. W Sylwestra do mieszkania umierającego na raka starszego mężczyzny włamuje się dwóch zbirów. Grożąc właścicielowi żądają od niego starej koperty oznaczonej symbolem ZO171270. Ten nie ma pojęcia, o co chodzi, ale przekazuje im to, czego chcą, byle tylko zostawili go w spokoju. Ci jednak zabijają świadka.

Początek powieści jest mocny i rodzi w czytelniku sporo pytań: co to za koperta, kto zlecił zabójstwo, dlaczego stała się taka cenna? Liczymy, że wkrótce się tego dowiemy. W końcu Hitchcock mówił, że najpierw ma być trzęsienie ziemi, a potem napięcie ma stale wzrastać.

Tak się jednak nie dzieje.

Intryga, która jest tylko pretekstem
Zamiast dalszego ciągu wydarzeń, zaczynamy poznawać bohaterów: Karola Jarczewskiego, bogatego i wpływowego mieszkańca Gdyni; Witka, który ożenił się z córką Karola i dąży by przejąć jego firmę, redaktora naczelnego „Głosu Bałtyckiego”, erotomana, który dostaje od Witka propozycję napisania książki o wydarzeniach grudnia 1970; Ninę, ambitną dziennikarkę „Głosu Bałtyckiego”, która zaczyna zbierać materiały do książki oraz Adama, pseudonim „Smutny”, byłego wokalistę słynnego zespołu Amnezja, obecnie bezrobotnego, który w Grudniu 1970 stracił ojca.

Co łączy te wszystkie osoby? Na początku trudno się zorientować, opowieść rozbita jest na kilka fragmentów, które dopiero z czasem zaczynają układać się w całość. Jednak pierwszy rozdział obiecuje sporo akcji, tymczasem mamy do czynienia z leniwie toczącą się opowieścią, jak to wydarzenia z Grudnia 1970 roku, kiedy strzelano do stoczniowców idących do pracy, wpływają na współczesne losy bohaterów.

Na plus zasługuje znikoma ilość publicystyki. Pisząc własną powieść pamiętajcie, że najważniejsza jest sprawnie i wiarygodnie poprowadzona fabuła. Jeśli opowieść ma wam służyć jedynie do tego, by przedstawić swój punkt widzenia bądź uwypuklić pewną tezę powinniście zająć się literaturą faktu, a nie beletrystyką.

Znane wydarzenie – większe grono odbiorów
Osadzenie fikcyjnej powieści w prawdziwych okolicznościach pozwala dotrzeć do czytelników, którzy interesują się danym okresem historycznym i zapewne z ciekawości sięgną po książkę, jak również zainteresować nią te osoby, które chcą się czegoś dowiedzieć – np. o grudniu 1970, ale nie mają ochoty czytać książek naukowych. „Marynarka” Tomaszewskiego zawiera w sobie różne opowieści z tego okresu – mówią o nich rozmówcy Niny na potrzeby pisanej przez nią książki. Ciekawy pomysł, jednak spowalnia on tempo powieści.

Tutaj uwaga: jeśli chcecie sami wykorzystać to rozwiązanie, sprawcie, by wiedza, którą poznają bohaterzy, była im do czegoś naprawdę potrzebna. Tutaj po prostu obserwujemy dziennikarkę przy pracy, co nijak się ma do głównej osi powieści i pytania, po co komu była potrzebna ta koperta, za którą ktoś był gotowy zabić?

Opowieść vs historia
Prawdziwe wydarzenia można wykorzystać na różne sposoby. Należy jednak zawsze starać się, by były one tłem waszej opowieści, nie zaś głównym bohaterem. W „Marynarce” jest niestety odwrotnie. Mam wrażenie, że wszystkie postaci, jak i rozwój fabuły mają za zadanie wciąż nawiązywać do wydarzeń sprzed czterdziestu lat i skłaniać nas do refleksji odnośnie poszczególnych wyborów ludzi, którzy byli wtedy w Gdyni. Tomaszewski daje pewien wgląd w sytuacje z Grudnia ’70 i pokazuje, że można oglądać tę historię z wielu perspektyw, co jest  niewątpliwym plusem jego dzieła.

 W powieści najważniejsza jest jednak opowieść – wciągająca, wiarygodna, pełna emocji i wyrazistych bohaterów, których czyny wynikają z tego, kim są, a nie do czego potrzebuje ich pisarz. Przeczytajcie „Marynarkę” Mirosława Tomaszewskiego, przeanalizujcie ją, a następnie pamiętajcie o powyższych uwagach konstruując własną książkę z prawdziwymi wydarzeniami w tle.
——————————————–
10 czerwca
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/194377/marynarka/opinia/19202216#opinia19202216
Mirosław Tomaszewski jest autorem książki „Marynarka”. W 2013 roku powieść wydało wydawnictwo W.A.B.
Sylwester 2004 roku. Starszy mężczyzna zostaje napadnięty we własnym domu i zamordowany. Bandyci zabierają tylko jedną rzecz – kopertę. Cztery miesiące później do redakcji „Głosu Bałtyckiego” zgłasza się mężczyzna, który chce, by ktoś z dziennikarzy napisał książkę. Udostępni on materiały dotyczące Grudnia ‘70 roku i wydarzeń z Trójmiasta. Do sprawy zostaje zaangażowana Nina, która początkowo nie jest zainteresowana propozycją, jednak potem się w nią angażuje. Adam, którego ojciec brał udział w wydarzeniach, nie chce z nią o tym rozmawiać. Jednak dziewczyna wpada mu w oko. zaczynają się spotykać. W życiu Adama wiele się dzieje. Zmienił pracę, rzucił poprzednią dziewczynę, wpadł na pomysł zarobienia na wspomnieniach z tamtego okresu. Wraz z Karolem, bogatym właścicielem firmy Karo, przygotowują się do otwarcia czegoś w rodzaju muzeum wraz z możliwością wycieczek tematycznych. Ludzie mają dowiedzieć się, jak wyglądało życie w tamtych czasach.
Książka porusza dość ważny temat – niby lokalne wydarzenie, które ma być odtworzone ze wspomnień ludzi i pokazane całej Polsce, która jakby o nim zapomniała. Wywiady i rozmowy są w książce przywoływane dość często. Także zdjęcia opisano dokładnie. Prace nad książką sprawiają, że temat Grudnia ’70 opowiedziany jest nieco inaczej, niż w przekazach historycznych.
Bohaterowie są dość różni. Adam to mężczyzna, który niegdyś grał w popularnej kapeli. Muzyka to całe jego życie, co widać w wielu sytuacjach, w których się znajduje. Nina to ambitna dziennikarka, niezadowolona ze swojej pracy. Karol ma pieniądze, ale jest nieszczęśliwy – jego córka wyszła za łajdaka, na dodatek uległa poważnemu wypadkowi. Wszyscy opisani są dość dokładnie pod względem psychologicznym, przywoływane są momenty z ich przeszłości, które miały na nich wielki wpływ.
Język jest dość prosty i dostosowany do postaci. W rozdziałach, w których śledzimy Adama pojawia się nieco ostrzejszy ton nie tylko wypowiedzi ale też narracji. Zupełnie inaczej czyta się fragmenty poświęcone Karolowi. Krótkie rozdziały opisane dokładnie co do czasu i miejsca, sprawiają, że przez książkę brnie się niczym przez pamiętnik.
Wielkim plusem jest historia. Autor chce pokazać coś innego, skupia się na wydarzeniach ważnych. W tle ciągle przewija się muzyka, która dość dobrze opisuje wiele sytuacji. Niektóre wydarzenia porównuje się wprost do konkretnych utworów.
Momentami przykra, gorzka i smutna historia przetkana jest czarnym humorem i drwiną. Zdarzały się podczas lektury fragmenty zabawne, choć nie było ich wiele i być może wynikały one jedynie z dwuznacznych sytuacji.
Ogółem pozycja jest ciekawa. Czyta się ją szybko. Nie jest banalna – ma doskonale dobraną historię, przedstawioną w fantastyczny sposób. Co najważniejsze – wydarzenia przedstawione w tej lekturze nie są oceniane w żaden sposób. Autor sam pozostawia nam decyzję, jak chcemy odnosić się do historii. Pokazuje różne spojrzenia na tę sytuację – tych, którzy żyli w tych czasach i tych, którzy ich nie znają.
Polecam tym, którzy chcą przeczytać pozycję interesującą ale też mądrą i ważną. Spodoba wam się formuła tej książki. Świetnie skomponowana lektura z historią nie tylko państwową ale też rodzinną w tle oraz niezłymi utworami muzycznymi na dokładkę.
——————————-
10 czerwca
http://www.wiadomosci24.pl/artykul/kryminal_sensacja_historia_co_zrobic_z_przeszloscia_306181.html
„Marynarka” Mirosława Tomaszewskiego (Warszawa: Wydawnictwo W.A.B., 2013) to świetna powieść. Nie jest to jednak tylko powieść sensacyjno-kryminalna (choć zdaje się to sugerować scena zaczynająca ją – mord dokonany na fotografie i kradzież tajemniczej koperty ZO171270). Nie jest to też powieść historyczna, choć opowieść zbudowana jest na kanwie wydarzeń historycznych Grudnia 1970 roku w Trójmieście i współczesnych odniesień do nich. Poszczególne epizody dzieją się trzydzieści kilka lat po Grudniu 1970 w różnych miejscach i dotyczą różnych postaci. Przeplatają je żywe obrazy z przeszłości. Książka zaskakuje ciągiem luźnych epizodów, które w miarę czytania zaczynają składać się w całość, bohaterów splatają rozmaite powiązania dotyczące ich teraźniejszości i przeszłości, losy ich nieubłaganie krzyżują się, stawiając ich przed coraz to nowymi wyborami. Powieściowe postacie poszukują własnej tożsamości, nieustannie negocjują ją, zmagając się z wyzwaniami obecnego życia i z przeszłością, która stale powraca i domaga się ustosunkowania doń. Dwa główne wątki przeplatają się na stronach powieści – zlecenie napisania książki o wydarzeniach grudnia 1970 roku (tu widać rozmaitość intencji przyświecających jej autorom i zleceniodawcom) oraz osobliwy projekt „powrotu do przeszłości”, w którym zatrudnieni aktorzy odgrywają sceny z przeszłości, ożywiają historię i proponują zwiedzającym muzeum uczestnictwo w niej). To, co łączy bohaterów, to konieczność odniesienia się do przeszłości. Jedni próbują przeszłość wypierać z pamięci, inni kultywują jej wspomnienie, są i obojętni wobec niej, ale i tacy, którzy chcą zbić na niej kapitał – polityczny, moralny czy ten dosłowny – materialny. Tytułowa marynarka staje się symbolem i zdrady własnych ideałów, i pamięci, i niepamięci. Jest kostiumem, dzięki któremu można stać się kimś innym, jest też wyrzutem sumienia, który przywołuje winy lub obojętność, jest też pamiątką, wyrażającą szacunek. Autor książki nie pisze historii Grudnia 1970, nie opisuje chronologii wydarzeń, nie tworzy podręcznika do historii złożonego z obiektywnych faktów, zatem nie próbuje ustalać „jak było naprawdę”. Gdy jeden z głównych bohaterów Karol pyta Adama, czy ten przywiązuje wagę do przeszłości, czy czuje jej znaczenie?, pada odpowiedź: „- Wprost przeciwnie. Przeszłość być może kiedyś była, ale teraz już jej na pewno nie ma. – Panie Adamie, niech pan nie żartuje. – Nigdy nie byłem bardziej serio. Istnieją tylko subiektywne wyobrażenia o tym, co się być może kiedyś zdarzyło. Każdemu opłaca się pamiętać co innego, a potem walczyć o swoją wersję. Zmarnowałem dwa i pół roku tylko po to, żeby się przekonać, że żadna obiektywna przeszłość nie istnieje” (e-book, cytat z książki °s. 132-133). Powieść Tomaszewskiego zdaje się to potwierdzać. Każdy pamięta swoją wersję wydarzeń, próbuje odtworzyć ją przez pryzmat własnych doświadczeń, własnej pamięci lub amnezji. Jedni starają się nią manipulować, inni skryć dyshonor, wybronić się, wybielić, inni jeszcze wykorzystują ją dla własnych celów, by coś zdobyć dla siebie lub kogoś innego pogrążyć, rozliczyć, usprawiedliwić. Scena, w której dawny oprawca – pociągający za spust karabinu – spoczywa na cmentarzu obok swej ofiary, zmusza do refleksji nad przeszłością i bezradnością w próbie jej oceny. Autor nie moralizuje, nie opowiada się za jakąś wersją, nie ocenia – po prostu pokazuje różnorodność postaw i ocen. Warto poświęcić trochę czasu zawartej w niej refleksji.

——————————————-

10 czerwca

http://sztukater.pl/ksiazki/item/13448-marynarka.html

Uleczkaa38

Przeszłość bardzo często daje znać o sobie przez całe Nasze życie. Ingeruje w Naszą egzystencję, wpływa na Nasze decyzje i wybory, kształtuje Nasz charakter i czyni Nas takimi, a nie innymi ludźmi. I często również zdarza się tak, że od przeszłości tej, czasami zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy, nie potrafimy się uwolnić. Czasami wystarczy jeden dzień, jedna krótka chwila i jedno wydarzenie, byśmy na zawsze byli już skazani na życie w jego cieniu, choćbyśmy nie wiem jak bardzo próbowali się od niego uwolnić. O takim wydarzeniu i takiej bolesnej przeszłości, opowiada powieść Mirosława Tomaszewskiego, zatytułowana – „Marynarka”.

Fabuła tej powieści rozgrywa się głownie w roku 2005, czasami jedynie przenosząc akcję poprzez retrospekcję w przeszłość, i opowiada o losach kilkorga bohaterów, mieszkających w Gdyni. Główny z nich – Adam, to ponad 30-letni kawaler, były muzyk punkowego zespołu „Amnezja”, który obecnie pała się różnego rodzaju zajęciami, począwszy od pracy barmana, a na sprzedawcy w sklepie muzycznym skończywszy. Pewnego dnia otrzymuje propozycję zatrudnienia od jednego z najbogatszych i najbardziej wpływowych ludzi Trójmiasta – Karola Jarczewskiego, który proponuje mu prowadzenie swego rodzaju „żywego muzeum”, odzwierciedlającego realia komunistycznego aresztu. W tym samym czasie do redakcji „Głosy Bałtyckiego” zgłasza się mężczyzna o imieniu Witold, który oferuje tamtejszemu redaktorowi naczelnemu sfinansowanie serii artykułów, a w dalszej kolejności składającej się z nich książki, poświęconej krwawym wydarzeniom z grudnia 70-roku. Dostarcza także niepublikowany dotąd nigdzie materiał źródłowy, który w owej publikacji ma się pojawić. Pracy nad ową książką podejmuje się Nina – młoda dziennikarka, która prywatnie spotyka się od pewnego czasu z Adamem. I tak oto rozpoczyna się podroż tych dwojga młodych ludzi, ku wydarzeniom z trudnej przeszłości, w której to losy Adama i Karola są ze sobą nierozerwalnie powiązane..

 

Książka ta jest niezwykle mądrą i zaskakującą próba opowiedzenia o współczesnej Polsce (mimo, iż tej sprzed 9 lat), w oparciu o wydarzenia z roku 70, które raz na zawsze odmieniły życie i świadomość mieszkańców wybrzeża. Autor dotyka tutaj tematów trudnych, bolesnych ale na pewno niezwykle ważnych dla Nas wszystkich, o których warto mówić. Mam tu na myśli kwestie rozliczenia się z bolesną historią, którego tak naprawdę chyba nie potrafimy przeprowadzić My wszyscy jako naród, zarówno od strony ofiar jak i ich oprawców. Równie ważny jest tutaj także obraz dzisiejszej Polski, czyli kraju ślepo zapatrzonego w zachodni pęd za karierą, pieniądzem, korporacyjną i bankową codziennością, pozbawioną większych wartości. I wszystko to opowiedziane jest tutaj w sposób ciekawy, czasami zabawny i ironiczny, czasami bardzo poważny. Zawsze jednak w jak najbardziej przystępny, otwarty, na wskroś współczesny i na pewno nie nudny. Oto bowiem poznając historię niespełnionego muzyka, dawnego symbolu buntu, borykającego się z trudnymi realiami dnia codziennego, poznajemy także historię z jego dzieciństwa, która wiąże się z historią Polski. Takie ujęcie historii na pewno jest interesujące, nowatorskie i łatwiej trafiające do młodego czytelnika. I chyba w tym właśnie tkwi największa wartość tej powieści, wyróżniająca ją z szeregu innych.

Czytając pierwsze rozdziały powieści można odnieść wrażenie, iż mamy oto przed sobą tragikomedię, z naciskiem na słowo komedia. Trzeba przyznać bowiem, iż sposób ukazania życia byłej gwiazdy punk rocka , czyli Adama, odbywa się w sposób nie tylko śmieszny, ale wręcz rozbrajający nawet najbardziej zatwardziałych odbiorców, dla których poczucie humoru stanowi jedynie nic nie znaczące hasło. Zabawa jest tutaj przednia, nieco ironiczna, ale na pewno nie pozbawione dobrego smaku. Potem jednak następuje swoisty zwrot w charakterze owej fabuły, zmierzający wyraźnie ku wydarzeniom tragicznym i smutnym, związanym z grudniem 70 roku. I przyznać trzeba, że przejście to odbywa się niezwykle płynnie, wręcz niezauważalnie, a dopiero po jakimś czasie zdajemy sobie sprawę, iż wkroczyliśmy na tę inną, mroczniejszą ścieżkę, która jest nie mniej ciekawa i interesująca. I w zasadzie trudno tu stwierdzić, czy mamy do czynienia z dramatem czy jednak wciąż tragikomedią, gdyż oba te nurty wciąż się ze sobą przeplatają, czasami mniej lub bardziej wyraźnie. Niemniej pewnym faktem jest to, iż książkę tę czyta się po prostu bardzo ciekawie i z wielkim zainteresowaniem, zarówno wtedy gdy na Naszej tworzy gości uśmiech, jak i również wtedy gdy naprawdę nie wiele brakuje do tego, by pojawiły się na niej łzy..

„Marynarka” to opowieść o przeszłości i wynikającej z niej przyszłości. Opowieść o dramacie pracowników Stoczni Gdańskiej, którzy 17 grudnia 1980 roku stracili życie od kul. Jednocześnie, a być może przede wszystkim, jest to historia o ludziach, żyjących w wolnej Polsce. Ludziach młodych i starszych, bezpośrednio związanych z owymi krwawymi wydarzeniami, ale także i powiązanych z nimi tylko pośrednio, choćby poprzez swoją pracę. Były funkcjonariusz sił bezpieczeństwa, syn ofiary grudnia 70, pragnący władzy biznesmen, zapatrzony tylko w swoją karierę redaktor naczelny oraz ambitna i utalentowana dziennikarka – wszyscy Ci ludzie tworzą niezwykle autentyczny i barwny przekrój polskiego społeczeństwa tu i teraz, który mówi Nam więcej o dzisiejszej Polsce i Nas samych, niż nie jedno naukowe opracowanie socjologiczne. I chyba przyznać trzeba, że to czego się tutaj dowiadujemy, nie koniecznie musi się Nam podobać. Ale tacy naprawdę jesteśmy i w taki kraju żyjemy. Kraju, który tak naprawdę stał się już zupełnie innym miejscem niż w roku 70 i chyba też nie do końca takim, o jaki wówczas walczyli tamci dzielni ludzie.

W książce ten odnajdziemy mnóstwo wątków gatunkowych, począwszy od sensacji, poprzez kryminał, wspominaną powyżej komedię i dramat, a na romansie skończywszy. I to właśnie wątek romansowy, odnoszący się do skomplikowanych relacji pomiędzy Adamem i Niną, jest najbardziej optymistyczny w tej powieści, dający największą nadzieję na to, że być może nie do końca jest z Nami jeszcze tak źle i że czasami dzieją się w tym kraju i dobre rzeczy. Nie wiem czy tej literackiej parze się uda, w każdym razie mam taką nadzieję, ale za to wiem doskonale, iż takich miłosnych historii dzieje się mnóstwo dookoła Nas. Historii, w której jedna ze stron boryka się z własną, trudną przeszłością, nie pozwalającą jej żyć w sposób, o jakim marzy. Osoby takie zazwyczaj decydują się na samotność, gdyż tak jest dla Nich najbezpieczniej i najprościej, żałując tego przez całe życie. Być może lektura tej książki uświadomi takim ludziom, że każdy ma prawo do własnego szczęścia i że na odważenie się na to, by wykonać ten pierwszy krok ku innym, nigdy nie jest za późno.

Postacie występujące w tej powieści są bardzo wyraziste, ciekawe i wywołujące szereg emocji. Niektórych z nich lubimy już od pierwszej chwili, jak chociażby Adama czy Ninę, do innych czujemy antypatię od początku do końca lektury, m.in. redaktora naczelnego Janka czy też zięcia Karola Jarczewskiego – Witolda. Wreszcie jest i sam Karol, postać bardzo trudna w ocenie, ale i jednocześnie najbardziej interesująca. Biznesmen, człowiek sukcesu i władzy, który ma niezbyt chlubną przeszłość, ale jednocześnie starający się z całych sił odpokutować za nią. Wszyscy Ci ludzie są bardzo realni, zwykli i żywi. Takie osoby spotkamy w swoim życiu, z takim się przyjaźnimy lub takich nie nienawidzimy. Ale to właśnie o takich postaciach chcemy czytać, dowiadywać się jak najwięcej, poznawać ich radości o problemy. Uwierzyłam tym bohaterom.., i niechaj to będzie największy komplement pod adresem autora książki.

Z całą pewnością książka ta wywoła inne emocje u osób starszych, pamiętających tamte dramatyczne wydarzenia, inne zaś u osób młodych, znających ich przebieg jedynie ze szkolnych podręczników. Inne emocje będą odczuwali także mieszkańcy Trójmiasta, odmienne zaś osoby żyjące w odległych zakątkach Polski. Na szczęście autor wykonał tu pewien ukłon w stronę wszystkich odbiorców tej powieści, wplatając tutaj tak bardzo różnorodne wątki, ułatwiając tym samym odbiór tych treści wszystkim grupom czytelników. Młodzież zapewne zwróci uwagę na postać samego Adama i jego interesującego życia, jak i również relacji z Niną. Starsi czytelnicy będą z kolei chłonąć wszelkie informacje o grudniu 70, relacje świadków tamtych wydarzeń czy też zastanawiać się nad rolą kata i ofiary w ich kontekście. Mieszkańcy Gdyni będą z pewnością z wielką uwagą i nie mniejszą satysfakcją śledzić historię o swoim mieście, o znanych im miejscach, ulicach, lokalach. To bardzo ważne i dobre posuniecie ze strony Mirosława Tomaszewskiego, który pozwolił wszystkim czytelnikom czerpać równie wielką radość i satysfakcję z lektury swoje książki, nie zamykając jej treści i wartości tylko dla wąskiego grona odbiorców.

 

Powieść Mirosława Tomaszewskiego jest książką, która zaskakuje czytelnika przede wszystkim tym, iż kryje w sobie wiele twarzy. Nie wszystkie z nich przypadną Nam do gustu i nie wszystkie rozpoznamy od razu, gdyż niekiedy trzeba powrócić do lektury po raz drugi, by je w pełni dojrzeć. To chyba jednak bardzo dobrze, gdyż książka ta jest warta tego, by sięgać do niej więcej niż jeden raz. Polecam wszystkim tę mądrą historię o trudnej przeszłości, jej ofiarach, poszukiwaniu odkupienia i próbie życia z jej piętnem..

————————————————

10 czerwca

http://czytelniczy.blogspot.com/2014/06/czy-mozna-odkupic-dawne-winy-mirosaw.html

„Rzut oka wystarczył, by zrozumiała, dlaczego nie od razu rozpoznała marynarkę. Na czarno-białym zdjęciu granatowa kratka wyglądała jak ciemnoszara. Kiedy spojrzała na marynarkę, którą miał na sobie Adam, i tę na fotografii, nie miała żadnych wątpliwości.
– Poznajesz? – Wskazała palcem jednego z zastrzelonych.
Adam spojrzał i zdziwił się. Skąd tak szybko znalazło się tu jego zdjęcie? W dodatku na papierze! I czarno-białe! Po chwili jednak zaczął mieć wątpliwości, czy na fotografii jest na pewno on. Nie zgadzało się kilka szczegółów. Był absolutnie pewien, że w Ogrodowej leżał na trawie, a nie na wykafelkowanej podłodze. Toaletę restauracji odwiedził tylko raz, na początku balu, zupełnie trzeźwy i raczej się tam nie kładł. A już na pewno sanitariat w dobrym lokalu nie mógł być wyłożony aż tak ohydnymi kafelkami. Poza tym leżał w ogrodzie sam, a na zdjęciu miał jakieś towarzystwo. No i od kilku tygodni nie nosił już wąsów. Chyba że nosił? Adam dotknął twarzy, namacał kilka strupów prawdziwych i resztkę sztucznych, ale z pewnością nie było tam wąsów.
– To nie ja – powiedział niepewnie.
– Nie rozumiesz!? To twój ojciec.”*
Przyznaję – nie miałam łatwego początku z tą książką, mimo że  rozpoczyna się intrygująco: tajemniczym włamaniem, morderstwem starszego fotografa i kradzieżą koperty z napisem „ZO-171270”. Wspomniane wydarzenia rozgrywają się w noc sylwestrową, by następna odsłona akcji pojawiła się dopiero cztery miesiące później.
Początek drażnił mnie niesamowicie, a może inaczej – jeden z głównych bohaterów działał na mnie jak płachta na byka. To Karol Jarczewski – lokalny bogaty biznesmen zarządzający m.in. trzema hotelami i kręgielnią. Bogobojny filantrop. Zbyt bogobojny. Jego religijna żarliwość była niezamierzonym przyczynkiem do wypadku komunikacyjnego jego ukochanej córki Magdy.
Magda to osobny temat – córeczka tatusia, nico zakompleksiona kaleka, która trochę jakby na przekór ojcu, poślubia szuję Witka. Później okaże się, jakie niezłe jest z niego ziółko.
Magda po wypadku trafia do szpitala – wyposażonego w drogi, nowoczesny sprzęt oczywiście przez bogatego tatusia – filantropa. Na nic się jednak zdaje aparatura. Na skutek obrażeń po wypadku traci dziecko. Tatuś – biznesmen w tych niemiłych okolicznościach właśnie się dowiaduje, że jest niedoszłym dziadkiem, którym już nigdy nie będzie w przyszłości.
Ale zanim wypadek Magdy, chwilę wcześniej to ona o mało nie potrąca człowieka. O, właśnie! – nie należy rozmawiać przez telefon prowadząc auto, a tym bardziej się przez niego kłócić z rozmodlonym ojcem. Bo o mało co na masce i na sumieniu można mieć Adama vel Smutnego z Amnezji. Całe szczęście – nie tym razem.
Pora na kolejną odsłonę – Smutny jest didżejem i barmanem w Lucyferze. Z opisu zachowań w pracy wygląda na zblazowanego, przemądrzałego starszego nastolatka, a tu niespodzianka – dobiega już czterdziestki. Mimo to wciąż jest singlem, ima się różnych zajęć, nigdzie nie zagrzewa dłużej miejsca, bo albo wylatuje z pracy, albo (excuse me) rzuca ją  w cholerę.
I jeszcze jeden obrazek – tym razem redakcja „Głosu Bałtyckiego”: napalony redaktor Jan Badowski i jego pracownice Nina i Kinga. Zarówno Badowski jak i Nina potrzebują gorącego tematu w swojej dziennikarskiej karierze. Ileż przecież można publikować mizerne opowiadania i lokalne wiadomości?
Kiedy fabuła przedstawiała kolejnych bohaterów wiedziałam, że ich losy w którymś momencie muszą się w końcu spotkać. Wiedziałam to już po drugiej odsłonie. W momencie gdy Magda ostro hamuje swoim samochodem przed Smutnym  tylko czekałam, aż coś się w końcu wydarzy.
I wydarza się. Dzięki temu niewdzięcznemu zięciowi – Witkowi, akcja rusza z kopyta. Witek idzie ze zleceniem do Badowskiego, Badowski do Niny, Nina zdobywa temat na książkę, poznaje Smutnego, Smutny rzucą kolejną robotę tylko po to, aby… zostać prezesem spółki – córki Karola, a w tle pisze się książka o Grudniu 70.
Wydarzenia Grudnia 1970 roku na Wybrzeżu są odnośnikiem zarówno do lat współczesnych jak i do życiorysu Smutnego. Smutny jest synem jednej z ofiar sprzed ponad 30 lat, kiedy miały miejsce protesty robotników krwawo stłumione przez wojsko i milicję. W książce Niny padł nie tylko Janek Wiśniewski, ale również ojciec Smutnego, co zaważyło na dorosłym życiu muzyka z Amnezji.
No więc Nina oprócz tego, że poznaje Smutnego i z nim się związuje, to ma jeszcze żywy materiał na książkę. Sama jednak książka „Grudzień ’70. Ostatnia odsłona” to akt zemsty, który rozegra się nie pomiędzy tą parą, ale dwójką innych osób, których zarówno łączy jak i dzieli fortuna.
Kiedy zawiązała się akcja i wreszcie wyciągnęłam z niej główny temat – wsiąkłam na dobre. Podczas lektury ułożyłam kilka możliwych scenariuszy i byłam bliska rozwiązania zagadki, która kryła się w reportersko – biograficznej książce Niny.
Jednak dopiero pod koniec wyjaśniło się to, co mnie nurtowało przez większość część lektury:
– dlaczego Adam, czyli Smutny został prezesem w firmie Karola?
– po co wprowadzony został wątek Magdy i Witka?
– w jakim celu powstał projekt PDP – Powrót Do Przeszłości?
Kiedy po kulminacyjnym momencie po premierze książki Niny i Badowskiego pękł już ten napompowany akcją balon – było mi szkoda, że zmierzam do końca.
I chociaż według mnie autor za szybko rozwiązał problemy Smutnego i  zbyt radykalnie rozprawił się ze złymi bohaterami – pomysł na temat i jego rozwinięcie uważam za udany.
Znamienne, że czytałam tę książkę, kiedy właśnie zmarł Wojciech Jaruzelski i media prześcigały się w licytacjach, kto jest dobry, a kto zły i czy zły też może być dobry. To podobnie jak z jednym z bohaterów rozprawiła się książka Niny i rzeczywistość po jej publikacji.
 Na ogromny plus przypisuję autorowi „Marynarki” słowne smaczki, które wycięte z tekstu postronnym mogą nic nie mówić, ale w całym kontekście dają czytelnikowi dużo radości i zaskoczenia (jeżeli ktoś dojdzie w lekturze do m.in. corocznego balu pracowniczego Karo Sp. z o. o. – będzie wiedział, o czym mówię).
Albo na ten przykład poniższe wyimki:
„Zofia poprawiła najpierw położenie łyżeczki do herbaty, a potem serwetki, której jeden róg leżał niesymetrycznie. Kiedy na stole zapanował ład, mogła już zacząć spokojnie układać w głowie klocki zdarzeń tak, by idealnie do siebie pasowały. Po chwili starannie wybrała pierwszy.
– Było dość zimno, ale bez śniegu – zaczęła po raz kolejny murować pierwszą ścianę jedynej budowli, którą warto było wznosić. Zamku pamięci.”
„Wiedziała, że po jej wyjściu życie sędziego będzie tylko pozornie wyglądać tak samo. Rodzinie udało się przydeptać lont, ale bomba nie została rozbrojona. Syn nie mógł być pewien, co jeszcze wykombinuje ojciec. Było jasne, że od tej pory sędzia zostanie otoczony sanitarnym kordonem, by nie roznosił wirusa wiedzy o przeszłości, a poza rodziną będzie widywał tylko lekarzy.”
 
„ Organizatorzy nie wyznaczyli ani partyjnych, ani światopoglądowych sektorów i nie oznakowali ich tablicami. Odgłosy uznania i dezaprobaty na wielkiej patelni placu mieszały się ze sobą, jak żółtko z białkiem w rozbełtanej jajecznicy.”
„Za dużo symboli w tym cholernym Grudniu, pomyślał Adam, trzęsąc się z zimna. Wszystko ostatnio układało mu się w znaki, przenośnie, podteksty i metafory, a on chciałby już pooddychać
zwyczajną prozą.”
Nie zdradzę, co oznacza tytuł „Marynarka”. Słowo i przedmiot, ma w książce co najmniej dwa znaczenia – kto przeczyta, ten sam się doszuka 😉 I niech to będzie na zachętę.
—————————————-
14 czerwca
http://littledecoy7.blogspot.com/
Opis:

Intrygująca powieść współczesna. To, co robisz, stanowi o tym, jakim jesteś człowiekiem.
Nie da się uciec od przeszłości. Bohaterowie Marynarki zaczynają to rozumieć, gdy dopadają ich jej demony, teraźniejszość też nie jest lepsza. Karol, od dawna dobrze prosperujący przedsiębiorca przekonuje się, że firmę okrada jego własny zięć, a Adam, gasnąca, podstarzała gwiazda rocka bez pracy udziela wywiadu, który skutecznie rujnuje mu i tak nieciekawe życie. Bohaterowie uwikłani w podszyte zdradą przyjaźnie, prowadzą nieszczere nocne rozmowy, a na ich relacjach cieniem kładzie się masakra grudnia z 1970, podczas której ginie ojciec jednego z bohaterów ubrany w marynarkę w kratę.
Moja opinia:
Jest to jedna z lepszych powieści polskiego autorstwa jaką czytałam. Nie należę do tych, którzy omijają książki pisane przez rodaków szerokim łukiem. Uważam jednak, że na tle literatury zagranicznej zdecydowanie się wyróżniają. Marynarka również jest wyjątkowa.
Powieść pana Tomaszewskiego jest skonstruowana bardzo zgrabnie i przejrzyście. Obyło się bez zbędnych, zbyt długich opisów postaci, kolejni bohaterowie są prezentowani przez swe zachowania w konkretnych sytuacjach. Są oni wyjątkowi, różniący się od siebie, lecz zgrabnie połączeni niciani powiązań z przeszłości, które są konsekwentnie ujawniane czytelnikowi z czasem, jedna po drugiej. To stopniowe pojawianie się informacji o bohaterach sprawdziło się w Marynarce świetnie, nie nudziłam się nawet przez moment. Od razu poczułam sympatię do bohaterów, szczególnie do Adama, jako że od czasu do czasu wsłuchuję się w punkowe utwory. Wielu wydarzeń nie spodziewałam się, spadały na mnie nagle, czasami musiałam zatrzymać się na moment i zastanowić, co się właśnie stało. Dzięki temu czytając zachowywałam czujność i zainteresowanie, wypatrując kolejnych gromów z jasnego nieba. A to dla mnie nowość, by powieść realistyczna zaskakiwała równie spektakularnie jak te fantastyczne, które jednak najczęściej czytuję.
Musze przyznać, że historia była od zawsze nienawidzonym przeze mnie przedmiotem. Dzięki Marynarce spotkanie z przeszłością nie było nie tylko bolesne, lecz bardzo przyjemne i interesujące. Serdecznie polecam powieść absolutnie każdemu 😉
Pozdrawiam!
——————————————
17 czerwca
http://ksiazkiwpajeczynie.blogspot.com/2014/06/marynarka.html
Trójmiasto, a dokładniej jedno z trójcy – Gdynia – nigdy nie było mi po drodze. Nie byłem tam ani razu i nigdy nie odczuwałem potrzeby złożenia wizyty. Wszystko, co mi się z tym miejscem kojarzy, to tylko to, że mieści się tam siedziba klubu „Arka Gdynia” i jedna ze stoczni wraz z portem. Jednak po przeczytaniu książki pana Mirosława Tomaszewskiego zrodziła się we mnie myśl, by opisane miasto przy najbliżej okazji zwiedzić i przejść się po jego ulicach. Ulicach, które były świadkami wydarzeń z roku 1970. – ta myśl stała się postanowieniem.

To wszystko za sprawą „Marynarki” – powieści, która przedstawia dzieje wspomnianego epizodu Gdyńskiej historii. Autor pozwala czytelnikowi poznać Gdynię sprzed 9 lat, ponieważ główna akcja książki rozgrywa się w roku 2005, aczkolwiek dostaje także możliwość przeniesienia się w czasie do roku 1970, a dokładniej do 17 grudnia. To właśnie w tym dniu na ulice Gdyni wyjechały czołgi, a żołnierze musieli strzelać na rozkaz do robotników idących do pracy w stoczni. Pisarz w opisach ulic i wydarzeń na nich się odbywających w dobry sposób ukazuje jak się zmieniały oraz jak zmieniają się ludzie, którzy po kilku latach już zapomnieli o dziejach przeszłości. O tym przypominają jedynie pomniki poległych robotników.
Są tacy, którzy chcą zapomnieć, a jednak im się nie udaje. Wśród nich jest jeden z trójki głównych bohaterów – Adam. „Smutny” czterdziestoletni punk, który nie może pogodzić się z przeszłością. Początkowo pracuje jako barman w lokalu „Pub Lucyfer”, z którego szybko wylatuje za zdemolowanie płyty jednego z namolnych klientów. Następnie próbuje swych sił jako sprzedawca w sklepie muzycznym, co również mu nie wychodzi. Tam jednak podczas  zwykłego dnia pracy Adam dostaje zaproszenie na spotkanie ze starszym panem. Spotkanie, po którym życie bohatera całkowicie się odmieni.
Owym starszym panem okazuje się Karol Jarczewski, właściciel firmy Karo Sp. z. o. o. posiadający kilka hoteli i restauracji, a prywatnie wielki dobroczyńca i działacz charytywny. Biznesmen z prawdziwego zdarzenia, który już ma pomysł na nową inwestycję – projekt „Powrót do Przeszłości”. PDP to pomysł zrobienia w Gdyni muzeum, które w całości miało przypominać więzienia z Polski podczas komuny, a w nich przesłuchania, cele, bicie skazanych pałami, a także „Ścieżka zdrowia”. Wszystko po to, by młodzi ludzie mogli na własnej skórze poczuć to, co czuli ich rodzice lub dziadkowie. W przypadku starszych było to po prostu przypomnienie swych doświadczeń.
Ostatnim, a raczej ostatnią z trójki bohaterów, jest Nina – aspirująca reporterka „Głosu Bałtyckiego”. Na jednym z pływających po Bałtyku koncertów poznaje ona Smutnego. Przeprowadza z nim wywiad, co rozpoczyna ich znajomość.
Losy wszystkich splatają się, gdy Ninie zostaje zlecone napisanie książki „Grudzień”. Adam pomaga jej zbierać materiały i ma być jedną z opisanych osób. Karol nieświadomie jest sponsorem tej książki.  Za jego plecami umowę sponsorską podpisuje Witek, jego podwładny i zarazem znienawidzony zięć. Książka ta ma ukazywać to, co działo się w Gdyni w dniu 17 grudnia, gdy stoczniowcy starli się z żołnierzami, a także jakie były późniejsze tego konsekwencje. Nina nie wybiera tylko jednej strony konfliktu. W książce ukazuje go z obu stron poprzez wspomnienia zarówno robotników, jak i sędziów, którzy ich skazywali.
Twórcą opisanej książki jest Mirosław Tomaszewski, absolwent Politechniki Gdańskiej. W swoim literackim dorobku posiada trzy książki: „Pełnomocnik”, „UGI” i opisana tutaj „Marynarka”. Pan Tomaszewski jest również autorem wielu scenariuszy seriali, a nawet komedii teatralnych.
Odnośnie samej powieści, jeśli czytelnik nie jest „Gramatycznym Nazistą” i przymknie oko na kilka przeoczeń korektorów (m.in. brak odstępu między wyrazami „końcuzgodził” lub imiona i nazwiska pisane małą literą, jak np. „marcin dolny”) to książkę z czystym sumieniem polecam. A jeśli ktoś lubi do tego historię, to tym bardziej warto sięgnąć po tę pozycję i nie wiem czy istnieją jacyś Gdyniofile. Jeśli tak, jest to dla nich pozycja obowiązkowa.
Ze swojej strony mam tylko jedną uwagę. Jeśli jest ona niesłuszna, to przepraszam, poprawcie mnie. Chodzi o to, że powieść ma miejsce w roku 2005. Zaciekawiło mnie jedno miejsce akcji i postanowiłem to sprawdzić.  Mam tu na myśli „Sea Towers” (najwyższy budynek w Polsce). Z informacji przeze mnie znalezionych wynika, że zapoczątkowano jego budowę w roku 2006, a do użytku oddano w 2009. W książce jest on wybudowany już w 2005.
—————————-
17 czerwca
http://in-bed-with-books.blogspot.com/2014/06/mirosaw-tomaszewski-marynarka.html
O wydarzeniach z grudnia 1970 roku wiedziałam do tej pory tyle, co przeciętny Polak w moim wieku. Na lekcjach historii usłyszałam co nieco, resztę dopowiedzieli mi rodzice. Nigdy jednak temat ten nie poruszył mnie tak, jak kwestie związane z I czy II wojną światową. Do tej pory. Do momentu przeczytania „Marynarki” Mirosława Tomaszewskiego.Akcja powieści rozpoczyna się z ostatnim dniem 2004 roku na Saskiej Kępie w Warszawie. Pewien mężczyzna zostaje napadnięty w samotny sylwestrowy wieczór. Rabusie przychodzą po pewną kopertę… Grożąc, żądają zawartości koperty oznaczonej dziwnym symbolem: ZO171270. Kiedy ją otrzymują, mężczyzna traci życie. Mamy więc mocne „tąpnięcie” i z niecierpliwością czekamy na rozwikłanie zagadki: kto i dlaczego zabił? Co takiego było w owej kopercie?Jednak autor postanowił nie wykładać od razu wszystkich kart na stół. Zaczyna nam więc najpierw przedstawiać bohaterów. Mamy tu między innymi Karola Jarczewskiego – bogatego mężczyznę, biznesmena z Gdyni; Ninę – ambitną dziennikarkę, która ma pisać książkę o wydarzeniach z grudnia 1970 roku na Wybrzeżu; Witka – zięcia Karola; pewnego erotomana oraz Adama, dawniej lidera zespołu Amnezja (to mężczyzna, który 17 grudnia 1970 roku stracił ojca).Do pewnego momentu robiłam sobie intensywnie notatki dotyczące bohaterów i ich perypetii. Nie byłam bowiem pewna, do czego to wszystko zmierza. Mirosław Tomaszewski niezwykle umiejętnie lawiruje pomiędzy przygodami, życiorysami poszczególnych bohaterów, bo wie, jaki efekt chce osiągnąć. My dopiero po pewnym czasie orientujemy się, o co mu chodziło, jaki miał pomysł na tę powieść. „Marynarka” jest zgrabną całością, która traktuje przecież o niezwykle smutnych, tragicznych wręcz wydarzeniach. Gdyby tego typu lektury były nam polecane na lekcjach historii, zamiast „drętwych” informacji z podręczników, to polska młodzież miałaby o wiele większe pojęcie o historii powojennej naszego kraju.To, co łączy bohaterów, to przeszłość. Jedni są w nią uwikłani, inni muszą się do niej odwoływać, by godnie żyć, jeszcze inni próbują od niej uciec. Jednak każda z postaci musi przyjąć jakieś konkretne stanowisko wobec minionych wydarzeń. Bywa to bolesne, ale jest nieuniknione…Przeszłość, tajemnice i pokręcone ludzkie uczucia to najbardziej fascynujące elementy tej powieści. W książce ważną rolę odgrywa retrospekcja i choć spowalnia ona akcję powieści, jest niezwykle ważna i potrzebna, by zrozumieć clou. Pan Mirosław dokonał ciekawego zabiegu – pokazuje nam wydarzenia grudnia 1970 roku z wielu perspektyw, co daje nam dokładny ogląd sytuacji. Za kolejny atut powieści uznaję kreacje bohaterów – postaci są wyraziste (oj, taka na przykład Nina to typ bohaterki, której w wielu momentach miałam ochotę „przyłożyć”).Prosty, ale jednocześnie barwny, sugestywny język, który potrafił autor wzbogacić niezwykłymi metaforami; intrygująca fabuła osnuta na kanwie wydarzeń z grudnia 1970 roku oraz wyraziście nakreślone sylwetki bohaterów to składowe powieści, do której przeczytania chciałabym Was zachęcić.
—————————————————-
18 czerwca
http://strofki.blogspot.com/2014/06/moze-w-ten-sposob-mama-urodzi-go.html
Ciężko jest pisać o kontrowersyjnych wydarzeniach z czasów PRL-u. Nie licząc samych zainteresowanych, nikt nie wie, jak było naprawdę. Kto strzelał? Kto podpisał? Kto zdradził? Kto odpowie? Wszelkie próby odpowiadania na te pytania kończą się awanturą z politycznym podtekstem. Książki, które w jakikolwiek sposób poruszają ten temat, reklamowane są jako ,,szokujące” i zazwyczaj wzbudzają dwudniową dyskusję w programach informacyjnych i wzruszenie ramion ich odbiorców. Czy o PRL-u nie można pisać niesensacyjnie?
Mirosław Tomaszewski udowadnia, że tak. Jednym z wątków jego Marynarki są wydarzenia z grudnia ’70. Wydaje się, że jest to motyw najważniejszy, jednak pojawia się on na kartach tej książko dopiero około setnej jej strony. Na początku powieści poznajemy tajemniczego mężczyznę, który zostaje zamordowany przez równie zagadkowych ludzi, którzy wtargnęli do jego mieszkania w poszukiwaniu koperty z nieznaną zawartością. Na to, kim byli zabójcy, co znajdowało się w kopercie i kim właściwie był zamordowany, przyjdzie czytelnikowi sporo poczekać.
Marynarka składa się z kilkudziesięciu krótkich rozdziałów, których akcja pocięta jest na kilka wątków fabularnych, które pod koniec książki splatają się w całość. Dzięki temu zabiegowi  książkę czyta się naprawdę szybko i ciężko jest się od niej oderwać, zwłaszcza jeśli zainteresuje się jednym z opisywanych wątków. Moją uwagę zwróciły losy Karola, biznesmena, którego córka związała się z aroganckim karierowiczem. Inne postacie ważne dla rozwoju akcji tej powieści to Adam, zapomniana już gwiazda zespołu rockowego oraz Nina, pseudoambitna dziennikarka. Co były muzyk i pracownica prowincjonalnej gazety mogą mieć wspólnego z grudniem ’70 i całkiem ,,świeżym” morderstwem? To się jeszcze okaże.
Wspomniałam już o tym, że Marynarkę czyta się bardzo szybko i w gruncie rzeczy przyjemnie. Nie jest to jednak książka pozbawiona wad. Jedną z nich są dość sztampowi bohaterowie. Irytująca Nina jest przedstawiona jako ambitna, niezwykle inteligentna i ironiczna dziennikarka. Niestety, większość jej wypowiedzi jest do bólu przewidywalna i jakby przepisana z książek, w których występują podobnego typu postacie. Nina oprócz tego, że jest ,,ponad” jest też zafascynowana Adamem, kolejnym inteligentnym, tajemniczym typem, którego nikt nie potrafi rozgryźć. Najbardziej oryginalną postacią jest wspomniany już przeze mnie Karol, bezwzględny człowiek interesów, który ma swoje ludzkie oblicze oraz tajemniczą przeszłość. Trzeba jednak przyznać, że postacie tej książki, jakie by nie były, nie pojawiają się w niej przypadkiem, praktycznie każda z nich, nie licząc oczywiście postaci epizodycznych, ma jakieś zadania do wykonania i stanowi poszlakę pomocną w rozwiązaniu kilku zagadek, które pojawiają się w toku akcji.
Marynarka zaskoczyła mnie wyjaśnieniem tytułu (byłam pewna, że chodzi w nim o marynarkę wojskową, a nie o ubiór) i subtelnością w przedstawieniu wydarzeń grudnia ’70. Rozczarowali mnie za to bohaterowie, którzy nie zostali zbyt dokładnie i oryginalnie opisani. Mimo tego nie żałuję, że zdecydowałam się sięgnąć po tę książkę. Nie zostanie ona w mojej pamięci na lata, ale spędziłam przy niej kilka bardzo miłych godzin. Nie czuję, że zmarnowałam ten czasu, choć oczekiwałam czegoś więcej. Polecam przeczytać tę książkę w ciągu kilku rzeczywiście wolnych godzin. Odpoczniecie przy niej, ale nie będziecie mieli poczucia, że ta lektura nic Wam daje. W końcu są rzeczy i wydarzenia, o których nie można zapomnieć.
To wszystko na dziś, dziękuję za przeczytania i pozdrawiam,
Franca
—————————————
19 czerwca 2014
http://wiedzma-czyta.blogspot.com/2014/06/mirosaw-tomaszewski-marynarka.html

Odkrywanie mrocznych kart historii

Mirosław Tomaszewski, Marynarka
wydawnictwo: W.A.B. / Grupa Wydawnicza Foksal
data wydania: 23 października 2013 r.
ilość stron: [e-book]
ISBN: 978-83-7747-974-2

W historii Polski znaleźć można wiele dramatycznych i bolesnych wydarzeń. Dotyczy to nie tylko czasów zamierzchłych, lecz i okresu całkiem niedawnego. W tym kontekście jako pierwsze przychodzą na myśl zmiany ustrojowe, kiedy to Polacy walczyli o prawdziwą niepodległość, o demokrację i uniezależnienie się od Związku Radzieckiego. Jednym z takich wydarzeń miały miejsce w grudniu 1970 roku przy pacyfikacji Stoczni Gdańskiej, w trakcie której zostało zastrzelonych kilkadziesiąt osób. Było to tym boleśniejsze, że do Polaków strzelali Polacy…
O tych właśnie wydarzeniach, widzianych oczami współczesnych osób, opowiada książka Marynarka Mirosława Tomaszewskiego.

Gdynia, sylwester roku 2004. Starszy mężczyzna, pracujący niegdyś jako fotograf, zostaje napadnięty w swoim domu. Bandyci nie szukają pieniędzy, drogich sprzętów czy innych kosztowności. Interesuje ich tylko koperta o oznaczeniu ZO171270.
Początek roku 2005. Adam vel Smutny, lider niegdyś sławnego zespołu punkowego Amnezja, po raz kolejny traci pracę. Błąkając się bez celu po wybrzeżu natrafia na koncert nieznanego sobie zespołu Pinezki, który przypomina mu zarówno odległe dni sławy, jak i bolesne wydarzenia z dzieciństwa. Przy okazji natrafia na Ninę, dziennikarkę, która ma nadzieję przeprowadzić ze Smutnym wywiad, mający odtworzyć jej drzwi do prawdziwej kariery.
Karol, znany i szanowany gdyński przedsiębiorca ma praktycznie wszystko, o czym marzył. Jedynie małżeństwo jego jedynej córki, Magdy, spędza mu sen z powiek. Z tego też powodu usilnie stara się, by Magda rozwiodła się ze swoim mężem, który zdradza ją oraz okrada firmę Karola, w której pracuje.
Wkrótce losy tych osób splotą się ze sobą i przypomną o tragicznej i bolesnej historii sprzed ponad trzydziestu lat…Marynarka Mirosława Tomaszewskiego to powieść obyczajowa z wątkiem historycznym. Jej akcja toczy się głównie w roku 2005, lecz w miarę rozwoju fabuły pojawiają się retrospekcje, w których poszczególne postaci wracają wspomnieniami do grudnia 1970 roku, do wydarzeń dotyczących pacyfikacji Stoczni Gdańskiej.
Jest to historia zawierająca w sobie kilka wątków, z początku niezwiązanych ze sobą, lecz w miarę rozwoju fabuły zaczyna dostrzegać się istotne szczegóły, które pod koniec łączą wszystko w zgrabną całość.
Muszę zauważyć jedno: autor unika patetycznego stylu, nie przedstawia wydarzeń w Stoczni w sposób typowy, czyli otaczając go wieńcem męczeństwa. Owszem, strajkujący chcieli wolnej i demokratycznej Polski, lecz ich bunt wobec władzy w tamtym okresie wynikał przede wszystkim z drastycznej podwyżki cen produktów spożywczych, średnio o 23%, a należy pamiętać, że był to okres przedświąteczny. To właśnie to w głównej mierze pchnęło ludzi do wyjścia na ulice. Zaś ci, którzy zginęli w tych dniach na ulicach nie byli herosami stającymi naprzeciw totalitaryzmowi, tylko zwykłymi, przypadkowymi ofiarami kul wystrzelonych przez zomowców.Mimo iż Marynarka opowiada o ciekawym i ważnym wydarzeniu z kart najnowszej historii Polski, to przyznam szczerze, że wiele było momentów, w których powieść ta mnie zwyczajnie nużyła. Odchodzenie od tematu i skupianie się na wątkach pobocznych sprawiało, że ciężko było mi się przemóc, by pogrążyć się w lekturze. Najciekawsze były dla mnie fragmenty, dotyczące przede wszystkim wspomnianych już przeze mnie retrospekcji, w których został przedstawiony Grudzień ’70 z perspektywy zwykłych osób: stażystki na urologii w jednym z gdańskich szpitali; matki, której syn został zastrzelony podczas rozruchów; młodego zomowca, który został przewieziony na Pomorze w celu podburzania ludności. Niestety, tego typu wyimków było w Marynarce za mało jak dla mnie.Tomaszewski w swojej powieści nie osądza, stara się zachować obiektywizm, przedstawiając losy ludzi z obu stron barykady, zarówno z tamtego okresu, jak i czasów obecnych. Niektórzy z jego bohaterów żyją przeszłością, inni z kolei starają się każdym słowem, każdym gestem o niej nie wspominać. Mają ku temu swoje powody, które zostają ujawnione czytelnikowi wraz z rozwojem historii.
I choć muszę przyznać, że postaci zostały skonstruowane ciekawie, to postacie Adama i Niny działały mi na nerwy. Pierwsze z nich zachowywało się jak dziecko w typie emo, a nie czterdziestoletni, dorosły facet. Nina zaś wpisywała się w typ kobiet, które korzystając z powabów swojego ciała, chcą dopiąć swego, bez względu na cenę i uczucia innych osób. W tym względzie jeden jedyny raz zgodzę się z Adamem, który w pewnym momencie nazwał ją „dziennikarską kurwą”.Marynarka jest powieścią, która mimo iż z początku zupełnie mnie nie wciągnęła, to ostatnie jej rozdziały czytało mi się dość dobrze. Język powieści jest prosty, narracja zaś prowadzona oszczędnie, po męsku. Jedynie przeszkadzało mi ciągłe nawiązywanie do muzyki; szafowanie nazwami zespołów i tytułami piosenek to przypadłość, którą zauważam u coraz większej ilości polskich pisarzy i muszę przyznać, że coraz bardziej mnie to drażni, bowiem widzę w tym swoisty zapychacz, nic nie wnoszący do treści.
Mimo to lektura tejże powieści jest w pewnym sensie ciekawym wstępem do bliższego zapoznania się z wydarzeniami z grudnia 1970 roku oraz całym procesem transformacji systemowej w Polsce.

– See more at: http://wiedzma-czyta.blogspot.com/2014/06/mirosaw-tomaszewski-marynarka.html#sthash.cMOm3uQv.dpuf

—————————————-
20 czerwca                   Przemysław Poznański
http://alexkuklov.wordpress.com/2014/06/18/miroslaw-tomaszewski-marynarka-zbrodnia-i-cala-reszta/
brodnia wymaga kary, kara jednak rodzi zbrodnię. Nawet próba zadośćuczynienia za zło przepada w gąszczu nienawiści. Bohaterowie „Marynarki” żyją w świecie, który nie jest w stanie podnieść się po traumie Grudnia 1970 roku na Wybrzeżu, jednej z mroczniejszych kart PRL-u.Adam – były lider punkowego zespołu, Karol – znany przedsiębiorca, Nina – ambitna dziennikarka, Jan – niespełniony pisarz, Witek – menedżer bez skrupułów. I jeszcze koperta ze zdjęciami, dla której niektórzy są gotowi zabić. Brzmi jak przepis na thriller? Owszem, ale „Marynarka” Tomaszewskiego thrillerem nie jest. Jest czymś znacznie więcej – powieścią o traumie, bólu, poczuciu krzywdy, rozgrywającą się w świecie narastających czarno-białych podziałów, w którym żyć muszą postaci zdecydowanie niejednoznaczne. Nie ma w tej książce dobrych i złych. Każdy z bohaterów mógł wyrządzić innym krzywdę, ale każdego stać też na odrobinę dobra. Morderca żałuje swojego czynu i cały poświęca się czynieniu dobra. Nie ochroni go to jednak przed zemstą, być może słuszną, ale wymierzoną jednak w imię niskich pobudek, przede wszystkim w imię chciwości.Zaczyna się od morderstwa na warszawskiej Saskiej Kępie, potem obserwujemy zmagania Karola z Witkiem, który chce przejąć firmę, w końcu stajemy się świadkami zawiązania intrygi, gdy Jan otrzymuje od Witka propozycję napisania książki o Grudniu.Tomaszewski dokonał rzeczy arcyciekawej: nie tracąc nic z trójwymiarowości postaci i jako punkt wyjścia przyjmując komunistyczne zbrodnie, skonstruował powieść o strukturze sensacyjnej. Może nie tak wciągającą jak książki Dana Browna, ale za to inteligentną. Jeśli prowokuje, to nie spiskowymi teoriami, ale tym, że nie ocenia, nie staje po żadnej ze stron, nie moralizuje, a tylko pokazuje złożoność polskiej rzeczywistości, karząc się nam zastanowić nad tym, czy to, co uważamy za słuszne, lub niesłuszne, zawsze takie będzie, bez względu na sytuację.———————————-22 czerwcahttp://sarasticzyta.wordpress.com/2014/06/21/marynarka/Był sobie człowiek, który kiedyś znalazł się po niewłaściwej stronie, choć wierzył, że jest po dobrej. Później żałował swojego czynu i starał się żyć tak, by odpokutować dawne winy. I był sobie chłopiec, któremu w dzieciństwie zabito ojca, co sprawiło, że nigdy nie umiał ułożyć sobie życia, choć niewykluczone, że był po prostu nieudacznikiem i gdyby wychował się przy ojcu, także miałby problemu z odnalezieniem się w życiu. I po latach od dawnych wydarzeń znaleźli się ludzie, którzy postanowili dla swoich celów wykorzystać zarówno mężczyznę, który pokutuje za błędy młodości i przekonany jest, że nikt już tej przeszłości mu nie wypomni, jak i chłopca, który mimo czterdziestki na karku, wciąż pozostał zbuntowanym chłopcem.Tak na upartego można by streścić powieść Mirosława Tomaszewskiego Marynarka. I w ten sposób powieść tę możemy odczytać jako powieść obyczajową przechodzącą powoli w sensacyjną. Tylko że tu nie chodzi o jakiś tam błąd i o jakiegoś tam zamordowanego, historie zarówno mężczyzny, jak i chłopca rozpoczynają się bowiem w 17 grudnia 1970 r. w Gdyni. Przedstawiając w ten sposób, z takiej zupełnie ludzkiej perspektywy tamte wydarzenia Tomaszewski udowodnił, że można pisać o kontrowersyjnych wydarzeniach z najnowszej historii Polski nie dzieląc ich uczestników na „nas” i „onych”, tylko w jednych i drugich widząc ludzi. Trudniej natomiast dostrzec ludzi w tych, którzy pomimo upływu lat wyciągają na światło dzienne tamte zdarzenia nie dla tego, żeby sprawiedliwości stało się za dość czy żeby przypomnieć młodym ważne momenty z najnowszej historii Polski, tylko dla własnych korzyści.Marynarkę dostałam do przeczytania i zrecenzowania. I chyba tylko dlatego nie przerwałam lektury w połowie. Początkowo wątki toczyły się gdzieś niezależnie od siebie i tylko niektóre przesłanki pozwalały sądzić, że nie są one tak zupełnie równoległe i w pewnym momencie się zbiegną. Trudno mi było polubić któegokolwiek z bohaterów: zarówno perfekcyjnego biznesmena Karola – takiego dobrego bogacza co to i interesy robić umie, i córce chciałby nieba przychylić, i z Bogiem dobrze żyje; jak i Ninę – ambitną dziennikarkę lokalnej gazety, marzącą o pracy w CNN czy Adama „Smutnego” – podstarzałego punkowca, który od lat cierpi na kryzys twórczy i nie potrafi wpasować się w otaczającą go rzeczywistość. Więc tak sobie czytałam po kawałku tę powieść, czytając jednocześnie parę innych, aż doszłam do momentu, w którym wszystkie wątki zaczynają się zbiegać… i już nie mogłam się oderwać od lektury. Kiedy już doszłam, czy raczej dobiegłam do końca stwierdziłam, że dobre to było. Może nie wybitne, ale warte przeczytania. I chwili refleksji.——————————————–23 czrwcahttp://daftcount.wordpress.com/2014/06/23/miroslaw-tomaszewski-marynarka/Kogo dziś obchodzi to, co się stało w grudniu 1970 roku na Wybrzeżu? Kilkanaście ofiar właściwie nie brzmi jakoś dramatycznie, a odległość czasowa sprawia, że w gruncie rzeczy rację ma jedna z bohaterek, która mówi o tym, że oni wówczas też nie opłakiwali powstańców styczniowych. Tomaszewski napisał książkę, która próbuje pisać o historii jakby mimochodem, by niejako przy okazji nieco sensacyjnej fabuły przemycić informacje na których mu zależy. Pomysł  bardzo ciekawy, wykonanie jednak zaledwie poprawne.Mirosław Tomaszewski, MarynarkaMirosław Tomaszewski, MarynarkaRozpoczyna się Marynarka jak powieść sensacyjna. Każdy z wprowadzanych bohaterów ma jakąś przeszłość do której nie chce wracać, więc spodziewamy się czegoś o szybkim tempie akcji, jakichś zwłok i odkrywania tajemnic sprzed lat. Morderstwo z pierwszych stron jedynie umacnia nas w tym przekonaniu. Niestety, na następne trupy przyjdzie długo poczekać, a tempo akcji zwolni w połowie książki do żółwiego tempa. Nawet późniejsze przyśpieszenie nie stanowi zbytniej rekompensaty za dłużyzny, przez które jesteśmy zmuszeni przebrnąć. Wielkie tajemnice są dość przewidywalne, a końcowy happy end nieco przesłodzony.Tomaszewski próbuje pisać o historii tak, jak IPN przeprowadza cele edukacyjne – proponuje nam rekonstrukcję, zabawę w historię. Osobiście uważam, że to nie pomaga w nauce historii, ale różne są opinie specjalistów z zakresu dydaktyki tego przedmiotu. O ile zatem sam pomysł hotelu-aresztu jest jeszcze uprawniony, bo moda na odgrywanie PRL raczej narasta niż zanika, o tyle sceny z przeprowadzaniem eksperymentu Zimbardo i używaniem armatki wodnej są mocno naciągane. Choć rozumiem intencje autora, bo w tych krótkich scenach zawarte jest to, co w powieści najważniejsze, a mianowicie jej przesłanie. Przypadek często decyduje o tym, kto po której stronie staje – z równym prawdopodobieństwem możemy stać się ofiarą i katem. I obie te role są ciężkie do udźwignięcia, każdy z tych losów pozostaje tragiczny.Tomaszewski dość udanie portretuje polską rzeczywistość XXI wieku. Korzysta ze znanych doskonale wzorców, ale udaje mu się uzyskać przekonujący efekt. Jak przedsiębiorca, to oczywiście dawny agent bezpieki, ale dziś głęboko wierzący i hojnie obdarowujący kościół. Jeśli zaś ma zięcia, to musi to być ktoś, kto chce go wykopać z firmy. Zbuntowany niemal czterdziestoletni punk nie może pracować w knajpach, bo nie jest w stanie zmusić się do puszczenia płyty Ich Troje. Młode dziennikarki zostają w redakcji dzięki udzielaniu swych wdzięków redaktorowi a nie sprawności pióra. Podobnie z resztą postaci, każda z nich znajoma i swojska. Niemniej jakoś to jednak u Tomaszewskiego nie nuży, chyba dlatego, że jednak takie figury możemy spotkać na ulicach naszych miast dużo częściej niż sami zdajemy sobie z tego sprawę.Marynarka to ambitny pomysł, który chyba jednak troszkę przerósł autora, bo momentami może się wydawać, że chciał on powiedzieć zbyt wiele. Pisanie to także umiejętność selekcji, a w tym przypadku trudno się oprzeć wrażeniu, że nie zaszkodziłoby książce dokonanie skrótów. Jest to jednak powieść dość zgrabnie dająca sobie radę z trudnym tematem, który zdaje się nikogo nie obchodzić. Stąd też warto poświęcić trochę własnego czasu Tomaszewskiemu, bo dzięki tej lekturze można dowiedzieć się czegoś o samym sobie, a taką korzyść z czytania współczesnej literatury coraz trudniej osiągnąć.————————–23 czerwcahttp://swiat-ukryty-wsrod-atramentu.blogspot.com/2014/06/marynarka-mirosaw-tomaszewski.html?showComment=1403470915111W ,,Marynarce” autorstwa Mirosława Tomaszewskiego było coś, co zainteresowało mnie od samego początku. Coś, co obudziło we mnie pragnienie dowiedzenia się czegoś o wydarzeniach z grudnia 1970 roku. Jeden akapit w podręczniku do historii, to było dla mnie zdecydowanie za mało. Okazało się, że odpowiednio ujęta historia gdyńskich stoczniowców, może stać się tłem i zarazem kwintesencją świetnej powieści.,,Marynarka” to opowieść o mężczyznach. Adama i Karola z pozoru nie łączy absolutnie nic, bo co mogłoby ze sobą wiązać byłego punka, wokalistę zespołu Amnezja oraz prezesa świetnie prosperującej firmy? Każdy jest inny, ma inne aspiracje, różną przeszłość, ale ich w jakiś sposób wiąże się z jedną datą, a jest nim Grudzień 70′. Na życie ich obu wydarzenia z przeszłości mają spory wpływ, odcisnęły na nich swoje piętno, nawet jeśli nie zawsze to do nich docierało. Autor poprzez opisywaną historię, pokazuje jak złożona jest ludzka psychika, jak wiele czynników składa się na to kim jesteśmy i jakie podejmujemy wybory.,,Marynarka” to kawałek naprawdę dobrej polskiej literatury. Książkę czyta się lekko, z czystą przyjemnością, a akcja wciąga. Ostatnie sto stron przeczytałam praktycznie jednym tchem, ciekawa zakończenia historii. Powieść Pana Tomaszewskiego jest dla mnie miłą niespodzianką i z pewnością jeszcze kiedyś do niej wrócę.—————————-

23 czerwca
http://jasubiektywnie.blogspot.com/2014/06/marynarka-mirosaw-tomaszewski.html
Grudzień 1970, rewolta grudniowa czy masakra na Wybrzeżu. Wydarzenia te mają wiele określeń dla wielu pamiętających te czasy, data ta będzie jawiła się jako obrazy demonstracji, protestów i strajków, a także krwi i śmierci mniej lub bardziej bliskich osób. Dziś chyba każdy zna wers ballady „Janek Wiśniewski padł” czy choć raz słyszał co nieco o czarnym czwartku. Okres PRL-u nam, nieco młodszym nie zawsze jest dobrze znany. Wiedzę swoją opieramy na tym co mogliśmy usłyszeć w szkole czy tym co obiło nam się o uszy podczas oglądania faktów w telewizji. Mirosław Tomaszewski wziął na siebie to zadanie, by przybliżyć tą nowszą historię Polski czy dać do myślenia i pokazać te wydarzenia z może innej strony tym, którzy mają je za sobą. Marynarka to powieść historyczno-kryminalna, która wraz z elementami obyczajówki ukazuje jak duży wpływ może mieć przeszłość na teraźniejszy naród.
Spośród wielu bohaterów książki to Adam wyróżnia się zdecydowanie i jest główną postacią całej przedstawionej tu historii. Jest on dość cynicznym facetem, który za sobą ma niemałą karierę jako Smutny, członek punk rockowego zespołu Amnezja. Teraz jednak, kiedy w okolicach czterdziestki młodzieńczy bunt jest już daleko za nim, żyje bez celu wciąż zmieniając pracę i egzystując dzień za dniem. Wreszcie na swojej drodze spotyka Ninę, chorobliwie ambitną dziennikarkę, której regułą jest „po trupach do celu”, szczególnie gdy trafi na gorący temat. Karol Jarczewski natomiast jest właścicielem dobrze prosperującej firmy Karo Sp. Z.o.o., który na głowie oprócz spółki ma zięcia, który chętnie przejąłby ten biznes. Z czasem rodzi się pomysł na napisanie książki o grudniu 1970 roku, co ciekawie łączy pozornie zupełnie różnych bohaterów.
Nie okłamujmy się. Oprócz dosłownie paru wyjątków szerokim łukiem omijam naszych, polskich autorów. Marynarka pojawiła się u mnie całkiem przypadkowo, ale teraz cieszę się, z takiego obrotu zdarzeń. Było lekko i przyjemnie, a przy okazji liznęłam trochę tej historii. Mirosław Tomaszewski, bo to on jest autorem tej książki jak widać na załączonym obrazku, jest absolwentem Politechniki Gdańskiej i ma na koncie już trzy książki wraz z powyższą. Oprócz tego ma za sobą masę scenariuszy do polskich seriali i komedii teatralnych. W roku 2013 została wydana Marynarka, która dzięki połączeniu wielu gatunków, nie jest stricte powieścią historyczną, a udaje jej się nieco przybliżyć pewne wydarzenia.
Już od samego początku jesteśmy wrzuceni w tłum bohaterów, którzy mają swoje do odegrania i przechodzą na dalszy plan, w trakcie kiedy my czytamy już o kimś zupełnie innym. Nie powiem, plątałam się z początku niesamowicie. Po pewnym czasie niektórych polubiłam, a przy okazji zaczęłam rozróżniać coraz to innych bohaterów. Każdy z nich niesie swój krzyż, a także ciąży na nim przeszłość z roku 1970, który pośrednie lub bezpośrednie łączy ze sobą wszystkie te postaci. Akcja jest szybka, nie ma tu niepotrzebnych opisów, wydarzenia przechodzą całkiem płynnie. Tło, gdyż wszystko to dzieje się w paru miejscach w Trójmieście, wydaje się być bardzo rzetelne. Dokładne opisy i konkretne miejsca łatwo podsyłały mi obrazy miejsc, w których niekoniecznie zdarzyło mi się być.
Główni bohaterowie zostali skonstruowani dość ciekawie, jednak to, czego mi zabrakło, to głębsze zarysowanie tych postaci. Brakowało im nieco indywidualnych cech charakteru i dokładniejszej przeszłości, która plasowałaby się między rokiem 1970 a 2005, w którym toczy się teraźniejsza akcja. Według mnie najciekawszym, najbardziej aspirującym bohaterem był Adam, który teraz już jako przebrzmiała gwiazda wspomina lata, w których robił to, co kocha. Wyraźnie widzimy, że muzyka go nie opuściła, a przez marzenia, które nie do końca zostały spełnione, stał się zgorzkniały i momentami nawet gburowaty. Tak jak mówi jego pseudonim jest on dość smutną postacią, nie ma żadnych nadziei, planów, jest człowiekiem, którego zawiodło własne życie.
Marynarka pomimo małych wpadek takich jak ogromne namnożenie wątków i słabsze portrety psychologiczne to niezła książka. Autor prostym językiem i trafnymi metaforami ciekawie przedstawił kawałek historii Polski. Chociaż niezbyt chlubny, to wypada się orientować w temacie. Jak już pisałam, było łatwo i przyjemnie, a sam tytuł, chociaż z początku spodziewałam się czegoś innego, zaskoczył mnie swoją historią.
—————————————-

23 czerwca

http://marta.kolonia.gda.pl/connieblog/?p=1582

Zanim zdecydowałam się przeczytać “Marynarkę”, myślałam o niej przez cały dzień. Temat wydarzeń Grudnia ’70 nie jest moim “konikiem” i bałam się, że mogę nie dać rady przez książkę przebrnąć. W końcu zdecydowałam, że trzeba podejmować wyzwania i że jednak przeczytam. Z początku miałam nawet nadzieję, że książka nie będzie zbyt obszerna. Otworzyłam e-booka: ponad czterysta stron, uznałam, że dam radę, a potem przeczytałam pierwsze zdania i… wciągnęło mnie bez reszty. Naprawdę nie sądziłam, że będzie się tak dobrze czytać. Ale po kolei.

Przede wszystkim, co takiego wydarzyło się w grudniu siedemdziesiątego roku, by wspominać o tym w książce? Być może młodsi czytelnicy tego nie wiedzą, a inni o tym nie pamiętają. Otóż 17 grudnia 1970 roku, podczas demonstracji przy Stoczni Gdynia, tuż przy stacji kolejki SKM, zginęło od strzałów kilkunastu robotników. Były to kolejne demonstracje przeciwko komunizmowi w Polsce, a oficjalna lista zamordowanych podczas tamtej masakry podaje 18 nazwisk, w tym większość ofiar nie miała jeszcze 22 lat.

Bohaterów w “Marynarce” jest kilku, ale na czoło wysuwa się Adam, były lider punkowego zespołu “Amnezja”, który dzisiaj ima się przeróżnych zajęć, by przeżyć. Przezwany Smutnym, pracuje jako barman, potem jako sprzedawca w sklepie muzycznym. Jego ojciec zginął podczas masakry w siedemdziesiątym roku i Adam od tamtej pory nosi znamię tej śmierci. Dobrze pamięta dzień, w którym ojciec wychodził wtedy do pracy, pamięta, że wieczorem, zamiast ojca, ujrzał funkcjonariusza SB, który przyniósł tragiczne wieści jego matce. Pamięta, jak bardzo chciał go wówczas zastrzelić z drewnianego pistoletu i jak bardzo był zawiedziony, że się nie udało. Całe życie Adama jest właściwie skażone tamtym wydarzeniem. Piosenki, które pisał będąc w zespole, noszą piętno śmierci jego ojca. On sam również nie potrafi o tym wszystkim zapomnieć, dręczy go to za dnia i w nocy, nie jest w stanie mówić o tym, co się stało, ani o tym myśleć. Powoduje to konflikty, przez które do dziś Adam nie ułożył sobie życia, nie poznał kobiety, z którą chciałby być, ani nie założył rodziny. W końcu dostaje swoją szansę, dobrze płatne zajęcie, ciekawą pracę i spotyka pewną dziewczynę, która bardzo go interesuje.

Drugim bohaterem książki jest Karol – zamożny biznesmen, człowiek głęboko wierzący, kochający ojciec córki Magdy. Magda wyszła za mąż za Witka, którego z kolei Karol nienawidzi, zresztą z wzajemnością. Karol zarządza wielką firmą Karo, jest postrzegany jako uczciwy altruista, wspierający wiele akcji charytatywnych, ciągle gdzieś na fali, lubiany i szczery.

Poznajemy również Ninę, dziennikarkę, która dostaje zlecenie na książkę o wydarzeniach z grudnia 1970 roku. Nina, atrakcyjna, inteligentna i nietuzinkowa, natychmiast zwraca uwagę Adama, a ich ścieżki krzyżują się, kiedy ona wpada mu w oko, gdy chce przeprowadzić z nim wywiad. Z początku Nina nie ma ochoty pisać książki o Grudniu ’70, później jednak wciąga ją praca, zdjęcia, wywiady z ludźmi i zbieraniu materiałów do książki, poświęca właściwie cały swój czas.

Początek książki to urywki z życia różnych ludzi, dość chaotyczne, ale ciekawie przedstawione, często przerywane wydarzeniami z przeszłości (zwłaszcza, gdy Nina rozmawia z uczestnikami wydarzeń sprzed lat). Rozdziały, nijak nie numerowane, ale tytułowane datą i miejscem, nie są zbyt długie i dobrze się czytają. W ogóle książka czyta się dobrze. Mimo ciężkiego tematu, który wałkowany w tę i z powrotem, staje się w końcu udziałem każdej z postaci książki. Zdawać by się mogło, że oni wszyscy nie są ze sobą nijak kompletnie związani, ale im bliżej końca powieści, tym bardziej wydarzenia i ludzie także, zaczynają się między sobą zazębiać i splatać. I dzieje się to w sposób bardzo poukładany, logiczny. Mimo, że przeskakujemy od bohatera do bohatera, nie jest to irytujące, ponieważ każdy z nich interesuje nas w podobny sposób i o każdym chcemy czytać dalej. W książce nie ma jakiejś zawrotnej akcji, nie ma przeskakiwania z jednego wydarzenia w drugie, ale zawiera ona w sobie coś wyjątkowego, co sprawia, że ciężko ją odłożyć. Szczerze mówiąc, żeby ją wczoraj skończyć, siedziałam do późna w nocy.

Minusem książki dla mnie, choć nie takim, który rażąco przeszkadzałby w odbiorze, są chwilami zbyt kwieciste metafory i może za dużo muzycznych wtrąceń. Zaznaczam jednak, że to tylko taka moja osobista dygresja. Adam jest w końcu eksliderem grupy punkowej, więc w zasadzie nie mogło być inaczej.

Z całą pewnością jest to pozycja, która zmusza do refleksji. Nie da się przeczytać paru jej ostatnich zdań, odłożyć i tak po prostu o niej zapomnieć. Mimowolnie wraca się do wydarzeń w niej zawartych, do tej tytułowej marynarki, która – choć przecież czytając znałam tytuł – mocno mnie zaskoczyła, chyba zupełnie tak samo jak Adama… Dzięki lekturze “Marynarki”, zaczęłam szukać w Internecie bliższych informacji o masakrze Grudnia ’70. Sporo poczytałam, obejrzałam wiele zdjęć i moje myśli nadal krążą wokół książki pana Tomaszewskiego.

“Marynarka” to dobra książka, choć pewnie nie każdemu przypadnie do gustu. Mnie, mimo że to kompletnie nie moja tematyka, podobała się bardzo. Biorąc do tego pod uwagę, że mieszkam w Trójmieście i znam miejsca, które opisywał autor, czytało mi się ją świetnie. Książka warta uwagi.

—————————–

24 czerwca

http://tosterpandory.pl/?p=2000

Z okazji powieści „Marynarka” Mirosława Tomaszewskiego, mam przyjemność przedstawić Czytelnikom Tostera unikalny wywiad z autorem, który został przeprowadzony specjalnie dla Tostera Pandory.  Chciałabym bowiem, aby dział Literatury zawierał nie tylko oczywiste recenzje, opinie na temat rozmaitych utworów literackich. Sama będąc pisarką, uwielbiam atmosferę wokół spotkań z pisarzami i szalenie intryguje mnie zawsze, „co autor miał na myśli”. To niezmiernie ciekawe, co kierowało autorem, jakie tropy myślowe, bądź codzienne – prozaiczne, przywiodły go do poruszenia takiej, a nie innej tematyki. Ile autor ma wspólnego ze swoim bohaterem literackim? Którędy przebiega granica między fikcją a realnością? Jaka jest zawartość „prawdy w prawdzie”?… Pandora spróbuje poniżej odpowiedzieć na te pytania, i na wiele innych. Spróbuje porwać Was do wnętrza głowy pisarza. Spróbuje zorganizować specjalnie dla Was najprawdziwsze, choć przecież wirtualne, spotkanie z autorem. Zapraszam serdecznie do lektury wywiadu, z którego wyłania się postać pisarza – świadomego, wrażliwego, inteligentnego, otoczonego niezwykłą aurą pokory i taktu, połączonych z determinacją urodzonego indywidualisty…

Justyna Karolak.

Rozmowa Pandory z Mirosławem Tomaszewskim – 15. czerwca 2014.

Pandora: Chadzasz w marynarce?

Mirosław Tomaszewski: Rzadko.

P.: Dlaczego? Czyżby z tego samego powodu, co Smutny, główny bohater Twojej powieści, „Marynarka”?

M.T.: Teraz już się powoli godzę z tym mundurkiem, jako najbardziej przydatnym w wielu sytuacjach i pozwalającym ukryć się w tłumie. Nie jestem, jak Smutny, punkiem ani w ogóle rebeliantem, jak tamten facet, ale jest we mnie silny rys antyestablishmentowy, więc unikanie marynarek kiedyś było dla mnie dość ważne. W mojej poprzedniej powieści „UGI”, nurt buntu był również wyraźnie widoczny. Tamta powieść określana była niekiedy jako thriller antyglobalistyczny. Orwellowski „Pełnomocnik”, którym zadebiutowałem, mówił o totalitaryzmie, więc wyłania się z tych trzech powieści postać autora, który raczej z trudem mieści się w marynarce.

P.: Z tego co mówisz, odnoszę wrażenie, że Twoje powieści są silnie determinowane przez problematykę społeczno-polityczną. Czy tak?

M.T.: Potwierdzam i zaprzeczam. Kiedy słyszę: powieść społeczna, polityczna albo historyczna, najchętniej odwracam się na pięcie. Ale nie mogę też zaprzeczyć, że moje książki są osadzone w którymś z wyżej wymienionych kontekstów lub z wieloma naraz, jednocześnie próbując się z tych szufladek wyrwać, mam nadzieję, że skutecznie. W centralnym punkcie każdej z moich powieści osadzony jest człowiek. A konkretnie mężczyzna, tak się złożyło, nie przypadkiem. Tę postać zawsze stawiam w tle społecznym, politycznym lub historycznym i każę jej dokonywać wyborów. Czasem bohater podejmuje decyzje, czasem ich unika, ale zawsze jest silnie dotknięty przez to, co dzieje się dookoła. Można powiedzieć, że los miota moimi postaciami, a ich decyzje nie zawsze są sprawcze. Unikam herosów, którzy są genialni, silni i zawsze wygrywają.

P.: Z pewnością takim herosem nie jest Adam, czyli Smutny z „Marynarki”. Czy on jest Twoim alter ego?

M.T.: Nie, chociaż ja też wygrywam rzadko, jak większość z nas. Unikam tworzenia postaci, które są czyimiś kopiami, a tym bardziej powielania siebie. W jakimś sensie nie znoszę Smutnego, mimo że dobrze go rozumiem i współczuję mu. W gruncie rzeczy jest niewinny. To, jacy jesteśmy, zależy od tego, co zdarzyło się wcześniej, nie tylko nam. Ta uniwersalna zasada w jego wypadku staje się dojmująca. Na przykładzie Smutnego pokazuję, jak mocno kształtuje nas przeszłość. Ten, kogo przemielą młyny historii, nie ma szans wyjść z tego cało. Nie nadaję się na bohatera tego typu powieści, które sam piszę i nie chciałbym nim być. Na szczęście ze mną los obszedł się o wiele łaskawiej.

P.: Może przeznaczenie wyznaczyło Ci rolę pisarza, który tworzy innych, często nieszczęśliwych ludzi – ale to chyba okrutne zadanie?

M.T.: Tak. Ale jakoś sobie z tym daję radę.

P.: Co zatem pcha ludzi na drogę pisania? Oprócz losu, oczywiście.

M.T.: Nie ma jednej odpowiedzi na to pytanie. Wydaje mi się, że to rodzaj wewnętrznej skazy, z którą niektórzy się rodzą. Do jej opisania użyłbym wyrażenia – nadwyżka wyobraźni. Większość potrafi ją zaleczyć, niektórzy ją rozdrapują. Ci, którzy ją mają i rezygnują z bycia twórcą, skazują się na niespełnienie, rozpamiętywanie zaniechanych szans. Ci, którzy ryzykownie idą tą drogą, zwykle nie mają wcale lżej. Kilka razy zostałem zapytany przez kogoś na rozdrożu o radę dotyczącą podjęcia prób literackich. Upraszczając, oczekiwano ode mnie porady – czy warto? Moja odpowiedź brzmi zawsze tak samo. Jeśli nie jesteś pewien, to znaczy, że nie warto. Ci, którzy to robią, zwykle nie mają wyboru – muszą. Każdy, kto ma zbyt wiele wahań, polegnie wcześniej czy później, więc lepiej nie zaczynać.

P.: A skąd u Ciebie ta determinacja?

M.T.: To jedna z tych tajemnic, której nigdy nie udaje się poznać. Kiedy próbuję ją rozwikłać, zwykle przychodzą mi do głowy dwie przyczyny: specyficzny genotyp i przeznaczenie. Obie ze sobą powiązane, chociaż jedno pojęcie pochodzi z nauki, a drugie bliższe jest mistycyzmowi i wierze, jakkolwiek ją rozumiemy.

P.: Bliższe wierze – w co?

M.T.: W przeznaczenie.

P.: Nie wiesz, dlaczego piszesz, ale może wiesz chociaż, dlaczego napisałeś „Marynarkę”?

M.T.: Ten temat gnębił mnie od dzieciństwa. Urodziłem się i dorastałem w pobliżu gdyńskiej stoczni. Nocne walenie w blachy kadłubów statków towarzyszyło moim snom i bezsenności. 17. grudnia 1970, obudziły mnie strzały, które z tej odległości były jakimś nieznanym dźwiękiem. Po kilku dniach okazało się, że tego dnia, na którejś z gdyńskich ulic, zginął uczeń Technikum Chłodniczego, do którego 3 miesiące wcześniej zacząłem chodzić. Nazywał się Staszek Sieradzan. Nie poznaliśmy się, ale jego śmierć była dla mnie doświadczeniem formującym, jeśli chodzi o stosunek do PRL, co przełożyło się później na relację z władzą totalitarną i w jakimś sensie z każdą władzą. Byłem zawsze uczulony na jej kłamstwa i manipulacje. Po lekturze „Archipelagu Gułag”, „Roku 1984” i innych nielegalnych książek już wiedziałem, że w moim kraju czeka mnie wewnętrzna emigracja albo walka. Nie mam duszy wojownika i jestem indywidualistą, więc moja aktywność przełożyła się na pisanie. To była moja walka. Nie tyle o lepsze państwo, ile o wewnętrzną wolność, którą znajdowałem tam, gdzie mogłem rządzić niepodzielnie – w krainach stworzonych przez swoją wyobraźnię. Ta ucieczka od rzeczywistości nie była jednak czystym eskapizmem. Zawsze chodziło o jakąś sprawę, chociaż nie zawsze o tę, którą żyło społeczeństwo przejęte „Tańcem z gwiazdami”.

P.: O jaką dokładnie sprawę chodzi w „Marynarce”?

M.T.: O zbrodnię. I karę. O pamięć. I niepamięć. O to, że w głowie każdego z nas przeszłość wygląda inaczej. O to, jak trudno jest ocenić czyjeś postępowanie. O zrozumienie innego człowieka. O Polskę – kraj ludzi nieufnych, doświadczanych traumatycznie przez historię. O zagadkę, której stopniowe rozwiązywanie ma dać czytelnikowi przyjemność lektury. O elementy z których składa się życie. Struktura tej powieści bywa określana przez dwa wyrazy – puzzlowa i szkatułkowa. Puzzlowa, bo opowieść zbudowana jest z wielu mini opowiadań, które powoli składają się w większą całość. Szkatułkowa, bo – jak w rosyjskiej matrioszce – po wyjęciu mniejszej z większej, okazuje się, że w środku jest jeszcze następna.

P.: Kim jest mężczyzna na okładce „Marynarki”?

M.T.: Wszystko zależy od czytelnika. Dla mnie jest to Smutny. Szkoda, że z konturu tej postaci nie wystaje gitara. Wtedy byłby nim bezsprzecznie. Teraz może być to także jego ojciec. W poprzedniej wersji okładki, w czarnej sylwetce był mały biały punkcik umiejscowiony w miejscu serca. To był ślad po kuli, która przeszła na wylot. W tej wersji postacią był raczej ojciec Smutnego, ale mógłby także być to jego syn, który w powieści dwukrotnie założył marynarkę. Bardzo spodobał mi się ten znak plastyczny zastosowany przez panią Katarzynę Borkowską, autorkę okładki. Postanowiłem więc przedłużyć życie tej białej kropki i czasem, jeśli czytelnik sobie tego życzy, w papierowej wersji książki robię w odpowiednim miejscu otwór przy pomocy młotka i szewskiego dziurkacza, wycinając w kartoniku okładki dziurę po kuli w miejscu serca.

P.: Kto będzie na okładce następnej powieści?

M.T.: Jeszcze nie wiem. Dopiero naszkicowałem jej plan. Tymczasem dopinam moje trzy komedie teatralne. Właściwie to są one gotowe i czekają na swoje szanse.

P.: Kiedy i gdzie można będzie je obejrzeć?

M.T.: Pierwszy termin to wrzesień 2014, w którym ma być premiera „Osadzonych”. Drugi to listopad z „Teściową Hamleta”, ale wolałbym widzów jeszcze nie zapraszać na spektakle. Ta druga komedia miała już 6 dat zapowiadanych premier, ale żadna się nie odbyła, chociaż powstawał już nawet plakat i odbywały się próby. Jeśli premiery staną się nieodwoływalne, informację o tym zamieszczę na moim blogu, do którego odwiedzenia zapraszam: www.tomaszewski.edmuz.pl.

P.: Dlaczego piszesz komedie? To bardzo odległe od Twoich, raczej tragicznych, powieści.

M.T.: Nie do końca tragicznych. Wielu widzi w moich książkach, a szczególnie w „Marynarce”, dużo elementów komediowych. Mierzę się z tym gatunkiem, szukając ekstremalnych wyzwań. Rozbawić kogoś – to najtrudniejsze zadanie i wcale nie tak odległe od tragedii. Bo gdy komedia nie śmieszy, to robi się z tego największa tragedia, głównie dla autora. Poza tym najśmieszniejsze jest i najskuteczniej działa zderzenie ludzkiej słabości z sytuacją komiczną. Śmiech najczęściej wybucha wtedy, gdy komuś się coś nie uda, ktoś jest głupszy od nas albo żałosny. Ten wniosek jest dla ludzkiego rodzaju bardzo przygnębiający i to być może stąd bierze się przysłowiowa smutna natura komików.

P.: Pisałeś powieści, dramaty, komedie teatralne, seriale telewizyjne. A co z filmem?

M.T.: To moja największa, do tej pory niespełniona, miłość. „Marynarka” jest zapisem scenariusza i mam nadzieję, że kiedyś zobaczę ten film na ekranie, ale tu nie można być niczego pewnym. Chodzi o kilka milionów złotych, a fabuł w Polsce powstaje stosunkowo niewiele. Jest bardzo trudno znaleźć producenta filmu, zwłaszcza gdy scenarzysta nie jest jednocześnie reżyserem. Mam też gotowy scenariusz na dramat młodzieżowo-muzyczny „Motyl”. Pewien reżyser przymierza się do realizacji komedii według tekstu mojej sztuki „Kopiuj, wklej”, ale ponieważ ma to być produkcja offowa, to czeka go ciężkie zadanie. Ale cóż przychodzi łatwo?… Mnie – niewiele. Doświadczenie podpowiada mi, że jeśli utwór ma być coś wart, musi być okupiony ciężką walką. Ale warto ją podejmować. To na koniec taka mądra rada dla tych, którzy stają przed ważną decyzją.

P.: Serdecznie dziękuję za tę rozmowę. I za radę.

Mirosław Tomaszewski – nota biograficzna oraz utwory literackie do pobrania (bezpłatnie)

Urodził się i mieszka w Gdyni. Autor komedii teatralnej Kopiuj, wklej (2014), Teściowa Hamleta (2013) i Osadzeni (2014); dwie ostatnie czekają na premierę, a ostatnia posiada również wersję angielską. Jego dramat Jak bracia w roku 2007 stał się słuchowiskiem Polskiego Radia, a w rok później  nominowano go do finału festiwalu Dwa Teatry. Komediowe słuchowisko Piśko (znane z Teatru Polskiego Radia z 2006r.) stworzył wspólnie z Pawłem Chmielewskim na podstawie prozy Arkadija Awerczenki. Autor powieści: Pełnomocnik (political fiction z nurtu orwellowskiego z 1992r.) i UGI (thriller antyglobalistyczny z 2006r.). Autor dramatu Stroiciel, który w reżyserii Pawła Chmielewskiego miał prapremierę w Teatrze TV w 1995r. Autor trzech opatentowanych wynalazków z dziedziny budowy maszyn… Autor scenariuszy do około 170. odcinków seriali telewizyjnych… i oczywiście Marynarki, powieści wydanej nakładem W.A.B. w 2013 roku.

W wywiadzie udzielonym Gazecie Wyborczej 17. grudnia 2013r., Tomaszewski powiedział tak, odnosząc się do treści Marynarki:

„Jest wiele książek historycznych, ale obraz przeszłości najskuteczniej zostaje osadzony w świadomości społeczeństw przez działania artystyczne. Rzadko są wierne prawdzie, czasem zaledwie się do niej zbliżają, ale to one, jeśli są coś warte, zostają najdłużej i działają najsilniej”.

Na łamach bloga Kronika błękitnej biblioteczki Monika Sjoholm powiedziała o Marynarce tak:

„To nie jest powieść historyczna, zahacza jedynie o czarny wątek: grudzień 1970 roku. Pisarz umiejętnie wplata ten dramatyczny epizod, który wypływa poniekąd z serc i dusz bohaterów –  jest to bardzo ciekawy zabieg, bo chodzi o jednostkę, o ludzkie dylematy, a nie o tendencyjne masowe informacje znane z telewizji”.

————————————-

26 czerwca

http://www.wiadomosci24.pl/artykul/marynarka_miroslawa_tomaszewskiego_romans_sensacji_z_historia_307469.html

Mirosław Tomaszewski w powieści „Marynarka” zabiera na wyprawę w nieodległą przeszłość Grudnia `70, by ukazać głębokie uwikłanie życia współczesnego w wydarzenia polityczne. Daje przy tym sensacyjną historię, która zaciekawia i intryguje. Mirosław Tomaszewski, Marynarka, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2013 / Fot. okładka książki Nakładem wydawnictwa W.A.B. ukazała się współczesna powieść sensacyjna, podejmująca ważne wątki historyczne, związane z przeżyciami Grudnia `70. Mirosław Tomaszewski w „Marynarce” dał czytelnikom sposobność prześledzenia sensacyjnej opowieści, która stanowi nie tylko dobry materiał lekturowy, bo przykuwający uwagę i intrygujący zwrotami akcji, ale także ważny pod względem myślowym, bo wzbudzający refleksje na temat nieodległych wydarzeń historycznych, jakie wywarły piętno na życiu większości rodzin w Polsce. Godne pochwały jest przyjęcie dystansu wobec wartościowania czy oceny sytuacji historycznej, co poskutkowało uniknięciem martyrologicznego, patetycznego tonu. Pozwala to na trzeźwe spojrzenie na wydarzenia i pogłębioną refleksję historyczną. Bez wątpienia historia najnowsza, do której zaliczyć trzeba zamieszki robotnicze skierowane przeciwko władzy ludowej, nie została dotąd przez literaturę, podobnie jak i film w pełni wyzyskana. Autor sięga zatem po wątki historyczne niezadomowione w fabularnych przetworzeniach, a przez to obecne jedynie w podręcznikowych hasłach, ewentualnie rzadkich i mało rozpowszechnionych wspomnieniach czy relacjach świadków. Można więc śmiało powiedzieć, że powieść Tomaszewskiego wkracza na obszar tematycznie nowy. Co więcej może się zdarzyć, że nieznany. W tym względzie nie tylko rzuca światło poznawcze na krwawe wypadki z grudnia 1970 roku, ale skłania do zainteresowania poznaniem tych kart historii. „Marynarka” jest jednak przede wszystkim powieścią sensacyjną, niepozbawioną wątków erotycznych. Zaczyna się w sposób typowy dla kryminalnych opowieści – zatem morderstwem. Jest to wypróbowany sposób na zadzierzgnięcie dramatycznego, tajemniczego węzła, który otwiera świat powieściowy, będący niewątpliwie realistycznym odbiciem obyczajowości rzeczywistości. Wkrótce zarysują się żywe, wyraziste portrety bohaterów, których losy splotą się ze wspomnieniem Grudnia `70 i otwierającym akcję morderstwem. Ich dążenia, intrygi między nimi zasadniczo koncentrują uwagę czytelnika, tym bardziej, że są odpowiednikiem nierzadkich współcześnie działań w społeczeństwie nastawionym na zysk i konsumpcję.
Czytelnik „Marynarki” Mirosława Tomaszewskiego może przyjąć rolę detektywa, jakkolwiek nie otrzyma zbyt wielu szczegółów, by móc zastosować metody Sherlocka Holmesa. Wynika to ze współczesnej formy opowieści, która unika sytuacji, by zmuszać odbiorcę do tworzenia zawiłych spekulacji. Zgodnie z dynamiką nowoczesnej literatury powieściowej akcja przebiega szybko w krótkich wyrazistych ujęciach, które przypominają narrację współczesnego filmu. Tak pomyślany sposób narracji sprzyja zaciekawieniu i trzymaniu odbiorcy w stałym napięciu. Powieść składa się z kilkudziesięciu krótkich rozdziałów, które odsłaniają poszczególne ogniwa pociętej na kilka wątków fabularnych akcji. Tworzą one dość szeroko rozłożony ciąg wydarzeń, skrupulatnie i ściśle związanych, zespolonych. Zanim do ich powiązania dojdzie, zachodzą rozmaite intrygujące epizody, których zabarwienie dodatkowo usensacyjnia i zaciekawia czytelnika. Okazuje się, że nie ma w opowieści zbędnych elementów, gdyż każdy szczegół służy charakterystyce osób i sytuacji oraz w istotny sposób uwiarygodnia przedstawiony wycinek rzeczywistości. Sensacyjna akcja została zawiązana w Trójmieście, rozgrywa się w konkretnych, ściśle określonych miejscach, takich jak np. Hotel Ambasador w Sopocie, Szpital Miejski w Gdyni, Pomnik Ofiar Grudnia 1970 w Gdyni, co dla czytelników, ceniących ścisłość i rzeczowość czasowo-przestrzenną oraz szukających odniesień w rzeczywistości sobie znanej, stanowi atut opowieści. W takich ramach zarysowany ciąg zdarzeń stwarza bowiem wrażenie kroniki, co ułatwia rejestrowanie faktów i kreślenie powiązań między nimi. Daje też złudzenie autentyczności opowieści. Umożliwia także odnajdywanie miejsc akcji w rzeczywistej przestrzeni. Tomaszewski przywołuje historię Grudnia ’70, by ukazać uwikłanie zwyczajnych, współczesnych sytuacje w przeszłość, od której uwolnić się nie można. Pokazuje zarazem, że nie jest ona jednoznaczna, że naturalnym zjawiskiem jest spojrzenie na nią z różnych punktów wiedzenia. To najbardziej wiarygodna perspektywa, która uczy dystansu wobec problemów i wydarzeń często mitologizowanych, fałszowanych czy zniekształcanych, wykorzystywanych w celach propagandowych.Czytaj wiecej: http://www.wiadomosci24.pl/artykul/marynarka_miroslawa_tomaszewskiego_romans_sensacji_z_historia_307469-2–1-d.html
—————————————————-
3 lipca
Współczesna powieść sensacyjna „z Grudniem ’70 w tle”, której akcja toczy się na ulicach Trójmiasta. Zajrzyjmy więc do wnętrza, gdzie „tyle różnych spraw nawarstwia się i spiętrza”.Akcja powieści rozpoczyna się w dniu śmierci Jana Pawła II, a dzień ten czyni autor cezurą dwóch epok: epoki przeszłej, w której wspólnota walczyła o dobro publiczne, tak jak w Grudniu ’70 czy w Sierpniu ’80, kierując się wartościami, i epoki dzisiejszej, gdy w procesie imitacji społeczeństwo upodobniło się do bezideowej masy rodem z liberalnych utopii.Świat społeczny w tej powieści to świat po przemianie, która sprawiła, że nie tylko przedsiębiorcy, lecz także wszyscy ich akolici prezentują mentalność drobnokapitalistyczną. Przedstawiona przez Tomaszewskiego zbiorowość – biznesmeni, dziennikarze, dostojnicy kościelni, artyści – składa się z drobnych cwaniaczków, załatwiających swoje małe geszefty. Nawet „emerytowany punk”, który do czterdziestki żył niemal jak włóczęga, teraz sprzedaje duszę. Mamy więc na poły zwierzęcy świat samców, których celem jest wspiąć się na samicę, i świat samic, marzących o usidleniu najdorodniejszego samca. Głównym celem człowieka staje się dominacja nad innymi. Darwinowskie realia marginalizują duchowość, a religijność odbierana jest w tym świecie jako dziwactwo.Jaki sens ma historia robotniczego protestu z Grudnia 1970 w Gdyni wciśnięta w przemienioną rzeczywistość nagiej siły, zarządzającej ludzkim społeczeństwem metodą kija i marchewki, pieniądza i seksu? Zdaje się, że to właśnie jest główne pytanie, które stawia sobie i nam autor książki. Założony przez bogatego przedsiębiorcę skansen imitujący więzienną rzeczywistość PRL pokazuje sztuczność i groteskowość takich odtworzeń, a próba zapisania tragicznej przeszłości w reportażu pali na panewce. Wszystko to przez nieczystość intencji i cynizm racji leżących u podstaw prób opisania grudniowego protestu. Powieść zdaje się mówić, że wciąż nie dojrzeliśmy do prawdy.Czystość takiego przesłania zmącona zostaje przez szereg autorskich zabiegów relatywizujących. Tomaszewski z jakichś powodów rozmywa wyrazistość bohaterów, cieniuje – mógłby ktoś powiedzieć – a nawet ironicznie odwraca bieguny. Świadkowie historii okazują się mało wiarygodni, naznaczeni piętnem cierpienia, które mąci umysł, ogarnięci obsesjami. To ludzie starzy, niesprawni, pogubieni lub naiwni. Oprawcy zaś zdają się nader wysublimowani moralnie, zbytnio przeżywają swoje czyny, do końca życia i za wszelką cenę próbując zrzucić ich ciężar. Ubek bierze sobie do serca pogardę wdowy po zamordowanym stoczniowcu, która nie chce przyjąć pieniędzy z rąk oprawcy. Postawa podoficera, który kazał strzelać do tłumu, zostaje umotywowana, wyjaśniona i właściwie… rozgrzeszona. Wygląda na to, że zabrakło jedynie wybaczenia. Ale kto byłby do niego zdolny, skoro istnieje tak wielka dysproporcja zdolności do refleksji między katami i rodzinami ofiar?Ponieważ jednak wina ówczesnych sprawców wciąż pozostaje w dzisiejszych realiach kwestią polityczną, nie wyłącznie historyczną, moralną i prawną, a Tomaszewski w politykę się nie miesza, problem zatrzymuje się na pułapie plutonowego, co pozostawia w czytelniku niedosyt. Doskonale wiemy bowiem, że sprawy zbrodni komunistycznych nie da się rozwiązać, oskarżając bezpośrednich wykonawców, nawet tak subtelnych jak ten z powieści. Przy końcu Tomaszewski sugeruje wprawdzie, jak powinno było wyglądać odejście winnych, gdyby mieli oni honor, ale z kolei pochowanie samobójcy obok jego ofiary staje się smutnym symbolem nierealności oczyszczenia.Spośród wielu bohaterów zdarzeń powieściowych na czoło wysuwa się Adam, niegdyś punk, buntujący się przeciwko systemowi, dziś barman i didżej zbuntowany przeciwko złym gustom muzycznym przesiadującej w barach młodzieży, a swe zagubienie pokrywający cynizmem. Tomaszewski pokazuje go w przełomowym momencie, podobnie jak inne postaci. Adam łączy czasy PRL-u z dniem dzisiejszym nie tylko poprzez koleje biografii, które sprawiły, że wówczas był kimś, dziś został nikim. Jest synem poległego w Grudniu robotnika i odkrywanie historii ojca nadaje nowy sens jego życiu. Na przykładzie postaci Adama warto prześledzić bankructwo ideologii zapomnienia, bałamutnych nawoływań w rodzaju „zostawmy historię historykom”.W świecie tej powieści, jak się rzekło, nie istnieje warstwa polityczna, dlatego też na szczycie drabiny społecznej plasuje się przedsiębiorca. Tomaszewski kreuje optymistyczną wizję niczym nieskrępowanej działalności gospodarczej, napiętnowanej wprawdzie złem moralnym, lecz wolnej od politycznych uwikłań, nacisków, korupcji. Nie ma tu korumpujących biznes polityków, którzy uzależniają od siebie ludzi interesu i spychają państwo w przepaść. To kolejna kłująca w oczy odchyłka od realiów naszego kraju. Chyba że przyczyną niezależności Karola może być jego związek z WSI…Ale czy od sensacyjnej powieści popularnej, skoncentrowanej na konflikcie między dwoma mężczyznami, z których jeden ma wszystko, drugi nie ma nic, mamy oczekiwać ścisłego przylegania do rzeczywistości? Oczywiście nie. Otrzymujemy opowieść, z której wynika, że historia jest ważna, kształtuje nas i określa. I to nam powinno wystarczyć. Dostajemy też burzliwy romans z wplecionymi zgrabnie motywami morskimi i muzycznymi (w książce rządzi muzyka rockowa!), a przywoływana wielokrotnie topografia Gdańska, Gdyni i Sopotu zachęca tych, którzy tam dawno nie byli do odwiedzin Trójmiasta.———————————————-7 lipcahttp://zaciszeagnieszki.blogspot.com/2014/07/marynarka-mirosaw-tomaszewski_7.html

Na początek kilka słów o autorze. Mirosław Tomaszewski jest absolwentem Politechniki Gdańskiej, mieszka w Gdyni. To jego trzecia książka, ale pisze również scenariusze seriali oraz komedii teatralnych.

Marynarka składa się z kilkudziesiędziu krótkich rozdziałów, co sprawia, że coraz to nowe wątki tworzą spójną i klarowną całość, dzięki temu zabiegowi powieść czyta się również bardzo szybko.
Akcja zaczyna się w noc sylwestrową. Do mieszkania starszego mężczyzny, niegdyś fotografa, włamuje się dwóch mężczyzn. Nie chcą kosztowności, szukają koperty o tajemniczym oznaczeniu ZO171270, a kiedy ją znajdują mordują jej właściciela. Z czasem poznajemy Adama, pasjonata rocka, właściciela firmy Karola oraz nadgorliwą panią dziennikarz Ninę. Ich losy opierają się na historycznych wydarzeniach Grudnia 1970 r. w Trójmieście i współczesnych odniesieniach do nich, co można również wywnioskować po symblolicznym obrazku z okładki. Od przeszłości nie da się uciec, a wspomnienia nawet gdy są ignorowane, prędzej czy później i tak powrócą i dadzą o sobie znać.
Moja opinia:
Odkładałam przeczytanie tej książki ze względu na ostatnie egzaminy na studiach, ale gdy już zaczęłam czytać nie mogłam się oderwać. Zdecydowanie częściej sięgam po literaturę zagraniczną, która mniej mnie rozczarowuje, ale tutaj czegoś takiego nie było. Dawno nie spotkałam się z tak dobrą powieścią polskiego autora. Akcja jest wartka, błyskotliwa i co najważniejsze ciekawa. Powoli brakujące elementy przygody dopasowują się do siebie, tworząc spójną całość historii. Lubię też kiedy w książce wplecione są utwory muzyczne, które pomagają nadać pewien swoisty klimat. Aby nie było tak do końca cukierkowo to powiem, że nie rozumiałam do końca motywów działania niektórych bohaterów, albo mnie irytowali, ale często mam takie odczucia. Nie do końca podoba mi się również… tytuł książki, ale to absolutnie nie przeszkadza w jej odbiorze. Mirosław Tomaszewski pisze scenariusze i właśnie troszkę tak czytało się jego powieść.Marynarka to po trochu powieść sensacyjno- kryminalna, a po trochu powieść historyczna. Warto poświęcić jej czas, tym bardziej, że autor nie ocenia i nie moralizuje. Refleksję pozostawia nam.

—————————————–

8 lipca

http://dune-fairytales.blogspot.com/2014/07/marynarka-mirosaw-tomaszewski.html

Z pewnością ci, którzy chcą się dowiedzieć czegoś więcej o Grudniu, powinni wybrać inne książki. Mnie o wiele bardziej interesowało to, w jaki sposób historia determinuje indywidualny los człowieka. Smutny, jeden z dwóch moich głównych bohaterów za wszelką cenę stara się o historii zapomnieć. To dlatego swój zespół muzyczny nazwał Amnezja. Nie udaje mu się jednak uciec od przeszłości, podobnie jak Karolowi, drugiej kluczowej postaci powieści. Podobne obciążenie spotyka każdego z nas osobno i naród, jako całość, głęboko dotknięty dramatami historii. Chętniej jednak nazwałbym moją powieść psychologiczną, punkrockową, obyczajową albo kryminalną.
Psychologiczną, obyczajową i kryminalną – owszem, bez zastrzeżeń. Choć z punkrockową już mam problem, ale to chyba dobrze, bo to nie moje klimaty. Właściwie to „Marynarka” jest, najogólniej i najdokładniej mówiąc, powieścią genialną w każdym względzie. I wstrząsającą na swój własny sposób, choć może nie taki, jakiego można by się początkowo spodziewać.
Czy można powiedzieć, ze historia jest tutaj tłem? Nie, historia, a przede wszystkim Grudzień ’70 to przyczyna, swego rodzaju punkt zapalny. Dokładnie tak, jak napisał sam Autor – determinuje losy bohaterów. Choć minęło już ponad 30 lat (akcja rozgrywa się w 2005 roku), w niektórych duszach i sercach Grudzień na Wybrzeżu zagnieździł się już na zawsze. Niektórzy pamiętają i wciąż przeżywają, rozdrapując rany. Inni pragną zapomnieć, wymazać tamte dni, a szczególnie 17 dzień ostatniego miesiąca roku, z pamięci. Zapomnieć chce między innymi Adam. Dlatego zespół punkrockowy, którego kiedyś był liderem, nazwał Amnezja. Smutek zaś po stracie ojca nie tylko wyspiewywał w pisanych przez siebie tekstach, ale wpisał go w siebie, jakby chciał go wyryć i pokazać wszystkim. Dlatego nosił ksywkę Smutny. Dzisiaj nie śpiewa, zmienia prace jak rękawiczki, bo albo sam nie może nigdzie usiedzieć spokojnie, albo go wyrzucają. Jest niepokornym, nie najmłodszym, byłym punkiem. Smutnym, samotnym, a czasami wręcz żałosnym. Mimo wszystko jednak, czytelnik w końcu go polubi…
Ludzkie losy determinuje jednak nie tylko historia (czy też Historia), ale także inni ludzie. W przypadku Adama są to przede wszystkim Nina – piękna, atrakcyjna dziennikarka, której marzy się prawdziwa kariera, Karol Jarczewski – skrywający kilka mrocznych tajemnic rekin biznesu należący do trójmiejskiej elity oraz Witek – karierowicz i zięć Karola, który pragnie dla siebie władzy, a dla teścia upokorzenia. Od „niewinnego” wywiadu, który Nina będzie próbowała przeprowadzić ze Smutnym aż do szokującej i odkrywającej wielką tajemnice Karola książki Grudniu. Od informacji o śmierci papieża Jana Pawła II do obchodów 35-lecia Wypadków Grudniowych. Poprzez wzloty i upadki, zaprzeczenie, walkę, poddanie się, zawiść, chęć osiągnięcia sukcesu, nadzieję… Od Smutnego do Adama. We wszystko to zaś wplątane jest Trójmiasto, ludzie, którzy jeszcze pamiętają (i tak różne ich postawy wobec tamtych wydarzeń) i tajemnicza tytułowa marynarka z dziurą na plecach.
Choć jestem fascynatką historii i bardzo się nią interesuję, muszę ze wstydem przyznać, że Grudzień ’70 to dla mnie jedynie data w podręczniku. Ani szczególnie nie był omawiany w szkole, ani w domu (choć o różnych wydarzeniach historycznych, czasem zaciekle, dyskutowaliśmy). Taka swego rodzaju biała plama. Ogólne pojęcie, co się stało i dlaczego. Nic więcej. Dzięki „Marynarce” to się zmieniło. I choć sam Tomaszewski nie uważa swojej powieści za historyczną, nie mogę się z nim zgodzić. Bardzo umiejętnie i ładnie wplótł zeznania i opowieści uczestników tamtych wydarzeń w akcję dziejącą się teraz (czyli w roku 2005). Pięknie wkomponował w całość te odległe wydarzenia. Na dodatek jeszcze dodał do tego, tak przecież dla Polaków ważną datę, jak 2 kwietnia 2005 roku. Wówczas właściwie wszystko w powieści nabiera prawdziwego rozpędu.
Niby wiadomo, co się wydarzyło 17 grudnia 1970 roku. Czarny czwartek… Możecie więc zastanawiać się, czym się tu ekscytować, skoro wiadomo, jak to się skończy. Otóż mylicie się i to bardzo. Czytałam powieść z wypiekami na twarzy i cały czas nie miałam pojęcia, jak zakończą się historie Niny i Adama, Karola i Witka oraz Magdy. Im dalej brnęłam w powieść, tym więcej wiedziałam o Historii przez duże H, ale jednocześnie tym bardziej ciekawa byłam tego, co się wydarzy w historiach z roku 2005… Prawdziwy majstersztyk.
——————————-

https://www.youtube.com/watch?v=qYqjNzZS124

———————————–

http://www.owcazksiazka.pl/2014/07/marynarka-mirosaw-tomaszewski.html

treść nie daje się skopiować.

——————————-

https://www.youtube.com/watch?v=yahjrVAjMCk

—————————
20 lipca
Niezwykła marynarka
Uwielbiam czytać powieści w których fabułę mocno wpisuje się historia. Zagłębiając się w lekturze wydaje mi się wtedy, że zdarzenia opisane w książce miały miejsce naprawdę, że historia je uwiarygodnia. Powieść Mirosława Tomaszewskiego jest właśnie taką książką. Jej akcja rozgrywa się w większości w 2005 roku, ale i cofa się do roku 1970, kiedy to na polskim Wybrzeżu miały miejsce tragiczne wydarzenia. Doszło do zabicia niewinnych osób strzałami z ostrej amunicji. To nie był przypadek, ale świadomie zaplanowana akcja. Jednym z zabitych był ojciec jednego z głównych bohaterów książki – Adama, byłego muzyka punkowej kapeli. Zgon ojca położył się w pewnym stopniu cieniem na jego życiu. Po latach na światło dzienne wyszły sensacyjne fakty, które w znaczący sposób zmieniły życie dorosłego już mężczyzny.
Trójmiasto jak cała Polska na początku kwietnia 2005 roku oblekło się żałobą po śmierci Jana Pawła II. W tym samym czasie córka bogatego biznesmena Karola Jarczewskiego miała wypadek samochodowy. Ledwie uszła z życiem. Jej ojciec drżał o życie ukochanej jedynaczki. Niezbyt poprawiło to jego stosunki z zięciem Witoldem, który ani nie przypadł mu do gustu, ani nie był idealnym mężem. W tym samym czasie Adam stracił kolejną pracę i nagle los zaczął mu sprzyjać. Dostał niezwykle ciekawą propozycję zawodową, podobnie jak pewna sympatyczna dziennikarka lokalnej gazety przed którą pojawiła się wyjątkowa szansa. Nina otrzymała ambitne zadanie i poznała ciekawego mężczyznę…
Jeśli jesteście ciekawi losów wymienionych wyżej postaci zapraszam do lektury. Ta książka zrobiła na mnie spore wrażenie. I choć nie jest zbyt gruba czytałam ją dość długo. Bo zagłębiając się w życie opisanych przez Autora postaci nagle zapragnęłam nie tylko dowiedzieć się co ich w życiu spotkało, ale i sięgnęłam do źródeł historycznych. Odrobiłam ciekawą lekcję historii. Poczytałam o wydarzeniach do których nawiązuje fabuła książki. Znacznie pogłębiłam wiedzę nabytą z podręczników szkolnych. To było niesamowite doświadczenie. I tak książkę czytałam blisko tydzień, ale za to dowiedziałam się o wiele więcej o czasach, które poprzedzały moje narodziny. O bolesnych wydarzeniach w najnowszej historii Polski. O dramacie i ofiar i katów. Bo po przeczytaniu jestem mocno przekonana, że cenę za te wydarzenia poniosły obie strony stojące po przeciwnych stronach barykady.
Książka jest ciekawa i dobrze mi się ją czytało. Może z początku miałam wrażenie lekkiego chaosu, ale ono szybko ustąpiło. „Marynarka” to powieść z wielowątkową fabułą i dynamiczną akcją. To książka, która moim zdaniem daje świetnie odczuć klimat PRL-u i tamtych wydarzeń. To zarazem ciekawie napisana powieść obyczajowa z barwnie stworzonymi psychologicznymi portretami głównych postaci. To lektura z przesłaniem, że pieniądze to nie wszystko i szczęścia one same w sobie nie dają. Ta publikacja z pewnością w ciekawy sposób przekazuje młodemu pokoleniu to, co miało miejsce w młodości ich rodziców. Świetnie kreśli obraz smutnej rzeczywistości totalitarnego systemu, w którym brat zmuszony jest użyć broni i strzelać do brata. Czytając mamy okazję poznać procesy ogłupiania tych, którzy nosili mundury i zaznajomić się z metodami stosowanymi wobec tych, którzy postawili na opór i noszenie oporników w swetrach czy marynarkach. Nieco rozczarowało mnie zakończenie, zabrakło mi w nim mocnego akcentu, czegoś trudnego do przewidzenia. Powieść oceniam na ocenę bardzo dobrą. Doceniam kunszt splotu fikcji i historii. To moim zdaniem największy atut tej książki. Spragnionym nietuzinkowej lektury i miłośnikom historii współczesnej polecam.
———————————
23 lipca
Nie da się uciec od przeszłości. Bohaterowie Marynarki zaczynają to rozumieć, gdy dopadają ich jej demony, teraźniejszość też nie jest lepsza. Karol, od dawna dobrze prosperujący przedsiębiorca przekonuje się, że firmę okrada jego własny zięć, a Adam gasnąca, podstarzała gwiazda rocka bez pracy udziela wywiadu, który skutecznie rujnuje mu i tak nieciekawe życie. Bohaterowie uwikłani w podszyte zdradą przyjaźnie, prowadzą nieszczere nocne rozmowy, a na ich relacjach cieniem kładzie się masakra grudniowa z 1970, podczas której ginie ojciec jednego z bohaterów ubrany w marynarkę w kratę.

Dzięki uprzejmości pani Marii Zofii Tomaszewskiej otrzymałam e-book Mirosława Tomaszewskiego Marynarka. Początkowo czytałam bez większego zainteresowania, nawet przysnęłam (raczej ze zmęczenia i osłabienia organizmu), bowiem brakowało mi akcji, zaś bardzo szczegółowe opisy po prostu mnie nudziły. Dopiero rozdział o balu przebierańców przykuł moją uwagę. A sprawiła to tytułowa marynarka w szkocką kratę. Szczególna marynarka, mająca co najmniej 35 lat. Od tego rozdziału e-book czytał się sam.
Powieść zaczyna się od opisu napaści na starego fotografa i kradzieży koperty z tajemniczym napisem ZO-171270. Potem poznajemy Karola Jarczewskiego, prezesa Karo Sp. z o.o., jego zięcia Witka i „miłość”, jaką do siebie pałają. W następnym rozdziale narrator przedstawia nam Adama, barmana w Pubie Lucyfer, Smutnego z kultowego zespołu punkowego pod znamienną nazwą Amnezja. Kolejną postacią jest Jan Badowski, naczelny redaktor „Głosu Bałtyckiego”, który otrzymuje propozycję napisania książki o Grudniu 1970 roku. Na kartach powieści pojawia się Nina Lewandowska, młoda i ambitna dziennikarka, która miała się zająć napisaniem ww. książki. Ostatnią z głównych bohaterek jest Magda, jedyna córka Karola, która w chwilę po śmierci Jana Pawła II ulega poważnemu wypadkowi samochodowemu. Wszystkich tych bohaterów stopniowo łączą kolejne wydarzenia, nowe relacje i więzi, czasem bardzo poplątane.
Tytułowa marynarka była niemym świadkiem wydarzeń 17 grudnia 1970 r. w Gdyni. To w nią był ubrany ojciec Adama, to w niej zginął, o czym świadczyła dziura po kuli i zaschnięta krew. To Nina ją rozpoznaje i kojarzy z czarno-białym zdjęciem w redakcji. Od tego momentu zbieranie materiałów do książki i dziennikarskie śledztwo Niny nabierają tempa. Dziennikarka przeprowadza wywiady z różnymi osobami związanymi z Grudniem 70 r., połamanymi ludźmi – lekarką, sędzią, uczestnikami wydarzeń z obu stron barykady, ich bliskimi. Są to bardzo ciekawe relacje z punktu widzenia historii, ale też bardzo szczere i bardzo bolesne.
Autor w naturalny i łagodny sposób przenosił czytelnika z bieżących wydarzeń do tych sprzed 35 lat – rok 2005 płynnie zamieniał się w 1970. Te wydarzenia zostały wydzielone jako oddzielne rozdziały. Co ważne, każdy rozdział zaczynał się datą i miejscem wydarzeń – to porządkowało ich chronologię, a powieść stała się swego rodzaju quasi-dziennikiem. To te rozdziały najbardziej mnie zaintrygowały, bo ukazywały prawdziwą historię Polski i zdarzeń, które to ówczesny system wolał zatuszować albo przerobić na swoją modłę, by niewygodna prawda została głęboko ukryta.
I tu jeszcze rola mediów. Nina, gdy wyczuła rewelacyjny materiał, zachowywała się jak dziennikarska hiena. Była gotowa zrobić wiele, by móc się wybić, zabłysnąć, osiągnąć swój cel. Nawet w tajemnicy przed partnerem działają jej dziennikarskie macki i nie odpuszczą w żadnej sytuacji.
Adam był kilkuletnim dzieckiem, gdy jego ojciec wyszedł do pracy w stoczni i zginął od kuli. To wydarzenie na jego życiu odcisnęło duże piętno. Jako punk Smutny napisał piosenki o tamtych wydarzeniach i przeżyciach, to toksyny kazały mu pisać piosenki o milicji, wojsku i politykach. I tak powstały: „Fala”, „dziewiętnasty”, „Za mundurem groby sznurem!”, „Na przepustce”, „Kula w łeb”. Śpiewał je ze swoim zespołem Amnezja. W 2005 r. Adam jest dobrze maskującym się neurotykiem. Odnajduje go Karol i oferuje mu lukratywną pracę – kierownika projektu PDP, Powrót do Przeszłości. Do tej roli w życiu Smutny musi stać się Adamem z klasą, dlatego doprowadza swój wygląd zewnętrzny do porządku i zakłada marynarkę – to jego nowy image.
Projekt i jego realizacja bardzo mi się spodobały, choć wykonanie mogło się wydawać nazbyt okrutne miejscami. Projekt miał być żywą lekcją historii dla pokolenia urodzonego w innym ustroju: więzienne cele, drelichy, strażnicy, rygor, przejazd SAN-em, oblewanie polewaczką i rok 1970 wrócił. A niejako przy okazji PDP wprowadzał dyscyplinę wśród rozbrykanej, rozwydrzonej młodzieży ze szkół średnich (tu mi się Giertych przypomniał). Niektórych dorosłych mogłyby zainteresować takie wczasy, gdyby nagle nie rozwiązano projektu.
To była zasługa Witka. To on od początku jest złym bohaterem, który kombinuje, jątrzy, szuka dziury w całym. To on w sekrecie zleca napisanie książki o Grudniu 70 r i dostarcza zdjęcia, żeby osiągnąć swój tajemniczy cel. A czytelnik poznaje go pod koniec powieści. Wiele osób na tym wiele traci, także to, co najcenniejsze w życiu każdego człowieka. Ale tak to jest, gdy bolesna i okrutna prawda zostaje obnażona, zaś obiektywna przeszłość nie istnieje. Zakończenie może wstrząsnąć czytelnikiem.
Marynarka to współczesna powieść, rozliczająca przeszłość, która mimo upływu 35 lat wciąż żyła w ludziach, bohaterach nakreślonych bardzo realistycznie i wiarygodnie, dobrze scharakteryzowanych. To powieść, w której muzyka stanowi ważny element. Autor ma rozległą wiedze w tym temacie. Umiejętnie grał na uczuciach bohaterów i czytelnika, podając tytuły piosenek w opisach. Aż się prosi o dołączenie płyty z podkładem muzycznym do tek książki! Nawet scena erotyczna jest przedstawiona jako gra wirtuozów w rytm ulubionych przebojów. Styl autora jest różny – w opisach miejsc i sytuacji czy charakterystykach bardziej plastyczny z wyszukanymi metaforami, zaś w relacjach sprzed 35 lat i bieżącej akcji bardziej rzetelny, prosty, przystępny. Uważam, że z wielu epizodycznych opisów można by było zrezygnować, bo nic nie wnoszą do fabuły, lecz było wiele takich, które słowo po słowie w wyobraźni czytelnika budowały scenerię tamtych zdarzeń. Ale zawsze jest jakieś gdyby albo jeśli. Nie rozdrabniajmy tego.
Powieść dla tych, którzy chcą poznać bolesny fragment historii swej ojczyzny z XX wieku, oraz dla tych, których interesują zagmatwane relacje międzyludzkie i człowieczeństwo.
———————————————–

Jak kiedyś stroniłam od publikacji polskich autorów, tak teraz nie mogę się wręcz doczekać aż sięgnę po rodzimą literaturę. Nie wiem, czy ja mam tyle szczęścia w doborze lektury, czy polscy pisarze mają tak dobry warsztat i pióro, ale nie przypominam sobie bym ostatnio bardzo zawiodła się na ich twórczości. Naprawdę chce się czytać dzieła Polaków. Mirosław Tomaszewski również mnie nie zawiódł, napisał coś, co może przygnębiać, ale jak bardzo przy tym jest prawdziwe!
Adam – dawny lider punkowego zespołu Amnezja – żyje według zasad, przez które cały czas ma problem z pracą, ze sobą i ogólnie z całym światem. Żyje przeszłością i jednocześnie chce o niej zapomnieć. Mężczyzna jest jedną wielką sprzecznością. Na siłę próbuje udowodnić całemu światu, że jest punkiem i cały czas kieruje się ideałami z młodości. Po prawdzie wygląda to wręcz śmiesznie. Ojciec Adama zginął tragicznie 17 grudnia 1970 roku, gdy syn miał zaledwie kilka latek. Adam oczywiście twierdzi, że już zdążył o tym zapomnieć i to nie jego historia, jednak każdy jego czyn, każda napisana piosenka, świadczy o czym innym. Gdy po raz kolejny mężczyzna traci tracę w jego życiu pojawia się dziennikarka Nina oraz biznesmen Karol.
Nina jest młodą, dopiero co zaczynającą na poważnie swoją karierę, kobietą. Swoim wyglądem zwraca uwagę płci przeciwnej, jednak jak do tej pory nie miała zbyt dużego szczęścia w związkach. Gdy przypadkiem poznaje Adama początkowo chce z nim tylko przeprowadzić wywiad, później zaczyna się między nimi kiełkować coś więcej choć i to podyktowane jest myślą o pracy. Trudno powiedzieć, że rzeczywiście się pokochali czy to było przejściowe, z pewnością coś z tego było, co – każdy niech sobie to sam zinterpretuje.
Karol jest, według mnie, najciekawszą postacią w powieści. Prowadzi własną firmę, jest bardzo religijny i nie stroni od działalności charytatywnej. Jako wdowiec marzył o wnukach, jednak jednocześnie nie chciał by były one dziećmi z małżeństwa córki, Magdy, nienawidził swojego zięcia, Witka, i wręcz czekał na rozwód młodych. Oczywiście, jak to w takich historiach bywa, Witek również nie pałał sympatią do teścia. Gdy, po długich poszukiwaniach, znalazł wreszcie „haka” na Karola, wykorzystał go w najgorszy z możliwy sposób niszcząc wszystko co teść przez całe życie osiągnął. Pomiędzy tą trójką dochodzi też do innych sytuacji – wypadek i poronienie Magdy, upragniony przez Karola rozwód, romans Witka, samobójstwa i morderstwa – nie sposób przejść obojętnie wobec nich.
Można powiedzieć, że cała akcja powieści zazębia się wokół tych trzech postaci, ale przecież jest jeszcze tylu innych bohaterów! Podobało mi się to zróżnicowanie i to, że wszyscy mieli jakąś swoją określoną rolę. Mirosław Tomaszewski przemyślał układ powieści i nie wprowadzał nowe postaci bez konkretnego celu. Oprócz tego jest jeszcze rys historyczny Gdyni, umiejętnie wprowadzony nie nudzi a wręcz ciekawi a rodowici Gdyńszczanie mają dodatkowo przyjemność z lektury czytając o miejscach, w których na co dzień bywają. Przyznaję, że ja, czytając o moich rodzinnych stronach czy o Warszawie, mam takie odczucia więc przypuszczam, że inni mogą mieć podobnie. Autor zapoznaje nas z wydarzeniami grudnia 1970 roku, poprzez wywiady przeprowadzane przez Ninę są one jakby bardziej żywe, ludzkie, choć ciężko powiedzieć na ile opisana jest prawda, a na ile wytwór wyobraźni Mirosława Tomaszewskiego.
Powieść zawiera wiele wątków, jednak wszystko skupia się wokół jednego. Napisana przez Ninę książka, praca Adama u Karola, tajemnica teścia odkryta przez Witka – to wszystko bardzo ładnie wiąże się z tragedią sprzed lat. Jedyne co mi się nie podobało w książce to główny bohater – Adam. Nie lubię tego typu ludzi, podziwiam za podejście do życia, za to, że nie przejmuje się tak bardzo utratą pracy, brakiem pieniędzy czy zepsutym związkiem, jednak sama nie chciałabym taka być ani nie chciałabym się bliżej związać z taką osobą. Mam inne priorytety w życiu, co innego cenię.

Marynarka to smutna powieść, o ludziach żyjących przeszłością i nie umiejących pójść do przodu, nie potrafiących zapomnieć o tragediach i rozdrapujących co chwila rany. Można powiedzieć, że to taka polska mentalność, ale czy faktycznie tak musi być? Z jednej strony niektórzy powiedzą, że to nie jest przyjemna lektura, ale z drugiej bardzo ciekawa i nie sposób przejść obok niej obojętnie. Mnie się bardzo podobała, z pewnością będę czekała na kolejną publikację Mirosława Tomaszewskiego

———————————–
30 lipca 2014
http://joan.pl/marynarka-miroslaw-tomaszewski-recenzja-ksiazki/
Marynarka” Mirosława Tomaszewskiego już na wstępie zyskała u mnie plusa, skoro jedna z bohaterek nosi (czasami) moje nazwisko, akcja dotyczy bliskiej mi Gdyni, jeden z bohaterów mieszka tam gdzie ja, nosi imię mojego Taty, a jego ojciec pracował tam gdzie i mój w tym samym czasie. Nie miałam do tej pory okazji czytać współczesnej powieści dziejącej się w Trójmieście, z tak konkretnie opisanymi lokalizacjami, że nie musiałam patrzeć na mapę czy zdjęcia, by dany punkt zobaczyć lub umiejscowić. Ciekawe doświadczenie.Z jednej strony ta wiedza pozwalała znajdować różne „smaczki” w zmienionych nazwach firm, hoteli, restauracji, sugerujące ich rzeczywistą formę lub lokalizację, z drugiej zaś sprawiała, że pewne wydarzenia wydawały się mało prawdopodobne czy logiczne, choć zapewne mniej istotne dla niemiejscowych.Doświadczenie autora jako scenarzysty seriali widać w jego sposobie pisania – podaje niemal gotowe sceny filmowe, często z propozycją odpowiedniego do tego podkładu muzycznego. Większość utworów na szczęście była mi znana, co ułatwiało odbiór.„Marynarka” opisuje powiązane losy byłego prawie 40-letniego punka Adama o pseudonimie Smutny, który stracił już swą zadziorność, szanowanego biznesmena Karola, jego znienawidzonego zięcia Witka, ukochanej córki Magdy oraz dziennikarki Niny i jej szefa z „Głosu Bałtyckiego”. Losy tych, którzy o przeszłości z różnych względów chcieliby zapomnieć, i tych, którzy mają interesy w jej rozgrzebywaniu i opisywaniu. Akcja dzieje się w 2005 r., niemniej ma swe początki w wydarzeniach Grudnia 1970, kiedy to na ulicach Gdyni milicja i wojsko strzelały do protestujących stoczniowców.Jako powieść obyczajową bez pretensji dokumentu historycznego czyta się to nieźle, wątek kryminalno-sensacyjny nadaje jej tempa, do grona psychologicznych jednak bym jej nie zaliczyła. Faktów dotyczących Grudnia 1970 za wiele nie ma, może młodzież zainteresuje się w ogóle tematem, ale starsi czytelnicy, pamiętający te wydarzenia z osobistych przeżyć lub z opowieści rodziców, będą zapewne zawiedzeni… Wydarzenia historyczne to raczej tylko pretekst do sensacyjnego wątku wiążącego przeszłość ze współczesnością.Szkoda trochę, że autor poszedł bardziej w sensację niż w budowanie wiarygodności psychologicznej postaci czy pogłębienie motywacji ich działań, osobiście wolałabym powieść bardziej zwyczajną, a przybliżającą zarówno realia lat 70., jak i początków XXI wieku. Ale może nie jestem grupą docelową 😉 Niemniej, jako lokalna patriotka, chętnie przeczytam coś jeszcze dziejącego się w Gdyni, niezależnie od tematyki i formy.—————————————-3 sierpnia 2014http://swiatwslowachiobrazach.blogspot.com/2014/08/tam-gdzie-rzeczywistosc-miesza-sie-z.html

niedziela, 3 sierpnia 2014

Tam, gdzie rzeczywistość miesza się z fikcją: Marynarka

W powieści Mirosława Tomaszewskiego przeszłość ma niebagatelne znaczenie. Chociaż autor wplata w akcję powieści wydarzenia grudnia 1970 roku, Marynarka nie jest powieścią historyczną. Tamte zdarzenia są tylko pretekstem do opowieści o ludziach poranionych, zakorzenionych w przeszłości, którzy starają się żyć teraźniejszością, ale wciąż jest w ich pamięci coś, co nie pozwala w nocy spać. Coś, co trzyma ich w minionych czasach. Coś co w niemały sposób wpływa na obecne losy i poczynania. Nierozwiązane sprawy sprzed niecałych czterdziestu lat zatrzymują w jednym punkcie i nie pozwalają zacząć nowego lepszego życia.

Motywy w literaturze: historia, protesty, wpływ minionych czasów na teraźniejszość, zemsta, intryga, naprawianie wyrządzonych szkód, zakłamanie
Tomaszewski świat bohaterów Marynarki oplótł wokół realnych wydarzeń. Dla Adama, Witka, Niny czy Magdy teraźniejszość stanowi rok 2005, a śmierć Jana Pawła II jest dla niektórych pretekstem do zmian we własnym życiu. Bohaterów poznajemy stopniowo, początkowo niekoniecznie darzymy ich sympatią. Są dla nas jednym wielkim znakiem zapytania.
Centralnym punktem powieści jest postać Adama, który nie potrafi sobie poradzić z samym sobą. Ma on za sobą karierę w rockowym zespole Amnezja. Po zakończeniu kariery muzycznej stacza się. Nie potrafi znaleźć dla siebie miejsca. Wystarczy jednak jedno spotkanie, zaaranżowane czy też nie, by jego życie uległo drastycznej zmianie. Skoro już się ostrzygł, włożył marynarkę i podpisał pierwszą w życiu fakturę, mógł przekraczać także inne granice. (…) Istnieją teorie, że każdy jest zdolny do wszystkiego, jeśli są do tego odpowiednie warunki. I te warunki stwarza mu biznesmen Karol. Z niejasnych pobudek postanawia wpłynąć na losy Adama.
Świat Marynarki to także losy Niny, dziennikarki Głosu Bałtyckiego, która dostaje niecodzienną szansę. Wraz z Janem, naczelnym gazety, ma napisać książkę o wydarzeniach lat 70. Ma z nią trafić do osób młodych, których niekoniecznie interesują minione lata. A zadanie to niełatwe. Gdyby w czołgu siedział Johnny Depp, a jednym z robotników był Leonardo di Caprio, historia dałaby się jakoś złożyć. W postaci stoczniowego rencisty podpierającego się laską Nina nie znalazła żadnej inspiracji. Ale to dzięki temu wątkowi od czasu do czasu cofamy się w przeszłość, by poznać świadectwa ludzi, o których kobieta ma zamiar pisać.
Marynarka po pierwszych jej fragmentach robi wrażenie powieści irytującej, choć po części także intrygującej. Im dalej w las, tym ma się większe poczucie chaosu. Kolejne części są niczym strony wyrwane z różnych dzienników. Określanie miejsca i czasu każdej sceny pozwala dobrze ułożyć sobie w głowie całą opowieść. Każda część kończy się na tyle zastanawiająco, że natychmiast chce się w ten świat brnąć dalej. W powieści przeplatają się losy kilku osób, ich myśli, pragnienia, obawy. Dlatego przechodząc dalej, bez zastanowienia, nagle przekładamy zakładkę na drugą stronę. Owe odniesienia do różnych osób czasem zamącą w głowie. Czytelnik myśli o jednym bohaterze, jest coraz bardziej zaintrygowany jego losem, a tymczasem następny fragment to opowieść o kimś innym.  Smaczku dodaje ukryta głęboko intryga. Ciekaw jestem, kto kogo zdradził. W każdym razie ja tym razem nie miałem z tym nic wspólnego. Od początku wiadomo, że gdzieś musi się znaleźć pogrzebany pies, ale ciężko go odkryć. Dlatego pomimo wątku historycznego całość jest na tyle lekka, że można ją przeczytać za jednym zamachem, w jeden wieczór.
Propozycja Wydawnictwa W.A.B. to powieść z pewną dozą mądrości, dająca pretekst do przemyślenia paru spraw. Przede wszystkim tego, jak mocną rolę może odkrywać w naszej teraźniejszości miniony dawno czas. Jak głęboko mogą być skryte rany. Tomaszewski obnaża ludzką naturę, wielość naszych wad i ułomności. Boją się śmierci, więc szukają w tym zamęcie sensu, który pozwoli się z nią pogodzić. Czasem znajdują go w religii, Mało kto chce być pyłkiem, który wykonuje tylko chaotyczne ruchy Browna. Ci, którzy mają więcej pychy, próbują zostawić po sobie jakiś ślad. Niektórzy zostają politykami, inni tworzą sztukę, ale koniec jest dla wszystkich taki sam. Nie ma tutaj jednak wielkiej pompy, brak nadmiernego lamentu czy przesadnego moralizatorstwa. I tylko czasami autor daje się ponieść fantazji językowej. Bowiem dla mnie fragmenty jak: Rozejrzał się i na końcu lady, za długim szeregiem klientów, zobaczył wielkie niebieskie oczy oprawione w twarz intrygującej brunetki. Jej pełne, złożone w dzióbek jaskrawoczerwone wargi otulały słonkę zanurzoną w szklaneczce z pomarańczowym drinkiem. powinny przynależeć do zupełnie innego gatunku. Jest tutaj wiele odniesień muzycznych czy filmowych.
Autor bardzo wyraźnie zarysowuje kolejnych bohaterów. Dzięki temu stają się oni – jak i powieść  ogółem – niezwykle realistyczna. Cała gama wad i przyzwyczajeń pozwala czytelnikowi stanąć w tym świecie, obok występujących w powieści ludzi. Za to Marynarka jako całość jest powieścią mocno pesymistyczną, choć daje pewne widoki na przyszłość. Do tej pory wciąż do czegoś dążył, coś budował i pomnażał, ale od dwóch miesięcy wiedział, że to tylko zamki z piasku, które następna morska fala wyrówna i przygotuje do zabawy dla następnych dzieci.
 
Jak dla mnie, Marynarka nie jest powieścią wybitną. Z cała pewnością jest mocno przemyślana. Jako powieść odnosząca się w pewnej części do przeszłości, pozwala uwierzyć we wszystko, co się w niej znajduje. Wciąga i intryguje. Niby jest w niej wszystko, czego potrzeba dobrej powieści sensacyjnej: intryga, bohaterowie, których można polubić lub też nie, wiele planów i punktów widzenia oraz osadzenie części akcji w przeszłości. Jednak wciąż czegoś tutaj brakuje. Być może to kwestia męskości powieści, a być może sprawa odniesień do innych powieści, czy wybredności. Z całą pewnością jednak podczas jej czytania nie powinniście się nudzić.
—————————
7 sierpnia 2014
http://ksiazki-do-poduszki.blogspot.com/2014/08/mirosaw-tomaszewski-marynarka.html
Chętnie sięgam po książki, w których odnaleźć mogę wątki historyczne. Jednak historia musi zostać wpleciona w fabułę tak, by nie męczyła, by można było ją przyswajać lekko i z zaciekawieniem. Autor, który od pierwszych stron bombarduje mnie suchymi faktami skutecznie zniechęca mnie do kontynuowania lektury. Mirosław Tomaszewski, który w swojej książce przybliża czytelnikom wydarzenia z grudnia 1970 roku „ubrał” fakty w formę atrakcyjną dla młodego odbiorcy. „Marynarka” pasuje jednak nie tylko na młodsze pokolenie.
Akcja powieści rozpoczyna się w grudniu 2004 roku i jest „rozłożona” na dwanaście miesięcy. Bohaterowie, których losy splatają się przypadkiem, mają ze sobą więcej wspólnego, niż im się wydaje. Bowiem każdy z nich nosi w sobie wspomnienie Grudnia ’70, które do dziś jest jak jątrząca się rana. Karol jest szanowanym biznesmenem, znanym w Trójmieście ze swojego zaangażowania w różnorakie akcje dobroczynne; Witek – zięć Karola jest, który za wszelką cenę chce przejąć firmę teścia. Spotkamy także Ninę – dziennikarkę „Głosu Bałtyckiego” , która jest w stanie wiele poświęcić dla awansu; Adama „emerytowanego” punka, lidera nieistniejącej już kapeli Amnezja, który usiłuje wykrzesać ze swojego wątpliwego już statusu gwiazdy siłę do stawienia czoła teraźniejszości. Wkrótce Nina dostaje zlecenie na serię artykułów o wydarzeniach z grudnia 1970 roku, które będą wydane w formie książki. Książki, która zmusi każdego z bohaterów do zasadniczego wyrażenia swojego zdania na temat wydarzeń z przeszłości.
Jeśli chodzi o postaci, na próżno szukać tutaj podziału na dobrych i złych. Autor ocen i osądów, a czytelnik chcący sam przypiąć im łatki decyduje się na coś niemal niemożliwego. Bohaterowie  bez wyjątku budziły we mnie ambiwalentne uczucia. Momentami byłam gotowa im współczuć, innym razem ich zachowania budziły we mnie irytację. Jednak mimo tych skrajnych emocji było we mnie coś stałego, co towarzyszyło mi przez cały czas podczas odkrywania fabuły, a mianowicie chęć zrozumienia ich ówczesnej sytuacji (mówię tutaj o latach 70-tych). Gdybym pokusiła się o wytypowanie postaci, na którą reagowałam najmocniej bez zająknięcia wymieniłabym Adama. To około czterdziestoletni mężczyzna, który nie do końca wie czego chce. Mimo upływu lat znaczący wpływ na jego egzystencję ma przeszłość. Brakuje mu planów i konkretnego spojrzenia na siebie i życie, idzie tam, gdzie będzie mu lepiej nawet jeśli oznaczałoby to łamanie jego zasad (o ile takowe ma). Skrajności, choć chwilami denerwujące dodają postaciom autentyczności.
Marynarka” to powieść upleciona z kilku wątków z przewagą sensacji. Autor potrafi zaskoczyć czytelnika stopniowo odkrywając tajemnice bohaterów. Wydarzenia z Wybrzeża, w moim odczuciu mają stanowić jedynie pewien „podkład” dla ukazania współczesnych epizodów, jednak żałuję, że temat nie został bardziej rozbudowany. Książka, choć należąca do tych, przy których można odpocząć zwraca uwagę na tę część historii, której młody czytelnik może nie znać, a powinien. Sama za sprawą tej publikacji bliżej zapoznałam się z grudniowymi zdarzeniami.
——————————-
11 sierpnia
http://sietylkowydaje.blogspot.com/2014/08/mirosaw-tomaszewski-marynarka.html
Mirosław Tomaszewski jest znanym wielu czytelnikom pisarzem i dramaturgiem. Napisał m. in. powieści Pełnomocnik oraz Ugi. Jego najnowszym dziełem jest Marynarka – lektura tej książki była moim pierwszym spotkaniem z twórczością Tomaszewskiego.

Akcja powieści rozgrywa się na przestrzeni 2005 roku m. in. w Gdańsku – mieście szczególnie naznaczonym przez historię, zarówno tę dawno minioną, jak i najnowszą. I właśnie wydarzenia związane z historią najnowszą, a dokładnie ze strajkiem stoczniowców w grudniu 1970 roku, są ważnym wątkiem powieści. Nie ukrywam, że to ten aspekt książki najbardziej mnie kusił, ponieważ moja wiedza na ten temat jest znikoma.

      Autor starał się pokazać wydarzenia z różnych stron, patrzymy więc na nie oczami stoczniowców, ich rodzin (także rodzin poległych), lekarzy, którzy udzielali pomocy rannym, choć mogły ich za to spotkać represje,  ale również oczami tych, którzy byli po drugiej stronie, np. przebrani za robotników na polecenie władz podburzali tłum, czy żołnierzy, którzy strzelali do protestujących. To celny zabieg pozwalający na ukazanie złożoności sytuacji. Oczywiście, pewnie można na ten temat jeszcze wiele powiedzieć, ale dla osoby, która nie ma ogromnej wiedzy o Grudniu 1970 roku książka stanowi znakomity punkt wyjścia do samodzielnego zgłębienia tematu. Szczególnie że wydarzenia zostały przedstawione nie w sposób „podręcznikowy”, czyli za pomocą liczb, statystyk i suchych faktów, ale właśnie z punktu widzenia ludzi w to zaangażowanych.

Równie ważne i także ciekawe są wydarzenia tworzące zasadniczą część akcji i dziejące się w 2005 roku. Poznajemy wielu różnorodnych bohaterów: dziennikarkę Ninę, jej szefa Jana, niespełnionego muzyka Adama, biznesmena Karola oraz jego podwładnego i zarazem zięcia, Witka. Dla nich wszystkich temat Grudnia ’70 jest ważny, choć dla każdego z innego powodu. Różne są też relacje łączące bohaterów.  Autor stara się także przedstawić, jak nasze decyzje, wybory z przeszłości, nawet wydawałoby się, że odległej i już zamkniętej, mogą wpłynąć na teraźniejszość. Sama powieść rozpoczyna się morderstwem: w sylwestrową noc 2004 roku ktoś włamuje się do domu schorowanego fotografa, zabija go i kradnie tylko jedną rzecz – kopertę o tajemniczym oznaczeniu ZO171270. Samo morderstwo okazuje się niezbyt istotne dla fabuły, natomiast zawartość koperty – bardzo. Żeby pobudzić zainteresowanie mogę jeszcze dodać, że fotograf nie jest jedynym trupem, który się w powieści pojawi… Ale żeby dowiedzieć się kto, dlaczego i jak zginie musicie przeczytać książkę. Fabuła, chociaż momentami przewidywalna, na ogół trzymała w napięciu, a kilka zwrotów akcji bardzo mnie zaskoczyło.  Powieść czyta się naprawdę dobrze i choć na początku styl autora trochę mnie drażnił, to szybko się przyzwyczaiłam i potem już nie mogłam się od książki oderwać. Dobrym zabiegiem było podzielenie powieści na krótkie rozdziały, co ułatwia szybkie czytanie (znacie to: jeszcze tylko jeden rozdział, przecież to tylko kilka stron…).

Bardzo podobał mi się motyw tytułowej marynarki, która spaja ze sobą rok 2005 i 1970. Lubię, jak w powieściach pojawia się jakiś rekwizyt o szczególnym znaczeniu. Trochę jak w teatrze lub filmie:)
     Książka jest różnorodna pod względem tematycznym, trudno więc byłoby ją przyporządkować do jakiegoś określonego podgatunku. Zawiera elementy powieści sensacyjnej, obyczajowej, a także historycznej (wszak wydarzenia z 1970 roku to dla wielu już historia). Takie połączenie uatrakcyjnia lekturę.
Trochę przeszkadzało mi to, że niektóre wątki zostały potraktowane „po macoszemu”, czasem nie wiedziałam, po co się w lekturze pojawiały, skoro autor ich nie rozwijał. Wiem, że jeśli nie chce się tworzyć wielotomowego dzieła, to nie da się wszystkim bohaterom (szczególnie drugo- lub trzecioplanowym) czy wydarzeniom poświęcić więcej uwagi, jednak wydaje mi się, że rozwinięcie niektórych motywów wzbogaciłoby powieść.

Moje pierwsze spotkanie z twórczością Mirosława Tomaszewskiego było całkiem udane. „Marynarkę” czyta się naprawdę dobrze, jest to ciekawa, zgrabnie napisana powieść. Wartości lekturze dodaje fakt poruszenia tematu wydarzeń grudniowych, nieczęsto jeszcze spotykanego w literaturze pięknej. Ważne informacje historyczne podane są w sposób interesujący i przystępny, a sama skomplikowana sytuacja ukazana z różnych stron. I chociaż powieść być może nie zostanie na długo w pamięci, to jednak niejednego czytelnika zainteresuje tematem Grudnia i skłoni do samodzielnego poszukania dodatkowych informacji. Poza tym lektura na pewno stanowi ciekawy sposób na spędzenie wakacyjnego popołudnia i wieczoru. Zachęcam do przeczytania.

————————————————————
12 sierpnia
http://zaczytanamarta.blogspot.com/2014/08/marynarka-mirosaw-tomaszewski.html

Książki o tematyce historycznej rzadko zyskują moją aprobatę. Dlatego dużo czasu zajęło mi sięgnięcie po „Marynarkę” Mirosława Tomaszewskiego. A gdy już zaczęłam czytać, przepadłam. A miało być tak nudno – pomyślałam. Cieszę się, że w tym przypadku moje przypuszczenia zawiodły. Książka okazała się świetna a historia w niej zawarta, dotycząca Grudnia 1970, pouczająca. Bo nie jest to typowa, podręcznikowa lektura historyczna. To znakomita powieść z wątkami historycznymi w tle. Z jej lektury można się dowiedzieć więcej niż z lekcji w szkole. Lubię takie książki, które czegoś mnie uczą i dzięki którym moja wiedza się pogłębia. O tym powinni pamiętać ci pisarze, którzy słyną z ambitnych powieści. Powinni oni brać przykład z twórczości Mirosława Tomaszewskiego.

Nie znałam twórczości Tomaszewskiego wcześniej, a szkoda. Jest to autor wielu powieści, dramatów i scenariuszy do seriali telewizyjnych. A jego „Marynarka” podbiła moje serce i wzbudziła miłość do takich historii. Mimo, że fascynują mnie kryminały i powieści obyczajowe, ta powieść spodobała mi się niemal od razu. Poznajemy w niej Adama, byłego punkowca, którego zespół Amnezja już dawno się rozpadł. Właśnie został wyrzucony z kolejnej pracy, a jego porywczy charakter nie pozwala na zagoszczenie tam na dłużej. Po zwolnieniu udaje się na statek (warto wspomnieć, iż akcja tej powieści dzieje się na Wybrzeżu), gdzie poznaje dziennikarkę Ninę, która, rozpoznając w nim byłego punka, chce przeprowadzić z nim wywiad. Gdy artykuł ukazuje się w „Głosie Bałtyckim”, Adam zyskuje coraz większą sławę. Dzięki temu mężczyzna dostaje pracę w sklepie z instrumentami muzycznymi, z której… rezygnuje w krótkim czasie. Następnie dostaje nową, dobrze płatną propozycję pracy u Karola Jarczewskiego. Życie Adama zmienia się całkowicie, a jego romans z Niną nabiera kolorowych barw. Kim okaże się nowy pracodawca i co on może mieć wspólnego z Adamem? Przeczytajcie koniecznie, bo fabuła przyprawia o dreszcze i wzbudza ciekawość czytelnika wraz z każda stroną.

Akcja „Marynarki” nawiązuje do wydarzeń z Grudnia 1970 roku, gdzie tuż przed świętami podniesiono ceny towarów, których i tak brakowało. Zabito tam 45 ludzi, a 1060 zostało rannych. Jednak akcja właściwa dzieje się w kwietniu 2005 roku. Tę historię już znam, wspomniana została śmierć Jana Pawła II, zaś o Grudniu `70 dowiedziałam się właśnie z tej książki A to podsyciło tylko mój apetyt na więcej. Moi drodzy, jeśli chcecie poznać kawał dobrej historii, koniecznie sięgnijcie po tę powieść, bo najnowsza książka Mirosława Tomaszewskiego jest godna uwagi. I będę ją polecać każdemu, kto właśnie takiej opowieści będzie potrzebował.
A Wy? Czytaliście? Polecacie? Ja polecam i to bez najmniejszego zawahania! Warto!

———————————

13 sierpnia 2014

http://okonakulture.pl/2014/08/13/czarno-biale-marynarka-miroslawa-tomaszewskiego/

„Marynarka” to druga książka przeczytana w niedługim odstępie czasu opowiadająca nie tyle o historii i ważnych dla Polski wydarzeniach a o wpływie historii na zwykłego człowieka. Podobnie jak w „Złodziejach koni” Remigiusz Grzela pokazał pokolenie trzech mężczyzn na tle wydarzeń z końca II wojny światowej i partyzantki, tak Mirosław Tomaszewski skupił się na grudniu 70′.

Od razu trzeba jednak zaznaczyć, że pisarz nie przedstawia ani genezy, ani konsekwencji, ani też typowych historii uczestników strajku a bardziej skupia się na tym (podobnie zresztą jak Grzela), że historia nie jest tylko czarno-biała i nawet jeśli minęło sporo czasu od opisywanych wydarzeń to nadal oddziałuje na rzeczywistość. W mniejszym bądź większym stopniu. Czy tego chcemy czy nie.

Tomaszewski snuje opowieść o dwóch obcych sobie mężczyznach. Jeden, Adam to obecnie czterdziestoletnia, już była gwiazda punkowa, która dawno straciła swój blask. Pracuje w pubach, w sklepie muzycznym, jednak jego niepokorna, buntownicza dusza nie pozwala mu zatrzymać się nigdzie na dłużej. Jest też i Karol, poważny i poważany biznesmen, który zgromadził duży majątek i jest szychą w mieście. Przy tym wierzy w Boga, chodzi do kościoła, a śmierć papieża mocno przeżywa. Ma też córkę, Magdę, która według jego ojcowskiego serca i rozumu, wyszła za mąż za nieodpowiednio mężczyznę, Witka, czyhającego jedynie na majątek Karola. Witek pracuje w firmie Karola, więc i losy zięcia oraz teścia wciąż gdzieś się przeplatają. Co ma jednak wspólnego Adam z Karolem? Tego zdradzić Wam nie mogę, choć oczywiste jest, że w jakiś sposób dwa pozornie różne wątki zaczną na siebie nachodzić, by w końcu w punkcie kulminacyjnym zdradzić największą tajemnicę.

Ach, jest też Nina, ambitna dziennikarka, która utknęła w lokalnej gazecie i nie widać żadnych perspektyw, by mogła się z niej uwolnić. Do czasu, gdy dostaje niecodzienną propozycję napisania książki o grudniu 70. Choć początkowo nie w smak jest grzęźniecie w niezbyt atrakcyjnym i mało chwytliwym temacie, wraz z kolejnymi wywiadami, zaczyna wierzyć w projekt i szukać na niego pomysłu.

Losy Niny i Adama krzyżują się dość szybko, dzięki czemu autor ma okazję nie tylko zaprezentować przeszłość mającą wpływ na teraźniejszość, ale i romans, który ma nieco rozgrzać ciężki temat. Trudno jednak powiedzieć co jest motywem przewodnim, jako że Tomaszewski wymieszał wiele wątków. Mamy więc dorosłego mężczyznę, który buntuje się przeciwko porządkowi, ale jednocześnie nie potrafiącego znaleźć własnego miejsca. Mamy miłość, która krąży po wyboistych drogach i tak naprawdę nie wiadomo jak się potoczy. Mamy historię jednak przedstawioną z niecodziennej perspektywy. Mamy i tajemnice sprzed lat, jak i spisek niczym w brazylijskiej telenoweli. I choć wrażeń nie brakuje przez niemal całą książkę dla mnie było tego za dużo. Zbyt dużo wątków, a jednocześnie zbyt pobieżne ich potraktowanie, podobnie jak postaci, które pojawiają się na kartach powieści.

Nie oznacza to jednak, że książka jest zła. Ba, jest nawet niezła. W szczególności, że przedstawia nieco inne spojrzenie na tych złych z ważnych dla nas wydarzeń. Bo jak zawsze trzeba pamiętać – nie wszystko jest czarno-białe, a nam współczesnym łatwiej oceniać postępowanie ludzi, gdy siedzimy wygodnie w fotelu i popijamy gorącą herbatę. Oczywiście, nie można również popadać w inną skrajność i starać się rozumieć każdego zbrodniarza czy człowieka, który ma na swoim sumieniu cięższe grzeszki. Dlatego też każda książka tego typu, która nie tyle wybiela, co jedynie przedstawia inny punkt widzenia i próbę zrozumienia pewnych zachowań człowieka postawionego w sytuacji ekstremalnej, jest jak najbardziej warta przeczytania.

Jednak mi zabrakło tej iskry, która porwałaby mnie niekoniecznie od pierwszej strony. Iskry, która rozpaliłaby mnie i nie pozwoliłaby zapomnieć o książce.

——————————————-

22 sierpnia 2014

http://zakamarek2013.blogspot.com/2014/08/marynarka.html

Kochani, wiem, że znowu nieplanowaną przerwę zrobiłam. Mnie samą przeraża fakt, że ostatni post, jaki napisałam, jest aż z trzydziestego czerwca. Ale nie było innej rady. Musiałam dokończyć pracę magisterską. Taki priorytet po prostu. Teraz zostały mi już jednak tylko drobniutkie poprawki i jeden wrześniowy egzamin (trzymajcie kciuki, żeby się od razu udał!), więc mogę się na spokojnie zabrać za zaległe recenzje.

„Marynarkę” skończyłam czytać dopiero niedawno. Nie, nie dlatego, że nie była interesująca. Wręcz przeciwnie. Tej książki po prostu nie da się jednak przeczytać na jeden raz. Nie mówiąc już o tym, że dzięki pięknemu językowi, jakim jest napisana, aż chce się ją czytać słowo po słowie, ot tak – powolutku i ze smakiem…

Od razu przyznam, że tematyka z typu tych, po które bardzo, ale to bardzo rzadko sięgam. Do tego jeszcze prawie zupełnie mi nieznany temat wydarzeń Grudnia ’70. Szczerze mówiąc, po prostu nie za bardzo lubię takie poważne, historyczne tematy – zwłaszcza jeśli dotyczą historii Polski. Zawsze w nich tyle smutku jest, żalu, goryczy, wzajemnego obwiniania się, rozjątrzania ran, przeróżnych punktów widzenia… „Marynarka” na szczęście zdecydowanie nie jest jednak typową ciężką powieścią historyczną. Jej akcja rozgrywa się w Trójmieście w 2005 roku i do Grudnia odnosi się jedynie poprzez osobiste losy bohaterów. Chociaż może „jedynie”, to niezbyt właściwe sformułowanie. Zgodnie z jednym z wywiadów, punktem zainteresowania Autora był właśnie sposób, w jaki historia determinuje indywidualny los człowieka. Atmosfera całej książki jest przez to co najmniej gorączkowa. Trochę tak, jak nadużywane w filmach połączenie rzeczywistości i niespokojnego snu.
Pomijając już jednak zupełnie te historyczno-psychologiczne kwestie, książka robi niesamowite wrażenie. Piękny język, płynny styl… Dużo charakterystycznych, polskich akcentów. Bardzo, ale to bardzo plastyczny język. Można powiedzieć, że Autor słowami, jak pewnymi ruchami pędzla, wręcz maluje przed czytelnikiem znajome, polskie krajobrazy.
Ta książka jest jak dobry film. Jak wciągające teatralne przedstawienie. I nic dziwnego – pan Tomaszewski ma bardzo duże doświadczenie w pisaniu scenariuszy. I może właśnie dlatego niespotykanie krótkie rozdziały „Marynarki” sprawiają wrażenie osobnych scen – samodzielnych cząstek, które splatają się ze sobą poprzez losy bohaterów. I to jakich bohaterów! Barwnych, realistycznych, takich ludzkich – nie naiwnie czarno-białych. Pewnie niejeden aktor oddałby… no może nie rękę i nogę, ale bardzo dużo za jedną z takich ról ;). I dialogi też są świetne – naturalne i co najważniejsze – zabarwione charakterem wypowiadających je postaci.
Mimo poważnego tematu i niepokojącej atmosfery, „Marynarka” jest z lekka humorystyczna, z lekka satyryczna, nawet miejscami… erotyczna. Zdecydowanie widać, że została napisana z męskiego punktu widzenia. Chociaż głównym adresatem tej książki zdecydowanie nie jest moje pokolenie, to jakoś mnie do siebie, strona po stronie, przekonała. Muszę też przyznać, że po lekturze „Marynarki” jestem ciekawa, jak wyglądają inne dzieła Autora. Pomijając te trochę za częste lekkie wątki erotyczne, ma niesłychanie dobry styl. Może w połączeniu z inną tematyką jeszcze bardziej by mi się spodobał?
————————————————
27 sierpnia

Typowy kryminał leci tak: tajemnicze morderstwo, policjant/detektyw/ktokolwiek próbuje je rozwikłać. W układance fabularnej Tomaszewskiego zabrakło stróża prawa, a co więcej: zaraz po pierwszym rozdziale autor sprowadza nas na ziemię, dostarczając czytelnikowi pewności, że ma w rękach nie sensację, tylko powieść obyczajową z elementami historycznymi. I bardzo dobrze mu to wyszło.

Adam, 40-letni punkowiec przez swój charakter ma tendencje do rozwalania sobie życia. Do odejścia z roboty wystarczy mu zwykłe wkurzenie, zazwyczaj ze strony klienta, który zachowuje się głupkowato. Załamany po kolejnej tego typu akcji spotyka ambitną dziennikarkę Ninę. Oraz  biznesmena, Karola. Ten ostatni wyciąga do niego pomocną dłoń. Dlaczego dziany człowiek wydaje krocie na jakiegoś nieudacznika? Im dalej w powieść, tym więcej zagadek.

Fabularnie i językowo nie mam do czego się przyczepić. Ze względu na to, że miałam do czynienia z oryginalnym wydaniem e-booka, pozwolę sobie zatem na jedną uwagę: czasami korekcie/redakcji literki w wyrazie się poprzestawiają. Niezbyt często, ale jednak zdarzy się. W ten sposób czytając zgrabnie napisane, lekkie zdanie natrafimy na „ablok” zamiast „albo”.

A co z fabułą?

Tomaszewski strona za stroną rozkręca akcję. Czytelnikowi mnoży się stos pytań, w tym o charakterze „kto kogo zabił”.

W powieści zawarty jest humor, zwykle w kolorze czarnym. Im bliżej do ostatniej kartki, tym czytelnik zdaje sobie sprawę, że los z punktu widzenia obiektywnego obserwatora może i jest zabawny, ale w stylu gorzkiej czekolady. Zjadasz, wypijasz, smakujesz, ale gorzki smak ciągle krąży po języku. I jeszcze ci mało.

W Marynarce poruszony został niezwykle ważny dla Polaków i mieszkańców Trójmiasta wątek: Grudzień 70′. Bez niego powieść nie była tym, czym jest. Nie, nie mamy tu do czynienia z „męczeństwem i patosem”, które zwykle w takim przypadku Polakowi się we łbie otwierają. Tomaszewski opowiada o ofiarach i zbrodniarzach Grudnia, ale bez zbędnych ideologii: może trochę podkolorozuje humorem, przez co rzecz bardzo dobrze się czyta. Poznajemy punkt widzenia obu stron, poznajemy również mniej-więcej wydarzenia (nie umiem powiedzieć, na ile są zgodne z prawdą, nie mniej jednak dużych niezgodności nie powinno być), które miały wtedy miejsce. Idealny sposób, by zainteresować młodego człowieka historią.

Kto dotrwa do końca powieści, ten dostanie jeszcze jeden prezent od autora. Jaki? Tego musi się sam dowiedzieć, bo jest zbyt wartościowy, by go w tym miejscu zdradzić.

W skali ocen to wygląda tak. Całościowo 8/10, bo po prostu Marynarka jest dobrą książką. Dodaję 1 punkt, czyli robię 9/10 za końcowy i historyczny wątek. Jednym słowem: polecam!

—————————————-

27 sierpnia

http://kryminalnapila.blogspot.com/2014/08/recenzja-mirosaw-tomaszewski-marynarka.html

Jeśliby spojrzeć na współczesną literaturę polską, w tym w szczególności na ostatnie dziesięciolecie coraz liczniej pisanych i wydawanych kryminałów, w perspektywie aktualnej od ponad dwudziestu pięciu lat (datą graniczną ma być rok 1989 i związane z nim odzyskanie wolności, choć tak naprawdę dyskusja na poruszony temat trwa stanowczo dłużej niż od tych pamiętnych dni) dyskusji publicznej poświęconej pamięci historycznej i osiągnięciom tejże, to zastanowić należałoby się dlaczego ciągle tak mało powstało książek z historią w roli głównej, jak i w tle. Pisząc te słowa nie mam jednocześnie wrażenia, że historii w polskich utworach literackich nie ma wcale. Gdybym tak twierdził, zaprzeczałbym istniejącej rzeczywistości. Podkreślam jedynie fakt, że jak na nasz kraj „obciążony” pamięcią historyczną takiego pisarstwa ciągle jest mało. Dotyczy to zwłaszcza historii najnowszej, tej z ostatnich pięćdziesięciu lat. I nie jest wytłumaczeniem, że trudno pisać dobre książki bez wikłania się w późniejsze odbiorcze dyskusje i konflikty, zwłaszcza, że niejednokrotnie bohaterowie, uczestnicy i ich kontynuatorzy polityczni wciąż żyją. Tym bardziej więc cieszy wydanie powieści „Marynarka” Mirosława Tomaszewskiego.
Tytuł ten nie jest kryminałem sensu stricto. Mam wrażenie, że zupełnie świadomie wątek kryminalny został przez autora powołany do życia w głównej mierze celem podniesienia atrakcyjności samej fabuły i zdynamizowania powieściowej narracji. Tomaszewski, choć absolwent Politechniki Gdańskiej, to pełnokrwisty – że tak się wyrażę – humanista z zacięciem literackim, autor scenariuszy serialowych, teatralnych, komedii, dramatu i powieści, pracując nad „Marynarką”, z pewnością zdawał sobie sprawę, że stworzenie kolejnej historii z dziennikarką szukającą śladów przeszłości bolesnej czy niewygodnej nie może się udać. Po pierwsze byłaby to wyraźna klisza bez jakiegokolwiek indywidualnego charakteru. Po drugie, właśnie z uwagi na powielona pomysł, atrakcyjność czytelnicza, mierzona liczbą odbiorców nie odkładających z tego powodu książki po pierwszych stronach lektury albo jeszcze gorzej po przeczytaniu zapowiedzi wydawniczej, tak napisanej powieści byłaby – powiedzmy to szczerze – żadna. Pisarz poszedł więc trochę inną ścieżką, w której odgrzebywanie z fragmentów i odłamków ulotnej pamięci ludzkiej to wyłącznie efekt współcześnie dziejących się wydarzeń, które jednak – zgodnie z teorią , że ukrywana przeszłość wcześniej czy później wróci ze zdwojoną siłą – wymagają bolesnego cofnięcia do chwil mających miejsce ponad trzydzieści lat temu. Początkowo jednak powieść Tomaszewskiego nie zapowiada takich dalekich podróży czasowych o jeszcze silniejszych zabarwieniu emocjonalnym. Fabułą rozpoczyna się od kilku odrębnych względem siebie scen, które dopiero w trakcie całej lektury nabiorą właściwego znaczenia i tworzyć będą fabularną całość. Mamy więc Sylwester 2004 roku, Warszawa. Umierający na raka mężczyzna ogląda w samotności telewizję, kiedy do jego mieszkania włamuje się dwóch bandytów. Nie chcą pieniędzy. Szukają tajemniczej koperty ZO171270. Gospodarz nie domyśla się, dlaczego jej zawartość stała się cenna. Kiedy napastnicy dostają to, po co przyszli, zabijają świadka. Kolejna scena – 1 kwietnia 2005 roku, Trójmiasto. Wydaje się, że sześćdziesięcioletni Karol Jarczewski, właściciel prosperującej firmy Karo, szanowany mieszkaniec Gdyni, ma tylko jeden problem. Jest nim Witek, którego zatrudnił dziesięć lat wcześniej. Chorobliwie ambitny chłopak, mąż córki Jarczewskiego, wyraźnie dążący do przejęcia całego przedsiębiorstwa. Kolejna scena – 2 kwietnia 2005 roku, Gdynia. Barman Adam, próbujący oswoić bezsens swojej niewolniczej pracy publicznym odtwarzaniem ulubionych muzycznych kawałków klasycznego rocka, zbyt ciężkich w odbiorze dla większości bezmyślnych i pustych klientów, niszcząc płytę zespołu „Ich Troje”, będącej własnością jednego z takich klientów baru, wydaje na siebie wyrok. Wyrzucony z pracy wałęsa się po gdyńskim nabrzeżu, trafiając na pokład turystycznej „Santa Marii”, na której rozpoznany jako „Smutny”, dawny lider legendarnego zespołu „Amnezja”, zmuszony jest wysłuchać współczesnego wykonania dawnego przeboju „Żenada”. I scena kolejna – 2 kwietnia 2005 roku, Gdańsk. Redakcja poczytnego dziennika „Głosu Bałtyckiego”, a w niej redaktor naczelny Jan Badowski, erotoman i marzący o sławie niespełniony pisarz, dostaje od Witka propozycję – ma napisać książkę o wydarzeniach grudnia 1970. Propozycję przyjmuje nie jako wyjątkowy dar zawodowego wyzwania ze szczytnym celem i ważną tematyką, lecz jako propozycję łatwego i dużego zarobku oraz taniej reklamy w lokalnym światku. Tak oto porozrzucane w obrębie trójmiejskiej przestrzeni, z nic nie mającymi wspólnego bohaterami, różnorodne sceny powieściowe kreują powieściową fabułę. W tak poprowadzonej konstrukcji znać umiejętności scenopisarskie autora, albowiem z każdym kolejnym obrazem świat przedstawiony nie tyle będzie się rozszerzał, co wzbogacał, uzupełniał i nabierał barw, tłumacząc równocześnie wzajemne zależności zdarzeń i emocjonalne związki występujących w nich osób. To charakterystyczna cecha recenzowanej książki, realizowana początkowo powolnie i z małą intensywnością, co bardziej niecierpliwych czytelników może nawet zniechęcać do dalszej lektury. Jej zaniechanie byłoby jednak prawdziwym błędem, bo z czasem przekraczamy punkt krytyczny i akcja dynamizuje się.
Akcja w „Marynarce” Tomaszewskiego nie stanowi jednak najważniejszego elementu literackiej układanki. Tu zdają się odgrywać dominującą rolę emocje, które rodzą na kilku płaszczyznach narracyjnej opowieści. Pierwsze są widoczne w każdej wykreowanej postaci. Najmocniej dotyczy dwóch głównych bohaterów: przywołanej już postaci Adama „Smutnego”, byłego rockmena nie potrafiącego odnaleźć się w nowej rzeczywistości wolnego rynku i coraz większej bezideowości, oraz Niny Lewandowskiej, ambitnej i niespełnionej dziennikarki, dla której – jak się okaże – nie istnieją jakiekolwiek granice zawodowej przyzwoitości. Historia Adama przesłania, a może właściwiej trzeba powiedzieć przeważa nad pozostałymi biograficznymi przywołaniami. To też najbardziej złożona postać i o najgłębszym psychologicznym spojrzeniu. Choć jego artystyczny pseudonim „Smutny” zrodził się w czasach muzycznej przygody z zespołem „Amnezja”, to tak naprawdę w dość trafny sposób oddaje jego charakter. To postać przede wszystkim nieprzystająca do rzeczywistości, nie mogąca pogodzić się z realiami dnia dzisiejszego, w której idee, wartości nie mają powszechnego znaczenia. Ale jeśli myślicie, że to może syndrom zamknięcia się w przeszłości i rozpamiętywania czasów buntu, muzycznej przygody, to też pomylicie się. Adam zamknął już rozdział świetności artystycznej, stanął w przedsionku współczesności i tak naprawdę boi się zrobić krok, a jeśli jest już blisko tej decyzji – zaczyna wówczas myśleć o samobójstwie. W tej całej złożoności nie pomaga mu w żaden sposób, a nawet bardziej ciąży, legendarna przeszłość ojca i jego bohaterska śmierć. Jak z czasem dowiadujemy się dokonana zabójstwem politycznym podczas Grudnia 1970. Pozostałe postacie, w tym te główne dziennikarki Niny czy biznesmena Karola, pisarz także próbował skonstruować w sposób niebanalny i dość niejednoznaczny. Z pewnością są ciekawe, zwracają uwagę, ale równocześnie brakuje im odrobinę większej autentyczności psychologicznej i charakterologicznego autentyzmu. To cena zawodowego doświadczenia scenopisarza, za którą umiejętność budowania akcji fabularnej chwaliłem, lecz w przypadku bohaterów nieco zganię. Wszyscy oni, poza Adamem, sportretowani zostali na zasadzie szybkiego odbicia w lustrze, którym jest narrator. Gdy chcemy im przyjrzeć dłużej, a przede wszystkim w sposób pogłębiony, odbicie ucieka, zmieniając powieściową scenę. To dobre w narzuconym rycie czasowym serialu czy spektaklu telewizyjnym lub radiowym, ale nieszczęśliwe w dziele literackim.
Dla wartości odbiorczej „Marynarki” ma to jednak na szczęście mniejsze znaczenie. Jak w niejednym utworze muzycznym, tak też w recenzowanej powieści, drugi i trzeci plan, na który składają się akcja, postacie, relacje czasowe i trójmiejska przestrzeń, są tylko mniej lub bardziej potrzebnym dopełnieniem przewodniego motywu. Tak jest właśnie u Tomaszewskiego. Zarówno zastosowany gatunek literacki, jak i pozostałe elementy powieściowe, grają w jednym kierunku literackiej wizji. Jest nią temat bezpośrednio wywołany przez tytułową marynarkę. Jakie jest jej znaczenie, jaka jest historia tego elementu ubrania i z kim wiąże się ona w narracyjnej opowieści, to pytania, na które w recenzji trudno odpowiedzieć, tak by nie zdradzić samej fabuły książki, a tym samym przyjemności czytania. Przedmiot ten wiąże się z przeszłością w barwach nieprzeżytego do końca cierpienia i nie pokonanej ostatecznie traumy. Grudniowa historia roku 1970 jest jednocześnie i tłem, i źródłem emocjonalnych wędrówek i zmagań. A w rękach współczesnych, wyzutych z emocji i za nic mających ponad czasowe wartości, których przedstawicielem jest Karol, historia robotniczego buntu staje się siłą napędową do rozgrywek o charakterze biznesowym i osobistym. Znamienne jest, jak tym razem, po trzydziestu pięciu latach, odwraca się koło wydarzeń. I wtedy, i dzisiaj to, co rzuca się jako pierwsze w oczy, to moralne dno sprawców dramatycznych zdarzeń dawnych i aktualnych. Jeśli jeszcze przywołamy postać redaktora naczelnego Badowskiego, kreującego się  – wbrew faktom i pomimo nieetycznej zagrywki z młodą redaktorką Niną – publicznie na twórcę i ojca sukcesu medialnego spisanych wspomnień pogrudniowych, to mamy cały już zestaw miernych charakterologicznie kreatur, odgrywających rolę demiurgów kulminacyjnych scen fabuły powieściowej.
U Tomaszewskiego jest też ważna cena, jaką płacą uczestnicy wydarzeń grudniowych, niezależnie od charakteru ich udziału i czasu jaki minął. To swoisty ciężar, z którym nie potrafią poradzić sobie zarówno sprawcy, jak i ich ofiary, nie tyle bezpośrednie, co noszące w swoich życiorysach znamię Grudnia. „Marynarka” Tomaszewskiego nie przynosi prostych rozwiązań i w żaden sposób nie stawia jakichkolwiek tez o winie, krzywdzie i karze. Nie jest też jakimkolwiek głosem za czy przeciw historycznym racjom, ideologicznym zapatrywaniom i politycznym sympatiom. To powieść sytuująca się na granicy kryminału, obyczajowej historii i psychologicznych poszukiwań. To wreszcie książka, w której historia osobista i historia dziejów współistnieją i tworzą literacko sprawnie wykreowany świat wzajemnych zależności.

Jeśliby spojrzeć na współczesną literaturę polską, w tym w szczególności na ostatnie dziesięciolecie coraz liczniej pisanych i wydawanych kryminałów, w perspektywie aktualnej od ponad dwudziestu pięciu lat (datą graniczną ma być rok 1989 i związane z nim odzyskanie wolności, choć tak naprawdę dyskusja na poruszony temat trwa stanowczo dłużej niż od tych pamiętnych dni) dyskusji publicznej poświęconej pamięci historycznej i osiągnięciom tejże, to zastanowić należałoby się dlaczego ciągle tak mało powstało książek z historią w roli głównej, jak i w tle. Pisząc te słowa nie mam jednocześnie wrażenia, że historii w polskich utworach literackich nie ma wcale. Gdybym tak twierdził, zaprzeczałbym istniejącej rzeczywistości. Podkreślam jedynie fakt, że jak na nasz kraj „obciążony” pamięcią historyczną takiego pisarstwa ciągle jest mało. Dotyczy to zwłaszcza historii najnowszej, tej z ostatnich pięćdziesięciu lat. I nie jest wytłumaczeniem, że trudno pisać dobre książki bez wikłania się w późniejsze odbiorcze dyskusje i konflikty, zwłaszcza, że niejednokrotnie bohaterowie, uczestnicy i ich kontynuatorzy polityczni wciąż żyją. Tym bardziej więc cieszy wydanie powieści „Marynarka” Mirosława Tomaszewskiego.
Tytuł ten nie jest kryminałem sensu stricto. Mam wrażenie, że zupełnie świadomie wątek kryminalny został przez autora powołany do życia w głównej mierze celem podniesienia atrakcyjności samej fabuły i zdynamizowania powieściowej narracji. Tomaszewski, choć absolwent Politechniki Gdańskiej, to pełnokrwisty – że tak się wyrażę – humanista z zacięciem literackim, autor scenariuszy serialowych, teatralnych, komedii, dramatu i powieści, pracując nad „Marynarką”, z pewnością zdawał sobie sprawę, że stworzenie kolejnej historii z dziennikarką szukającą śladów przeszłości bolesnej czy niewygodnej nie może się udać. Po pierwsze byłaby to wyraźna klisza bez jakiegokolwiek indywidualnego charakteru. Po drugie, właśnie z uwagi na powielona pomysł, atrakcyjność czytelnicza, mierzona liczbą odbiorców nie odkładających z tego powodu książki po pierwszych stronach lektury albo jeszcze gorzej po przeczytaniu zapowiedzi wydawniczej, tak napisanej powieści byłaby – powiedzmy to szczerze – żadna. Pisarz poszedł więc trochę inną ścieżką, w której odgrzebywanie z fragmentów i odłamków ulotnej pamięci ludzkiej to wyłącznie efekt współcześnie dziejących się wydarzeń, które jednak – zgodnie z teorią , że ukrywana przeszłość wcześniej czy później wróci ze zdwojoną siłą – wymagają bolesnego cofnięcia do chwil mających miejsce ponad trzydzieści lat temu. Początkowo jednak powieść Tomaszewskiego nie zapowiada takich dalekich podróży czasowych o jeszcze silniejszych zabarwieniu emocjonalnym. Fabułą rozpoczyna się od kilku odrębnych względem siebie scen, które dopiero w trakcie całej lektury nabiorą właściwego znaczenia i tworzyć będą fabularną całość. Mamy więc Sylwester 2004 roku, Warszawa. Umierający na raka mężczyzna ogląda w samotności telewizję, kiedy do jego mieszkania włamuje się dwóch bandytów. Nie chcą pieniędzy. Szukają tajemniczej koperty ZO171270. Gospodarz nie domyśla się, dlaczego jej zawartość stała się cenna. Kiedy napastnicy dostają to, po co przyszli, zabijają świadka. Kolejna scena – 1 kwietnia 2005 roku, Trójmiasto. Wydaje się, że sześćdziesięcioletni Karol Jarczewski, właściciel prosperującej firmy Karo, szanowany mieszkaniec Gdyni, ma tylko jeden problem. Jest nim Witek, którego zatrudnił dziesięć lat wcześniej. Chorobliwie ambitny chłopak, mąż córki Jarczewskiego, wyraźnie dążący do przejęcia całego przedsiębiorstwa. Kolejna scena – 2 kwietnia 2005 roku, Gdynia. Barman Adam, próbujący oswoić bezsens swojej niewolniczej pracy publicznym odtwarzaniem ulubionych muzycznych kawałków klasycznego rocka, zbyt ciężkich w odbiorze dla większości bezmyślnych i pustych klientów, niszcząc płytę zespołu „Ich Troje”, będącej własnością jednego z takich klientów baru, wydaje na siebie wyrok. Wyrzucony z pracy wałęsa się po gdyńskim nabrzeżu, trafiając na pokład turystycznej „Santa Marii”, na której rozpoznany jako „Smutny”, dawny lider legendarnego zespołu „Amnezja”, zmuszony jest wysłuchać współczesnego wykonania dawnego przeboju „Żenada”. I scena kolejna – 2 kwietnia 2005 roku, Gdańsk. Redakcja poczytnego dziennika „Głosu Bałtyckiego”, a w niej redaktor naczelny Jan Badowski, erotoman i marzący o sławie niespełniony pisarz, dostaje od Witka propozycję – ma napisać książkę o wydarzeniach grudnia 1970. Propozycję przyjmuje nie jako wyjątkowy dar zawodowego wyzwania ze szczytnym celem i ważną tematyką, lecz jako propozycję łatwego i dużego zarobku oraz taniej reklamy w lokalnym światku. Tak oto porozrzucane w obrębie trójmiejskiej przestrzeni, z nic nie mającymi wspólnego bohaterami, różnorodne sceny powieściowe kreują powieściową fabułę. W tak poprowadzonej konstrukcji znać umiejętności scenopisarskie autora, albowiem z każdym kolejnym obrazem świat przedstawiony nie tyle będzie się rozszerzał, co wzbogacał, uzupełniał i nabierał barw, tłumacząc równocześnie wzajemne zależności zdarzeń i emocjonalne związki występujących w nich osób. To charakterystyczna cecha recenzowanej książki, realizowana początkowo powolnie i z małą intensywnością, co bardziej niecierpliwych czytelników może nawet zniechęcać do dalszej lektury. Jej zaniechanie byłoby jednak prawdziwym błędem, bo z czasem przekraczamy punkt krytyczny i akcja dynamizuje się.
Akcja w „Marynarce” Tomaszewskiego nie stanowi jednak najważniejszego elementu literackiej układanki. Tu zdają się odgrywać dominującą rolę emocje, które rodzą na kilku płaszczyznach narracyjnej opowieści. Pierwsze są widoczne w każdej wykreowanej postaci. Najmocniej dotyczy dwóch głównych bohaterów: przywołanej już postaci Adama „Smutnego”, byłego rockmena nie potrafiącego odnaleźć się w nowej rzeczywistości wolnego rynku i coraz większej bezideowości, oraz Niny Lewandowskiej, ambitnej i niespełnionej dziennikarki, dla której – jak się okaże – nie istnieją jakiekolwiek granice zawodowej przyzwoitości. Historia Adama przesłania, a może właściwiej trzeba powiedzieć przeważa nad pozostałymi biograficznymi przywołaniami. To też najbardziej złożona postać i o najgłębszym psychologicznym spojrzeniu. Choć jego artystyczny pseudonim „Smutny” zrodził się w czasach muzycznej przygody z zespołem „Amnezja”, to tak naprawdę w dość trafny sposób oddaje jego charakter. To postać przede wszystkim nieprzystająca do rzeczywistości, nie mogąca pogodzić się z realiami dnia dzisiejszego, w której idee, wartości nie mają powszechnego znaczenia. Ale jeśli myślicie, że to może syndrom zamknięcia się w przeszłości i rozpamiętywania czasów buntu, muzycznej przygody, to też pomylicie się. Adam zamknął już rozdział świetności artystycznej, stanął w przedsionku współczesności i tak naprawdę boi się zrobić krok, a jeśli jest już blisko tej decyzji – zaczyna wówczas myśleć o samobójstwie. W tej całej złożoności nie pomaga mu w żaden sposób, a nawet bardziej ciąży, legendarna przeszłość ojca i jego bohaterska śmierć. Jak z czasem dowiadujemy się dokonana zabójstwem politycznym podczas Grudnia 1970. Pozostałe postacie, w tym te główne dziennikarki Niny czy biznesmena Karola, pisarz także próbował skonstruować w sposób niebanalny i dość niejednoznaczny. Z pewnością są ciekawe, zwracają uwagę, ale równocześnie brakuje im odrobinę większej autentyczności psychologicznej i charakterologicznego autentyzmu. To cena zawodowego doświadczenia scenopisarza, za którą umiejętność budowania akcji fabularnej chwaliłem, lecz w przypadku bohaterów nieco zganię. Wszyscy oni, poza Adamem, sportretowani zostali na zasadzie szybkiego odbicia w lustrze, którym jest narrator. Gdy chcemy im przyjrzeć dłużej, a przede wszystkim w sposób pogłębiony, odbicie ucieka, zmieniając powieściową scenę. To dobre w narzuconym rycie czasowym serialu czy spektaklu telewizyjnym lub radiowym, ale nieszczęśliwe w dziele literackim.
Dla wartości odbiorczej „Marynarki” ma to jednak na szczęście mniejsze znaczenie. Jak w niejednym utworze muzycznym, tak też w recenzowanej powieści, drugi i trzeci plan, na który składają się akcja, postacie, relacje czasowe i trójmiejska przestrzeń, są tylko mniej lub bardziej potrzebnym dopełnieniem przewodniego motywu. Tak jest właśnie u Tomaszewskiego. Zarówno zastosowany gatunek literacki, jak i pozostałe elementy powieściowe, grają w jednym kierunku literackiej wizji. Jest nią temat bezpośrednio wywołany przez tytułową marynarkę. Jakie jest jej znaczenie, jaka jest historia tego elementu ubrania i z kim wiąże się ona w narracyjnej opowieści, to pytania, na które w recenzji trudno odpowiedzieć, tak by nie zdradzić samej fabuły książki, a tym samym przyjemności czytania. Przedmiot ten wiąże się z przeszłością w barwach nieprzeżytego do końca cierpienia i nie pokonanej ostatecznie traumy. Grudniowa historia roku 1970 jest jednocześnie i tłem, i źródłem emocjonalnych wędrówek i zmagań. A w rękach współczesnych, wyzutych z emocji i za nic mających ponad czasowe wartości, których przedstawicielem jest Karol, historia robotniczego buntu staje się siłą napędową do rozgrywek o charakterze biznesowym i osobistym. Znamienne jest, jak tym razem, po trzydziestu pięciu latach, odwraca się koło wydarzeń. I wtedy, i dzisiaj to, co rzuca się jako pierwsze w oczy, to moralne dno sprawców dramatycznych zdarzeń dawnych i aktualnych. Jeśli jeszcze przywołamy postać redaktora naczelnego Badowskiego, kreującego się  – wbrew faktom i pomimo nieetycznej zagrywki z młodą redaktorką Niną – publicznie na twórcę i ojca sukcesu medialnego spisanych wspomnień pogrudniowych, to mamy cały już zestaw miernych charakterologicznie kreatur, odgrywających rolę demiurgów kulminacyjnych scen fabuły powieściowej.
U Tomaszewskiego jest też ważna cena, jaką płacą uczestnicy wydarzeń grudniowych, niezależnie od charakteru ich udziału i czasu jaki minął. To swoisty ciężar, z którym nie potrafią poradzić sobie zarówno sprawcy, jak i ich ofiary, nie tyle bezpośrednie, co noszące w swoich życiorysach znamię Grudnia. „Marynarka” Tomaszewskiego nie przynosi prostych rozwiązań i w żaden sposób nie stawia jakichkolwiek tez o winie, krzywdzie i karze. Nie jest też jakimkolwiek głosem za czy przeciw historycznym racjom, ideologicznym zapatrywaniom i politycznym sympatiom. To powieść sytuująca się na granicy kryminału, obyczajowej historii i psychologicznych poszukiwań. To wreszcie książka, w której historia osobista i historia dziejów współistnieją i tworzą literacko sprawnie wykreowany świat wzajemnych zależności.
——————————–
22 lipca 2014

MARYNARKA, KOCHANEK I GWIAZDY, CZYLI KSIĄŻKI NA LATO

Do Marynarki Mirosława Tomaszewskiego podszedłem z dwoma zbędnymi założeniami.
Wiedząc, że akcja książki toczy się w Trójmieście utożsamiłem marynarkę z flotą okrętów. Wykoncypowałem także, że książka będzie kryminałem.
Okazało się, że tytułowa marynarka jest częścią garderoby i to – w powieściowej narracji – częścią symboliczną. Książka zaś jest ciekawie skrojoną powieścią, powiedzmy, psychologiczno- obyczajową, „zabrudzoną” elementami powieści historycznej czy thrillera. Takie dementi okazało się dla mnie nad wyraz owocne. Albowiem kryminał to gatunek, którym jestem „skażony” – towarzyszy mi jako owocny sposób na wieczorny odpoczynek po pracy. I to towarzyszy mi intensywnie, niejako z rozpędu porównywałbym zatem Tomaszewskiego z książkami przeczytanymi wcześniej. Choćby z niezwykle cenionym przeze mnie Markiem Krajewskim, który – w moim odczuciu i w zgodzie z moimi preferencjami – jest stylistą językowo zdecydowanie sprawniejszym i ciekawszym.
Książka Tomaszewskiego jest w gruncie rzeczy opowieścią o podwójnym warunkowaniu. Z jednej strony warunkuje nas przeszłość, często w sposób nieoczywisty, niejawny. Z drugiej strony, to my warunkujemy przeszłość, która zmienia się w zależności od naszych decyzji i postaw. Włączając w swoją narrację wydarzenia Grudnia ’70 unika autor taniego „obiektywizmu” i polityki historycznej. Ale unika także anarchistycznej odmiany relatywizmu, podług której wszystko jest względne w sposób absolutny, wyprane z sensów, a w konsekwencji nieważne. Udaje mu się ponadto obnażyć złudną oczywistość podziału na bohaterów-patriotów i zdrajców-„komunistów”.
Powieść ta jest również powieścią o dojrzewaniu, którego koniecznym elementem jest zgoda na to, kim się jest. Tomaszewskiemu udaje się pokazać, że tylko dzięki takiemu samo-pogodzeniu możliwe są prawdziwe zmiany; w przeciwnym razie mamy do czynienia tylko z ucieczką w ułudę.
Czytelnik znajdzie tu galerię postaci z bardzo różnych parafii.
Byłego punka, zgorzkniałego i cynicznego Adama, który nieświadomie odreagowuje śmierć ojca w trakcie wydarzeń Grudnia i który równie nieświadomie szuka szczerego uczucia.
Dziennikarkę lokalnej gazety, walczącą z szefem i światem o to, by wreszcie pokazać swój talent.
Biznesmena nawiedzonego duchem dewocji, który pokutuje za niepoprawną politycznie przeszłość.
Postaci robotników zaangażowanych w opór wobec władzy, których losy i zapatrywania różnią się między sobą „jak dwie krople czystej wody”.
Postaci te tkają między sobą nici czasu. Przeszłość jest żywa w niemej teraźniejszości, we wspomnieniach, frustracji. Bywa też uobecniana w formie „reality show”, ewokującego doświadczenia analogiczne do minionych. Jest w tej przeszłości jakieś oczekiwanie jutra, różne wizje tego, co ma nadejść, odmienne przyszłości. A wszystko dzieje się hit et nunc, nie pozostawiając wątpliwości, że to, czym jest teraźniejszość wiemy tylko wtedy, gdy nie próbujemy o to pytać.
Nie zawsze pociągał mnie język powieści (przez początek przebijałem się zdeterminowany), niekiedy drażniły mnie społeczne klisze, bywa, że dziwił mnie zapis tytułów utworów muzycznych (choćby Kanon D-dur Pachelbela pisany niepotrzebnie z angielska (?) – przez c). Nie jest to także pozycja, którą bym zabrał na bezludną wyspę. Ale fabuła była na tyle frapująca, że odkładając książkę przy łóżku byłem ciekaw, co nastąpi dalej.
———————————————————
12 sierpnia 2014

Książkę czyta na kalkulatorze, debil jeden!

na kalkulatorze

Jeśli chodzi o czytanie książek, to można powiedzieć, że jestem tradycjonalistką.  Uwielbiam papierowe wydania książek: szelest papieru i przekładanych stron, zapach starych stronic i farby drukarskiej (powinni robić takie perfumy. Albo chociaż odświeżacze powietrza!), ciężar książki trzymanej w torbie kiedy wychodzę z domu. Dlatego też do tej pory nie miałam żadnego czytnika e-booków (no i trochę miałam zdanie zbliżone do tego na obrazku powyżej;)) Do czasu moi drodzy, bardzo pouczającej rozmowy z moim bratem, który stwierdził, że czytnik się przydaje. Siedząc na mega nudnym spotkaniu, zastanawiał się co by tu zrobić, żeby przeżyć. Z książką pod stołem czyta się niewygodnie, a takie ostentacyjne wyjęcie mogłoby być odebrane jako brak szacunku (niektórzy nie rozumieją fenomenu nałogowego czytelnictwa, niestety). Wyjął więc telefon i pod pretekstem sprawdzania godziny, zaczął czytać książkę na czytniku zainstalowanym na telefonie. Spotkanie minęło bezboleśnie, a tamci ze spotkania myśleli zachwyceni, że mój brat pilnie sporządza notatki na swoim smartfonie. Stwierdziłam, że trochę to genialne, i też ściągnęłam sobie aplikację do ebooków. I choć wiem na pewno, że pełna cyfryzacja mi nie grozi, to zawsze e-booki pozostają jakąś alternatywą.

Jedną z pierwszych książek, którą przeczytałam na telefonie, była “Marynarka” Mirosława Tomaszewskiego. Akcja powieści rozgrywa się w 2005 roku, ale odwołuje się do wydarzeń z Grudnia 1970 roku, czyli czasu protestów pracowników stoczni w Gdyni. Nie jest to jednak książka historyczna. Jest bardziej o stosunkach między ludźmi i tym, jak poszczególne wybory determinują dalsze ich losy. Poznajemy dwóch głównych bohaterów – Adama vel. Smutnego, oraz Karola – biznesmena, właściciela kilku hoteli i restauracji, oraz dobrego ojca ze skomplikowanymi relacjami z rodziną. Mamy też postać przebiegłego i nie do końca uczciwego zięcia Karola – Witka, seksowną i pewną siebie dziennikarkę Ninę, i śliskiego redaktora naczelnego “Głosu Bałtyckim”, który prywatnie ma pewien problem z popędem seksualnym. Postaci w książce są wyraziste, ale bez podziału na dobrych i złych. Autor udowadnia, że nie ma sytuacji tylko czarnych i tylko białych, istnieją przecież jeszcze odcienie szarości. Każdy ma jakieś trupy w szafie, które stara się w niej zachować.

Książka mnie wciągnęła. Napisana została bardzo prostym językiem, posiada ciekawą, wielowątkową fabułę, chociaż trochę przewidywalną. Od razu domyśliłam się na przykład, jakie wydarzenia połączą Karola i Adama. Niemniej jednak “Marynarkę” czyta się szybko i przyjemnie. Jedynym minusem jak dla mnie jest wciśnięcie na samym początku powieści wątku starszego fotografa i tajemniczej koperty. W dalszej części książki coś tam z tą kopertą się wyjaśnia, ale starszy pan już się nie pojawia. A szkoda, bo jego historia też mogłaby być bardzo ciekawa. Ale może to historia idealna na kolejną książkę..?

Ps. Wracając do obrazka z początku notki. Jakie są Wasze odczucia na temat czytników e-booków?

——————————————–

8 września

http://monweg.blog.onet.pl/2014/09/08/z-historia-w-tle-marynarka/

Sylwester 2004 roku, Warszawa. Umierający na raka mężczyzna ogląda w samotności telewizję, kiedy do jego mieszkania włamuje się dwóch bandytów. Nie chcą pieniędzy. Szukają tajemniczej koperty ZO171270. Gospodarz nie domyśla się, dlaczego jej zawartość stała się cenna. Kiedy napastnicy dostają to, po co przyszli, zabijają świadka.

Marynarka to intrygująca powieść współczesna, której akcja rozgrywa się przede wszystkim w 2005 roku w Gdyni. Jednocześnie w retrospekcji autor przenosi nas do Grudnia 1970 roku, gdzie możemy poznać tamtejsze wydarzenia i przekonać się jaki wpływ miały one na teraźniejszość.

Poznajemy Adama, ekslidera zespołu rockowego Amnezja. Adam był dzieckiem, gdy nadszedł pamiętny Grudzień, ale wydarzenia te zmieniły na zawsze jego życie. To wtedy właśnie, podczas demonstracji zastrzelono jego ojca. Pozostały mu po nim wspomnienia i niemodna, zniszczona marynarka z dziurą na plecach – artefakt spajający teraźniejszość z przeszłością.

Drugim bohaterem książki Mirosława Tomaszewskiego jest Karol Jarczewski, sześćdziesięciopięciolatek, właściciel firmy Karo, trzech hoteli, pięciu restauracji, etc. Oprócz tych aktywów posiada on jeszcze zięcia Witka, który chce go zniszczyć i pozbawić firmy. Witek poznał mroczną przeszłość Karola, która do tej pory była owiana tajemnicą. Otóż Karol był za PRL-u plutonowym w wojsku i jednym z tych, którzy wyszli stłumić rozruchy w Grudniu 70.

Jest też Nina Lewandowska, młoda i ambitna dziennikarka „Głosu Bałtyckiego”, która otrzymuje zlecenie na napisanie książki na temat pamiętnego Grudnia. Przeprowadza wywiady z różnymi ludźmi – uczestnikami zamieszek, związanymi z tamtymi wydarzeniami.

Autor wplótł w dzieje bohaterów śmierć naszego narodowego bohatera i wielkiego człowieka, papieża Jana Pawła II, która wspaniale wpasowała się w opowiadaną historię. Wszak chodzi tu także o korzyści płynące z jego nauk.

Wszyscy ci bohaterowie żyjący obecnie, są napiętnowani wciąż świeżymi, niezapomnianymi przeżyciami. Na ich życiu cały czas kładą się cieniem wypadki Czarnego Czwartku. Okazuje się, że teraźniejszość też nie jest wcale lepsza.

Marynarka to powieść obyczajowa, ale także kryminalna. Przede wszystkim jednak to powieść psychologiczna z wspaniale zarysowanymi postaciami. Świetnie napisana książka dotykająca „zbrodni” sprzed trzydziestu pięciu lat, które zapisały się krwawo na kartach historii Polski. Książka niezmiernie wciągająca. Nie mogłam się od niej oderwać. Pan Mirosław w wywiadzie dla kwartalnika literackiego Wyspa (2/2014) zawarł to, co chciałabym powiedzieć na zakończenie: Stworzyłem postacie kata i ofiary, które swoim tragizmem ilustrują polski los. Starałem się pokazać zbrodnię i karę dziedziczone z pokolenia na pokolenie. Marynarka, którą zakłada Smutny jest symbolicznym strojem, który nosimy jako społeczeństwo na co dzień, czasem o tym nie wiedząc, przez ostatnie kilkadziesiąt lat. Powieść jest także o tym, jak łatwo oceniamy ludzi, stygmatyzujemy ich tylko dlatego, że nie podzielają naszych poglądów. Nie zgadzam się na prosty podział na tych, którzy stoją tam gdzie my, oraz innych, spychanych tam, gdzie stało ZOMO. Wybaczanie zostawiam tym, którzy doznali krzywd, ale próbuję zrozumieć jak działają mechanizmy zmuszające człowieka do czynienia zła, gdy nie z własnej winy wpadł lub został wepchnięty pod parowóz dziejów. Brakuje nam w dyskusjach, zarówno na forum prywatnym, jak i publicznym, elementarnej empatii niezbędnej by skutecznie rozmawiać, nawet jeśli przekonanie kogoś jest z góry skazane na niepowodzenie. Po co więc rozmawiać? Żeby kiedyś nie zacząć się zabijać. Bardzo gorąco polecam lekturę tej wyjątkowej książki, przede wszystkim młodym odbiorcom, którzy tę historię znają tylko z lekcji.

——————————————————————–

15 września

http://52tygodnie.blogspot.com/2014/09/marynarka.html

Z dobrymi książkami mam problem. Nie ja pierwsza zauważyłam, że łatwiej krytykować niż chwalić. A więc na początek –  to dobra powieść
Trudno ją jednoznacznie określić – kryminał to, książka obyczajowa czy może historyczna?
Książkę otrzymałam zupełnie niespodziewanie. Pewnego dnia nadszedł mail z prośbą o słów parę na temat książki. Zgodziłam się, aczkolwiek niechętnie. Mam mnóstwo zaległości w czytaniu tego, co u mnie na półce, a poza tym, nie znałam autora. Zadecydowała okładka. Bardzo minimalistyczna, oszczędna w barwie i formie, no i czytelnik nie ma wątpliwości, że akcja dzieje się na Wybrzeżu.
Nie powiem, że książkę przekładałam z miejsca na miejsce, bowiem otrzymałam ją w formie  ebooka  i  niekoniecznie chętnie spoglądałam na czytnik. Ale w końcu…
Powieść zaczyna się mocno. Śmiercią starego człowieka. Jest tajemnicza koperta ze zdjęciami z grudnia 1970 i brutalne, zimne zabójstwo. Kim był zamordowany człowiek, co zawierała koperta, kim byli oprawcy? Scena zawieszona w próżni. Odłożona ad acta, ale tkwiąca w świadomości czytelnika.
Akcja, tak jak wspomniałam, dzieje się na Wybrzeżu współcześnie – rok 2005, choć wydarzenia generujące akcję powieści działy się w grudniu 1970 roku. Adam, były lider muzycznego zespołu punkrockowego, boryka się z przyziemnymi sprawami. Brak pracy, pieniędzy, stabilizacji. Gdy nagle wszystko się zmienia. Zostaje szefem projektu Powrót do Przeszłości. Teraz powodzi mu się całkiem dobrze, poznaje dziennikarkę Ninę. A wszystko jak za dotknięciem różdżki czarodziejskiej, która działa za przyczyną filantropa Karola Jaczewskiego. Jaczewskiego dręczy problem, to problem w postaci Witka, męża córki. Między nimi toczy się cicha wojna,  wojna, które ma duże pole rażenia.
Jest i w powieści historia, ale książka nie jest dokumentem. To fikcja mocno osadzona w historii.Opowiada o ofiarach grudnia ’70. Ofiarach tych bezpośrednich i ofiarach pośrednich. Takich jak Adam, którego ojciec ginie w zamieszkach grudniowych zupełnie przypadkiem. Oficjalne ofiar było 18cie, Adam jest ofiarą 19tą. Tworzy utwór o tytule „Dziewiętnasty”, który rozszyfrowuje Nina . I w zasadzie nie zdziwiłabym się, gdyby powieść Tomaszewskiego taki właśnie tytuł nosiła.
„Marynarka” to także książka o książce, która powstaje na zlecenie Witka. Pracuje nad nią Nina, tocząc boje o autorstwo z redakcyjnym szefem. Książka dotyczy właśnie wydarzeń grudniowych. Co kierowało Witkiem zlecającemu powstanie książki? Na pewno nie motto „Ocalić od zapomnienia”. Książka w powieści gra główną rolę, jest rozwiązaniem wszystkich wątków.

Powieść Mirosława Tomaszewskiego porywa. Wielowątkowa, dynamiczna, zaskakująca. Autor nikogo nie ocenia, daje czytelnikowi możliwość wyrobienia własnych osądów. Autor nie moralizuje, daleki jest od ckliwości. I to jest chyba najważniejsze. Nie sposób tu nie wspomnieć języku powieści – piękny, staranny, niewydumany. Powieść polecam miłośnikom dobrej literatury i … muzyki, bo pobrzmiewa ona przez wszystkie karty powieści i muszę przyznać, że autor wie, o czym pisze.
Powieść polecam i mam nadzieję, że autor nie zdecyduje się na zmianę okładki, o czym napomknął w jednym z wywiadów. Okładka jest naprawdę świetna – minimalistyczna a treściwa.

————————————————–

Dodany przezAnna Szuba
23 września 2014

W “Mary­narce” Mirosława Tomaszewskiego akcja toczy się w 2005 roku. Poz­na­jemy losy bohaterów, których his­to­rie się przeplatają.

     Jedną z głównych postaci jest Adam — punk o pseudon­imie “Smutny”. Przeżywa on kryzys, nie układa mu się w życiu pry­wat­nym jak i zawodowym, brakuje mu motywacji do dzi­ała­nia. Spo­tyka na swo­jej drodze dzi­en­nikarkę Ninę, która daje mu nadzieję, że jeszcze nie wszys­tko jest stra­cone oraz Karola, biz­nes­mena, który ofer­uje mu pomoc i zatrud­nie­nie. Każdy z bohaterów, których Adam spo­tyka na swo­jej drodze ma własną his­torię, własne wspom­nienia, tajemnice.
    Nina to dzi­en­nikarka pracu­jąca w “Głosie Bał­ty­ckim”. Nie lubi przyz­nawać się do swo­jej pracy, chci­ałaby zatrud­nić się w redakcji o więk­szej renomie. Kiedy pojawia się jej szansa i ma w końcu okazję się wykazać i napisać własną książkę, szef, który na początku ofer­uje jej pomoc, przyp­isuje sobie zasługi Niny. W jaki sposób bohaterka poradzi sobie z prze­ci­wnoś­ci­ami? W jaki sposób może jej pomóc Adam?
     Karol to szanowany bizmes­men, ma córkę Magdę, która wychodzi za Witka. Karol jest prze­ci­wny związkowi córki, nie ufa jej mężowi. Sprawy kom­p­likują się, gdy dziew­czyna zachodzi w ciążę. Jaką tajem­nicę skrywa Witek i w jaki sposób może zaszkodzić szanowanemu bizmesmenowi?
     Jeśli chce­cie dowiedzieć się więcej o bohat­er­ach, ich planach i tajem­ni­cach, zapraszam do lek­tury. Książka zaw­iera ele­menty his­to­ryczne, w wyniku ret­ro­spekcji cofamy się do roku 1970 i wraz w bohat­erami powracamy do wydarzeń z tam­tych lat. “Mary­narka” Mirosława Tomaszewskiego opowiada o his­to­ri­ach pełnych intryg, tajem­nic, niewy­jaśnionych sytu­acji. Wydarzenia, które miały miejsce dawno temu, w roku 1970, prześladują bohaterów. Tomaszewski pokazuje nam, że błędy popełnione w przeszłości trudno jest naprawić i cza­sem całe życie trzeba borykać się z prob­le­mem, próbu­jąc zapom­nieć o pewnych zdarzeni­ach. W “Mary­narce”, najbardziej poruszyła mnie his­to­ria Karola, który w ciągu jed­nej chwili przekreślił całe swoje życie, jed­nym rozkazem zamienił je w kosz­mar. Z książki wynika, że był dobrym człowiekiem, starał się poma­gać innym, dzielił się pieniędzmi, które posi­adał, próbował odpoku­tować za swoje czyny.. ale czy można nazwać “dobrym” osobę, przez którą zginęli inni ludzie? Cza­sem jeden czyn potrafi przekreślić całe życie, a  wtedy nie sposób zagłuszyć wyrzutów sumienia.
     Warto przeczy­tać “Mary­narkę” Tomaszewskiego, poz­nać his­torię bohaterów, którzy po wielu lat­ach nadal pamię­tają, cier­pią i nawet w ostat­nich chwilach, przed śmier­cią nie potrafią wymazać z pamięci obrazów z 1970 roku.
——————————————————————–
„Marynarka” to tytuł książki, który wydał mi się błahy, zupełnie pospolity. Jak zwykły element garderoby może stać się wyznacznikiem lektury. A jednak…. banalny tytuł nie oznaczał lekkiej treści, a tematyka nie dotyczyła zwyczajów modowych. Wręcz przeciwnie, tytułowa marynarka stała się symbolem, scalającym wiele wątków i postaci w opowieści, w której to Historia odciska swoje piętno…

„Marynarka” Mirosława Tomaszewskiego przypomina jedną z tragiczniejszych kart naszej historii – Grudzień 1970 zasłynął z krwawej masakry w Gdyni. Zginęli niewinni ludzie, często zupełnie przypadkowi. Kto strzelał? Kto wydał rozkaz? Został osądzony? Na te pytania i wiele innych nie znajdziemy odpowiedzi w tej książce. Znajdziemy raczej ludzkie cierpienie i zmaganie się z tym, co zostało po tym wydarzeniu w sercach uczestników, obserwatorów, wykonawców rozkazów, sierot. Opowiada o ludziach zdeterminowanych przez historię. To jak minione wydarzenia wpływają na los człowieka.

Nie ma ucieczki przed przeszłością, bo nie ma ucieczki przed samym sobą…

Fabuła „Marynarki” składa się z kilku wątków prowadzonych jednocześnie. Początkowo, wydają się zupełnie ze sobą niepowiązane, chaotyczne, ale później tworzą spójną całość. Poznajemy majętnego Karola Jarczewskiego, biznesmena i mecenasa kultury, człowieka, który wspiął się na finansowy szczyt, kochającego córkę Magdę i gardzącego zięciem – Witkiem. Mąż Magdy to karierowicz, nie przestrzegający granic. Jego życiowym celem stało się doprowadzenie do upadku swego teścia. Czy mu się udaje? Czy Jarczewski – gdyński biznesmen, skrywający wiele ciemnych tajemnic zdoła odkupić swoje winy z przeszłości?
Śledzimy losy Adama, człowieka pozbawionego celu w życiu, niegdyś sławnego muzyka punkrockowego, lidera zespołu Amnezja. Jego duszę trawi melancholia, a przeszłość nie daje o sobie zapomnieć. W tej opowieści bierze też udział dziennikarka „Głosu Bałtyckiego” – Nina, splatająca pajęczynę wydarzeń w całość.
Wszyscy pochodzą z zupełnie innych światów, ale ich działanie determinuje jedno wydarzenie – 17 Grudnia 1970. Ta historia żyje w sercach bohaterów, w ich majakach, koszmarach. Ciągle daje o sobie znać. Wraca, domagając się konfrontacji, rozliczenia, pokuty. Czy to jeszcze możliwe?
Tomaszewski nie daje odpowiedzi, nie moralizuje, nie poucza. Przedstawia losy ludzi po obu stronach barykady. Często to zwykły przypadek decydował o tym, kto jest katem, a kto ofiarą, każda z tych ról jest tragiczna.
Teraźniejszość przeplata się z przeszłością. Autor zgrabnie łączy obrazy Grudnia’70 z realiami współczesnej Gdyni. Odtwarza migawki masakry, przesłuchań więźniów, zeznań uczestników tamtych dni, jednocześnie, prowadząc czytelnika po wydarzeniach współczesnych. Nie brakuje tu niedopowiedzeń, zaskakujących rozwiązań, trzymających czytelnika w napięciu. Bohaterowie są nam dobrze znani, ze swoimi dylematami i grzeszkami, niemoralnymi posunięciami. Nie są papierowi w swoim zagubieniu i wystarczy, że założą „marynarkę”, a odzywa się przeszłość…
——————————————
29 września
Dzisiaj mam dla Was kolejną niefantastyczną (w sensie gatunkowym) recenzję. Zapraszam.
 
Powrót do przeszłości
Nie za bardzo lubię powieści, których akcja rozgrywa się współcześnie. Dlaczego? Trudno to tak do końca racjonalnie wytłumaczyć. Żyję w tych czasach, znam wiele wydarzeń z radia czy Internetu, a poza tym to też w pewnym stopniu moja rzeczywistość, więc po co czytać coś, co traktuje o mojej codzienności?
Wiem, powyższe wytłumaczenie jest nieco pokrętne i pomyślicie pewnie, że nie do końca tak jest, a ja znajduję jakiekolwiek argumenty, które przemawiają za czytaniem fantastyki. Cóż, wybór miedzy rzeczywistością a fantastyką jest dla mnie prosty i oczywisty.
Ale, ale. W tych wstępnych rozważaniach chyba za bardzo oddaliłam się od głównego wątku, czyli recenzji książki Mirosława Tomaszewskiego. Akcja Marynarki toczy się w Trójmieście w roku 2005. Głównym bohaterem jest Adam, były muzyk wiecznie szukający pracy i rozmieniający swoje życie na drobne. Odcina się od swojej muzycznej przeszłości, ale ta dopada go w najmniej spodziewanych momentach. Drugą ważną postacią jest Karol Jarczewski, szanowany biznesmen i właściciel firmy Karo. Jego największym problemem jest chorobliwie ambitny zięć Witek. Niestety, pozbycie się go nie jest proste, bo poznał on pewne tajemnice z przeszłości swego teścia. Jest jeszcze redaktor lokalnej gazety, erotoman i niespełniony pisarz oraz młoda i atrakcyjna dziennikarka Nina. Wbrew pozorom losy wszystkich postaci splotą się ze sobą w najmniej oczekiwany sposób.
Marynarka nie jest lekturą, którą w prosty sposób można zaszufladkować. Początkowo wydaje się, że jest to powieść kryminalna (zabójstwo pewnego starego mężczyzny już na początku książki), jednak potem autor przechodzi do dziennikarskiego śledztwa w sprawie wydarzeń Grudnia ’70. W fabułę wplątane są również wątki obyczajowe i obraz współczesnych Polaków, którym bardzo łatwo przychodzi osądzanie uczestników przeszłych wydarzeń.
Wszystkie postacie są bardzo dobrze nakreślone i każda ma swój niepowtarzalny charakter. Każda też popełnia błędy, ma na sumieniu mniejsze lub większe grzechy. Trudno powiedzieć, czy wzbudzają w czytelniku sympatię – na pewno zaskakują swoją złożonością i… zwyczajnością. Bo o zwyczajnych ludziach jest właśnie ta książka.
Dość trudny i newralgiczny temat, jakim są wydarzenia grudniowe z 1970 roku, może sugerować, że autor popadnie w swego rodzaju moralizatorstwo czy martyrologię. Na szczęście tak nie jest. Tomaszewski stara się przedstawić racje po obu stronach barykady i pokazuje, że prawd jest tyle, ilu było uczestników.
Nie mniej ważny i jakże trafny, niestety, jest wątek osądzenia człowieka bez dania mu możliwości obrony, poznania jego wersji wydarzeń. Okazuje się, że jeden błąd młodości może przekreślić dorobek całego życia. Co prawda w powieści nie brak czasami prostych rozwiązań fabularnych, jednak autorowi udało się uchwycić całą smutną prawdę dotyczącą naszego narodu – żyjemy przeszłością i zamiast się od niej odciąć raz na zawsze, brniemy w nią dalej z masochistycznym uporem.
Marynarka jest lekturą zaskakującą. Wpadła w moje ręce niejako przez przypadek, ale przeczytałam ją z prawdziwą przyjemnością. Powieść wiele mówi o nas samych, ale autor nie narzuca swoich wniosków – ich wyciągnięcie pozostawia czytelnikowi.
—————————————-
Sylwester 2004. W Warszawie ciężko chory fotograf samotnie spędza ten dzień przed ekranem telewizora. Wkrótce ten właśnie dzień kończący 2004 r. stanie się również ostatnim dniem życia mężczyzny. Do jego mieszkania włamuje się dwóch uzbrojonych napastników. Ich zamiary są jednoznaczne. Szukają koperty oznaczonej symbolem ZO-171270. Szybko odnajdują to, po co przyszli. Niewygodny świadek zaś ginie.
Adam nie ma szczęścia w życiu. Kiedyś był świetnie zapowiadającym się wokalistą świetnie zapowiadającego się zespołu punkowego. Jego kariera skończyła się jednak równie szybko, jak zaczęła. Teraz jego życie to jedno długie pasmo niepowodzeń. A kariera zawodowa rozwija się zdecydowanie bardziej w kierunku usług kelnersko-barmańskich niż występów z zespołem przed koncertową publicznością. Pewnego dnia na drodze Adama staje Nina, dziennikarka z „Głosu Bałtyckiego”. Rozpoznanie w Adamie przebrzmiałą gwiazdę trójmiejskiego punku. To jednak nie jest źródłem jej wzmożonego zainteresowaniem mężczyzną. Bardziej interesuje ją jego tragiczna przeszłość. Najbardziej żądna jest wylewnych opowieści o życiu syna ofiary wydarzeń Grudnia 1970r.

Wkrótce do Adama zaczyna uśmiechać się szczęście. Z nieznanych mu przyczyn, niespodziewanie pracę proponuje mu Karol Jarczewski, właściciel firmy Karo, szanowany biznesmen i filantrop. Karol jest zadowolony zarówno ze swego życia zawodowego, jak i osobistego. Tylko jeden człowiek psuje mu krew. To jego własny zięć Witek, karierowicz, który uwiódł jego córkę, by stać się częścią sukcesu rosnącej w siłę firmy teścia. Karol Janiszewski ma też jeden brudny sekret i największe pokłady filantropii i dobroczynności a także obsesyjnej wręcz religijności, nie są w stanie naprawić grzechu przeszłości. Czy po latach odpowie za swój błąd? I czy żałuje tego, co zrobił?
Marynarka” autorstwa Mirosława Tomaszewskiego to książka poruszająca dość bolesny i trudny temat w polskiej historii. Tłem współczesnych zdarzeń powieści są tragiczne wydarzenia Grudnia ’70. Autor nie skupia się jednak na tych jakże poruszających i strasznych wydarzeniach, są one punktem wyjścia do opowieści o współcześnie żyjących, w których życiach cały ten tragizm wyrył niezatarte, stale krwawiące rany. To opowieść o tym, jak przeszłość zdefiniowała przyszłość, jak zmieniła świat i żyjących w nim ludzi. I jak trudno po tak dramatycznych przeżyciach stanąć prosto i z optymizmem patrzeć w przyszłość, gdy wszystko, co w życiu ważne zostało przykryte przez wszechogarniający strach i rozpacz. W opowieści tej cierpią po latach rodzice, którzy stracili swe dzieci, cierpią też dorosłe już dzieci, które straciły rodziców.
Przygniotło mnie mocno to morze cierpienia, które przed czytelnikiem rozpostarł autor. Przygniotło mnie również zło, które nawet po latach nie jest w stanie ulec naprawie i zrehabilitować się za cierpienia, które wyrządziło. „Marynarka” to powieść, którą odbierałam w monochromatycznych odcieniach szarości, która mnie przygnębiła i zasmuciła. Przygniotła wizją, że po tragedii prawie nikomu nie jest dane w przyszłości odnaleźć radość, że dramat stygmatyzuje, że nie ma odwrotu. Czy o to właśnie chodziło?
—————————————————
8 października 2014
Szczerze mówiąc nie spodziewałam się po tej książce tego, co otrzymałam. Myślałam, nie wiem dlaczego, że będzie to kryminał. Myliłam się, ale tylko trochę, bowiem wątek kryminalny też występuje w tej powieści. Czy jednak rozczarowałam się? Zapewniam Was, że nie.
Prolog wywołał u mnie uczucie zaciekawienia, zaintrygowania tym, co będzie dalej, jaki cel ma tajemnicza koperta, jaki cel ma to, co się tam stało. Po tajemniczym prologu poznajemy Karola Jarczewskiego, biznesmena, który ma potężny majątek, dobrze prosperującą firmę, a do tego niemało trosk życiowych, które niby są oczywiste, jednak jeśli zagłębimy się w książkę poznamy jego prawdziwy problem. Niewątpliwie głównymi bohaterami są także Adam – Smutny, który jest byłym liderem zespołu Amnezja oraz Nina, dziennikarka Głosu Bałtyckiego, ich również życie nie oszczędza, a wręcz zjadliwie kąsa i zadaje bolesne rany. Nina będzie pisać własną książkę na temat wydarzeń z 1970, Adam w rezultacie ciągle szuka pracy – do czasu. A Karol? Chce odkupić swoje winy.
Każda z tych trzech historii przenika się, a w pewnym momencie wyraźnie się łączy. Marynarka to powieść traktująca o wydarzeniach stoczniowców z 1970 roku. To mądra książka, która pokazuje życie współczesnych ludzi oparte na wydarzeniach z przeszłości.
Wracając do bohaterów – są wyraźnymi ludźmi, a nie papierowymi postaciami, żyją w naszej wyobraźni, wychodzą z kart i opowiadają swoje przeżycia. Są dobrze skonstruowani, czytelnik żyje ich losem, tym co przyniosą kolejne dni. Konstrukcja książki również jest ciekawa – historia Adama, Niny oraz Karola przenika się, każdy rozdział poświęcony jest jednej osobie, do tego w odpowiednich momentach mamy retrospekcje, czyli coś, co bardzo lubię w książkach.
Jest jednak coś, co utrudniało mi czytanie – wielość wątków oraz problemów mnie przytłoczyła, pominęłabym kilka na rzecz większej ilości historii z życia bohaterów. Bardzo mnie oni zaintrygowali i chciałam się wgłębić w ich portret psychologiczny. Autor zgrabnie je nakreślił i rozwinął, ale mógłby dodać tego więcej, nie miałabym nic przeciwko, bo bardzo się z nimi zżyłam i trudno było mi kończyć tę powieść. Muszę, naprawdę muszę wspomnieć o języku, który mnie zachwycił. A najbardziej sceny miłosne – niewymuszone, napisane wspaniałym, pięknym, momentami poetyckim językiem, który wydaje się być tak niepodobny do mężczyzny.
Co jeszcze mi się spodobało i zasługuje na pochwałę? Zdecydowanie brak wartościowania ze strony pana Mirosława. Przedstawił on sytuację z dwóch skrajnych stron, nie oceniał, nie narzucał zdania, analizował, a przez to sprawił, że to czytelnik sam wyrabia sobie zdanie na temat problematyki poruszanej w powieści.Marynarka to powieść, która przedstawia, że nie tak łatwo jest kogoś ocenić, nie tak łatwo kogoś wyprzeć ze swojej pamięci, nie tak łatwo wybaczyć, a jeszcze trudniej stawić czoła demonom, które nas ścigają. To mądra i ciekawa książka, myślę, że nikt przy niej nie będzie się nudził, więc bardzo ją Wam polecam.
——————————————————————-

Marynarka to powieść obyczajowa, poruszająca temat wydarzeń grudniowych w 1979 roku na Wybrzeżu.

Adam, pseudonim muzyczny „Smutny”, były wokalista zespołu „Amnezja”, człowiek, którego życie przestało mieć jakikolwiek sens, borykający się zarówno w dramatyczną przeszłością związaną ze śmiercią ojca, a także swoją przeszłością zawodową, jest osobnikiem dość kontrowersyjnym. Nie potrafi sobie znaleźć miejsca, które zapewniłoby mu normalną egzystencję. Któregoś dnia otrzymuje dość dziwną propozycje pracy. Obcy dla niego człowiek, znany w Trójmieście biznesmen Karol Jarczewski proponuje mu pracę, bardzo wysokie wynagrodzenie i wyjątkowe stanowisko. Wszystko to wydaje się dziwne, ale ryzyko przyciąga. Życie Adama zaczyna się zmieniać zwłaszcza, gdy wkracza w nie dziennikarka Nina, która za wszelką cenę próbuje wyciągnąć od niego fakty z życia, o których jeszcze nikt nie słyszał. W bardzo sprytny sposób próbuje ona zaangażować Adama w wywiady przeprowadzane z osobami, których najbliżsi byli świadkami lub ofiarami wydarzeń grudniowych w Gdyni i Gdańsku. Efektem końcowym tych wywiadów jest książka, którą pisze Nina (jej współautorem jest redaktor naczelny gazety w której pracuje) na zlecenie pewnego wpływowego człowieka, a tematem książki są właśnie wydarzenia grudniowe z 1970 roku. Jak się potoczą losy Adama, Karola, Niny i innych bohaterów nie zdradzę, ponieważ chciałabym, aby czytelnicy sięgnęli po tę lekturę, chociażby ze względu na pamięć osób, które wtedy zginęły.

Książka jest napisana w dość specyficzny sposób, ukazując tragiczny grudzień zarówno z punktu widzenia dziecka, którego ojciec zginął w drodze do pracy, jak również z perspektywy ludzi, którzy przyczynili się wówczas do śmierci stoczniowców. Między wątek historyczny, wplecione jest uczucie, związek dwojga młodych ludzi i wspomnienia, które rozdrapują wciąż niezagojone rany.

Autor ukazuje całą gamę uczuć, jakie mogą nagromadzić się w człowieku po jakimś traumatycznym wydarzeniu. Ale nie tylko uczucia, których rola polega na wyparciu przeszłości, bo trzeba przyznać, że zarówno żal po starcie najbliższych jak i wyrzuty sumienia są równie mocne.

Mirosław Tomaszewski wykazał się wyjątkowo szczegółową znajomość faktów związanych z tamtym okresem, ukazując matactwa ludzi i władzę, jaką mieli i mają pewne grupy osób. Muszę również pochwalić wyjątkową wiedzę muzyczną, jaką urozmaicona jest fabuła książki i nie tylko związaną z ex muzykiem.

Treść książki jest podzielona na rozdziały, których każdy zaczyna się datą i miejscem, w jakim odgrywa się dana scena, czy akcja. Dla kogoś, kto zna Gdynię tak jak ja, wyobraźnia już miała niewiele do roboty.

Pracując kilkanaście lat w Gdyni, w okolicach Pomnika Ofiar Grudnia pamiętam tysiące zniczy palących się w każdą rocznicę wydarzeń grudniowych. Paliły się na peronach SKM, na schodach prowadzących na pomost i na ulicy, którą każdego dnia szli do pracy robotnicy. Nie potrafię opisać wzruszenia, jakie zawsze mnie ogarniało, kiedy widziałam te znicze w ciemności nocy. Wysiadałam z kolejki SKM około godz. 6, na dworze było jeszcze ciemno, a widok zapierał dech w piersi.

Wspomnienia grudnia 1970

Takie książki jak „Marynarka” powinny być obowiązkowymi lekturami szkolnymi, aby młodzi ludzie wiedzieli jak wyglądała rzeczywistość ich rodziców, czy dziadków. Ile musiały przejść ich rodziny, aby oni mieli teraz to, co mają.

Przyznam szczerze, że okładka skojarzyła mi się w pierwszym odruchu z powieścią kryminalną. Nie spodziewałam się takiej treści jaką zastałam.

Czytałam tę lekturę z zapartym tchem, nie dlatego, że znam Gdynię i słyszałam już o wydarzeniach grudniowych od wielu osób. Tej książki nie da się czytać z długimi przerwami. Autor tak powplatał wątki, że od fabuły nie można się oderwać, bo każdy następny rozdział przyciąga jeszcze bardziej. Pomijając fakt, że książka zaczyna się dość mrocznie, wręcz dramatycznie, jak w najlepszym thrillerze, to każdy kolejny wątek wpleciony w treść, zaskakuje.

Polecam książkę nie tylko osobom interesującym się historią Polski. W tej lekturze, każdy znajdzie coś dla siebie, nawet najbardziej wyrafinowany czytelnik. Mamy w niej zbrodnię, mamy miłość, mamy wątek psychologiczny i historyczny, ale przede wszystkim mamy wyjątkowo ciekawie skonstruowaną powieść.

————————————————————–

http://booksonmymind.blogspot.com/2014/10/mirosaw-tomaszewski-marynarka.html
Każdego dnia podejmujemy niezliczone ilości decyzji. Jedne są błahe i nie mają większego znaczenia, inne mają wpływ na życie nasze i innych osób. Mimo, iż wszystko jest kwestią wypadku, to niekiedy przyjdzie nam ponosić konsekwencje naszych czynów. To, co wydarzyło się w przeszłości, ma wpływ na to, co dzieje się teraz. Dlatego jeśli chcemy poznać człowieka, powinniśmy poznać jego historię.
Wiele lat temu Adam był znany jako „Smutny” i realizował się jako lider punkrockowego zespołu Amnezja. Niestety to już przeszłość. Dziś 40-letni Adam próbował pracy we wszystkich trójmiejskich barach. Punkowa dusza buntuje się przeciwko rzeczywistości i kiepskiemu gustowi muzycznemu barowej klienteli. Pewnego dnia los stawia na jego drodze Ninę, błyskotliwą dziennikarkę „Głosu Bałtyckiego”. To ona „odkurza” Smutnego i przypomina o nim dawnym fanom. Wkrótce Adam dostaje od miejscowego biznesmena Karola Jarczewskiego niezwykłą propozycję. Ma zostać szefem historycznego projektu „Powrót do przeszłości”. Muzyk nie rozumie, dlaczego to właśnie on został wybrany przez Jarczewskiego, jednak podejmuje wyzwanie. W tym czasie Nina przyjmuje propozycję napisania książki o grudniu ’70. Para wspólnie rozpoczyna podróż w przeszłość. Nie podejrzewają, że stali się właśnie pionkami w rozgrywkach politycznych i kryminalnych. Tu stawką jest nie tylko prawda historyczna, ale także honor, życie ludzkie i ogromne pieniądze.
Czytałam już wcześniej kryminały wykorzystujące wydarzenia z grudnia 1970. Na ich tle „Marynarka” wyróżnia się pozytywnie. Autor odrzuca zbędny sentymentalizm. Nie roztkliwia się nad swoimi bohaterami, ich historie opowiada nam w oszczędny, męski sposób. Każda z postaci nosi swój ciężar, autor nie dzieli ich na „dobrych” i „złych”. Każdy z nich jest człowiekiem, któremu przyszło żyć w okrutnych czasach. Życie nie jest czarno-białe, ludzie nie są jednoznaczni, nie powinno się patrzeć na nich przez pryzmat jednego tylko wydarzenia,
Pierwsze rozdziały powieści mogą dezorientować czytelnika, jednak szybko wszystko układa się w spójną opowieść i wciągamy się w akcję. Powieść rozpoczyna się morderstwem, jednak nie jest typowym kryminałem. Dla mnie to opowieść o winie i odkupieniu. Bohaterowie Tomaszewskiego są mężczyznami z krwi i kości. Znają życie od podszewki, wiedzą, że nie wszystko jest oczywiste i że bardzo łatwo znaleźć się na dnie. W podobny, nieco męski sposób, zarysowana jest również postać Niny. Ona wie, czego chce od życia i zrobi wszystko, żeby osiągnąć swoje cele. Muszę przyznać, że podoba mi się również relacja pomiędzy nią a Adamem.
Mirosław Tomaszewski ma lekkie pióro, W „Marynarce” ujął mnie prostym, nieco suchym językiem. Autor nie ocenia swoich bohaterów, nie ułatwia identyfikowania się z nimi. Mimo tego szybko zaczynamy ich rozumieć i odczuwać do nich sympatię.
Warto rozmawiać o historii i o niej pisać. W przypadku tak nieodległej przeszłości jest to tym trudniejsze, że nadal budzi ona kontrowersje. Łatwo oceniać uczestników tych wydarzeń, szufladkować ich, jednak na tyle się znamy, na ile nas sprawdzono. Czy na nasze życiowe decyzje mógł wpłynąć fakt, że właśnie urodziło nam się dziecko, że dostaliśmy pracę marzeń lub wymarzone mieszkanie? Czy usprawiedliwia nas lęk o przyszłość rodziców czy własną? Właśnie, dlatego warto rozmawiać, poznawać, starać się zrozumieć. To klucz do przepracowania przeszłości i wyciągnięcia z niej wniosków.

———————————————–
Kiedy pierwszy raz dostałam propozycje zrecenzowania „Marynarki” Mirosława Tomaszewskiego nie byłam do tego pomysłu przekonana. Mam pewien problem z naszymi rodzimymi autorami, czego nigdy nie ukrywałam, i szczerze mówiąc bałam się, że i w przypadku tej książki ten problem się pojawi i zacznie ostro kąsać. Stwierdziłam więc, że lepiej nie czytać i autorowi nie szkodzić negatywną opinią. Jakiś czas później przeczytałam jednak kilka recenzji tej książki, a propozycja pojawiła się znowu i tym razem już nie odmówiłam. Czy słusznie? Zobaczmy…
„Marynarka” to historia z pewnością wielowątkowa. Autor bardzo sprytnie pomieszał współczesną historię o poszukiwaniu prawdy o przeszłości, szczęścia i spokoju ducha, z retrospekcjami wydarzeń sprzed blisko czterdziestu pięciu lat. Dodał do tego szczyptę tajemnicy, odrobinę tragizmu oraz nie rzadko dwuznacznych bohaterów, których motywacje nie koniecznie będą się podobać, co jednak nie oznacza, że są one z gruntu złe. Kilkakrotnie spotkałam się z opinią, że to „męska” książka i osobiście nie mam pojęcia skąd ten wniosek, niczego podobnego nie odczułam.
Adam – czterdziestoletni były członek punkowego zespołu – jest mężczyzną równocześnie prostym i złożonym, co stanowi wybuchową mieszankę. Naznaczony tragedią z 17 grudnia 1970 roku, kiedy to jego ojciec zostaje zastrzelony, mimo swojego wieku wciąż nie do końca potrafi się odnaleźć w tym świecie. To dość dziwna postać, potrafi zarówno rozczulić, wywołać współczucie, jak i zdenerwować swoją, jakże długą, biernością i użalaniem się nad sobą. Kiedy spotyka Ninę, dziennikarkę „Głosu Bałtyckiego”, powoli zaczyna dostrzegać światełko w tunelu, ale czy na pewno? Ambicje Niny są niebezpieczne. Pisząc książkę o strajkach, kobieta próbuje za wszelką cenę odkryć prawdę o wydarzeniach tamtego feralnego grudnia, nie szczędząc przy tym i tak rozszarpanego na kawałki serca Adama. Żeby tego było mało, w życiu mężczyzny pojawia się również Karol, właściciel firmy Karo Sp. z o.o., który zdaje się być dla niego zaskakująco łaskawy… Ale dlaczego?
Mam spory problem z oceną „Marynarki” jako całości. Jeśli choć trochę zna się historię naszego kraju z tamtego okresu, wydarzenia książki, przynajmniej te z retrospekcji, brzmią tak bardzo prawdziwie, że ich ocenianie wydaje się zwyczajnie niewłaściwe. Choć może właśnie to poczucie realizmu jest oceną samą w sobie? Myślę, że na to pytanie każdy czytelnik powinien sam sobie odpowiedzieć.
Mówiąc szczerze wolałabym, żeby akcja powieści toczyła się tylko w 1970 roku. Dlaczego? A no dlatego, że „teraźniejszość” w tej historii miała odrobinę przerysowań, niekiedy wręcz groteski, a to dokładnie to, czego nie lubię. Nie było to może na tyle odczuwalne, bym miała ochotę przestać czytać, ale na tyle spore, by wzdychać i przewracać oczami podczas kilku absurdalnych dialogów czy opisów typowych dla naszego kina, którego nie jestem fanką. Najbardziej frustrujące jest dla mnie to, że bywały również momenty, gdzie styl autora się zmieniał, wygładzał, nagle pozbawiony tych wszystkich przeszkadzających mi rzeczy. Odniosłam wręcz wrażenie, jakby pisały dwie różne osoby, albo książka powstawała na przełomie kilku lat, gdzie styl autora ewoluował i się polepszał. Wszystko to przyprawiało mnie o niesłabnącą frustrację i nawet teraz nie wiem do końca, co powinnam o tym sądzić.
Z całą pewnością na pochwałę zasługuje przedstawienie całej tej historii z punktu widzenia dwóch stron – ofiary i agresora – co daje czytelnikowi możliwość samodzielnej oceny. Autor w żaden natarczywy sposób nie narzuca nam własnego zdania, co już wiele razy przekreśliło w moich oczach wiele innych tytułów.
Podsumowując; „Marynarka” Mirosława Tomaszewskiego wywołała we mnie wiele emocji. Nie zawsze dobrych, ale też nie zawsze złych. Spędziłam przy niej przyjemne godziny, sprowokowała mnie do rozmyślań o brutalnych, a przecież nie tak znowu odległych czasach i docenienia tego, co mamy dzisiaj. Być może jest w niej kilka rzeczy, które nie pozwalają mi w pełni dostrzec jej potencjału, lecz z całą pewnością to również historia warta poznania, do czego i Was zachęcam.
——————————————————–
23 listopada
W Polsce autorzy nie zawsze mają lekko. Owszem, często bywają przeceniani, jednak ta opinia negatywnie wpływa na ogół, przez co niektórzy zostają z kolei niedoceniani. A wielka szkoda, bo na naszym rodzimym rynku można znaleźć nie lada perełki. I jedną z nich jest Marynarka Mirosława Tomaszewskiego.Główna akcja toczy się w 2005 roku, w Trójmieście. Marynarka charakteryzuje się jednak kompozycją szkatułkową, przez co niejednokrotnie cofamy się w czasie do grudnia 1970 roku, czasu licznych protestów robotników. Motyw historyczny ściśle współgra z całą historią: poznajemy bowiem Jana, który dostaje propozycję napisania książki o wydarzeniach z rewolty grudniowej. Oferta ta może być dla mężczyzny kamieniem milowym w jego do tej pory mało owocnej karierze pisarskiej. Do osiągnięcia celu wykorzystuje swoją pracownicę. Nina, ambitna dziennikarka, w swoich działaniach jest bezwzględna, podejmuje się pracy nad książką, i zaczyna zbierać do niej materiał. Na jej drodze staje Adam: ledwo wiążący koniec z końcem były lider popularnego zespołu rockowego, który odegra ważną rolę w życiu Niny – zarówno zawodowym, jak i prywatnym.Po przeczytaniu Marynarki zachwyt wzbudza przede wszystkim struktura powieści. Czytelnik zrozumie logiczny ciąg wydarzeń dopiero na końcu. Ciąg przyczynowo-skutkowy jest tutaj nierozerwalny, tak samo jak wątki wielu kluczowych dla historii bohaterów. Wielu wchodzi sobie w drogę, co prowadzi do kolejnych zawiązań i rozwiązań akcji. Pan Tomaszewski poradził sobie z tym trudnym (bo łatwe wydaje się tylko na pierwszy rzut oka) zadaniem znakomicie. Zachwyca również stosowany przez autora język: pełen ironii i eufemizmów. Te ostatnie mogą wydawać się czasem wręcz przesadzone, jednak w niczym to nie przeszkadza, a wręcz sprawia, że styl pisarza jest jeszcze bardziej charakterystyczny. Na uwagę zasługuje również wspomniany wcześniej motyw historyczny: wydarzenia z 1970 roku przekazane są bardzo przystępnie, a dzięki opowiadaniu ich pod kątem postaci udzielających wywiadu Ninie, nabierają one bardziej osobistego i ludzkiego charakteru. Poznajemy ich życie codzienne, a w zestawienie go z walką robotników sprawia, że historia jest jeszcze bardziej bolesna. Tomaszewski umie wzruszyć, a jednocześnie przybliżyć czytelnikowi nie tak odległe zdarzenia z historii naszego kraju.Nie można zapomnieć również o samych bohaterach. Autor sprostał kreacji wielu bohaterów, nie zapominając przy tym o nadaniu każdemu z nich znaczenia dla całej powieści. Bardzo łatwo wymyślić kilkanaście postaci, po czym zostawić je bez żadnego wyrazu, czy zapomnieć o nich po kilku rozdziałach. Tutaj każdy jest charakterystyczny. Narracja trzecioosobowa może nie jest tak intymna jak pierwszoosobowa, jednak pozwala autorowi poświęcić dużo miejsca na opisanie każdego bohatera. Tomaszewski bardzo przystępnie ukazuje nam psychikę swoich postaci, ich rozumowanie, charakter i przeszłość. Najbardziej wyróżniają się tu Adam (sceny z jego uprzedzeniem do muzyki wykraczającej poza rock są skonstruowane genialnie), Nina ze swoim seksapilem i silnym charakterem oraz Karol, który okazuje się jedną z najważniejszych postaci w książce. Mamy tu też czarny charakter: Witka, którego plany powodują ogromne zamieszanie zwłaszcza pod koniec książki (choć później okazuje się, że postać ta nie pozostawała bez znaczenia już od samego początku książki). Za te kreacje Tomaszewski zasługuje na gromkie brawa.Marynarka to naprawdę dobra polska książka. Zasługuję na uwagę przede wszystkim za styl autora, świetnie nakreślonych bohaterów i świetnie poprowadzone wątki. Tomaszewski niejeden raz pokazuje nam, że nawet tak pozornie dawne wydarzenia mogę mieć wielki wpływ na nasze obecne życie. W dodatku uświadamia nas o problemach i działaniach z Grudnia ’70, co sprawia, że książka jest jeszcze bardziej wartościowa. Dlatego nie pomijajmy polskich autorów, dawajmy im szansę, bo na pewno nieraz pozytywnie nas zaskoczą. A dzięki Marynarce wiem, że mnie na pewno.
———————————————————————-
6 grudnia 2014
Sylwester 2004 roku, Warszawa. Umierający na raka mężczyzna ogląda w samotności telewizję, kiedy do jego mieszkania włamuje się dwóch bandytów. Nie chcą pieniędzy. Szukają tajemniczej koperty ZO171270. Gospodarz nie domyśla się, dlaczego jej zawartość stała się cenna. Kiedy napastnicy dostają to, po co przyszli, zabijają świadka.
1 kwietnia 2005 roku, Trójmiasto. Wydaje się, że sześćdziesięcioletni Karol Jarczewski, właściciel prosperującej firmy Karo, szanowany mieszkaniec Gdyni, ma tylko jeden problem. Jest nim Witek, którego zatrudnił dziesięć lat wcześniej. Chorobliwie ambitny chłopak, mąż córki Jarczewskiego, wyraźnie dążący do przejęcia całego przedsiębiorstwa.
Pewnego dnia redaktor naczelny ,,Głosu Bałtyckiego”, erotoman i marzący o sławie niespełniony pisarz, dostaje od Witka propozycję – ma napisać książkę o wydarzeniach grudnia 1970.
Z czytaniem książek polskich autorów jest u mnie troszkę pod górkę. Przeżyłam dużo nieprzyjemnych spotkań z literaturą rodaków. Zawsze ryzykowałam i sięgałam po ich książki, bo miałam nadzieję, że „tym razem będzie lepiej”. Niestety, w większości przypadków było źle, czasami nawet tragicznie i o twórczości Polaków nie miałam dobrego zdania. Aż do teraz. Okazało się, że Pan Mirosław Tomaszewski i jego powieść Marynarka pozwoliły mi nie stracić nadziei do końca.
Pierwsze, co zaskoczyło mnie najbardziej, to fakt, że Marynarka niesamowicie mnie wciągnęła. To było troszkę dziwne, bo zawsze w trakcie czytania książek polskich autorów musiałam przedzierać się przez kilka pierwszych rozdziałów, żeby wreszcie wpasować się w klimat powieści. Tym razem tak nie było. Początek był na tyle intrygujący, że pierwsze sześćdziesiąt stron pochłonęłam w zawrotnym tempie i zauważyłam to dopiero po pewnym czasie.
Podobało mi się również to, że powieść jest wielowątkowa. Nie potrafiłabym wybrać ulubionego wątku, bo wszystkie były naprawdę dobre i nieźle skonstruowane, mimo to najbardziej zżyłam się z Adamem, czyli byłym członkiem punkrockowego zespołu Amnezja. Coś w jego postawie sprawiło, że z ogromną przyjemnością śledziłam losy tego bohatera. Może to ta szczerość i miłość do rocka sprawiła, że tak go polubiła? A może to z powodu uczucia, jakim obdarzył Ninę, inteligentną i genialną trzydziestokilkulatkę? Karol Jarczewski to również bardzo ciekawa postać. Ceniłam w nim życiową mądrość i postawę, chociaż często denerwował mnie tym, jak próbował sterować życiem córki Magdy. Ogólnie rzecz ujmując bohaterowie Marynarki nie są papierowi i bez życia. To również mnie zaskoczyło, bo rzadko w dziełach Polaków mogłam spotkać się z barwnymi, ciekawymi postaciami. Tutaj jest inaczej, bo każdy bohater to inna historia, inne zdarzenia i inne cele, ale łączy ich jeden dzień – 17 grudnia 1970 roku. Tego dnia każdy z nich przeżył swój koszmar, który wymaga pogodzenia się z własną przeszłością.
Tematyka poruszana przez Autora jest bardzo ważna. Chociaż minęło wiele lat, ta historia wciąż jest nowa i świeża, a my nie możemy jej zapominać, bo to od tamtych wydarzeń zaczęła się walka o naszą wolność. Panu Tomaszewskiemu świetnie udało się stworzyć klimat lat 70-tych, co jest ogromnym plusem.
Cała powieść napisana jest bardzo lekko i przyjemnie. Niestety czasami zdarzały się momenty, gdzie miałam wrażenie, że Autor zmienia styl. Z lekkiego i przyjemnego robił się ciężki i trudny. Takich przeskoków było niewiele, ale zwróciły moją uwagę, bo wtedy trudniej było mi odnaleźć się w tym niesamowitym świecie stworzonym przez Pana Tomaszewskiego. Niemniej jednak o wiele większą część Marynarki czyta się bardzo przyjemnie i bez problemów.
Jestem bardzo mile zaskoczona poziomem Marynarki i niezmiernie ucieszona faktem, że mogłam ją przeczytać. Ta powieść ma dużo plusów, ale też jeden minus, który miał wpływ na ocenę książki. Czy polecam? Oczywiście! Jestem pewna, że na tej powieści nie zawiedziecie się. Będziecie mieli okazję poznać historię grudnia 1970 z punktu widzenia kilku wrażliwych bohaterów, których życie tamtego dnia zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Czytanie Marynarki było dla mnie samą przyjemnością.
—————————————–
13 grudnia 2014
„Jeśli chodzi o mnie, to byłem wtedy żołnierzem i robiłem to, co do mnie należało, w najlepszej wierze, że robię dobrze. Żal mi twojego ojca. Żal mi tych, którzy zginęli. Żal tych, którzy musieli strzelać. Taka była sytuacja, w której się znaleźliśmy.”
Co może łączyć byłego muzyka punkowego, ambitną dziennikarkę i statecznego biznesmena z Trójmiasta? Wydawać się może, że nic. Jednak tę trójkę bohaterów coś łączy – grudzień 1970.
Karol Jarczewski prowadzi dobrze prosperującą firmę Karo Sp. z o.o. Jego największym zmartwieniem jest zachłanny marnotrawny zięć, Witek, który wykorzystuje małżeństwo z Magdą, córką Karola, by w końcu przejąć rodzinny interes. Wszelkie próby pozbycia się go spełzają na niczym. Nadzieje teścia na usunięcie złego zięcia z rodziny rozwiewają się, gdy dowiaduje się, że jego ukochana córka jest z nim w ciąży. Owszem, marzył o wnuku, ale liczył na to, że ktoś inny będzie jego ojcem. Teraz pozostaje mu tylko czekać na rozwój wypadków. Mężczyzna myśli, że już nic gorszego zdarzyć się nie może. Nie ma pojęcia jak bardzo się myli. Nie przypuszcza nawet, że Witek planuje na nim zemstę za lata upokorzeń. Nie wie, że zięć odkrył jego skrywaną od lat mroczną tajemnicę.
Adam „Smutny” swój najlepszy czas ma już za sobą. Niewiele osób pamięta o jego zespole, Amnezji, a on sam ima się różnych prac, by zarobić na swoje utrzymanie. Jego życie zmienia się, gdy poznaje ambitną dziennikarkę, Ninę Lewandowską, która przeprowadza z nim wywiad i budzi uśpione dawno demony. Adam nie lubi rozpamiętywać przeszłości. Jest synem jednego z zamordowanych robotników. Jedyną pamiątką po nim jest zniszczona marynarka. Mężczyzna nie chce, by wciąż wypominano mu grudzień 1970 roku i patrzono na niego z politowaniem, bo skoro zabito jego ojca, musiał szybko dorosnąć, a takie dzieci są biedne, więc trzeba im współczuć. Nie spodziewa się tego, że stanie oko w oko z mordercą ojca. Adam jest postacią, która wywołuje chyba najwięcej uczuć w całej książce. Raz ma się ochotę, wybaczcie za to sformułowanie, trzepnąć go w łeb i kazać mu się ogarnąć, po chwili chce się zapomnieć, że poznało się tak nadętego, nabuzowanego testosteronem samca, ale za moment chcemy go przytulić i powiedzieć mu, że ma nas i wszystko będzie dobrze.
W „Dzienniku bałtyckim”, którego redaktorem naczelnym jest erotoman Jan Badowski, pracuje wspomniana już Nina Lewandowska. Dostaje za zadanie napisać książkę o wydarzeniach z grudnia 1970 roku. Początkowo wydaje jej się, że to bezsensowna praca. Szybko zmienia zdanie. Nie wie jednak, że jej publikacja zmieni życie tak wielu osób i wywoła burzę. Postać Niny mnie niesamowicie drażniła. Była chorobliwie ambitna. Dążyła do celu za wszelką cenę. A że po drodze zostawiła kilka trupów i złamanych obietnic? Pfff, kto by się tym przejmował?
Marynarka została uszyta ze skrawków opowieści nie tylko wyżej wymienionych bohaterów. Kilka szwów dodali ci, którzy byli naocznymi świadkami wydarzeń z grudnia 1970 roku. Autor nikogo nie ocenia. Nie gani morderców, ale też nie głaszcze po głowie ofiar. Przedstawia to, co się zdarzyło, z dwóch stron barykady.
W moim odczuciu, zdecydowanie lepsze są fragmenty dotyczące przeszłości. Teraźniejszość jest przerysowana i miejscami nieco nużąca. Jestem też nieco rozczarowana zakończeniem. Jak dla mnie, było dość przewidywalne, niemalże nie pasujące do całości, ale w ogólnym rozrachunku Marynarka, gdybym miała jej przyznać ocenę od 1 do 10, otrzymałaby ode mnie mocne 7.
Cieszę się, że miałam możliwość odbyć podróż do grudnia 1970 roku. Nie było mnie wtedy jeszcze na świecie, na historii nie dochodziliśmy do tego okresu. Wiem, co tam się stało, ale lektura zmusiła mnie do rozmyślań i poszukiwań informacji na ten temat. Pojawiło się wiele pytań „co by było gdyby?”. Marynarka to nie jest kolejna opowieść o krzywdzie polskich robotników, którzy przegrali kolejną walkę w słusznej sprawie. To lekcja o życiu, którą powinien przejść każdy z nas. Ja mam ją już za sobą, a Was zachęcam, byście także do niej przystąpili.
—————————————————————
16 grudnia

Grudzień 1970 rok – krótko przed świętami ceny produktów spożywczych drastycznie rosną, co wywołuje falę strajków, głównie na Wybrzeżu. Funkcjonariusze Polski Ludowej próbują w bardzo brutalny sposób stłumić bunt mieszkańców, podczas walk wielu ludzi traci życie.

Te wydarzenia mają wielki wpływ na dotychczasowe losy naszych bohaterów: Adama (byłego lidera zespołu punkrockowego), Karola (przedsiębiorcy posiadającego dobrze prosperującą firmę), Witka (męża córki Karola, a jednocześnie jego pracownika) i Niny (dziennikarki, która zajmuje się pisaniem książki o zajściach z grudnia 1970 roku). Losy tych postaci splatają się, jednak w nieoczywisty sposób, przez co powieść jest bardziej tajemnicza i ciekawa. Każdy z nich nie otrząsnął się do końca po wydarzeniach z tamtego czasu i kieruje swoim ówczesnym życiem, by odkupić swoje błędy lub dopiąć sprawiedliwości.

To, co wyróżnia książkę Mirosława Tomaszewskiego, to brak osądzania i moralizowania wyborów bohaterów. Autor jedynie przybliża nam okoliczności oraz fakty z ich życia, jednak nie ocenia, ani nie krytykuje. Dzięki temu możemy zauważyć, że nie wszystko jest wyłącznie czarne lub białe – świat otoczony jest różnymi odcieniami szarości, przez co osądy nie są już tak proste i oczywiste. W powieści ofiara staje się żądnej zemsty katem, a kat ofiarą – wszystko to ma zaskakujący kontekst i wielowymiarowy charakter.

Akcja rozgrywa się przede wszystkim w 2005 roku, przeplata się retrospekcjami z czasów PRL-u. Tomaszewski ujmuje w swojej książce dokładną topografię Gdańska, przez co spacer w tym mieście nabierze nowego, historycznego wymiaru.

Mirosław Tomaszewski to pisarz i scenarzysta, ale również współautor kilku patentów w dziedzinie budowlanej. Napisał on wielowątkową powieść, która trzyma czytelnika w napięciu, przez co całą historię czyta się bardzo szybko. Co jest charakterystyczne dla tej książki? Podczas całej akcji bohaterom towarzyszy przeróżna muzyka. Utwory przewijające się podczas różnych scen oddają klimat i wiarygodność tamtych zdarzeń, co pozwala nam bardziej wczuć się w skórę postaci.

Bez wątpienia jest to książka godna uwagi, która ma na celu wywołanie dyskusji o czasach komunizmu oraz o tym, jak wydarzenia sprzed 40. lat wpływają na codzienne życie naszych rodaków oraz nas samych.

Beata Siudeja

———————————————————————-

http://lubimyczytac.pl/ksiazka/194377/marynarka/opinia/21180551#opinia21180551

O książce Mirosława Tomaszewskiego pt. „Marynarka” było bardzo głośno w świecie książkowych blogerów. Gdzie się nie obejrzało, tam widziało się recenzje tej powieści. Kiedy ja otrzymałam propozycje jej ocenienia, postanowiłam spróbować. Mniej więcej kojarzę okres grudnia 1970 roku. Bardzo dobrze wiem co się wtedy w Gdyni stało, jednak pragnęłam dowiedzieć się czegoś więcej. Miałam nadzieję, iż „Marynarka” przybliży mi nieco tamte wydarzenia. Muszę przyznać, że sposób przedstawienia przypadł mi do gustu, jednak wątek obyczajowy wszystko zniszczył.

Książkę czytało mi się ciężko i długo ze względu na formę. Niestety, nie posiadam czytnika, a czytanie na komputerze i telefonie jest niewykonalne przez dłuższy czas, dlatego nie będę oceniać jej pod tym względem, gdyż nie wiem konkretnie jakie czynniki mogły wpływać na prędkość czytania lektury. Pierwszy rozdział wskazywał na wciągającą i trzymającą w napięciu powieść z wątkiem historycznym. I rzeczywiście mogłaby taka być, gdyby nie poznanie zawartości koperty już na 100 stronie książki. Cała ta tajemnica, która trzymała mnie przy czytaniu prysła. Reszta okazała się bardzo przewidywalna. Nawet zakończenie niespecjalnie mnie zaskoczyło. Jedynie poznanie tajemnicy Karola wywołało we mnie pewne poruszenie. Wtedy nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, jednak wszystkie wydarzenia, które potem nastąpiły, nie szokowały.

Na plus są migawki z przeszłości, z pamiętnego dnia 1970 roku. Pozwoliły mi one na poznanie uczuć i emocji, które kierowały ludzi do takich, a nie innych czynów. Mamy okazję rozpatrzeć sytuacje z dwóch stron. Zarówno ofiary jak i oprawcy. Jak się okazuje, żadnej nie było łatwo, a skutki odbiły szczególne piętno na ich przyszłym życiu.

Bohaterowie są, aż do bólu typowi i schematyczni i tak naprawdę oni psuli każdy dobry pomysł autora. Wszystko przez nich było takie sztuczne i wymuszone. Nie potrafiłam do końca przejąć się tą historią. Pan Tomaszewski nie postarał się pod tym względem i przez to stworzył papierowe postacie na miarę nisko budżetowego filmu obyczajowego. Momentami nawet dialogi wołały o pomstę do nieba, nie wspominając już o zachowaniu i charakterku super ambitnej dziennikarki Niny.

Uważam, że pomysł na książkę był naprawdę dobry, jednak gorzej wyszło z wykonaniem. Postacie zostały bardzo słabo wykreowane, przez co nawet nie da się ich za bardzo lubić. „Marynarka” to taki średniak nie dla każdego. Mnie nieszczególnie przypadła do gustu, jednak myślę, że innym może się spodobać.

————————————————-

28 grudnia 1014

http://bierziczytaj.blogspot.com/2014/12/marynarka.html

Mirosław Tomaszewski – polski pisarz i dramaturg, z wykształcenia inżynier, absolwent Politechniki Gdańskiej. Autor m.in. powieści Pełnomocnik” (1992), dramatów „Stroiciel” (1995) i „Jak bracia” (1996) oraz kilkudziesięciu scenariuszy filmowych. Od października 2014 prowadzi warsztaty scenariuszowe w Gdyńskiej Szkole Filmowej.
Grudzień 1970 roku na kartach naszej historii zapisał się krwawą masakrą w Gdyni. To właśnie wtedy robotnicy z Wybrzeża (gł. Gdyni, Gdańska, Szczecina i Elbląga) wyszli na ulice swoich miast, aby wyrazić protest przeciw drastycznym podwyższą cen żywności. Zdesperowani stoczniowcy zbierali się na wiecach, domagając się od rządu cofnięcia podwyżek oraz odsunięcia od władzy osób, które były za nie odpowiedzialne. W wyniku represji w sumie poległo 41 osób, w tym 18 w Gdyni, 1164 zostało rannych, a zatrzymano ponad 3 tysiące osób. I to o tych właśnie wydarzeniach, widzianych oczami współczesnych ludzi, opowiada Mirosław Tomaszewski w swojej niezwykle poruszające książce „Marynarka”.
Fabuła powieści składa się z kilku wątków prowadzonych jednocześnie. Z początku wydają się one zupełnie ze sobą niepowiązane, ale jak się szybko okazują tworzą wspólną całość. Akcja rozpoczyna się z ostatnim dniem 2004 roku na Saskiej Kępie w Warszawie. Pewien samotny, starszy mężczyzna zostaje napadnięty w swoim domu w sylwestrowy wieczór. Rabusie grożąc, żądają oddania zawartości koperty oznaczonej dziwnym symbolem: ZO171270. Kiedy ją otrzymują, mężczyzna traci życie. Po tym tajemniczym prologu poznajemy głównych bohareów powieści: Karola Jarczewskiego, majętnego biznesmena, właściciela doskonale prosperującej firmy Kato Sp. z o.o. oraz jego córkę Magdę i zięcia Witka, którego jedynym celem życiowym jest doprowadzenie do upadku swojego teścia. Śledzimy również losy Adama, pseudonim „Smutny”, niegdyś sławnego muzyka punkrockowego, lidera zespołu Amnezja, a obecnie człowieka pozbawionego celu, któremu przeszłość nie daje o sobie zapomnieć. W opowieści bierze także udział dziennikarka „Głosu Bałtyckiego” – Nina Lewandowska, pisząca własną książkę na temat wydarzeń z 1970 roku.
Jak już kiedyś pisałam uwielbiam czytać książki, w których fabułę mocno wpisana jest historia, w związku z czym bardzo się ucieszyłam, gdy otrzymałam propozycję przeczytania „Marynarki”. Chociaż muszę się przyznać, że z początku trochę się obawiała, iż książka okaże się w nie moim stylu i że trochę pochopnie podjęłam decyzję, aby się z nią zapoznać. Jednak moje obawy okazały się niepotrzebne, ponieważ książkę czytało mi się całkiem przyjemnie, pomimo że posiadam ją w postaci e-book’a, a za ta formą zdecydowanie nie przepadam. Spodobał mi się bardzo styl powieści – lekki, ze sporą dawką ironii, idealnie oddający atmosferę lat siedemdziesiątych dwudziestego stulecia. Wielowątkowa fabuła jest przemyślana i dopracowana w najdrobniejszych szczegółach. Autor w naprawdę ciekawy sposób połączył współczesną historię z wydarzeniami sprzed czterdziestu czterech lat. Bohaterowie wykreowani są w naturalny sposób – pełni wad oraz zalet i na pewno nie można im zarzucić braku wyrazistości. Kontrast między nimi, różne charaktery oraz odmienne spojrzenie na świat sprawiają, że fabuła obfituje w liczne zaskakujące i nieoczekiwane zwroty akcji – a to najbardziej w powieściach lubię.
„Marynarka” zdecydowanie należy do tych powieści, które po przeczytaniu na długo pozostają w czytelniku. Książki tej nie da się zwyczajnie odłożyć na półkę i tak po prostu o niej zapomnieć. Opisane w niej wydarzenia zmuszają do refleksji nad nie tak znów odległymi, a jakże odmiennymi od dzisiejszych czasami i do docenienia tego, co się posiada. Na duży plus niewątpliwie zasługuje to, iż autor przedstawił rozgrywającą się historię z dwóch skrajnych stron, nie ocenia również ani nie narzuca w niej swojego zdania, przez co czytelnika ma okazję sam wyrobić sobie zdanie na temat opisanych wydarzeń.
Reasumując „Marynarka” to wyśmienicie napisana powieść, która trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony, a jednocześnie przybliża jedną z najokrutniejszych zbrodni PRL-u. Polecam ją wszystkim tym, którzy interesują się historią współczesną, ale nie tylko. Warto wracać pamięcią do minionych wydarzeń, zwłaszcza tych, które w zamierzchłej przeszłości działy się w rejonie, w którym żyjemy, bo to one przecież definiują naszą tożsamość.
———————————————-
7 stycznia 2015
http://artofreading.pl/historia-szyta-na-miare/

 

Przyznam się do pewnej raczej bagatelnej słabości – czasami lubię toczyć zażarte dyskusje w Internecie. Łatwo wciągam się w takie konwersacje, wytaczam działa argumentów, karmię trolle, rzucam grochem o ścianę – słowem – nie umiem czasami w porę przerwać rozmowy, zanim ta zmieni się w kłótnię. W każdym razie kilka tygodni temu prowadziłem taką coraz bardziej intensywną pogawędkę z pewnym Polakiem mieszkającym pod Berlinem. Rzecz dotyczyła w największym skrócie rangi edukacji historycznej. Jegomość ów przytaczał przykłady ze swojego nowego kraju, w którym ludzie nie oglądają się na przeszłość (trudno się zresztą dziwić – zobaczyliby własne demony), w którym liczy się tylko teraźniejszość, a nastawienie to widoczne jest także w systemie szkolnej edukacji. Tymczasem my – Polacy (chociaż w jego ustach brzmiało to raczej jak „wy”) rozpamiętujemy własne klęski, upajamy się swoimi triumfami z zamierzchłych czasów, nie umiejąc się oderwać od tej spuścizny. „Gdzie są Niemcy, a gdzie Polska?” – pytał z satysfakcją. Nie muszę chyba pisać, że moje zdanie na temat potrzeby pamiętania było zgoła odmienne.

Przypominam to sobie, gdyż najnowsza powieść Mirosława Tomaszewskiego, czyli Marynarka, przyznaje mi zaocznie rację w tym sporze. W książce wszystko żyje historią, kiełkuje z niej i wyrasta, odbija, zawraca i krąży. To historia dopada w prologu starszego mężczyznę, który na swoje nieszczęście przechowuje tajemniczą kopertę ZO171270.  To nauczycielka życia nie daje zasnąć pewnemu szanowanemu mieszkańcowi Gdyni, który od lat ukrywa pewien sekret. Wreszcie, to potrzeba pamięci pokieruje poczynaniami niejakiego Adama, mimo że jego dawny zespół punk-rockowy nazywał się Amnezja

Wspomniany wcześniej szanowany mieszkaniec Gdyni ma problem. Jest nim jego zięć Witek, którego zatrudnił dziesięć lat wcześniej, a który teraz wyraźnie dąży do przejęcia kontroli nad rodzinnym przedsiębiorstwem. Chorobliwie ambitny mężczyzna nie cofnie się przed niczym – nawet przed szukaniem „haków” na nielubianego teścia. Wkrótce bowiem redaktor naczelny ,,Głosu Bałtyckiego” dostanie od Witka propozycję – ma napisać książkę o wydarzeniach grudnia 1970. Akcja toczy się wielowątkowo – chwilami tonacją przypomina thriller polityczny, chwilami zwykłą powieść obyczajową. Tomaszewski umie właściwie zogniskować czytelnicze upodobania i oczekiwania. Dostajemy opowieść o sile historii, o trudnych losach jednostek złożonych na ołtarzu jedynej słusznej wizji, ale i o moralnej dwuznaczności. Pisarz nie staje po niczyjej stronie, nikogo nie potępia, ale i nie zbawia.

Kilka pomysłów fabularnych naprawdę pobudziło moją wyobraźnię – jak choćby idea muzeum czasów najnowszych, w którym zwiedzający mogą na własnej skórze (dosłownie!) odczuć trudy internowania. Podobała mi się również… ścieżka dźwiękowa książki, czyli cytowane często i gęsto utwory muzyczne z lat 70. i 80. Nie przekonało mnie natomiast zakończenie, które wybrzmiewa i blaknie bez jakiegoś mocniejszego akcentu. Ale przecież nie można mieć wszystkiego. Za to ja mogę zakończyć recenzję bon motem… Mówi się, że ci, którzy nie studiowali historii, skazani są na jej kopiowanie. Ktoś dopowiedział, że ci, którzy historię studiowali, skazani są natomiast na bezsilne przyglądanie się, jak wszyscy inni wokół ją powtarzają.

—————————————————————————

znalezione 19-01-2015

http://www.krzywaprosta.pl/2014/10/14/marynarka-miroslaw-tomaszewski/

Sylwester 2004. W Warszawie ciężko chory fotograf samotnie spędza ten dzień przed ekranem telewizora. Wkrótce ten właśnie dzień kończący 2004 r. stanie się również ostatnim dniem życia mężczyzny. Do jego mieszkania włamuje się dwóch uzbrojonych napastników. Ich zamiary są jednoznaczne. Szukają koperty oznaczonej symbolem ZO-171270. Szybko odnajdują to, po co przyszli. Niewygodny świadek zaś ginie.

Adam nie ma szczęścia w życiu. Kiedyś był świetnie zapowiadającym się wokalistą świetnie zapowiadającego się zespołu punkowego. Jego kariera skończyła się jednak równie szybko, jak zaczęła. Teraz jego życie to jedno długie pasmo niepowodzeń. A kariera zawodowa rozwija się zdecydowanie bardziej w kierunku usług kelnersko-barmańskich niż występów z zespołem przed koncertową publicznością. Pewnego dnia na drodze Adama staje Nina, dziennikarka z „Głosu Bałtyckiego”. Rozpoznanie w Adamie przebrzmiałą gwiazdę trójmiejskiego punku. To jednak nie jest źródłem jej wzmożonego zainteresowaniem mężczyzną. Bardziej interesuje ją jego tragiczna przeszłość. Najbardziej żądna jest wylewnych opowieści o życiu syna ofiary wydarzeń Grudnia 1970r.

Wkrótce do Adama zaczyna uśmiechać się szczęście. Z nieznanych mu przyczyn, niespodziewanie pracę proponuje mu Karol Jarczewski, właściciel firmy Karo, szanowany biznesmen i filantrop. Karol jest zadowolony zarówno ze swego życia zawodowego, jak i osobistego. Tylko jeden człowiek psuje mu krew. To jego własny zięć Witek, karierowicz, który uwiódł jego córkę, by stać się częścią sukcesu rosnącej w siłę firmy teścia. Karol Janiszewski ma też jeden brudny sekret i największe pokłady filantropii i dobroczynności a także obsesyjnej wręcz religijności, nie są w stanie naprawić grzechu przeszłości. Czy po latach odpowie za swój błąd? I czy żałuje tego, co zrobił?

Marynarka”autorstwa Mirosława Tomaszewskiego to książka poruszająca dość bolesny i trudny temat w polskiej historii. Tłem współczesnych zdarzeń powieści są tragiczne wydarzenia Grudnia ’70. Autor nie skupia się jednak na tych jakże poruszających i strasznych wydarzeniach, są one punktem wyjścia do opowieści o współcześnie żyjących, w których życiach cały ten tragizm wyrył niezatarte, stale krwawiące rany. To opowieść o tym, jak przeszłość zdefiniowała przyszłość, jak zmieniła świat i żyjących w nim ludzi. I jak trudno po tak dramatycznych przeżyciach stanąć prosto i z optymizmem patrzeć w przyszłość, gdy wszystko, co w życiu ważne zostało przykryte przez wszechogarniający strach i rozpacz. W opowieści tej cierpią po latach rodzice, którzy stracili swe dzieci, cierpią też dorosłe już dzieci, które straciły rodziców.

Przygniotło mnie mocno to morze cierpienia, które przed czytelnikiem rozpostarł autor. Przygniotło mnie również zło, które nawet po latach nie jest w stanie ulec naprawie i zrehabilitować się za cierpienia, które wyrządziło. „Marynarka” to powieść, którą odbierałam w monochromatycznych odcieniach szarości, która mnie przygnębiła i zasmuciła. Przygniotła wizją, że po tragedii prawie nikomu nie jest dane w przyszłości odnaleźć radość, że dramat stygmatyzuje, że nie ma odwrotu. Czy o to właśnie chodziło?

————————————————————————————

http://ksiazkowa-fantazja.blogspot.com/2015/01/marynarka-mirosaw-tomaszewski.html

Rok 1970 zapisał się na kartach historii tragicznymi wydarzeniami, o których dziś się nie pamięta. Dlatego też pokrótce pozwolę sobie przybliżyć dzień 17.12.1970, kiedy to strajkujący robotnicy wychodzą na ulicę, nie godzą się na dotychczasowe życie, jakie oferuje im ustrój komunistyczny. Niestety władza przekracza swoje uprawnienia i otwiera ogień do ludzi, którzy zostali ranni i ponieśli śmierć. Wspominam o tym, ponieważ właśnie te wydarzenia, autor wybrał sobie na tło swojej powieści „Marynarka”, przy czym trzeba zaznaczyć, iż lektura nie ma charakteru historycznego.
Rok 2005. Pewnej nocy do domu podstarzałego fotografa ma miejsce włamanie. Bandyci żądają wydania tajemniczej koperty oznaczonej szyfrem ZO-171270. Kiedy tylko ją dostają, mordują jedynego świadka. Po upływie kilku miesięcy od tego zdarzenia, do Redakcji „Dziennika Bałtyckiego” zgłasza się Witek Skalski, który zleca redaktorowi naczelnemu – Janowi Badowskiemu, napisanie książki o wydarzeniach, które miały miejsce na Wybrzeżu w 1970 roku. Ale to nie koniec atrakcji jakie serwuje czytelnikowi, bowiem na kartach powieści poznajemy niejakiego Karola Jarczewskiego – sześćdziesięcioletniego biznesmena prowadzącego firmę „Karo”, jego córkę Magdę oraz znienawidzonego zięcia Witka. Jest jeszcze Adam, były lider kapeli punckowej, który to stracił ojca w wydarzeniach z lat siedemdziesiątych i który po dzień dzisiejszy nie jest w stanie otrząsnąć się z traumatycznych przeżyć. Ale lekarstwem na jego smutki może okazać się dziennikarka Nina, tylko czy nie chodzi jej tylko i informacje, które mogłaby wykorzystać?
Autor bardzo umiejętnie lawiruje między wydarzaniami z roku 1970, a współczesnością. Ponadto atutem powieści jest jej wielowątkowość, co czytelnika dodatkowo intryguje. Pozytywnym zaskoczeniem jest kreacja bohaterów, którzy są bardzo różnorodni, nie pozbawieni wad. Może zacznę od Adama, którego najbardziej polubiłam za wrażliwą duszę, a zarazem za bezsensowną egzystencję w jakiej tkwi, nie dostaje nic od życia, ale też nic od niego nie wymaga. Karol to z kolei stary wyjadacz, który wie czego chce i za wszelką cenę, chce sobie podporządkować wszystkich. Ale tu pojawia się Witek karierowicz, który jest w stanie się ożenić i udawać miłość, jak łatwo zauważyć relacja tych panów nie układa się pomyślnie.
Mirosław Tomaszewski w swoim dziele przedstawia dwa różne spojrzenia, zarówno ofiar, jak i „katów”. Podoba mi się, że autor nie podejmuje się osądzania, czy stawiania po którejś ze stron barykad, ale sili się na obiektywizm. Czytelnik zatem nie ma nic narzucone, wręcz musi dojść samemu do swoim przemyśleń i refleksji. Za zbędny element uważam nadużycie do nawiązań muzyki, a konkretnie tytułów konkretnych kawałków. Z jednej strony był to element potrzebny, w końcu postać Adama jest muzykalna, ale z drugiej strony stanowi to niepotrzebny zapychacz. Wydźwięk powieści ma charakter typowo męski i w takim tonie też prowadzona jest narracja, a język, jakim posługuje się autor jest prosty i pozbawiony patetycznego tonu. Osobiście, dla mnie najciekawszymi fragmentami okazały się te, które ściśle dotyczyły wydarzeń z grudnia 1970.
„Marynarka” to powieść, która sprawiła mi problem w ocenie, gdyż posiada zarówno wady, jak i zalety. Jednak po głębokim zastanowieniu, tych drugich według mnie jest więcej. Ponadto, uważam, że to ważna powieść, gdyż przypomina nie tak odległe bolesne, wydarzenia. W szczególności poleciłabym ją młodszym czytelnikom, którzy być może nie słyszeli o wydarzeniach z grudnia 1970 roku, ale także osobom dorosłym, którzy chcieliby sobie odświeżyć ówczesny panujący ustrój i skutki ich działań.
—————————————————————————

Typowy kryminał leci tak: tajemnicze morderstwo, policjant/detektyw/ktokolwiek próbuje je rozwikłać. W układance fabularnej Tomaszewskiego zabrakło stróża prawa, a co więcej: zaraz po pierwszym rozdziale autor sprowadza nas na ziemię, dostarczając czytelnikowi pewności, że ma w rękach nie sensację, tylko powieść obyczajową z elementami historycznymi. I bardzo dobrze mu to wyszło.

Adam, 40-letni punkowiec przez swój charakter ma tendencje do rozwalania sobie życia. Do odejścia z roboty wystarczy mu zwykłe wkurzenie, zazwyczaj ze strony klienta, który zachowuje się głupkowato. Załamany po kolejnej tego typu akcji spotyka ambitną dziennikarkę Ninę. Oraz  biznesmena, Karola. Ten ostatni wyciąga do niego pomocną dłoń. Dlaczego dziany człowiek wydaje krocie na jakiegoś nieudacznika? Im dalej w powieść, tym więcej zagadek.

Fabularnie i językowo nie mam do czego się przyczepić. Ze względu na to, że miałam do czynienia z oryginalnym wydaniem e-booka, pozwolę sobie zatem na jedną uwagę: czasami korekcie/redakcji literki w wyrazie się poprzestawiają. Niezbyt często, ale jednak zdarzy się. W ten sposób czytając zgrabnie napisane, lekkie zdanie natrafimy na „ablok” zamiast „albo”.

A co z fabułą?

Tomaszewski strona za stroną rozkręca akcję. Czytelnikowi mnoży się stos pytań, w tym o charakterze „kto kogo zabił”.

W powieści zawarty jest humor, zwykle w kolorze czarnym. Im bliżej do ostatniej kartki, tym czytelnik zdaje sobie sprawę, że los z punktu widzenia obiektywnego obserwatora może i jest zabawny, ale w stylu gorzkiej czekolady. Zjadasz, wypijasz, smakujesz, ale gorzki smak ciągle krąży po języku. I jeszcze ci mało.

W Marynarce poruszony został niezwykle ważny dla Polaków i mieszkańców Trójmiasta wątek: Grudzień 70′. Bez niego powieść nie była tym, czym jest. Nie, nie mamy tu do czynienia z „męczeństwem i patosem”, które zwykle w takim przypadku Polakowi się we łbie otwierają. Tomaszewski opowiada o ofiarach i zbrodniarzach Grudnia, ale bez zbędnych ideologii: może trochę podkolorozuje humorem, przez co rzecz bardzo dobrze się czyta. Poznajemy punkt widzenia obu stron, poznajemy również mniej-więcej wydarzenia (nie umiem powiedzieć, na ile są zgodne z prawdą, nie mniej jednak dużych niezgodności nie powinno być), które miały wtedy miejsce. Idealny sposób, by zainteresować młodego człowieka historią.

Kto dotrwa do końca powieści, ten dostanie jeszcze jeden prezent od autora. Jaki? Tego musi się sam dowiedzieć, bo jest zbyt wartościowy, by go w tym miejscu zdradzić.

W skali ocen to wygląda tak. Całościowo 8/10, bo po prostu Marynarka jest dobrą książką. Dodaję 1 punkt, czyli robię 9/10 za końcowy i historyczny wątek. Jednym słowem: polecam!

————————————————————

http://www.literatura.gildia.pl/tworcy/miroslaw_tomaszewski/marynarka/recenzja

Chichot historii

Los potrafi spłatać niejednego figla. Adam, były lider punkowego zespołu Amnezja, Nina, sfrustrowana dziennikarka lokalnej gazety oraz Karol, prezes wielkiej sieci hotelarskiej przekonują się o tym na własnej skórze. W codziennej walce o byt, dla jednych prostszej, dla drugich nieco bardziej skomplikowanej, trójcy tej przyjdzie zmierzyć się z własnymi słabościami, niezbyt życzliwymi ludźmi oraz przygniatającą ich sumienia historią. Jaką cenę przyjdzie im zapłacić za upragniony spokój?

Fabuła książki Tomaszewskiego kręci się wokół wydarzeń, jakie miały miejsce na Wybrzeżu (w książce głównie w Gdańsku) w grudniu 1970 roku. Pamiętna masakra robotników stoczniowych jest swoistą klamrą, która spina losy głównych bohaterów, choć sami do końca nie zdają sobie z tego sprawy. Jest też punktem wyjścia do swoistej psychoanalizy wspomnianej trójki – bolesnej, głębokiej i nad wyraz życiowej. Marynarka traktuje bowiem o wielu trudnych tematach – Bogu, miłości, pieniądzach i szczęściu, zarazem starając się czytelnika uraczyć jak największą dawką informacji o tym, jak wykuwała się nasza niepodległość. Ten pompatycznie traktowany przez wielu temat w wykonaniu Tomaszewskiego nie jest jednak ciężkostrawny, nie epatuje martyrologią, nie ocieka krwią, a zarazem składa należny hołd tym, którzy poświęcili swe życie w słusznym w ich mniemaniu celu.

Marynarkę można traktować różnorako – jako powieść zgoła sensacyjną, podszytą romansem i biznesowymi gierkami, lub jako próbę trafienia do młodszego czytelnika z tematem poważnym, niekoniecznie znanym i dość ciężkim w odbiorze. I tu pojawia się problem – mimo braku patriotycznego zadęcia, Marynarka jasno i bezwzględnie przedstawia świat w kolorze czarno-białym, bez odrobiny szarości. Źli zostają potępieni, dobrzy wygrywają, krzywdy zostają wynagrodzone a życie toczy się dalej, sielsko, anielsko. Autor, starając się stworzyć dzieło uniwersalne w odbiorze i jakości przekazywanych treści, zbudował bardzo prosty świat, mimo skomplikowanych w nim zależności. Można odnieść wrażenie, że otoczka psychologiczno-mistyczna, z którą czytelnik ma do czynienia na samym początku przygody z książką, powstała tylko po to, by fabuła trzymała się przysłowiowej kupy. A, niestety, część wątków rozpoczętych przez Tomaszewskiego nijak tego zrobić nie chce. Niekiedy taka próba łączenia tematów nie wychodzi na dobre – tak jest i w tym przypadku.

Mimo tego nie jest to pozycja, którą należy potępić w czambuł. Bynajmniej – ciekawe podejście do tematu, interesujący pomysł oraz naprawdę wciągający wątek fabularny (spojlera nie będzie, ale należy podkreślić jedno – od pewnego momentu przewidywalny), sprawiają, że Marynarka ma w sobie jakąś magnetyczną siłę przyciągania. Nie ze względu na styl pisarski, bo ten jest mocno „barokowy” i momentami potrafi znużyć, nie ze względu na świetnie skrojonych bohaterów, bo ci z czasem gdzieś się gubią. Tajemnica tkwi raczej w tematyce, która potraktowana została dość nietypowo, a przez to potrafi wciągnąć. Sprawdźcie sami.

—————————————————————————————————

http://przeczytalem.pl/sensacja-kryminal-political-fiction/marynarka-miroslaw-tomaszewski-grudzien-1970-ciagle-zywy/

Pewnej sylwestrowej nocy, w roku 2004, umierający mężczyzna oglądał w samotności telewizję. W tym czasie do jego mieszkania włamuje się dwóch bandytów. Nie chcą go obrabować – poszukują tajemniczej koperty oznaczonej ZO171270. Kiedy ją dostają, zabijają świadka.

 

1 kwietnia 2005 roku Karol Jarczewski, właściciel dobrze prosperującej firmy Karo, ma tylko jeden problem – jest nim Witek, mąż jego córki. Chorobliwie ambitny, zatrudniony dziesięć lat wcześniej, wyraźnie dąży do przejęcia firmy teścia.

Redaktor naczelny „Głosu Bałtyckiego” jest erotomanem i niespełnionym pisarzem. Pewnego dnia dostaje propozycję od Witka – ma napisać książkę o wydarzeniach grudnia 1970 roku.

„Marynarka” Mirosława Tomaszewskiego traktuje w gruncie rzeczy o wydarzeniach grudnia 1970 roku, ale o wszystkich luźno powiązanych wątkach dowiadujemy się właściwie na samym końcu.Bardzo ważna jest również sama konstrukcja powieści – narracja trzecioosobowa, bardzo dokładnie i wyraźne zarysowane postaci, ich rozumowanie, charakter oraz historię.Książka Tomaszewskiego jest interesująca, aż żal, że wcześniej na nią nie trafiłem. Szczerze polecam. Szczególnie tym, którzy ciekawi są innego spojrzenia na wydarzenia z grudnia 1970 roku.

————————————————————————————————

http://korcimnieczytanie.blogspot.com/2015/03/mirosaw-tomaszewski-marynarka.html

Przeczytałam mnóstwo recenzji „Marynarki” i od dawna wiedziałam, że muszę ją poznać, bo podjęte zostały w niej ciekawe dla mnie tematy. Przeczuwałam, że wykonanie również powinno być interesujące. Dostałam nawet propozycję zrecenzowania tej książki, ale niestety w formie e-booka, więc dopóki nie miałam czytnika, musiałam odmawiać. Przyznam się Wam, że i bez tego spędzam sporo czasu przed monitorem komputera, więc czytanie książek w ten sposób wcale nie wchodziło w grę. Jak dobrze wiecie, od Gwiazdki jestem szczęśliwą posiadaczką After Glow 2, więc w końcu mogłam przystać na propozycję pani Marii i osobiście poznać „Marynarkę”. Jak wygląda zderzenie moich wyobrażeń o tej książce z rzeczywistością?

Sylwester 2004 roku. Do domu starego fotografa włamuje się dwóch mężczyzn, którzy chcą zdobyć kopertę ZO171270. Fotograf nie ma pojęcia, co ona zawiera, ani kto mógł zdradzić jego adres. Domyśla się jednak, że dzisiejsza noc nie skończy się dla niego najlepiej…

„Zawsze stał z boku i robił zdjęcia tym, którzy istnieli naprawdę. Sam obserwował świat przez obiektyw, a potem oglądał na zdjęciach. Dokładał starań, by się na nich nie znaleźć. Także teraz, gdy cichy strzał wtopił się w huk fajerwerków, które stary fotograf zobaczył w swoim ostatnim kadrze, nikt nie próbował zarejestrować jego portretu, nawet w pamięci”.

Karol Jarczewski jest szanowanym biznesmenem. Świetnie radzi sobie w interesach, ale niestety w prywatnym życiu nie wszystko układa się idealnie. Witek, jego zięć, ciągle przysparza mu problemów. Karol wie, że Witek nie kocha jego córki, że jest z nią wyłącznie dla pieniędzy i ją zdradza. Karol spotyka się z zięciem, by raz na zawsze się z nim rozprawić, ale nie wszystko układa się po jego myśli…
Adam pracuje za barem. Nie jest to jego pierwsza taka praca. Dotychczas nigdzie nie mógł dłużej zagrzać miejsca, z kolejnych pubów wylatywał z hukiem, bo wydawało mu się, że ma jakąś misję, że musi pokazywać ludziom na czym polega dobra muzyka. Zdanie klientów się dla niego nie liczyło, puszczał tylko takie piosenki, które w jego mniemaniu były dobre. Kończyło się to zazwyczaj skargami niezadowolonych klientów i jego zwolnieniem. Tym razem sprawa wygląda bardzo podobnie…
Do redaktora naczelnego „Głosu Bałtyckiego” zgłasza się mężczyzna w sprawie książki, której napisanie chce mu zlecić. Ma ona dotyczyć wydarzeń grudnia 1970 roku.
Fabuła książki rozgrywa się współcześnie, ale nie tylko. Kilkakrotnie wracamy do wydarzeń z roku 1970, które odcisnęły piętno na życiu bohaterów „Marynarki”. Mimo upływu czasu dla wielu wspomnienia tamtego okresu są nadal żywe i bardzo bolesne. Dzięki tej powieści śledzimy wydarzenia po obu stronach barykady, uświadamiamy sobie, że winni rzadko są źli do szpiku kości, a ofiary – kryształowo czyste. Dzisiaj łatwo jest ferować wyroki, ale znacznie trudniej dotrzeć do sedna sprawy i ją zrozumieć. Pozostaje mieć nadzieję, że nigdy nie znajdziemy się w takiej sytuacji, jak bohaterzy tej książki trzydzieści pięć lat temu.
Autorowi świetnie łączy wydarzenia aktualne z tymi z przeszłości, wprowadza wiele różnych wątków, które początkowo wydają się nie mieć żadnych wspólnych elementów, jednak z czasem okazuje się, że między poszczególnymi wydarzeniami i osobami istnieje sieć powiązań.
Muszę przyznać, że książkę czytało mi się wyśmienicie. Zainteresowała mnie ona od pierwszej strony, a pod koniec nie mogłam się od niej wprost oderwać. Panu Mirosławowi udało się na kartach tej powieści umieścić mnóstwo elementów, wątków, problemów i bardzo różnorodnych bohaterów. Mamy tu ludzi bogatych, którym wszystko przychodzi z łatwością. Dawnego muzyka punkowego, który nie potrafi dorosnąć, wziąć odpowiedzialności za własne życie. Ludzi bezwzględnych, którzy dla pieniędzy i władzy zrobią wszystko.
„Marynarka” zawiera w sobie wiele emocji, nie brakuje tu zarówno miłości jak i nienawiści, cierpienia i szczęścia. Jednocześnie sama budzi w czytelniku przeróżne odczucia. Współczujemy jej bohaterom, nienawidzimy ich, odczuwamy sympatię i staramy się ich zrozumieć. Najtrudniej jest pozostać obojętnym wobec opisanych w tej książce wydarzeń, do czego oczywiście nikogo nie namawiam.
Książka pokazuje, że nie wszystko jest takie, na jakie wygląda, że bardzo łatwo jest kogoś ocenić, zaszufladkować, niekoniecznie dążąc do poznania prawdy.
Jestem pod ogromnym wrażeniem tej lektury. W sumie nawet trudno jest mi wymienić jakiekolwiek jej wady. Być może kogoś przytłoczy ilość wątków albo ciągłe przywoływanie przez Adama konkretnych tytułów piosenek. Dla mnie pierwsze jest raczej zaletą, a drugie – akceptuję, jako małe dziwactwo, do którego każdy ma prawo.
Gorąco polecam, szczególnie tym, których interesuje najnowsza historia naszego kraju.
———————————————————–